Niebezpieczna strefa

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Niebezpieczna strefa

Postprzez Gro3a w 23 Paź 2012, 13:59

Postanowiłem wrzucić kolejną opowieść o kilku osobach, które w pewien sposób dostała się do zony. Zapraszam do czytania i czekam na wasze komentarze.
:

Pewnego dnia zadzwonił znajomy Wani i powiedział o jednym miejscu, gdzie kończy się niedostatek lecz zaczyna walka o życie. Dostałem propozycje wyjechania do zony. Przez kilka dni wahałem się, lecz zdobyłem się na odwagę i zgodziłem na wyjazd. Spakowałem w plecak: pistolet PB 6P9, dwie paczki naboi 9x18, nieprzemakalną kurtkę wojskową, dobre buty, kilka konserw i wódkę do rozluźnienia po ciężkim dniu.

Wyszedłem z domu padał deszcz i co jakiś czas błyskawice oświetlały niebo. Poszedłem do umówionego wcześniej miejsca. Stał tam wojskowy Uaz 69, przy którym stał Wania. Przywitał mnie z uśmiechem na twarzy i zapakowaliśmy się do samochodu. W środku siedziała jeszcze jedna osoba, u której moją uwagę zwróciły kobiece kształty. Ta dziewczyna to znajoma Wani, która chciała razem z nami jechać do zony. Ma na imię Aneta. Naszym kierowcą był emerytowany wojskowy, który często wozi zaopatrzenie dla niejakiego Barmana. Dzięki swoim wtykom w wojsku może wjechać na teren zony dzięki załatwionym na „lewo” przepustkom. Nazywa się Wiktor Lwowicz.

Jechaliśmy w kierunku Kijowa i po kilkudziesięciu kilometrach skręciliśmy na północ. Dość zniszczona, kręta droga wiła się jak wąż, między wysokimi sosnami. Po kilku kilometrach zauważyliśmy jakąś bramę i w tedy Wiktor kazał nam się schować pod brezent, którym było przykrytych kilka drewnianych skrzyń.

1.Przyjazd do Zony

Przy wjeździe do kordonu, powiedział, że wiezie ekwipunek do bazy „Powinności”. Sprawdzili papiery, po czym jeden ze strażników zajrzał pod plandekę. Zobaczył kilka skrzyń przykrytych kawałkiem brezentu, pod którym się ukryliśmy. Po krótkim dialogu ciężarówka ruszyła i mogliśmy wyjść spod ciężkiego materiału. Dotarliśmy do starego, rozpadającego się gospodarstwa. Powiedział, że za tą kasę, którą uzbieraliśmy może nas tu zostawić. Po chwili dodał, żebyśmy nikomu nie mówili, jak tu trafiliśmy. Nawet wojskowym, gdy nas złapią.

Weszliśmy do środka i rozpaliłem ognisko. Wania usiadł obok ogniska na materacu, który zabrał z sobą. Aneta była trochę zdenerwowana i cały czas kręciła się po gospodarstwie. Usiadła dopiero gdy ochłonęła z wrażeń. Usiadłem na starej, drewnianej skrzyni i otworzyłem butelkę wódki. Gawędziliśmy o tym, co zrobimy dalej.

Po jakimś czasie deszcz przestał padać i postanowiłem obejść gospodarstwo dookoła. W starej chlewni usłyszałem głosy i śmiechy. Zajrzałem do środka przez małe okienko i zobaczyłem tam kilku młodych mężczyzn. Stojąc tam zastanawiałem się czy do nich nie dołączyć. Wróciłem z powrotem do obozu, zobaczyłem porozrzucane rzeczy. Wania leżał martwy na ziemi z dziurą w brzuchu a Anety nigdzie nie było. Schowałem ich fanty do bagażnika pordzewiałego zaporożca, wziąłem swój plecak i poszedłem do obozu stalkerów.

Wszedłem do środka. Wszyscy szybko wstali, wyjęli broń i wycelowali w moją stronę. Zdziwiłem się ich powitaniem. Jeden z nich zapytał mnie kim jestem i co tu robię. Powiedziałem im, że nielegalnie przekroczyłem granicę i jestem wobec nich neutralny. Schowali broń, kazali mi usiąść koło ogniska i opowiedzieć o sobie. Poczęstowali mnie wódką i zacząłem opowiadać swoją historię.

Było wesoło do momentu w którym przypomniałem sobie o Anecie. Stalkerzy powiedzieli, że w okolicy grasuje grupa bandytów. Zapytałem ich, czy nie pomogliby mi ją odbić. Zgodzili się mówiąc, że co chwila muszą odpierać ich ataki.

2.Zakładnik

Poczekaliśmy do północy. Każdy z nas zaczaił się w jakimś miejscu i czekaliśmy aż przyjdą. Po kilkunastu minutach byli w środku starej chlewni. Było ich pięciu i mieli ze sobą skrócone dubeltówki. My z wszelkiego rodzaju bronią siedzieliśmy w ukryciach. Bandyci widząc pustkę wokół ogniska zajarzyli że to zasadzka.

Huk broni palnej wypełnił całą okolicę. Czterech zabili a piątego wziąłem żywcem. Związaliśmy go i podzieliliśmy łupy między siebie. Towarzysze dali mi obrzyna i po dziesięć naboi kulowych i śrutowych, konserwę i wódkę. Było późno więc jeden stał na warcie a reszta obozowiczów poszła spać.

Rano jeden ze stalkerów mnie obudził. Powiedział, że czas przesłuchać bandytę. Poszliśmy na koniec chlewni i Roma rozwiązał mu usta. Z początku nie chciał nic gadać, ale gdy kolejny z naszych „zafundował” mu kilka kopniaków w żebra, rozkleił się. Nawijał gdzie jest Aneta i co chcą z nią zrobić. Z powrotem zawiązał mu usta i ruszyliśmy odbić dziewczynę.

Szliśmy jakieś sto metrów do obozu bandytów. Jeden z nich który stał przy wejściu dostał od razu trochę śrutu na dzień dobry. Zrobiło się zamieszanie i zaczęła się strzelanina. Kolejny wybiegł mi prosto przed lufę i oberwał w łeb. Następnemu palnąłem w plecy. Gdy ładowałem broń, zza rogu wyskoczył następny bandyta. Po chwili padł martwy na ziemię. Za nim stał Sieroga, jeden z naszych. Rzeź trwała nadal. Ostatni trzymał lufę Makarowa przy skroni Anety. Wszedłem tylnym wejściem i strzeliłem mu prosto w plecy.

Dziewczyna była roztrzęsiona. Podbiegła do mnie i przytuliła się. Opowiedziałem jej o stalkerach, jacy są i okolicznościach jakie zaszły. Powiedziałem Danile, żeby podzielili łup między sobą. Po chwili przyniósł mi dwie paczki śrutu i naboi 9x18 „w podzięce” w zniszczeniu obozu bandytów.

Wróciliśmy do obozu i wypuściliśmy zakładnika. Ostrzegliśmy go, żeby więcej się tu nie pokazywał, bo źle skończy. Aneta powiedziała, że być może wróci do domu. Po chwili przyszedł Kania i spytał się czy nie widzieliśmy jakiś mały pojazd na chodzie. Powiedziałem mu, że w szopie obok stoi stary zaporożec, którego naprawiłem. Potrzebował samochodu do przewiezienia amunicji, którą ukradli z placówki wojskowej do odległego obozu stalkerów. Zapakowali ekwipunek do samochodu i Kania ruszył w stronę głównego obozu. Po kilku sekundach usłyszeliśmy głośny wybuch. Wszyscy wybiegli zobaczyć co się stało.

Bandyci strzelili z RPG w samochód, z którego prawie nic nie zostało. Uzbrojeni w nowszą broń, zaczęli do nas strzelać. Sieroga zaprowadził Anetę na poddasze i dał jej pistolet, w razie któryś z nich dostał się do środka. Wracając otworzył starą skrzynię i dał każdemu AK47. Daniła siedział przy oknie walił z RPD do bandytów jak do kaczek.

Po kilku minutach walka się skończyła. Roma powiedział, że Szyszak – dowódca bandytów nam tego nie popuści. Musieliśmy przenieść obóz w inne miejsce. W drugiej chlewni stał stary Ził 131, którego Stalkerzy złożyli z części znalezionych na cmentarzysku maszyn. Zapakowali osprzęt, weszliśmy na skrzynię i ruszyliśmy do celu.

Droga wiodła niedaleko czerwonego lasu, gdzie liczniki Geigera wariowały. Jechaliśmy do jakieś opuszczonej fabryki. Słyszałem, że ten kompleks nazywa się Rostok. Nawet kiedyś ktoś mi o nim opowiadał, lecz nie mogę sobie przypomnieć kto to był.

Po kilku kilometrach byliśmy na miejscu. Po wyjściu z Ziła ukazała się nam brama przez którą można było wjechać na teren fabryki. Roma podszedł do stróżówki i powiedział hasło przez mały otworek w zabitym deskami oknie. Po chwili z budki wyszedł dobrze uzbrojony stalker i otworzył bramę. Roma powiedział, żebyśmy weszli i poczekali na nich przy starej cysternie.

Po tym pojechali odstawić ziła do starego warsztatu. Po chwili przyszedł Sieroga i kazał nam za nim iść. Kompleks wydawał się opuszczony, ale to były tylko pozory. Zaprowadził nas do jakiegoś baru, zamówił wódką i piliśmy ją zagryzając ogórkami. Spytał się nas, jak nam się tu podoba. Stalkerzy nieźle się tu urządzili. Wszędzie było czysto, a na ścianach był tylko goły tynk, chociaż było widać, że nie dawno go odnowili.

Daniła zaczął nam opowiadać o tym kompleksie budynków. Z jednej strony mieszkają oni, a reszta starych pomieszczeń jest opuszczona. Stalkerzy chociaż tak blisko mieli swoje miejsce to i tak bali się tego co mogło być za ścianą obok. Barman powiedział, że są to setki, a nawet tysiące metrów budynków, których jeszcze nikt nie odważył się „zwiedzić”. Sieroga powiedział, że jak chcę zarobić trochę kasy to mam iść do barmana: na pewno da mi jakieś zlecenie. Od prostych po trudniejsze.

Spytałem się go, gdzie można ty się ulokować. Daniła słysząc to, kazał nam wziąć swoje rzeczy i iść za nim. Prowadził nas po jakichś schodach na trzecie piętro biurowca i pokazał nam niezłe miejsce.
Przez okno było widać całą fabrykę. W niektórych zakątkach były tylko ciemne, mocno zacienione miejsca. Zaletą położenia tego pomieszczenia było to, że można było z niego oglądać zachody słońca. Grisza powiedział, że w pomieszczeniu obok stoją stare łóżka z magazynów wojskowych, które przyniósł tu razem z nieżyjącym już przyjacielem. Zapytałem o niego. Odpowiedział, że bandyci go załatwili tak jak Kanie. Rozpakowałem swoje rzeczy do skrzyni i poszedłem do barmana po jakąś robotę.

