przez Najemnik w 24 Lip 2012, 01:43
W Dolinie Mroku wypoczywało wiele grupek stalkerów, po ostatniej emisji zrobiło się tu dosyć cicho i spokojnie, mutanty popadały jak muchy, a i anomalie się trochę pochowały, co uczyniło to miejsce spokojniejszym, zapewne do następnej emisji. W paru miejscach teren rozświetliły ogniska obozujących stalkerów, przy jednym z nich spoczywała grupka czterech członków Wolności.
-Wania! Wania! No chodź tu! Nie stój tam tak, zimno jest, siądziesz sobie z nami, opowiesz coś, no chodź!
-Te Durszlak, ty się chyba nieźle nawaliłeś, co? Odlać się tylko poszedłem...- Wania podszedł do ogniska i rozsiadł się wygodnie- No dobra, dajcie mi tu wódki i kawałkiem chleba poczęstujcie, bo jak mi tydzień temu mutanty kota pogoniły, to nie jadłem nic od dwóch dni.
-Masz tu, opowiadaj.
-Jak już wspomniałem, pogoniły mnie mutanty, było to tydzień temu, dokładnie w piątek, jak to z Krzywym i Daniłą poszliśmy na patrol. Kojarzycie te lasy niedaleko Limańska, w cholerę wojskowych się tam kręci. Postanowiliśmy się tam przejść, a nuż znajdziemy tam jakieś fajne artefakty, coby na żarcie i amunicję było. No to nic, stwierdziliśmy, że pójdziemy. Kręciliśmy się po tym lesie chyba z trzy godziny. Nawet nie wiecie ile tam grzybów, dorodnych, pięknych, dużych, przysięgam, gdyby to nie była Zona, zbierałbym jak głupi, ale że to cholerstwo ciągnie promieniowanie, to stwierdziłem, że po nocach świecić nie będę, a trzecia ręka mi niepotrzebna. Nagle Krzywy coś mi pokazuję, myślę o co mu chodzi, ten rękę przed siebie wystawia i co widzę? Ognisko.
Wania pociągnął z gwinta i zagryzł kawałkiem chleba, po czym kontynuował.
-Daniła zachwycał się grzybami, to go uciszyłem i ręką przywołałem do siebie, pokazałem mu ognisko. Odbezpieczyliśmy bronie i ruszyliśmy w jego kierunku i co widzimy? Monoliciarze, jak Zonę kocham, Monoliciarze. Myślałem, że te badziewiaki to cały czas się modlą i patrolują. A ci? Siedzieli i rozmawiali, śmiejąc się, grając na gitarze, no i wpizdu wszystkie przekonania i plotki, myślę. Toć to ludzie z krwi i kości myślę. Podchodzimy po cichu bliżej i słuchamy, o czym to gadają. No normalnie nie uwierzycie, to Powinnościowcy ubili oddział i im lepsze kombinezony zaiwanili, sam bym tak zrobił, no prawie nowe egzoszkielety. Siedzimy i słuchami, już mam im zamiar granata rzucić, coby powinnościowe cholery udławiły się własnymi flakami. I wiecie co? Kilka sekund i bym tak uczynił.
Kilkanaście metrów od ogniska strzeliła gałąź, Wania przerwał i spojrzał w tamtym kierunku. Durszlak się poderwał, a Pawian rozejrzał się poddenerwowany.
-Spokojnie kamraty, swoi! -rozległ się głos z ciemności.
-Wania bucu! To Doliny was wysłali! -krzyknął drugi.
Wania poderwał się i rozradowany odkrzyknął zbliżającym się postaciom.
-Daniła jełopie, siadaj tu, właśnie opowiadam kotom, co nas spotkało niedaleko Limańska!
Stalkerzy dosiedli się i zamienili się w słuch. Opowiadający kontynuował.
-Na czym ja to stanąłem? A no właśnie, już mam im rzucić granata gdy gdzieś nie gruchnie PKM, to nie byli Ci przy ognisku, jeden pocisk świsnął mi koło ucha, ale strzelający nas nie widzieli chyba, bo skupili swój ogień na tych przy ognisku. Już mieliśmy się zbierać, gdy zobaczyłem, jak ciała tych przy ognisku przeszukuje wojskowy, cholernie szybko ich sprzątnęli. Spojrzałem na Krzywego i puściliśmy się biegiem tam, skąd przyszliśmy. Krzywego tak wypierd... Tak wypieprzyło, że sobie chłopak nos złamał, no nic, biegnę dalej, po chwili zauważyłem, że Daniła też mi gdzieś zniknął, jednak gdy znalazłem się na jakiejś polance, przestałem o tym myśleć i starałem się ochłonąć. No i jak coś nie ryknie zza moich pleców... Myślę sobie "ku*wa, snorki!". No normalnie w biegu myślałem, że buty zgubię. Zahaczyłem o drzewo i mój plecak się rozpadł, no najzwyczajniej się rozpadł. Dwa jakieś ładne artefakty, które naukowcom sprzedać chciałem wpizdu. Amunicja i kasa też. Dobrze, że PDA miałem w kieszeni w spodniach, a karabin w ręku. Puściłem za siebie salwę z kałacha i biegnę dalej. Chyba ze trzy kilometry przebiegłem, gdy w końcu trafiłem na jakichś stalkerów. Wbiegam pod ognisko, myślę "no to się wje*ałem, najemnicy", podrywają się, karzą mi rzucić broń i już mi mają wpakować kulkę, gdy któryś mówi "Wania stary koniu! Nie nauczyli Cię w Zonie, że nie podbiega się do najemników? Cholera, nie wiem, jak Ci się w ogóle udało tu podbiec."
Patrzę, Iwan, mój przyjaciel, z którym od podstawówki trzymałem, dopóki do Zony nie zawinąłem. Cholera, pierwszy raz się tak cieszyłem na jego widok. Panowie okazali się w cholerę mili, czego po najemcach bym się nie spodziewał, poczęstowali wódką i pod najbliższy posterunek naszych odstawili, skąd trafiłem już do bazy. No i tam spotkałem Daniłę i Krzywego... Oni mieli w cholerę więcej szczęścia, co nie Daniła?
16:19 Edka: Strach się odezwać, wszystko chu*owe i wszyscy brzydcy.