Jak ostatnio kończyłem (a było to dosyć dawno), to miałem Snajperskiego LR-300, Big Bena, egzoszkielet (wcześniej biegałem w SSP-99M), chwilowo Gwintowanego Spasa (ale jest za ciężki - bardziej się opłaca uciekać mutantom albo kosić je z odległości, więc go wyrzuciłem, jak skończyła mi się amunicja), trochę apteczek i bandaży, kilka artefaktów (2x Mika, 1x Korale mamy, 2x Dusza i chyba 2x Kryształ, ale Dusze zakładałem tylko, jak oberwałem za mało, aby używać apteczkę i za dużo, żeby z tym chodzić), chyba też Gaussa miałem. F2000 nie brałem, bo liczyłem, że znajdę takiego w idealnym stanie, ale zapomniałem, że poza Sarkofagiem Monolitowcy korzystają już tylko z G36 i SG-550
Ale LR-300 i tak zaje*iście się spisywał - jak go podniosłem w magazynach wojskowych, tak pierwsze zacięcie zaliczył dopiero przy teleportach w Elektrowni, a stan miał i tak ok. 92, 93%.
Proszę państwa, sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, wspaniały wynik. Gdyby w ten sposób można było wypie*dolić z polskiej polityki tych wszystkich śmieci z Okrągłego Stołu, Leszka Millera, byłoby… cudownie i każdemu bym ku*wa kupił po takim Ferrari, byleby w piz*u pojechali tym PROSTO do swojego ukochanego… Izraela. SYJONIŚCI Europy, jedźcie do siebie! Pozdrawiam, Zbigniew Stonoga. Nie jestem antysemitą!