Kiedy zapytałem go o to, powiedział, że ma dla mnie proste zadanie, na które nikt nie chciał się zgodzić. Polegała na zapuszczeniu się w głąb fabryki i znalezieniu elektroniczny zegar z jakiejś starej maszyny i pęku kilkunastu centymetrowych kabli. Zaśmiałem się i wziąłem tą fuchę.

Kolejne dwa rozdziały:
:

3.Nieznany mutant
Po przejściu kilkunastu metrów, podszedłem do głównych drzwi na halę. Były zamknięte, więc zajrzałem przez brudne okienko, lecz nic nie mogłem zobaczyć. Stłukłem je i zobaczyłem kilka stojących tam maszyn. Rozejrzałem się i myślałem jak wejść do środka. Przy rozbitym oknie, na starym blacie stołu leżał stary młotek. Wziąłem go. Podszedłem do drzwi i rozwaliłem kłódkę. Kiedy dostałem się do środka, ruszyłem w stronę maszyn. Rozejrzałem się dookoła i wypatrywałem potrzebnych części. Nieopodal stała stara maszyna, więc podszedłem do niej i wziąłem potrzebne części. Kiedy skończyłem demontaż, wracając w kierunku wyjścia, usłyszałem coś za sobą. Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem na końcu hali coś podobnego do człowieka.

To coś było trochę przygarbione, nieco owłosione a szczególnie wyróżniały się jego żółte oczy. Zjeżyły mi się włosy na głowie a po plecach przeszły mi ciarki. Wybiegłem stamtąd jakby ktoś mnie wystrzelił z procy. Biegłem prosto przed siebie nie patrząc, czy to coś mnie goni. Biegłem ile sił w nogach, byle dobiec do bezpiecznego miejsca. Gdy wróciłem, dałem barmanowi obiecane części. Zapłacił mi sto rubli i powiedział, że dał „aż” tyle, bo nikt nie chciał wziąć tego zadania. Powiedziałem mu, że ta fucha nie była nic warta, za to co tam zobaczyłem. Zdziwił się i zapytał mnie co ciekawego tam widziałem.

Gdy skończyłem mu opowiadać o dziwnym mutancie, zrobił poważną minę i sceptycznie podszedł do sprawy. Jeśli „to coś” naprawdę istnieje, zabije to i przyniosę tu jego zwłoki, barman zapłaci mi cztery tysiące. Potraktowałem to jako nowe zadanie. Było zbyt ciemno, żeby się tam wybrać, więc wróciłem do swojego pokoju. Nikt o tej porze nie wychodził ze swoich kwater, jedynie co niektórzy siedzieli w barze do rana, popijając wódkę i rozpowiadając najświeższe informacje.

Wstałem wcześnie rano, gdy słońce powoli wychylało się zza horyzontu, rzucając złote promyki. Zapakowałem w kieszeń paczkę śrutu, wziąłem obrzyna i ruszyłem na polowanie. Trochę się tego czegoś bałem, ale to dodawało mi adrenaliny. Podszedłem do uchylonych drzwi opuszczonej halli i wszedłem tam, gdzie widziałem to coś wcześniej. Będąc pod koniec budynku, po lewej stronie zobaczyłem otwarte drzwi i schody w dół. Zszedłem po nich do pomieszczenia niżej i z początku oprócz starych gratów nic nie było widać. Po niedługiej chwili oczy przyzwyczaiły się do ciemności i zobaczyłem to co chciałem. Było tam około pięciu osobników, więc szturm byłby samobójstwem. Cofnąłem się za drzwi, wyjąłem zawleczkę i rzuciłem granat w ich stronę. Wybuch wstrząsnął całym budynkiem i gdzieniegdzie ze ścian odpadł tynk.

Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem cztery mutanty leżące na betonie. Rozglądałem się za ostatnim lecz nigdzie go nie było. Rozejrzałem się dokładnie, by nie narazić się na atak, lecz nigdzie nie było tego potwora. Włączyłem latarkę, poszukałem jakiejś folii i podszedłem do zwłok. Owinąłem jednego w starą, czarną folię i zarzuciłem go na barki. Odwracając się zobaczyłem piątego. Biegł w moją stronę z otwartą gębą szczerząc kły. Ryk mutanta rozmył się po całej okolicy, a ciarki przeszły mi po plecach. W porę wyjąłem broń i strzeliłem mu w łeb. Byłem spocony jak szczur i cały się trząsłem. Usiadłem na ziemi, oparłem się o ścianę i wziąłem łyk wódki. Kiedy ochłonąłem, wrzuciłem ciało z powrotem na barki i szedłem w kierunku obozu.

Wróciłem do baru z „tym czymś” na miękkich nogach, ledwo trzymając dość ciężkie zwłoki. Wszyscy, którzy tam byli patrzyli się w stronę wejścia, ze zdziwioną miną. Widzieli mnie ochlapanego czerwoną substancją i coś zawiniętego w folię, z której ociekała ciecz tego samego koloru. Barman zrobił wielkie oczy i opadła mu szczęka. Podszedłem do stołu obok niego i zrzuciłem tą maszkarę. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, tak jak reszta gapiów. Bez zastanowienia wyjął z kieszeni daną sumę i położył ją na blat. Dostałem „gratis” czarny płaszcz z kapturem, który chciałem u niego kupić, za niewielkie pieniądze. Wszyscy byli w szoku tym co widzieli i zaczęli o tym między sobą szeptać.

Poszedłem do kwatery, umyłem się i wyszedłem z pokoju ubrany w nowe ciuchy. Kiedy wróciłem do baru, Sieroga, Daniła i reszta ekipy wypytywali mnie o tego „mutanta”. Powiedziałem, że to jeden z pięciu, które zabiłem. Poinformowałem ich, że miały tam legowisko. Stwierdzili, że pójdą się tam rozejrzeć i sprawdzą, czy niema tego więcej. Gdy wyszli z baru, podszedł do mnie jakiś stalker w długim, dość zniszczonym płaszczu podobnym do mojego. Zapytał mnie czy nie chciałbym dla niego pracować. Spojrzałem w stronę barmana, który zrobił poważną minę, a potem na stalkera, który zadał mi to pytanie. Powiedziałem mu, że się zastanowię. Szepnął, że będzie tu wieczorem czekał, po czym odwrócił się i wyszedł.

Barman powiedział, że osoba, która zaproponowała mi pracę, nazywa się Łowca. Chciałem, żeby mi o nim opowiedział, więc zaczął. Jest to jeden z najbardziej doświadczonych stalkerów w zonie. Złapał wiele mutantów żywcem dla „kolekcjonerów zwierzyny” ze strefy, jak i stoczył wiele walk z najsilniejszymi mutantami. Daje trudne zadania, bez szczegółowych informacji. To tak zwany „czarny charakter” i nie lubi jak ktoś z jego „pracowników” nie wykonuje swojej roboty do końca. Są pogłoski, że czasami nie daje wynagrodzenia za wykonane zlecenia. Nie lubią się nawzajem, chociaż razem byli pierwszymi osobami, którzy tu dotarły kiedy powstała zona.

Zapytałem barmana, czy jest tu jakiś mechanik. Powiedział, że tutejszy ma siedzibę obok starego warsztatu samochodowego, w którym ma wykonuje wszelkiego rodzaju naprawy i modyfikacje. Nazywa się Dimitri ale ze względu na subkulturę gotycką, do której należy mówią na niego „Wampir”. Ma dobrą opinię wśród stalkerów, lecz czasami uchodzi za dziwaka. Trafił do zony z powodu jednego incydentu, o którym nie chciał nikomu mówić. Jest dość obeznany w rusznikarstwie, którym kształcił się w Kijowie. Barman zna jego tajemnicę, która trapi technika, ale obiecał mu, że nikomu o tym nie powie. Zaznaczył mi na mapie w PDA jego współrzędne i wyszedłem z baru.

4.Technik
Ruszyłem w wyznaczonym kierunku i wszedłem do budynku. W półmroku zobaczyłem sylwetkę w długim płaszczu, pochylającą się przy świetle lampki nad blatem stołu. Słysząc moje kroki, zapytał spokojnym głosem co mógłby dla mnie zrobić. Zadałem mu pytanie, czy jest taki dobry jak mówią Stalkerzy. Wstał, obrócił się i podszedł do mnie. Odpowiedział, że potrafi zrobić wszystko z bronią palną, lecz najbardziej zna się na broni białej, jak żaden inny technik.

Pokazał dość sporą kolekcję różnego rodzaju noży, mieczy i maczet, które oferował prawie każdemu stalkerowi. Moją uwagę zwróciło kilka noży do rzucania. Odpowiedział, że ma jeszcze pięć takich, ale jeszcze nikt u niego nie kupował takich rzeczy. Słysząc zamówienie ucieszył się i podał mi wspomniane przedmioty. Zapytał się mnie czy nie chcę kupić dobrą maczetę, którą sam wykonał jakiś czas temu. Wyjął ją z pod blatu stołu i powiedział czy dałbym za nią siedemset rubli.

Maczeta była dość lekka. Oksydowana na półmatowo, dość długa i z ostrym ostrzem – idealny do walki „wręcz” z mutantami. Potargowałem się z nim trochę i wydałem za wszystko tysiąc rubli. Mimo niskiej ceny, za którą kupiłem owe przedmioty, był bardzo zadowolony. Pożegnałem się z nim i wyszedłem na zewnątrz.

Wróciłem do baru po dwie paczki śrutu i coś do jedzenia. Gdy Barman mnie zobaczył, uśmiechną się i powiedział dość głośno, że z tą maczetą wyglądam jak pewien łowca mutantów, który zginął w walce z dwoma nibyolbrzymami. Kiedy stalkerzy siedzący w tej chwili w barze to usłyszeli, nazwali mnie „Mrocznym Łowcą”. W wesołej atmosferze wypiłem kilka kieliszków wódki i wziąłem zadanie od Barmana.

Wyszedłem z baru, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na dworze było dość chłodno, chociaż świeciło słońce. Kiedy stałem przy wejściu, Aneta przechodziła obok nie zwracając na mnie uwagi. Zapytałem ją spokojnym głosem, gdzie się wybiera. Odwróciła się i stała zdziwiona patrząc się na mnie. Po chwili niedowierzania zapytała się mnie skąd mam ten sprzęt. Odpowiedziałem, że Barman dobrze płaci i za uzbierane pieniądze kupiłem to u niego. Mówiła, że idzie do swojej kwatery, bo musi przemyśleć jedną, ważną sprawę. Pomyślałem, że znowu chce opuścić Zonę, ale jej dobry humor spędził mi tą myśl z głowy.

Poszedłem wypełnić zlecenie polegające na zabiciu jednego z przywódców bandytów. Nazywał się Nikita Pugaczow. Podobno był kiedyś najlepszym z stalkerów, lecz stoczył się po tym jak jego najlepszy kumpel odbił mu dziewczynę i zniszczył jego karierę wokalisty w jego zespole . Naćpał się i postrzelił go, zostawiając na pastwę losu w lesie. Po tym szukała go policja i uciekł przed sprawiedliwością do zamkniętej strefy. Stał się jednym z najokrutniejszych z bandytów w zonie, zabijając i okradając śmiałków, którzy szli niedaleko jego obozu. Chodziły pogłoski, że często widywano go w okolicach kordonu. Przez swoją złą reputację wielu stalkerów wysłało za nim listy gończe, z dość wysokim wynagrodzeniem, za jego głowę. Głównie widziano go w starym gospodarstwie koło mostu, gzie prawdopodobnie miał swój schowek.

