Jamajczyk, Rusek, Polak i Rumun płyną sobie łódeczką po jeziorku. W pewnej chwili Jamajczyk wyciąga takieeeego wielkiego jointa, zapala go, bierze małego bucha i od razu wyrzuca do wody. W ostatniej chwili Rusek łapie skręta:
- Człowieku, oszalałeś!? Tyle towaru ma się zmarnować?
- U nas, na Jamajce tego jest duuużo. - odpowiada.
W takim razie Rusek, aby nie być gorszy, wyciąga pół litra czystej, bierze małego łyczka i wyrzuca za burtę. Polak w ostatniej chwili łapie flaszkę:
- Towarzyszu, zwariowaliście? Tyle płynu na zmarnowanie?
- U nas, w Rosji tego na pęczki.
W takim razie Polak, aby nie być gorszym wyrzuca za burtę Rumuna....
Trzech facetów spotyka się w piekle.
- Panowie, może opowiedzmy, jak kto zginął.
- To może ja zacznę. Wracam do domu po robocie, patrzę, a tu moja stara naga stoi. Myślę, pewnie kochanek jest jeszcze w domu. Szukam pod łóżkiem. Nie ma. W szafie. Nie ma. Pewnie skubaniec w lodówce się schował. Biorę lodówkę i wywalam ze złości przez okno. Patrzę, a na dole jakiś gościu w pidżamie śmieci wyrzuca, lodówka spada na niego, jest wyrok śmierci na mnie no i jestem z Wami.
- To teraz ja. Ostro wtedy zabalowaliśmy z kumplami. Budzę się popołudniu w pidżamie i matka karze śmieci wyrzucić, to lecę szybko wyrzucić, a tu na mnie lodówka spada.
Opowiada trzeci:
- Siedzę sobie w lodówce....
Wędkarz łowi sobie rybki, nagle coś zaczyna brać. Szarpnął mocno i złowił ogromne g*wno. Zdenerwowany podchodzi do łowiącego kilka metrów dalej innego wędkarza:
- Panie, mówili mi, że najlepiej tu biorą! A to g*wno co tu robi?!
- Chce Pan poznać tą historię? - pyta wędkarz.
- No, no dobrze, opowiadaj Pan. - odparł zdziwiony facet.
- A więc, w tym miejscu, dawno, dawno temu spotykała się pewna młoda para. Kochali się bardzo. Niestety, chłopak musiał iść do wojska, bronić kraju. Dziewczyna często tu przychodziła i oczekiwała na ukochanego. Pewnego dnia wrócił do niej i się pobrali.
- Panie, a co to g*wno ma z tym wspólnego?! - mówi wzburzony wędkarz.
- A nie wiem Panie, ktoś nasrał.....
Edit:
I taki szybki
Co łączy sapera i Rumuna?
.
.
.
.
.
Myli się tylko raz!