Hagen przysiadł się do ogniska i zaczął opowiadać stalkerom historię. Była to historia o dwóch kolegach - Zdence "zegarze", młodym stalkerze, który umarł jako kot, i jego koledze - Majronie. Majron był stalkerem doświadczonym. Zabił niejednego nibypsa, parę pijawek, a niektórzy mówili, ze zabił i kontrolera... ale tego, niestety, nigdy się już nie dowiemy.
Był już wieczór. Słońce na Zatonie powoli zachodziło, tworząc piękną scenerię - Skadowsk, małe jeziorka, szuwary, a to wszystko skąpane w złocistych promieniach słońca. Ze Skadowska, w stronę spalonego gospodarstwa właśnie zmierzało 2-óch stalkerów
Jak mogłem się zgodzić na takie marnotrawienie czasu...? -pytał sam siebie Zegar. Z tąd jego ksywka - mimo, iż był kotem cenił ponad wszystko swój czas.
Siedź tam cicho i idź za mną! -odpowiedział Majron swemu koledze.
Mów ze zrozumieniem! Mówiąc "siedź" i "idź" zaprzeczasz sam sobie! Wiesz dobrze, jak jestem przeczulony na poprawną wymowę- krzyknął oburzony Zegar.
Ok, ok! Uspokój się już! Chodźmy dalej- Majron był poirytowany przeczuleniem Zdenki.
Powiedz mi jeszcze raz - co po kolei mamy tu robić? po coś nas chyba tu przywiodłeś? ja się w tym trochę nie łapię...-Przyznał Zegar.
Nooo... jeden punkt planu już zrealizowaliśmy - zdobyliśmy kasę na Skadowsku - Majron uśmiechnął się na myśl o ograniu jakiegoś frajera na niezłą sumkę- Teraz szukamy jakiejś bazy, gdzie się rozbijemy i dziś już tam przenocujemy. Nie, nie możemy po prostu pójść na Skadowsk! - uprzedził pytanie swojego kolegi - Spanie na tym samym statku z facetem, którego ograliśmy na 10 tys. rubli, grawi i skrętaka w karty nie jest zbyt bezpieczne... a zwłaszcza jak ma 2 kolegów... wyglądali na silnych...
Czy ja coś mówię o Skadowsku...? - spytał nieśmiało Zdenka- Może do spalonego gospodarstwa.
Niezły pomysł, gdyby nie to, że jest tam pełno anomalii, domy prawie się walą, i jest to na widoku, wiec zginiemy albo od spalenia, albo pod domkiem, albo rozszarpie nas jakiś mutant, albo zabije te, co nie umie grać w karty.... - Majron się uśmiechnął- pasowałyby na indiańskie imię... -podniósł rękę i powiedział poważnym tonem - Hawk! (hołk - [przyp. Hagen]) Jam jest legendarny Ten, Co Nie Umie grać W Karty! Czy to wyście są Ogrywający na Duże sumy? - opuścił rękę i zaczął się śmiać. Zdenka również nie wytrzymał. Miał nadzieję, ze przez śmiech Majron zapomni o głupim pomyśle na nocleg.
Uwaga!- przerwał śmiech Majron. Zdenka padł na ziemię i wyjął z kabury przy udzie swoja Forę - W tej jaskini coś się ruszyło - stwierdził doświadczony stalker i powoli zdjął z ramienia Abakana, po czym go przeładował.
Jak sądzisz? co to było?- Spytał przestraszony Zdenka- na pewno mnie nie wrabiasz?
Co ty? Wiesz, ze według mnie takie sprawy to nie żarty... pójdę tam pierwszy, a ty za mną... i na litość boską wyjmij obrzyna, zamiast latać z tym pistolecikiem...
Dobra... przepraszam... - powiedział Zdenka wyjmując małą dubeltówkę.
Stalkerzy powoli ruszyli do jaskini, w której zauważyli ruch. Niemal w tej samej chwili wpadli na zapalenie czołowek - w jaskini było czarno... i wilgotno. Tunel, którym szli stalkerzy ciągle lekko skręcał. Świadomość, że nie wiedzieli, co czai sie za rogiem, aksamitna czerń, z dwoma jasnymi plamkami rzucanymi na ściany przez latarki, lekki odór stęchlizny i cichy pisk z końca korytarza napawał Zegara strachem. Majron nie był aż tak przerażony... ręce trochę mu drżały z nerwów i strachu. Przycisnął Abakana mocniej do ramienia.
-To może być wszystko... Rodent, ślepy pies, -myślał głośno, a jednak cicho przerażony Zdenka. - nibypies, pijawka a nawet kontro...
-Zamknij pysk... -Syknął Majron.
Po krótkiej wędrówce dotarli do końca jaskini. całość przypominała niewielki pokój, do którego prowadził tunel/ korytarz. Majron rozejrzał się , zatrzymał wzrok w kąciku jaskini i zaśmiał się.
-Masz swojego... kontrolera... - śmiał się Majron
-To nie jest śmieszne... - Powiedział zdenka patrząc na rannego, przerażonego ślepego psa.- Poczekaj... Jest ranny i boi się... nic nam nie zrobi... opatrzymy go i przygarniemy - rozmarzył się młody stalker.- będzie nam służył wykrywał wro...
-Nie, nie będzie...
-Dlaczego nie?
-No bo on... -Majron wyciągnął jedyną pamiątkę zza Zony Rewolwer nagant, odciągnął kurek i wycelował w psa - nie żyje! - wystrzelił.
-Och... - Zegar wiedział, ze nie ma sensu się kłócić. Zdobędzie z tego co najwyżej " pouczające pacnięcie w tył głowy
-Dobra, rozłóżmy się tu... - powiedział Majron i zaczął się wypakowywać. Kubek, czajnik, 2 kozaki, trochę czerstwego chleba, napój energetyzujący i parę konserw. Z głębi plecaka wyciągnął nawet drobne gałązki, papier i zapałki.
-Zdeneczkaaa.... pójdź po drewno... ja Cię wypakuję...
-No nie wiem... Jak dasz mi Abakana...
-dobra, ale wraca bez ryski1 -powiedział groźnie Majron.
- Sie wie... tylko dla pewności siebie go biorę...
Zdenka odszedł, a jego kompan zaczął go rozpakowywać.
Tak...- powiedział do siebie rozglądając się po jaskini - to będzie dobra baza...
Majron rozłożył karimaty i poukładał na osobne kupki leki, jedzenie i inne rzeczy. W tym czasie Zdenka wrócił.
-Maaam! -krzyknął od wejścia Zegar. upuścił drewno i rzucił pożyczona broń koledze. -masz, ani ryski nie ma.
-Dobra stary, rozpalę coś, zjemy kolację i idziemy spać...
-jasne...
Po szybkiej kolacji popitej kozakiem stalkerzy poszli spać zadowoleni z nowej bazy...
Dobra, krótki prolog zrobiony, znacie w miarę mój styl pisania, pisać, czy mam kontynuować
Prosze również o pisanie, jakie błędy kłója po oczach - postaram się poprawić