Szedłem starą, asfaltową drogą, spod której gdzieniegdzie wyrastały młode drzewka. Liście okolicznych drzew mieniły się wszystkimi kolorami. Żółte liście pod wpływem promieni słonecznych pobłyskiwały złotym kolorem, sprawiając wrażenie jako by nie było się w spokojnej krainie pełnej niebezpieczeństw. Mijając starą bramę zauważyłem w oddali stary posterunek, przy którym kręciły się jakieś osoby. Wyjąłem z plecaka lornetkę i spojrzałem w ich kierunku. Stwierdziłem, że są neutralni, ale nie przestawałem być czujny. Nigdy nie wiadomo, co osobie żyjącej w stresie strzeli do łba.

Podszedłem bliżej i zobaczyłem kilka osób siedzących przy ognisku, popijających wódkę, jedząc lub grając na gitarze. Słysząc głośne kroki, obejrzeli się w moją stronę, chwile popatrzyli i z powrotem wrócili do wykonywanych czynności. Szedłem dalej

Żeby dorwać bandytę, musiałem przejść kilkanaście kilometrów, starą drogą a później prześlizgnąć się koło obozu wojskowych, pod zawalonym mostem. Po kilku godzinach długiej drogi dotarłem prawie na miejsce. Gdy podszedłem bliżej mostu, żołnierze zaczęli do mnie strzelać. Biegnąc slalomem między drzewami dotarłem do tunelu pod nasypem. Stanąłem chwilę, by odpocząć i po kilku minutach powoli zbliżałem się do sterty starych płyt.

Wychyliłem się zza betonowej płyty, żeby zobaczyć czy nikogo tam niema. Nie myliłem się, bo oprócz kilku skrzyń i starego zdekompletowanego kamaza nie było żywej duszy. Ostrożnie szedłem przed siebie i po dotarciu do kamaza usłyszałem wycie. Wskoczyłem na pakę ciężarówki i co chwila wyglądałem przez dziurę w starej plandece. Była tam pijawka, która chyba mnie zobaczyła, ponieważ szła w moją stronę. Przygotowałem się na spotkanie z nią i czekałem aż podejdzie bliżej.

Wyjąłem maczetę i stanąłem przy wyjściu. Gdy podeszła, wziąłem zamach i uciąłem jej głowę, która od razu spadła na ziemię. Z szyi tryskała gęsta krew, a ciało jeszcze kilkanaście sekund wiło się na betonowej posadzce. Wytarłem maczetę o kawałek brezentu i schowałem ją do pokrowca usytuowanego na plecach. Wyskoczyłem z paki i ostrożnie ruszyłem dalej. Wychodząc z tunelu zobaczyłem niewielkie gospodarstwo, obok którego kręcił się stalker w długim, ciemnym płaszczu. Spojrzałem się na niego przez lornetkę i kiedy zobaczyłem jego twarz porównałem ją do zdjęcia, które dał mi barman. To był mój cel.

Piąty, szósty i siódmy rozdział:
:

5.Cel misji

Żeby nie robić dużo hałasu, podszedłem bliżej ściany budynku, wyjąłem rzutki i rzuciłem kilka w jego stronę. Jedna z nich ugodziła go w nogę nie robiąc mu poważniejszej rany. Wyjął z pod płaszcza AKSu, kucnął przy starych zardzewiałych schodach i rozglądał się dookoła. Nie było sensu dalej rzucać nożami, więc wyjąłem obrzyna, załadowałem go nabojami kulowymi, wycelowałem i ….. pudło. Dopiero druga kula sięgnęła go w brzuch. Leżał półprzytomny w wysokiej trawie z dziurą w okolicy wątroby. Jęczał z bólu a gdy podszedłem bliżej, próbował dźgnąć mnie nożem.

Wyjąłem pistolet i strzeliłem mu w klatkę piersiową kończąc jego cierpienia. Wziąłem jego PDA i pomyślałem, czy nie odwiedzić stalkerów w kordonie. Idąc tam, zobaczyłem kilku bandytów kierujących się w stronę wioski. Ładowali swoją broń i wrzeszczeli coś między sobą po rosyjsku. Szedłem za nimi powoli i po cichu, żeby nie zwracać na siebie uwagi przyglądając się ich poczynaniom.

Po kilkunastu metrach doszedłem za nimi do jakiegoś mostu. Pod którym było kilku stalkerów. Pomyślałem, że to dobry moment, by ich zaatakować. Stalkerzy zaczęli do nich strzelać a ja zachodząc ich od tyłu, waliłem im po plecach z obrzyna. Jeden z nich schował się za drzewem i strzelał z automatu na oślep. Niedługo po tym leżał na ziemi, rażony odłamkami granatu. Po krótkiej strzelaninie zobaczyłem, że jeden z neutralnych leży na ziemi. Stalkerzy, którzy z nim byli zapytali się mnie czy nie zaniósłbym ich towarzysza do wioski.

Zgodziłem się i wziąłem go na barki. Szedłem przyspieszonym krokiem i po niecałych dwóch minutach byłem obok wejścia do wioski. Przy wejściu jeden stalker wycelował w moją stronę karabin i zapytał mnie kim jestem i co tu robię. Odpowiedziałem, że zwą mnie „Mrocznym łowcą” w tedy opuścił broń i pomógł mi zanieść rannego do miejscowego medyka. Zapytał, po co przyszedłem do kordonu, jeżeli niema tu fantów, a jedyne co mogę tu znaleźć to kulka w łeb od bandytów lub wojskowych.

Powiedział, że dużo o mnie słyszał od doświadczonych stalkerów, którzy byli niedawno w wiosce. Zapytał mnie o mutanta, którego przyniosłem Barmanowi: jak go zabiłem i gdzie. Opowiedziałem wszystkim tam będącym całą historię przy ognisku.

Była w tedy gwieździsta noc. Wszyscy słuchali mnie uważnie, ponieważ chcieli wiedzieć co zrobić, kiedy zaatakuje ich taki mutant. Opowiedziałem im całą akcję, od początku do końca. Po jakiejś godzinie do ogniska, obok którego siedzieliśmy, podszedł opatrzony już stalker, którego przyniosłem do wioski. Chciał mi oddać wszystkie oszczędności jakie miał. Odpowiedziałem mu, żeby za to kupił sobie porządny kombinezon u Barmana. Mówił, że sam boi się tam iść, szczególnie w takim stanie.

Po piętnastu minutach poszedłem do Sidorowicza. Na mój widok zrobił zdziwioną minę, a potem się uśmiechnął. Powiedział mi, że ma dla mnie ciekawe zadanie, które polega na tym, żeby podkraść się do kordonu wojska i wynieść z ich bazy dokumenty dotyczące ostatniej wyprawy do CEJ i kilka map Prypeci.

Ponoć trzech naukowców zginęło gdzieś w okolicy elektrowni. Twierdził, że wojsko miało coś z tym wspólnego. Zapytałem go wprost ile płaci. Był tym niemile zaskoczony. Powiedział, że zapłaci po robocie i nie targuję się ze Stalkerami. Odpowiedziałem mu, że nie jestem tym zainteresowany i wyszedłem z bunkra.

W przejściu minąłem się ze stalkerem, który miał na twarzy dość dużą bliznę. Kiedy wszedłem do wioski, jeden z obozowiczów powiedział mi, że ten z wielką blizną bierze od handlarza zadania, polegające najczęściej na zabiciu któregoś z „mieszkańców” zony. Sidorowicz nie lubi, kiedy ktoś nie bierze od niego zadań, w szczególności gdy sam je komuś zaproponuje. Płaci mało, czasami tylko marne grosze albo butelkę wódki. Za to udzielał pożyczek na nowy sprzęt, ale odsetki były dość wysokie.

Odpowiedziałem mu, że nie będę lizał dupę cwanemu staruchowi, który chce zarobić krocie na czyimś zadaniu. W tedy przy płocie zobaczyłem kolesia, z którym mijałem się koło bunkra. Wycelował w moją stronę z Makarowa i nacisnął spust. W ostatnim momencie zdążyłem odskoczyć w bok, wyjąć PB 6P9 i oddać kilka strzałów w jego kierunku.

Leżał ranny na drodze pomiędzy budynkami. Wziąłem go na barki i zaniosłem do Sidorowicza, mówiąc mu żeby nie nasyłał na mnie nikogo, bo spotka ich gorszy los. Nie był Tym zajściem zadowolony i powiedział, żebym jak najszybciej opuścił kordon. Wziąłem swoje rzeczy ze schowka i przechodząc obok bunkra usłyszałem, jak handlarz nakazuje jego przydupasom dobić Szramę. Dodając, że taki marny zleceniobiorca mu się nie nada.

6.Pomagając wrogowi

Kucnąłem w krzakach i czekałem na nich w ukryciu jakieś piętnaście minut. Gdy wychodzili, obydwaj dostali pociskami w głowę. Podbiegłem do rannego, wziąłem go na barki i ruszyłem w stronę baru. Zapytał mnie gdzie go zabieram. Powiedziałem mu, że w bezpieczne miejsce i przez całą drogę nie odezwał się ani słowem. Po kilku kilometrach byliśmy na miejscu. Zaniosłem Szramę do medyka i gdy Skalpel go zobaczył, oznajmił że szuka go kilku stalkerów. Powiedziałem mu, żeby zrobił wszystko, co się da i niedługo zabiorę rannego do swojej kryjówki.

Wróciłem do Barmana i opowiedziałem mu, co się stało w kordonie. Nie był tym zadowolony i przez radio skontaktował się z Sidorowiczem. Pokłócili się i po chwili Barman się rozłączył. Widząc jego niezadowoloną minę podszedłem do stolika, napiłem się wódki, zagryzłem kiełbasą i gdy miałem już wychodzić Barman zawołał mnie do siebie. Powiedział ochroniarzowi, żeby mnie wpuścił na zaplecze, bo ma do mnie ważną sprawę.

Wiedział o tym, że Szrama jest w pobliżu i powiedział mi to samo co Skalpel. Mówił, że wie gdzie przebywa, lecz nie powie o tym stalkerom. Opowiedział mi o starej skrytce niedaleko, w której się ukrywał przed najemnikami z Rostoku. Mam tam się ukryć wraz ze Szramą, bo Sidorowicz zlecił komuś nas zabić. Dał mi klucze i współrzędne starej hali.

Wróciłem do kwatery i kładąc broń na stole poczułem czyjś wzrok za plecami. To Aneta. Zapytała mnie gdzie byłem. Opowiedziałem jej o kordonie. Pochwaliła się, że niedawno poznała jakiegoś stalkera i są ze sobą. Mówiła też, że jest on teraz w kordonie i wziął jakieś zlecenie od handlarza. Zapytałem jej co to za zlecenie i po chwili na jej PDA przyszła odpowiedź od niego. Była w szoku. Powiedziała, że ma zlecenie zabić mnie i ze łzami pobiegła do swojej kwatery. Przez ścianę było słychać jej płacz. Położyłem się i myślałem o rannym, który miał mnie zabić i o Anecie.

