Chińczycy strzelali takimi nic nie wartymi duperelkami dla zabawy tysiące lat temu. Produkowali proch i race ręcznie, samemu, z materiałów, które ani nie były proste do zdobycia czy stworzenia, ani łatwe do połączenia w coś, co się nie rozsypie samo z siebie. I każde święto czcili wybuchami i kolorowymi ogniami. Nie powiecie mi, że to też było gówno warte?
Miałem się więcej nie odzywać, ale widzę że zaczynacie sylwestra źle odbierać. Nikt was nie zaprosił, czy co?
Koniec roku świętuje się z hukiem, kiedy człowiek wczuwa się w zabawę zaczyna przypominać sobie głównieo dobrych chwilach minionego roku i zaczyna myśleć pozytywnie o roku nadchodzącym. A fajerwerki (te porządne) są inspirujące i inne od tego, co się w zimie widzi na co dzień: błoto, zimno, męczące obowiązki gówniane życie.
Ludzie lubią ogień i wybuchy. Tym bardziej takie, który sami powodują i nad którym myślą, że potrafią panować. Dzieci nie stać na nic porządnego, a i odpowiedzialne i ostrożne nie są, więc strzelają tym, co mają odwagę sami odpalać: korsarzyki, czasem coś cięższego. Dorośli mają więcej cierpliwości i odwagi, więc wymyślają pokazy i planują pokaz. W ten sposób nie popisują się gówniarską brawurą, ale opanowaniem, wyobraźnią i pewnością siebie.
W różnych tematach i przy różnych okazjach wielu z nas stawia sprawę jasno: natura sama odsiewa idiotów. Jak się nie umie obchodzić z niebezpiecznymi przedmiotami, to złe rzeczy są następstwem. Czasem osoba postronna ucierpi, ale krzywdę może zrobić choćby mokra podłoga w łazience. Mamy zakazać łazienek?