No to po kolei, idąc według lokacji.
Zaton:Misja z najemnikami jeszcze by uszła, gdyby nie fakt, że egzo-kolesie nie mają problemu z posyłaniem w ciebie 6- do 8-strzałowych serii ze 100% celnością z odległości 100 metrów. Ale no dobra, OK, mają LR-300 i celowniki SUSAT, dobra, niech będzie, że są tak zaje*iści i udaje im się trafić. Ale - chcecie sobie popatrzyć, jak ta gra jest niedopracowana? Weźcie sobie SWD leżące jakieś 200 metrów na północ od tartaku pod jednym z drzew, kupcie z 60 sztuk amunicji (tak, żeby wam nie zabrakło), stańcie na tych rurach i atakujcie. Jak będziesz miał szczęście, zabijesz wszystkich najemników, a oni nawet się nie ruszą z miejsc (po zabójstwach strzałami w głowę nikt nigdy nie krzyknie "Zabić tego kretyna!"). Możesz też strzelać np. w korpus - wtedy najemnik odwróci się w twoją stronę, krzyknie ww. kwestię i zacznie łazić po całym kompleksie. Po paru minutach jednak wróci na swoje miejsce, jakby nigdy nic się nie stało. Czasami ci w egzoszkieletach sobie biegają sprintem po trafieniu jakby ich co najmniej kontroler opętał... Szkoda gadać.
"Transakcja" też byłaby w porządku, gdyby nie Morgan, który ma ustawioną tak nieprzyzwoitą liczbę punktów życia, że nie padłby chyba po całym magazynku z SWD, gdybyś go nie trafił w ten jego durny łeb.
Jupiter:Wszystkie misje dla Trapera - każda jest na swój sposób upierdliwa i właściwie każdej z trzech NIE DA się wykonać w jakiś spokojny i normalny sposób. Odnoszę wrażenie, że na starcie GSC powinno nam udostępnić jakiegoś unikalnego PKM-a Diegtiarowa (albo nawet dać do łapek karabin Diegtiarowa, np.
RP-46 - taki z taśmą na 250 naboi) i dopiero wtedy gracz mógłby się wpasować w koncepcję gry tj. wpadać na środek pola walki jak Schwarzenegger i naparzać w każdy ruchomy cel (swoją drogą w "Komando" Schwarzenegger nawalał z jakiegoś ruskiego karabinu - wyglądał jak jakaś mieszanka RPK-74 z Abakanem, choć teraz już niezbyt dobrze pamiętam). Bo jeżeli spróbujesz wykonać misję z pijawkami w jedyny właściwy sposób, czyli eliminując je po kolei z cementowni (albo z dachu, albo z drabinek), to albo w jakiś niepojęty sposób któraś z pijawek cię zauważy, co spowoduje, że wszystkie trzy znikną na kilka minut, albo zeżrą cię zombie (bo po jakichś 15 minutach pustki A-Life wykłada trójkę zombie w celu przejęcia terenu - w późniejszych etapach fabuły gra zastąpi je kontrolerem).
Ta z burerami też jest upierdlliwa - w moim wypadku zawsze kończy się w ten sposób, że jeden z tych pieprzonych karzełków dopada do tego metalowego czegoś przypominającego kształtem rakietę i rzuca we mnie tym, dopóki w ogóle nie wyjdę na powietrze (chyba, że uda mi się zapier♥♥lić jednego z nich, to wtedy drugi już niemalże poddaje się bez walki).
A ta z chimerą to już w ogóle nie do przejścia jest. Patrząc na to, o której Gonta każe sobie przyjść na polowanie na drugą chimerę (czyli przed 3. nad ranem) i na to, co mówi Traper, logicznym wydawałoby się przyjść do kompleksu wentylacyjnego około północy. Nic bardziej mylnego - o północy to chimera się stamtąd zmywa i nie masz już tam czego szukać. A jeśli przyjdziesz przed czasem (koło 20.), to ta dwugłowa kreatura nawet do ciebie nie przyjdzie, tylko będzie biegać po torach kolejowych. Oczywiście, zejście do niej spowoduje, że albo ona zaatakuje cię z kompletnie innej strony, albo w ogóle zniknie i będziesz musiał czekać do następnej nocy.
Spłata długów Wano to kolejny popis robienia kretyna z gracza. Ponieważ bandyci pozwalają na wejście na swój teren z wyjętą bronią, po prostu wchodzę po schodach tego mniejszego budynku i stamtąd po kolei anihiluję wszystkich bandytów (zazwyczaj nie trafiają granatami). JEDNAKŻE, jeżeli granat spadnie na dach, a ty będziesz mniej-więcej pod tym granatem, gra cię uśmierci nie bacząc na dość gruby sufit i jakiś metr, który cię od niego dzieli
No to OK, można spróbować strzelać z dystansu. Pamiętam, jak kiedyś naparzałem do bandytów z ulepszonego SWU, miałem jakieś
120 metrów od ich bazy i kombinezon SEVA na sobie. Zginąłem po 3 strzałach z kałacha...