Wstałem wcześnie rano. Na swojego PDA dostałem wiadomość od Skalpela. Szrama czuje się znacznie lepiej i dobrze by było go gdzieś ukryć na jakiś czas. Idąc do medyka wstąpiłem do baru. Barman ponownie wziął mnie na zaplecze i powiedział, że ci z „Powinności” widzieli kilku stalkerów idących z wysypiska. Mówił, żebym jak najszybciej zabrał Szramę do kryjówki. Powiedział, że dziś rano miał dostawę i ma kilka ciekawych drobiazgów.

Zaproponował mi niezłą kuszę za niewielką cenę. Wiedział, że dyskrecja jest dla mnie najważniejsza. Jak najszybciej pobiegłem do Skalpela i zabrałem Szramę do wskazanego przez Barmana miejsca. Jedyne wejście do budynku było zamknięte na kłódkę. Otworzyłem ją za pomocą klucza, który dostałem wraz z współrzędnymi. Weszliśmy do środka i szliśmy długim korytarzem do schodów, które wiodły do piwnicy, gdzie na ich końcu były kolejne zamknięte drzwi. Weszliśmy do pomieszczenia za drzwiami i położyłem rannego na starej wersalce. Zamknąłem drzwi budynku od zewnątrz i wszedłem po drabinie na dach, a potem do środka budynku przez wąski właz. Wróciłem do Szramy i zajrzałem do stojącej obok stołu lodówki. Barman zostawił nam zapas konserw i kiełbasy na tydzień.

W pomieszczeniu obok stał agregat prądotwórczy i przy świetle latarki spróbowałem go uruchomić. Po kilku minutach zapaliło się światło. Zaciekawiło mnie to, że większość urządzeń elektrycznych było zasilane z akumulatorów, które dość długo przechowywały energię. Dostałem na PDA wiadomość od barmana, że ci Stalkerzy, którzy nas śledzą, są już w barze i pytali o nas. Kabel chciał zarobić na informacjach lecz Barman zagroził mu, że wyda za jego głowę sporą sumę jeśli zdradzi im nasze miejsce ukrycia.

Szrama po raz kolejny zapytał mnie, po co to robię jeśli i tak go kiedyś znajdą. Odpowiedziałem mu, że zbieram grupę takich, którzy się nie boją i chcą dotrzeć do centrum zony. Zapytałem, czy poszedł by ze mną. Po chwili namysłu powiedział, że jak wyzdrowieje to pójdzie, nawet jeśli by nas ścigali. Po kilku minutach dostałem na PDA wiadomość, że jakiś stalker widział nas jak szliśmy do kryjówki. Oczywiście sprzedał o nas informacje.

7.Zasadzka

Pobiegłem na górę i z dostępnych części zacząłem robić małą barykadę kilka metrów przed wejściem. Rozstawiając rozpadające się meble, zobaczyłem starą szafkę z metalowych płyt. W tym momencie przypomniałem sobie o kluczach, które wisiały na ścianie nad łóżkiem. Wziąłem je i próbowałem otworzyć nimi szafę pancerną. Oczywiście klucze pasowały do jednej kłódki, lecz drugą musiałem „otworzyć” za pomocą kawałka stalowego pręta. W środku były dwa AK47 i kilka magazynków naboi. Były w dobrym stanie.

Po kilku minutach Barman przysłał mi wiadomość z informacją o schowku pod szafą. Przesunąłem ją z ogromnym wysiłkiem w bok i otworzyłem właz. Moim oczom ukazał się karabin PKM i dwa zasobniki z nabojami. Wziąłem go i postawiłem obok schodów do piwnicy. Na podłodze postawiłem kilka starych materacy i czekałem parę minut leżąc za nimi.

Usłyszałem jak ktoś odstrzeliwuje kłódkę. Po chwili wrota powoli się uchyliły i zobaczyłem kilka sylwetek. Kiedy weszli do środka prułem z karabinu jak opętany. Kilka sekund później było po zabawie. Wziąłem AK i podszedłem bliżej i naliczyłem cztery trupy. Zobaczyłem, że jeden z napastników jeszcze żyje. Powiedział, że i tak długo nie pożyje, po czym jego głowa zsunęła się w bok. Wyciągnąłem zwłoki na zewnątrz i wziąłem ich PDA. Pochowałem ich a potem wróciłem do baru. Cztery z nich sprzedałem Barmanowi, a piąte zaniosłem Anecie, która już o wszystkim wiedziała.

Chciała wrócić do Wielkiej Krainy. Nie mogła znieść naporu stresu, jakie dawało nam życie w zonie. Powiedziałem jej, że teraz nic ją tu nie trzyma. Odpowiedziała, że jest tu taki „ktoś”, dzięki któremu chce tu zostać. Nie wiedziałem kogo ma na myśli, lecz bardzo mnie zdziwiła jej odpowiedź. Powiedziała, że ja jestem tą osobą i zostanie tu tak długo jak ja. W tedy się do mnie przytuliła, ale tak jak nigdy wcześniej. Byłem zmieszany całą sytuacją, więc powiedziałem jej, by zabrała swoje fanty i poszła ze mną.

Zabrałem ją do swojej kryjówki. Poznała tam Szramę, który opowiedział jej o kordonie i wydarzeniach sprzed kilkunastu godzin. Dostałem wiadomość od Barmana, że ekipa Daniły wybiera się do centrum zony i chciałby wiedzieć, czy bym z nimi pojechał. Powiedziałem o tym Anecie i Szramie, a później się nad tym zastanawialiśmy. Poprosiłem go, żeby powiadomił Daniłę, że jest ze mną poszukiwany stalker, który chce się z nami zabrać.

Sieroga zapytał kto to jest i czy jest groźny. Odpowiedziałem, że tą osobą jest stal ker o ksywce Szrama. W kolejnej wiadomości od Daniły dostałem zgodę, że może z nami jechać. Dowiedziałem się, że Szrama jest bratem Sieroży, z którym nie widział się prawie dwa lata, od kiedy przybył do zony. Ucieszył się bardzo, że zobaczy swojego młodszego brata całego i co najważniejsze – żywego.

Słońce chyliło się ku zachodowi. Złociste promienie słońca powoli kryły się za horyzontem, a chłodny wiatr owiewał całą okolicę. Położyłem się na materacu, obok łóżka na którym leżała Aneta. Szrama ładował magazynki nabojami siedząc na starym krześle. Wszyscy byliśmy zmęczeni dzisiejszym zbiegiem wydarzeń, więc jak najszybciej chcieliśmy zasnąć. W budynku panowała całkowita ciemność. Zasnąłem jak kamień kładąc ciężko głowę na zwiniętym materacu.

Kolejne części:
:

8.Wyprawa do centrum

Następnego ranka, wcześnie wstaliśmy. Ził, którym mieliśmy jechać do centrum, stał już obok budynku. Powiedziałem Sieroży, że muszę załatwić jedną sprawę. Zniosłem Barmanowi klucze od kryjówki. Podziękowałem mu za uratowanie tyłka i chwilę później wyjął z pod lady nowiusieńkie AKSU i cztery magazynki. Powiedział, że to „wyprawka” i dodał, że jak będę w centrum zony to mam mu przywieźć górę artefaktów. Pierwszy raz widziałem go uśmiechniętego. Zawsze miał na twarzy poważną minę, dzięki której nie było poznać jaki ma humor.

Schowałem nową broń pod płaszcz i żegnając się z Barmanem wyszedłem z lokalu. Wróciłem pod starą halę i spojrzałem w kierunku Świerzych grobów. Pomyślałem, że zona może nas zabrać i nas. Podszedłem do ciężarówki stojącej nieopodal, wskoczyłem na pakę i puknąłem kilka razy w dach szoferki na znak, że jesteśmy gotowi do wyjazdu. Po chwili ruszyliśmy z głośnym rykiem silnika, zostawiając za sobą chmurę dymu.

Jechaliśmy kilka, może kilkanaście kilometrów w głąb strefy. Liczniki Geigera co jakiś czas szalały. Szrama, Sieroga i Daniła siedzieli w szoferce i rozmawiali o starych czasach, zanim jeszcze trafili do strefy. Spojrzałem się na Anetę, która siedziała skulona między skrzyniami i co jakiś czas wstawała, by się rozejrzeć. Była trochę wystraszona pierwszą, poważniejszą wyprawą do centrum. Siedziałem na drewnianej skrzyni, która zapewne miała służyć do przechowywania zebranych artefaktów.

Byliśmy przy starych magazynach wojskowych. Wjeżdżaliśmy do wioski, obok starej, rozpadającej się wieży ciśnień. Kiedy Sieroża zatrzymał pojazd, Daniła zobaczył pijawkę. Aneta bała się zejść z paki Ziła, lecz po chwili dała się namówić. Sieroga sprawdził, czy w pobliskim domu niema tych stworów. Po kilkunastu sekundach wrócił powrotem, mówiąc, że w budynku jest czysto. Rozładowaliśmy sprzęt z ciężarówki i zanieśliśmy go do domu. Kiedy wszyscy weszli do środka, zastawiliśmy wejście skrzyniami pod sam sufit. Wszyscy bali się wyjść na zewnątrz. Nie wiadomo było, co się może czaić w tych okolicach.

Po krótkiej rozmowie przy rozpadającym się stole, wszedłem z Romą na strych, po spróchniałych, rozpadających się schodach, by się tam rozejrzeć. W dachu było kilka dziur, przez które można było na wyjść na zewnątrz. Obydwaj siedzieliśmy na dachu jak wrony i rozglądaliśmy się dookoła. Gdy Roma zobaczył pijawkę, strzelił do niej z SWD. Po całej okolicy rozległ się głośny dźwięk wystrzału. Krwiopijca dostał prosto w łeb. Za nim, z pobliskiego budynku wybiegło chyba pięć sztuk. Schowałem się na przeciwnym spadzie dachu, a Roma za kominem. Spojrzeliśmy się na siebie i weszliśmy przez kolejną dziurę do środka. Powiedzieliśmy ekipie o tym, co widzieliśmy. Aneta wpadła w panikę i Sieroga uspokajał ją chyba z pół godziny.

Chłopaki zaczęli ładować magazynki i przy otwartych oknach czekali na mutanty. Po raz kolejny wyszedłem z Romą przez dziurę w dachu i zsunęliśmy się z daszku przedsionka na ziemię. Zrobiliśmy nagonkę na pijawki. Razem z nim byliśmy przynętą i biegaliśmy przed obstawionymi przez ekipę, oknami budynku. Z początku nic się nie działo, lecz po kilku minutach hałasowania zrobiło się gorąco.

