Tylko że IV ssie.
Naprawdę tam jest słaba fabuła, a najbardziej nie podobają mi się misje - każda polega na zabiciu kogoś w bezpośrednim starciu (wyjątek to misja z braćmi McReary, gdzie bawimy się w snajpera - w ogóle to chyba najfajniejsza misja w grze, podobnie jak
Hostile Negotiation z uwalnianiem Romana). Czuję to samo, co przy HL2 i epizodach, gdzie każdy spuszczał się nad główną grą, tymczasem mi o wiele bardziej podobały się epizody (Ep1 wydał mi się znacznie bardziej grywalny, a zakończenie Ep2 to już w ogóle oglądałem ze szczęką przy ziemi, poza tym był dużo trudniejszy od podstawki). Jeśli chodzi o epizody do GTA IV, to były w moim mniemaniu po prostu bardziej dopracowane - więcej pojazdów, więcej broni, więcej frajdy
A i misje ciekawsze.
Teraz wróciłem do San Andreas (zauważyłem ostatnio, że chociaż nowy komputer mam prawie od roku, to nigdy nie grałem na nim w GTA:SA
) i muszę przyznać jedno: ta gra nie lubi wielordzeniowych procesorów. Raz uciekałem przed policją, przeskakiwałem nad murkiem i nagle zginąłem, choć w okolicy nie było nikogo, a murek miał jakieś 10 cm wysokości
Ale poza tym jest zaje*iście. Już nie mogę się doczekać, kiedy zdobędę niezniszczalnego Sentinela z "Zielonego Sabre'a"
- potrzebuję tylko miniguna z Las Venturas, więc czeka mnie niezła wycieczka
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!