Za misję z Ogończą 1 należy się karny ku♥as. Po prostu.
Pierwsza misja dla naukowców to też idealny przykład na to, że należy ją robić w stylu Rambo. Żeby w ogóle przejść obok tej Tesli, należy rozwalić te pudła po lewej stronie i tam wbiec. Jak spróbujesz ją ominąć, to i tak w nią wejdziesz. Choćbyś w nią nie wszedł, to ona i tak się przesunie w twoją stronę. Zawsze. Na kontrolera też trzeba zaszarżować ze strzelbą. Trzeba pobiec tak, aby w momencie ataku zasłonił cię wagon. Wychodzi na to, że należy przebiec jakieś 40 metrów w 3 sekundy. Co najśmieszniejsze, to wcale nie jest niemożliwe
A więc nasz major miałby szanse na olimpiadzie
Zwłaszcza, że biegnie z 50-kilogramowym plecakiem, a Usain Bolt ma na sobie tylko plastron z numerem <lol>
Ostatnia idiotyczna misja to pomiary w szuwarach. Jeśli nie pójdziesz tam samemu, możesz być pewien, że po teleportacji (w tej misji przy przemieszczeniu się nie mija ani jedna godzina w grze) napotkasz tam albo chmarę dzików, albo stado pijawek, albo hordę zombie. Ewentualnie możesz wpaść na kontrolera. I zombie. A i czasem jeszcze bandyci się zaplątają (chociaż normalnie nigdy w życiu nie spotkałbyś tam ani jednego).
Podziemia Prypeci:Jak czytam na Wikii o podziemiach Prypeci, które w zamierzeniu miały pojawić się w Czystym Niebie, widzę screeny, czytam o pomysłach, a później widzę efekt w Zewie Prypeci, to zastanawiam się, jak długo trzeba było stać i ile trzeba było się nawdychać tego gazu, który rozpuścili w tym tunelu, żeby taką fajną ideę zrealizować w tak gówniany sposób. Gorzej się tego nie dało wykonać. "Po prostu świetnie!"
Prypeć:X8 byłoby w porządku, gdyby nie trio niezniszczalnych burerów (to GSC powinno to naprawić, a nie fanowskie łatki) i snorki, które są obrzydliwie wytrzymałe w Zewie Prypeci (nawet na mojej konfiguracji shotgunów te skur♥♥syny i tak nie chcą ginąć po jednym strzale). I ta upierdliwa Tesla (kto w ogóle wpadł na tak dziadowy pomysł z wymyśleniem ruchomej anomalii?!). A, prawie zapomniałem o ukrytym poltergeiście. Już tańszego sposobu na utrudnienie poziomu chyba GSC nie miało.
Ewakuacja jakaś taka mało emocjonująca. W ogóle to zawsze zastanawiam się jak to jest, że z pralni wybiega około 10 żołnierzy, a do helikopterów dobiegam tylko ja, Strielok, Rogowiec i Kowalski (czasem jeszcze Sokołow dołączy do tej naszej wesołej ferajny), chociaż żaden z nich nie ginie. I nie podoba mi się też to, że ewakuacja rozpoczyna się sama, bez możliwości przygotowania się (no, chyba że GSC założyło, że gracz zabierze ze sobą sprzęcior zbierany przez całą grę naraz, i to przy przechodzeniu przez podziemia), bo po uwolnieniu Rogowca z lodówki czy szafki czy co to tam jest jesteś teleportowany do pralni, a po chwili przychodzi Strielok i siedzisz jak ciul, czekając na zbawienie (dobrze, że chociaż Strielok ma parę ciekawych rzeczy do powiedzenia).
W ogóle jak na Zew PRYPECI to Prypeć jest potraktowana dość po macoszemu, bo zwyczajnie nie ma tam nic ciekawego - ot, można tylko pozwiedzać (ale koniecznie z Eliminatorem w łapce, a przynajmniej ze Spasem
) i pozbierać kilka fajnych rzeczy (gdzieś jest Wintorez, gdzieś jest SEVA, gdzieś jest G36, gdzieś jest PKM - same zabawki dla dużych chłopców, a nie jakieś MP5 czy inne takie g♥wna), trochę fajnych artefaktów można zgarnąć, ale właściwie nic więcej. Właściwie to cała linia fabularna Prypeci zamyka się w "Majorze, zróbcie to, to i to, bo ja mam pełno w gaciach i boję się wystawić nos poza bazę, a wy tu już siedzicie 4 dni w tej całej Zonie i wiecie, jak szybko należy spieprzać przed poszczególnymi mutantami".
Uwierzycie, że pisałem tego posta niemal półtorej godziny? Minęło tak dużo czasu, że stwierdziłem, że zrobię tylko te misje, co będą mi potrzebne do zrobienia "Przyjaciela Powinności", a dopiero później zacznę zabawę. Tak na dziko, z PKM-em w rękach i przynajmniej 2000 sztuk amunicji w plecaku
Dobrze, że nie ma tu limitu znaków (ach, YouTube i te ich SMS-y na 500 znaków... ludzie mają opisy na GG dłuższe)
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!