Pijawki wybiegały ze wszystkich stron. Po kilku minutach biegania, Roma potknął się i upadł. Jeden z mutantów był już nad nim, kiedy Sieroga z SKSa strzelił mu prosto w łeb. Wokół leżały kawałki głowy pijawki. Trochę śmiesznie wyglądało to, że na brodzie Romy leżały jej macki. Wstając, zrzucił je i przeżegnał się. W tym czasie razem z Daniłą ustrzeliłem jeszcze dwa mutanty. Wróciliśmy z powrotem do budynku i po wyczerpującym biegu postanowiliśmy odpocząć.

Na kolejne dwie, które zostały mieliśmy zapolować dzisiejszej nocy ze względu na dobrą pogodę i zaawansowany sprzęt znajdujący się w jednej z skrzyń. Sieroga otworzył ją i rozdał każdemu stare wojskowe noktowizory II generacji. Ustaliliśmy, że ja, Szrama i Roma pójdziemy na polowanie, zaś Aneta Sieroga i Daniła mieli zostać w chacie. Mieli pilnować sprzętu i zarazem nie narażać się na ataki tych groźnych stworów.

Po kilku godzinach nadszedł wieczór. We troje udaliśmy się w stronę starej wieży ciśnień. Widać było z niej całą okolicę. Słyszeliśmy wycie i wiedzieliśmy, że są tu więcej niż dwie pijawki. Wszyscy bacznie się rozglądali. Wyjąłem swoje AKSU z pod płaszcza i odbezpieczyłem go. Roma wszedł na górę i zajął miejsce przy małym oknie, a ja ze Szramą obstawiliśmy wejście.

Staliśmy tam jakąś godzinę i zastanawialiśmy się czemu pijawki nie wyszły na żer. Szrama skontaktował się z Sierożą i spytał się, czy coś widzą. Usłyszeliśmy odpowiedź - są obok bazy trzy pijawki i potrzebują wsparcia. Powiedziałem mu, żeby został z Romą a ja tam pójdę. Od razu pobiegłem w stronę naszego obozu.

Kiedy szedłem koło starej stodoły jedna z pijawek musiała mnie usłyszeć. Wszedłem na dach i rozejrzałem się dookoła. Stojąc na altance waliłem do jednej pijawki, która po chwili padła. Wszystko widziałem jak przez mgłę i dziwnie się czułem. Wszedłem przez dach do budynku i zobaczyłem, że w środku nikogo niema.

Pobiegłem ile sił w nogach do wierzy ciśnień. Szramy nie było na dole. Wszedłem po długich krętych schodach na górę. Romy też nie było. Wystraszyłem się wszedłem po drabince na zbiornik. Położyłem się tam i spałem do świtu. Kiedy wstałem robiło się jasno. Pobiegłem jeszcze raz do domu, w którym mieliśmy obóz. Nie było skrzyń ani Ziła.
Nie wiedziałem gdzie się mogli podziać. Cały czas się nad tym zastanawiałem. Pomyślałem, żeby iść do magazynów wojskowych. Szedłem przed siebie na szczyt
Pagórka, za którym był mały obóz stalkerów umieszczony między betonowymi płytami. Zobaczyłem tam trzech neutralnych siedzących przy ognisku. Podszedłem bliżej i spytałem się czy nie widzieli niedaleko ciężarówkę.

9.Prawie jak sen

Jeden z nich odpowiedział, że jakaś wjeżdżała do magazynów wojskowych. Zostawiłem im flaszkę „Kozaka” w podziękowaniu i ruszyłem przed siebie. Pomyślałem czy oni jeszcze tam są. Wszystko wydawało mi się jakieś zamglone, jak w filmie. Nagle usłyszałem głos Sieroży. Tak jakby był w mojej głowie. Poczułem mocne uderzenie w twarz i ocknąłem się .

Leżałem w domu, w którym założyliśmy obóz. Nade mną schylała się Aneta z Sierożą. Szybko usiadłem i rozejrzałem się naokoło. Byłem zdziwiony i po chwili poczułem ból w tylnej części głowy. Daniła powiedział, że gdy szedłem sprawdzić co się stało, z pobliskiego domu musiał spaść mi na głowę kawałek eternitu, albo coś innego.
Położyłem się na boku i próbowałem zasnąć Aneta leżała obok i milczała. Cały czas się zastanawiałem co się stało, gdy tu szedłem. Myślałem, że śpię i nie mogę się obudzić. W końcu ze zmęczenia zamknęły mi się oczy.

Wstałem wcześnie rano, zarzuciłem na siebie płaszcz, wziąłem broń i wyszedłem na zewnątrz. Przypominając sobie wczorajsze wydarzenia, szedłem ścieżką, na której miało dojść do zdarzenia. Na ziemi nie było ani jednego kawałka eternitu lub czegoś co mogło mi spaść na głowę. Spojrzałem w górę i przez dziurę w ścianie zobaczyłem ruch na poddaszu.

Wszedłem tam powoli i nie robiąc hałasu, rozglądając się dookoła. W półmroku przy ścianie widziałem coś niezbyt wysokiego. Byłem przerażony a pot spływał mi po plecach. Włączyłem latarkę i moim oczom ukazała się młoda dziewczyna w starych, podartych dżinsach i podkoszulce. Celowała w moją stronę z AK.

Zapytałem się jej po rosyjsku kim jest i co tu robi. Milczała i nadal miała wycelowaną broń w moim kierunku. Powiedziała po cichu, żebym ją zostawił. Byłem w szoku. Przewiesiłem AKSU przez ramie, wyciągnąłem w jej stronę dłoń i po polsku powiedziałem, żeby ze mną poszła. Rzuciła broń i niepewnym krokiem szła do mnie. Wziąłem ją za rękę i mówiąc, że nic jej nie zrobię sprowadziłem ją po schodach i wyszliśmy z budynku. Szliśmy do naszej bazy. Gdy byliśmy na miejscu kazałem jej usiąść do stołu i podałem jej miskę z zupą. Ekipa była zaskoczona tym co zobaczyli. Gdy się posiliła, powiedziała, że ma na imię Ewa i zaczęła opowiadać o sobie.

Mówiła, że uciekła rosyjskim handlarzom kobiet, którzy przemycali je przez Ukrainę. Biegła kilkanaście kilometrów do tej wioski. W deszczu biegła ile sił w nogach, nie zważając na głębokie kałuże. Ci handlarze o których wspomniała, mają tu swoją tajną ścieżkę, bo nikt tu ich nie sprawdza i jest mało świadków. Podziękowała za posiłek i chciała już iść. Aneta w tym momencie zapytała ją dokąd chce iść, jeśli sama i bez broni nie przetrwa nawet godziny.

Daniła zawołał mnie do pomieszczenia obok i zapytał gdzie ją znalazłem i co z nią zrobimy. Po krótkiej naradzie doszliśmy do wniosku, że mogłaby zostać w naszej ekipie. Przyda się każda dłoń do pracy. Podszedł do niej, obszedł ją dookoła i zapytał się czy zostałaby z nami. Była zdziwiona i spokojniejsza. Zapytała się czy nie będzie nam przeszkadzać. Każdy z nas zaprzeczył. Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Po chwili Roma przyniósł jej zapasowy kombinezon i powiedział, że powinien na nią pasować. Poszła do pomieszczenia obok i po pół godzinie przyszła wykąpana i ubrana w „nowy” kombinezon.

Sieroża zadał jej pytanie, czy umie posługiwać się bronią. Potwierdziła mówiąc, że jej ojciec był policjantem i uczył ją strzelać. Dostała od niego AK-74 i dwa magazynki mówiąc, żeby oszczędzała amunicję. Zapytałem ją, czy nie wie co się stało obok budynku w którym ją znalazłem. Spuściła głowę i powiedziała, że widziała nas, gdy szliśmy do wieży ciśnień i myślała, że jesteśmy ludźmi handlarzy. Kiedy szedłem sam zaszła mnie od tyłu i uderzyła kolbą w tył głowy. Wszyscy się zaśmiali i masując obolałe miejsce dodałem, żeby nigdy więcej tak nie robiła.

Była wesoła atmosfera. Zabraliśmy się do ładowania skrzyń na Ziła. Zajęło nam to kilka godzin. Kiedy wszyscy byli na swoich miejscach na pace ciężarówki, ruszyliśmy w stronę Prypeci. Jechaliśmy kilka kilometrów przez łąkę i na skraju lasu i zobaczyliśmy stare rury transportujące gaz, które były ułożone kilka metrów nad drogą i znak z napisem Prypeć. Jechaliśmy ostrożnie po zniszczonej drodze, rozglądając się dookoła i wypatrując potencjalnego niebezpieczeństwa.

Z leśnej drogi po prawej stronie, wyjechał wojskowy Kraz. Ewa schyliła się chowając za szoferką i powiedziała, że to pojazd handlarzy. Roma podjechał bliżej ciężarówki, z której chwile później ktoś zaczął strzelać. Reszta ekipy odpowiedziała ogniem. Kiedy podjechał bliżej kabiny ciężkiego pojazdu, kierowca zaczął strzelać do nas z pistoletu przez opuszczoną szybę. Sieroga strzelił do niego z obrzyna, wskoczył do kabiny Kraza i po kilkunastu sekundach zatrzymał go.

W środku było pięć, martwych już osób. Ewa rozpoznała w nich handlarzy, którzy na pewno jechali po „ładunek”. Jak na ludzi przystało pochowaliśmy ich przy drodze. Wzięliśmy ciężarówkę i jechaliśmy dalej. Wyjechaliśmy na jakąś polane i naszym oczom ukazały się anomalie, w których migotały iskierki. Zostawiliśmy pojazdy obok drogi, wzięliśmy detektory anomalii i szliśmy zebrać kilka, może kilkanaście, a nawet tyle ile tylko uniesiemy.

Włożyliśmy je do skrzyń, które następnie trafiły pod plandekę Kraza. Na przedmieściach Prypeci znaleźliśmy stary magazyn, który na jakiś czas posłuży nam jako baza. Wjechaliśmy do opuszczonej hali i wyładowaliśmy niepotrzebne rzeczy i zrobiliśmy spis ilości ekwipunku. Postanowiliśmy zawieść łup Barmanowi, więc ktoś musiał tu zostać i przypilnować naszych rzeczy. Ja z Sierożą mieliśmy jechać do baru pozbyć się artefaktów. Reszta ekipy została w środku zastawiając wszystkie wejścia.

Jechaliśmy bez żadnych przeszkód tą samą drogą, którą tu przyjechaliśmy. Po kilku męczących godzinach drogi, byliśmy na miejscu. Wjechaliśmy do opuszczonej fabryki i wąską uliczką kierowaliśmy się w stronę Baru 100 Radów. Gdy Barman nas zobaczył uśmiechną się zapytał, co nas tu sprowadza. Podpytałem się będących w barze stalkerów, czy nie chcieliby zarobić parę groszy za rozładowanie ciężarówek. Zgłosiło się kilka osób, szczególnie kotów. Sieroga podjechał pod wejście i zaczęliśmy nosić skrzynie na zaplecze. Było w każdej po pięć artefaktów, a skrzyń około dwadzieścia. Barman był ciekawy co mu przywieźliśmy.

Powiedziałem pomocnikom, żeby poczekali przy barze. Sieroga na zapleczu po kolei otwierał skrzynie, a Barman robił coraz większe oczy. Policzył coś na kalkulatorze i dał nam kilkanaście magazynków do AK-74 i prawie dwadzieścia tysięcy rubli. Podszedłem do stalkerów, którzy rozładowali skrzynie i każdy z nich dostał po pięćset rubli. Byli zaskoczeni taką sumą i zaraz poszli „opić” niezły zarobek.

Barman powiedział, że dotrzymałem słowa i dał jeszcze kilka ulepszonych kombinezonów. Zaserwował nam niezły obiad i chwilę posiedzieliśmy, zaczerpując nowych informacji i słuchając lokalnych plotek. Wsiedliśmy do Kraza i wróciliśmy do Prypeci. Zajęło nam to kolejne kilka godzin. Byliśmy zmęczeni podróżą więc po dotarciu na miejsce, rozłożyliśmy materace na betonowej posadzce i poszliśmy spać.

Następnego ranka wstaliśmy dość późno, coś około dziewiątej. Był to chyba piątek. Kiedy wszyscy byli już na nogach, Sieroga przyniósł skrzynie, którą dostaliśmy od Barmana. Po jej otwarciu naszym oczom ukazały się ulepszone kombinezony SEVA. Byliśmy zaskoczeni i nie mogliśmy uwierzyć własnym oczom. Dziewczyny od razu się przebrały i nie mogły się z nich nacieszyć. Daniła rozdał po dwa dodatkowe magazynki i mogliśmy się pakować na ciężarówki.

Ustaliliśmy kto z kim jedzie i ustawiliśmy radia na tą samą częstotliwość. Ruszyliśmy do centrum miasta, w którym mają bazę jacyś fanatycy. Wierzą oni w kamień, który prawdopodobnie jest w sarkofagu w elektrowni atomowej w Czarnobylu. Gdy jechaliśmy z pobliskich budynków zaczęli do nas strzelać Monolitanie z niezidentyfikowanej broni. Wydawało się jakby rzucali w nas piorunami. Daniła na ten temat wysłał wiadomość do Barmana, który w odpowiedzi napisał, że to czym nas zaatakowali to Działko Gaussa. Dodał też, żebyśmy się gdzieś schowali, bo nadchodzi emisja.

Powiedziałem chłopakom o zwarciu i wjechaliśmy do jakiegoś podziemnego garażu. Wokół było ciemno, więc widzieliśmy tylko to, co znajdowało się w zasięgu światła lamp ciężarówki. Zostaliśmy na niej i obserwowaliśmy otoczenie przez noktowizory. Było tam kilka zdekompletowanych pojazdów. Czekaliśmy na emisję, po której mieliśmy jechać dalej w głąb miasta. Nagle ziemia się zatrzęsła, słychać było głuche dudnienie i trzaski uderzających w ziemię piorunów. Wszystkich zaczęła boleć głowa, więc dla zmniejszenia skutków emisji weszliśmy do starego kontenera. W środku naszą uwagę przykuły materace leżące wzdłuż ściany.

Postanowiliśmy jak najszybciej opuścić te miejsce zaraz po emisji. Nie wiedzieliśmy kto tu miał obóz, czy „Monolit”, „Powinność” czy nawet „Wolność”. Jeśli któreś z ostatnich to dobrze, a jeżeli to obóz monolit an, to najlepiej byłoby wydostać się stamtąd jak najszybciej. Z tymi psycholami najlepiej nie zadzierać. Nie dość, że mają nieznaną broń to jeszcze potrafią wysadzić się w powietrze „dla chwały Monolitu”.

Po kilkunastu minutach emisja się skończyła. Wygramoliliśmy się z kontenera, łapiąc się za głowy. Chwilę posiedzieliśmy na karoseriach pojazdów. Kilka minut później wsiedliśmy do ciężarówek i ruszyliśmy przed siebie. Jadąc obok znanego hotelu „Polesie” zobaczyłem kogoś na tarasie widokowym. Zatrzymaliśmy się na chwilę i spojrzałem na nią przez lornetkę. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Stał tam Stalker-Legenda, o którym na pewno słyszała cała zona. To był Striełok. Patrzył gdzieś w dal, być może w stronę elektrowni jądrowej. Gdy spojrzał w naszą stronę zrobił krok do tyłu i zniknął w cieniu.

Nie zwlekając włączyłem bieg i jechałem dalej za Ziłem Sieroży. Myślałem o tym co będzie kiedy dotrzemy do centrum zony. Znudziła mi się ta wyprawa. Najbardziej chciałem wypić kieliszek wódki z Barmanem i wziąć od niego jakieś zadanie.

10. Czarnobylska Elektrownia Jądrowa

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do CEJ. Stanęliśmy przy drodze wiodącej do elektrowni. Widok zbiorników wodnych wokół był zdumiewający. Patrzyłem przez lornetkę na teren otaczający elektrownie by zobaczyć czy są tam jacyś bojownicy Monolitu. Było kilku z nich obok sarkofagu. Widać, że od czasu kiedy Striełok odkrył tajemnice sterowni Monolitu frakcja ta zaczęła podupadać.

Podjechaliśmy bliżej. Nawet nie zwrócili na nas uwagi. Byliśmy tym zdziwieni. Wokół było mało artefaktów, w większości to tanie, bez szczególnych właściwości. Stanęliśmy przy starych barakach i myśleliśmy co robić dalej. Zostać tu się nie opłacało, bo był niedostatek artefaktów, których i tak nie było komu sprzedać.

Jechaliśmy dalej pod granicę z Białorusią. Teren wyglądał jakby ktoś dookoła porozrzucał złoto. Było w tedy coś około godziny dwudziestej. Słońce swoim złotym blaskiem sprawiało wrażenie, że zona jest przytulnym miejscem. Coś w rodzaju raju na ziemi. Na łące obok zarośniętej drogi rozbiliśmy obóz. Roma rozpalił ognisko a Sieroga stojąc na masce Ziła rozglądał się dookoła. Po chwili powiedział, że w oddali widać jakąś stację kolejową.

Słońce powoli chowało się za horyzont. Wszyscy usiedli wokół ogniska. Szrama wyją gitarę i grając wprowadził wszystkich w wesoły nastrój. Leżąc na trawie patrzyłem w niebo, które było czyste, tak że było widać wszystkie gwiazdy. Nagle usłyszałem podniesiony głos Daniły. Wszyscy nie wiedzieli o co chodzi. Kiedy usiadłem moim oczom ukazało się pole pełne artefaktów. Nie wiedzieliśmy ile ich było, ponieważ widzieliśmy tylko „iskierki” skaczące między anomaliami.

Wstałem, wyjąłem detektor i poszedłem do najbliższej anomalii. Artefakty jeden po drugim zaczęły wyskakiwać, więc każdy pakował je do skrzyń, które po kilkunastu minutach się skończyły. Roma w tedy przypomniał sobie o lnianych workach, które leżały pod siedzeniem ziła. Po chwili zaczęliśmy je napełniać. Dwie godziny później mieliśmy pełne ciężarówki. Doszliśmy do wniosku, że jedziemy do Rostoku sprzedać „żyłę złota” Barmanowi.

Położyliśmy się spać, bo następnego ranka mieliśmy wracać do baru. Tym razem droga miała wieść przez Limańsk – kolejne opuszczone i zapomniane miasto. Przez godzinę nie mogłem zasnąć. Leżałem na starym materacu patrząc w gwiazdy. Nawet nie wiedziałem kiedy oczy same mi się zamknęły.

Kolejny dzień zaczął się dla nas przed świtem. W półmroku po omacku wyszukałem swoje AKSU i zebrałem resztę gratów w torbę. Siedząc na masce Kraza spoglądałem w stronę wschodzącego słońca. Po chwili poczułem delikatny uścisk kobiecych rąk na ramionach. Byłem tak zamyślony, że nie usłyszałem jak Aneta weszła za mną na ciężarówkę. Przytuliła się i zapytała mnie, co będzie kiedy wrócimy do Baru.

Sam jeszcze nie miałem ułożonych do tego czasu planów. Być może wykonam zlecenia dla Barmana, a może zaszyje się na jakiś czas w kordonie i będę opowiadał „kotom” o moich wyprawach wgłąb zony. Kilka minut później wstali Sieroga i Daniła. Zebraliśmy cały swój sprzęt i obudziliśmy resztę ekipy. Zapakowani na ciężarówki jechaliśmy do Limańska. Byliśmy trochę zestresowani tym, że nie wiedzieliśmy co nas tam czeka.

Po kilku godzinach dojechaliśmy do miasteczka. Odpadający tynk, powybijane szyby i uschnięte drzewa wprowadzały tam mroczną atmosferę. Słońce było już ponad horyzontem, więc domy rzucały długi cień wzdłuż krętych ulic. Z bronią w rękach byliśmy gotowi na wszystko. Każdy uważnie rozglądał się dookoła wypatrując zagrożenia. Jadąc jedną wąską uliczką zauważyliśmy kilku najemników.

Nie celowali do nas, ale się nam bacznie przyglądali. Za kolejnym skrzyżowaniem zobaczyliśmy tunel. Wjechaliśmy do niego i każdemu przeszły ze strachu ciarki po plecach. Przy jego końcu był podniesiony do połowy most. Nie był szeroki, lecz wystarczył żeby przejechać po nim ciężarówkami. Podbiegłem do budki z przełącznikami i wcisnąłem guzik. Nic się nie stało, a ja stojąc z otwartymi ustami i drapiąc się po głowie spoglądałem na panel sterowania.

Domyśliłem się , że nie ma zasilania i podszedłem do stojącej obok rozdzielni i wszedłem do środka. Generatory były rozebrane w drobny mak. Zawołałem Szramę i kręcąc korbą ręcznie opuszczaliśmy most. Po jakiejś pół godzinie można było przejechać. Sieroga jako pierwszy, jadąc powoli postępował według wskazówek Szramy. Most pod kołami obciążonej ciężarówki mocno trzeszczał.

Jako następny wjechałem Krazem na most i trzymając mocno kierownicę starałem się jechać prosto by nie spaść na dół. Konstrukcja była szersza od pojazdu o niecałe dziesięć centymetrów. Po szczęśliwym dotarciu na drugi brzeg ustaliliśmy dalszą trasę. Nie chcieliśmy jechać obok laboratorium X16, bo roiło się tam od zombiaków, a pole psioniczne było zbyt wysokie by przejechać tamtędy bez dodatkowej osłony.

Wybraliśmy więc drogę przez magazyny wojskowe, obok obozu najemników. Mieliśmy nadzieję, że nas nie zaatakują. Nadłożyliśmy drogę jadąc przez czerwony las do Leśnika, któremu chcieliśmy złożyć wizytę. Podjechaliśmy pod niezbyt wysoki budynek i weszliśmy po wąskich schodach na pierwsze piętro. Zapukałem do wąskich drzwi po lewej stronie. Otworzył je niski mężczyzna z dość długą, siwą brodą. Ubrany był w zielone myśliwskie spodnie i wojskowy sweter na którym miał narzuconą starą , podartą kamizelkę.

Zapytał nas grubszym głosem czym może nam pomóc. Zaprosił nas do środka i przy herbacie opowiadał nam o tym co było w lesie przed katastrofą w 86 roku. Siedzieliśmy tam trochę ponad godzinę oglądając stare zdjęcia. Kiedy postanowiliśmy ruszyć dalej, staruszek poprosił nas o jedną przysługę.

To teraz jedenasty i dwunasty:
:

11.Leśnik
Mieliśmy zjechać windą do starej kopalni, wytłuc snorki, wziąć stamtąd zawartość starego schowka i zwrócić ją Leśnikowi. Przy okazji powinny tam być artefakty, które zbierał w okolicy i wrzucał tu staruszek. Po krótkim namyśle zgodziliśmy się i razem z Szramą i Sierożą zjechaliśmy w dół szybu. Panowała tam tak straszna ciemność, że gdyby nie latarki nie zobaczyliśmy nawet końca swojego nosa. Będąc już na dole ogarnął nas chłód i czuć było stęchlizną, a sama opuszczona kopalnia była już dość strasznym miejscem, do którego nikt o zdrowych zmysłach by się tam zapuszczał.

Na początek eksploracji, zza starej skrzyni wyskoczyło kilka snorków. Zareagowaliśmy szybko – odbezpieczyliśmy broń i nacisnęliśmy spusty. Dostały parę kul i padły martwe na ziemię. Kilka metrów dalej znaleźliśmy kilka dość wartościowych artefaktów, więc jeden chował je do plecaka, a inni pilnowali, żeby żaden mutant nie podszedł zbyt blisko. Idąc wąskim korytarzem natknęliśmy się na kontrolera. Zaatakował nas i próbował przejąć nad nami kontrolę. Wskoczyliśmy za kilka stojących nieopodal spróchniałych i zawilgotniałych skrzyń. Wychylając się po kolei zza nich, waliliśmy do mutanta ile tylko się dało. Łeb mi pękał od samego huku broni w ciasnym pomieszczeniu, a co dopiero od ataków kontrolera. Po niecałych dziesięciu minutach strzelaniny, padł martwy na ziemię wydając z siebie donośny ryk. Wokół pełno krwi, odłamków kości i porozrywanego mięsa. Podeszliśmy bliżej do ciała i dla pewności Sieroża strzelił mu z pistoletu w głowę. Wyglądał jak ser szwajcarski posmarowany ketchupem. Szrama na ten widok odwrócił się, odszedł kilka kroków i zwymiotował.

Po pokonaniu kilkunastu metrów, dostaliśmy się do małego pomieszczenia po prawej stronie ciemnego korytarza. W środku stały stare, drewniane meble a między nimi zardzewiały sejf, którego zawartość mieliśmy zwrócić Leśnikowi. Drzwi od niego były uchylone więc wzięliśmy lniany worek z zawartością, nie patrząc co jest w środku. Gdy kierowaliśmy się do wyjścia, do pomieszczenia wbiegła pijawka zwabiona hałasem. Rzuciła się z głośnym rykiem na Szramę. Zaszedłem ją od tyłu i uderzyłem ją z całej siły kolbą w głowę. Kiedy się odwróciła wbiłem jej bagnet w gardło. Wierzgała się jak poparzona i po chwili szarpaniny było po sprawie. Byliśmy wystraszeni a całe ciało trzęsło się z nagłego przebiegu sytuacji. Szrama z trudem włożył w usta papierosa i drżącą dłonią ledwo go podpalił.

Kończyła się nam amunicja, więc chcieliśmy jak najszybciej stamtąd wyjść. W drodze powrotnej biegliśmy ile sił w nogach do windy. Gdy byliśmy na miejscu, oddałem dwa strzały z pistoletu na znak, żeby nas wyciągnęli. Chwilę po tym winda lekko podskoczyła i powoli ruszyła do góry. Zastanawiałem się czy to, co zrobiliśmy miało sens. Narażać życie dla kilku artefaktów i jakiegoś worka z niewiadomą zawartością. Trzy minuty później byliśmy w budynku, w którym wraz z ekipą czekał na nas staruszek. Dałem mu starą dubeltówkę i worek z niewiadomą zawartością. Chciał zapłacić nam za wykonane zadanie, lecz powiedziałem mu, że to co tam znaleźliśmy nam wystarczy.

Włożyłem artefakty do plecaka, pożegnaliśmy się z Leśnikiem i ruszyliśmy w stronę starych magazynów wojskowych. Jadąc powoli obok obozu najemników zauważyliśmy kilka sylwetek koło ogniska. Spojrzał na nas jeden z nich i machał ręką, żebyśmy stąd jak najszybciej pojechali. Reszta obozowiczów nawet się nie obejrzała, by zobaczyć co się na nimi dzieje. Jadąc dalej zobaczyliśmy opuszczoną wioskę, w której przez jakiś czas mieliśmy obóz. Wszyscy sobie przypomnieli o niezręcznej sytuacji, która mi się tam wydarzyła i zaczęli się śmiać. Żarty trzymały się nas dopóki nie dojechaliśmy do jakiegoś skrzyżowania, na środku którego stał dziwny mutant. Miał dwie głowy, ciemną sierść i dość mocno umięśnione łapy zakończone masywnymi pazurami. Daniła powiedział, że to jeden z najsilniejszych mutantów w zonie – himera. Po tych słowach mutant skoczył kilka razy niknąc za pobliskim pagórkiem.

Było w tedy wczesne popołudnie. Zatrzymaliśmy się w bazie „Wolności”. Przyjęli nas jak dawno niewidzianych braci i zaprosili na posiłek. Postawiliśmy samochody obok starego hangaru i szliśmy za jednym z członków frakcji. Po kilku minutach siedzieliśmy przy wielkim ognisku zajadając się dziczyzną i popijając wódką. Opowiadali jak Striełok pomógł im pozbyć się „Powinności” z gospodarstwa i jak wykończył pijawki w opuszczonej wiosce.

Siedzieliśmy tam do samego wieczora słuchając przeróżnych opowieści. Kiedy zrobiło się późno, szliśmy do długiego, starego budynku się przespać. Rozlokowaliśmy się na starych łóżkach polowych stojących obok siebie w chaotycznym nieładzie. Położyliśmy na jedno z nich, zalanego w trupa Daniłę. Reszta ekipy położyła się leniwie do łóżek, marudząc ze zmęczenia. Daniła przez sen jeszcze coś mamrotał, a Szrama przed drzemką czyścił swoje AK-47. Gdy księżyc w pełni wisiał nad bazą, przez wybite okna do pomieszczenia wleciał chłodny wiatr. Z daleka słychać było wycie nibypsów i wybuchy na pobliskim polu minowym. W tych okolicach było czuć grozę zony. Wszędzie rozlegały się nocne ujadanie wszelakich mutantów, zamieszkujących ciemne kąty wokół magazynów wojskowych. Przez sam złowrogi dźwięk rozlegający się po okolicy, niejeden stalker prał sobie kombinezon.

Siedziałem na materacu opierając się plecami o ścianę i popijając resztkę wódki z butelki. Myślałem o rodzinie: Co teraz robią, jak im beze mnie jest. Wziąłem karabin w rękę i po cichu wyszedłem z budynku. W chłodną jesienną noc, chodziłem po bazie bez celu jakąś godzinę, po której wróciłem powrotem spać. Położyłem się na starym, wojskowym materacu, przykrywając się grubym kocem i czekałem aż zapadnę w głęboki sen. Chwilę później zasnąłem jak dziecko.

Gdy słońce wychylało się zza horyzontu, już nie spałem. Siedziałem na starym krześle z nogami położonymi na stole i ładowałem nabojami magazynek od AKSu. Tymczasem Sieroga wstał, schował rzeczy do plecaka i obudził resztę ekipy. Prawie cała grupa wstała energicznie, czekając na wrażenia z następnego dnia w zonie. Daniła wstał ostatni, ponieważ wczorajszej nocy ostro sobie zabalował. Coś zamamrotał, zaklął i chwiejąc się, postawił nogi na ziemi. Siedział chwilę trzymając się za głowę i pomrukiwał coś co jakiś czas. Biorąc łyk wódki na kaca mocno się skwasił, włożył kombinezon, przewiesił broń przez ramię i chwiejnym krokiem udał się do wyjścia.
Zebraliśmy się na ciężarówki i odjeżdżając, machaliśmy rękoma żegnając się z wspaniałymi ludźmi z „Wolności”. Jechaliśmy do baru sprzedać fanty Barmanowi, który na pewno się ucieszy z wizyty.

12.Powinność
Po kilku kilometrach, przy wjeździe do starej fabryki, zatrzymali nas ludzie z „Powinności”. Zapytali nas co tu robimy i czego chcemy. Byliśmy zdziwieni. Zapytałem ich czy coś się stało. Usłyszałem tylko, że im się nie podobamy i nas tu nie wpuszczą. Zaraz zmienił mi się humor. Napisałem wiadomość do barmana, powiedziałem tej sytuacji i zapytałem go co się tu dzieje. Odpowiedział, że zajmie się strażnikami i dodał, że niedawno bandyci w kombinezonach stalkerów napadli na placówkę „Powinności” na Wysypisku i główną bazę w okolicach baru. Po krótkiej chwili jeden z „czarnych” podszedł do nas i powiedział, że możemy wjechać, ale jak wykręcimy jakiś numer to wyślą nas do piachu.

Ostrożnie ruszyłem do przodu i podjechałem pod bar, obok tylnego wejścia. Na zewnątrz czekał na nas handlarz. Z uśmiecham na twarzy przywitał nas w bramie. Weszliśmy przez zaplecze i usiedliśmy przy niewielkim stoliku. Powiedział nam o Kablu ,który sprzedał informacje tym z „Powinności”, że niejaki Szrama jest w mojej grupie, i niedługo będziemy w barze. Po chwili dodał, że możemy z nim zrobić co chcemy, bo i tak kiedyś mu podpadł. Słysząc to Szrama był wściekły. Wyjął pistolet z kabury, sprawdził stan magazynka i udał się do holu.

Razem z Barmanem weszli do głównego pomieszczenia, a tymczasem reszta ekipy rozładowywała ciężarówki. Szrama podszedł do Kabla i przystawił mu pistolet do czoła. Wszyscy klienci patrzyli na zaszłą sytuację a informator klęcząc błagał o litość. Po chwili ekipa skończyła rozładunek i wchodząc do baru zastali niejasną sytuację. W tym czasie do środka weszli uzbrojeni ludzie „Powinności”. Cała ekipa będąca na miejscu, po wyjaśnieniu zamieszania, stanęła w obronie najemnika. ”Powinnościowcy” wytargali ich na zewnątrz, rozbroili i prowadzili do swojej bazy mówiąc, że zostali aresztowani za nieprzestrzeganie zasad na terytorium frakcji.

Barman wyjął spod lady pieniądze i kazał mi je wziąć. Powiedziałem mu, żeby je schował i oddał ekipie kiedy ich wypuszczą. Postawiłem samochody za barem, wziąłem swoje graty i zaniosłem handlarzowi od nich klucze mówiąc, żeby się nimi zajął. Ruszyłem przez Rostok, nawet nie wiedząc po co. Po chwili pomyślałem, żeby pójść nad Jantar do bunkra naukowców. Dowiedzieć się o nowych skupiskach anomalii. Szedłem dość długą drogą w kierunku starych opuszczonych warsztatów samochodowych.

W pobliżu starego budynku zatrzymali mnie ci z „Powinności”. Chcieli mnie skontrolować, twierdząc, że nie mam prawa tu przebywać. Powiedziałem, żeby się wypchali i w tedy jeden z nich - chyba dowódca – wycelował do mnie broń. Nawet nie mrugnąłem okiem. Powiedziałem mu, żeby tak nie kozaczył, bo niejeden taki stracił zdrowie z mojej ręki. Wziął zamach i chciał mnie uderzyć kolbą Abakana. W trakcie odsunąłem się i podstawiłem mu nogę. Z wielkim hukiem runął na spękany asfalt, uderzając o niego głową, robiąc sobie dużego guza na czole.

Wstając, dowódca rzucał bluzgami a grupa stojących nieopodal wartowników śmiała się z niego. Był wściekły i powiedział im, że jak się nie uciszą, będą szorować kible w bazie. Stojąc z twarzą w twarz powiedział, żebym stąd poszedł zanim zrobi mi kilka dziur w plecach. Lekceważąc go, odwróciłem się w kierunku wejścia do ruiny i na pożegnanie odpowiedziałem mu, pozdrawiając go środkowym palcem prawej ręki, że w plecy strzelają tylko tchórze.

Ruszyłem nawet nie patrząc za siebie, w stronę wspomnianego budynku. W środku, na końcu długiego, wąskiego korytarza było kilku bandytów, którzy chcieli mnie oskubać. Kazali mi wyrzucić broń i wyskakiwać z kasy. Zanim podeszli bliżej, zdążyłem wyciągnąć AKSU i zrobić im kilka kulek w brzuchach. Sprawdzając co mają w plecakach zauważyłem coś co zwróciło moją uwagę.

To było PDA jakiegoś „kota”, z informacjami o nowych artefaktach. Prawdopodobnie ten ktoś pracował dla naukowców. W kolejnym plecaku znalazłem dziwny artefakt. Błyszczał tak jakby na niebiesko, zielono a potem na złoto. Rozglądając się dookoła czy nikt nie widzi, włożyłem go do swojej torby i przeglądałem resztę łupu.
W ostatnim plecaku znalazłem kolejne PDA ze zdjęciami jakiejś pary. Uśmiechnięci, przytulali się do siebie na tle starego domu z czerwonej cegły. Myślałem, kto to może być i gdzie było robione te zdjęcie. Na myśl przyszło mi tylko jedne miejsce – kordon, lecz dziwiło mnie to, że dziewczyna miała kombinezon naukowców.

Idąc w stronę jantaru natknąłem się na rannego stalkera leżącego w krzakach. Prosił o pomoc, więc wziąłem go na barki i zawróciłem w stronę baru. Gdy szedłem obok placówki „Powinności”, dowódca oddziału popatrzył na mnie ze zdumieniem, wytrzeszczając oczy. Kiedy dotarłam do obozu, zaniosłem rannego do Skalpela. Położyłem go na łóżku, a medyk od razu wziął się do pracy. Tymczasem wróciłem do barmana i zamówiłem u niego wódkę. Zapytał mnie, co to za stalker, którego zaniosłem do miejscowego medyka. Odpowiedziałem, że sam diabeł tego nie wie. Dałem mu PDA by dowiedział się kto jest, a może był jego właścicielem. Ponownie przeglądając zdjęcie, przed oczami pojawiła mi się twarz rannego.

Wziąłem palmptopy od handlarza i udałem się do medyka. Gdy wychodziłem z baru, zaczepił mnie jeden z „Powinności”. Zapytał mnie czy znam stalkera znanego jako „Szrama”. Spojrzałem na niego i odpowiedziałem, że nie znam takiego i żeby nie zawracał mi głowy byle gównem. Będąc u Skalpela zapytałem go o stan zdrowia nieznanego rannego. Odpowiedział, że z tego wyjdzie, ale musi tu trochę poleżeć, bo pozszywane rany mogłyby mu nie wytrzymać.

Zapytałem rannego, czy to jego PDA. Skinął głową i powiedział, że bandyci porwali jego dziewczynę, która pracowała dla naukowców, roznosząc próbki i ważne informacje z ekspedycji. Po chwili dodał, że ostatni raz widział ją kilka godzin temu. Wtedy oddałem mu drugiego palmptopa i oznajmiłem, że zabiłem trzech bandytów i znalazłem to przy jednym z nich. W tedy wyjawił, że porwali ją bandyci, którzy zastawili na nich pułapkę obok starego magazynu.

Następne dwa rozdziały:
:

13.Droga do jantaru
Poprosił, żebym ją im odbił. Mówił, że cena nie gra roli. Bez namysłu wziąłem to zadanie. Od razu się za nie wziąłem. Popytałem miejscowych stalkerów o tej dziewczynie. Dostałem kilka informacji, że bandyci prowadzili kogoś niedaleko Agropromu. Poszedłem do barmana po kolejne, przydatne informacje. Powiedział mi, że naukowcy mieli niedawno ekspedycje w Rostoku. Ponoć znaleźli jakiś dziwny artefakt i chcieli zbadać, w jakich warunkach on powstał. Skontaktował się z Sacharowem i zapytał go, czy wśród naukowców była jakaś kobieta. Potwierdził i dodał, że nie wróciła z wyprawy. Nazywała się Anna Szpaginowa.

Dokańczając kiełbasę ruszyłem do Rostoku. Wybadałem teren i szukałem na nim śladów walki. Wróciłem do miejsca, w którym znalazłem rannego stalkera. Rozejrzałem się dookoła i nieopodal drzwi rozpadającego się budynku, leżało PDA jednego z bandytów. Pisało w nim, że czeka na nich w Agropromie Szyszak. Mają tam przyprowadzić tam dziewczynę w całości, bo karze ich wychłostać, a później obedrzeć za skóry. Spotkanie ma się odbyć w budynku, przy torach kolejowych. Ma dla nich sporo szmalu za zakładniczkę, ale będzie czekał tylko do osiemnastej, bo niema czasu na zabawę.

Było coś po dziesiątej. Wróciłem do baru i poszedłem do bazy „Powinności”. Z początku nie chcieli mnie wpuścić, lecz gdy im powiedziałem o więzionej ekipie od razu strażnik zmienił zdanie. Szedłem schodami w dół wąskim korytarzem. Zatrzymał mnie jeden z nich i zapytał mnie co tu szukam. Powiedziałem, że szukam moich przyjaciół, których zabrano dziś z baru. Kazał iść za nim i stanęliśmy przy stalowych drzwiach. Pod nadzorem Woronina – bo tak się nazywał i dowódca – otworzył je i wszedłem do środka.

Byli mi potrzebni do wypełnienia zadania. Gdy opowiedziałem ekipie o ekspedycji, Daniła powiedział, że to nie jego sprawa. Sieroga siedział na ziemi i nawet nie odwrócił głowy, a Szrama wstał, podszedł do mnie i zapytał jak któryś nich ma mi pomóc, jeśli siedzą w tym zatęchłym pomieszczeniu. Odpowiedziałem, że mogę kogoś wykupić, ale nie będzie to mało kosztować. Po tym jak otworzyły się drzwi, podszedłem do Woronina i zapytałem się czy za dwadzieścia pięć tysięcy mógłbym wykupić jednego z więźniów. Spojrzał na stojącego obok celi strażnika i zgodził się.

Po kilku minutach byliśmy ze Szramą w barze. Wzięliśmy zaległą „wypłatę” i ruszyliśmy do Agropromu. Droga przez wysypisko była za długa, więc szliśmy przez jantar, przy okazji wstępując do Sacharowa. Droga wiodła przez łąki, na których rosła gęsta i wysoka trawa. Szliśmy starą, zatartą ścieżką, do głównej, gruntowej drogi, ciągnąca się do opuszczonej fabryki. Zeszliśmy ze zbocza w kierunku ogromnego bunkra naukowców, położonego na dnie wyschłego jeziora Jantar.

Budynek ogrodzony był wysokim blaszanym płotem, w którym było pełno dziur, po walkach z mutantami. Idąc w kierunku drzwi usłyszeliśmy hałas po lewej stronie, za wrakiem samochodu. Po chwili zza niego, chwiejnym ruchem wyłonił się stalker w podartym kombinezonie. Szedł w linii prostej, chyba nie zauważając nas. Byliśmy w szoku i op krótkich oględzinach stwierdziliśmy, że coś tu jest nie tak. W tedy owy stalker odwrócił się w naszą stronę i zauważając nas, z zachrypniętym jękiem odbezpieczył broń i wycelował w moją stronę. Szrama wyjął pistolet i strzelił mu w głowę.

Spojrzeliśmy się na siebie i ze zdziwionymi minami podeszliśmy do pancernych drzwi budynku. Nacisnąłem guzik, przy głośniku i po chwili usłyszeliśmy głos. Ktoś z wewnątrz zapytał nas kim jesteśmy i co nas tu sprowadza. Odpowiedziałem, że jestem tu w sprawie zaginionej ekspedycji i mam kilka ważnych informacji. Coś walnęło w drzwiach i z głośnym skrzypieniem się otworzyły. Weszliśmy do małego pomieszczenia, drzwi się zamknęły i ze zraszaczy zaczęła lecieć woda. Poraz kolejny usłyszeliśmy ten sam głos mówiący, że to standardowa procedura.

Następnie otworzyły się kolejne drzwi i weszliśmy do kolejnego korytarza. Skręciliśmy w lewo, a potem w prawo i zobaczyliśmy postać w zielonym kombinezonie podobnego, do tego na zdjęciu. Przedstawił się jako Profesor Krugłow i kazał nam tu poczekać na Profesora Sacharowa. Usiedliśmy się na ławce stojącą pod ścianą i po kilku minutach czekania, zjawił się starszy mężczyzna w białym kitlu. Przedstawił się jako Sacharow i zaprosił nas do pomieszczenia obok.

Usiedliśmy na kanapie, przy stolikach i zaczęliśmy rozmowę. Wyciągnąłem od niego informacje na temat ekspedycji i mówił, że kilka godzin temu mieli wrócić. Dodał też, że w drodze powrotnej prawdopodobnie napadli na nich bandyci i możliwe jest porwanie przewodnika i jednego z naukowców, a ochroniarzy zlikwidowano. Opowiedziałem mu o stalkerze, którego zaniosłem do medyka. Profesor wyznaczył nagrodę za znalezienie dziewczyny, ponieważ miała przy sobie ważne dane dotyczące nieznanego artefaktu i warunkach w jakich prawdopodobnie powstał.

W tedy z plecaka wyjąłem dziwny artefakt, podałem go naukowcowi i powiedziałem, że znalazłem go u bandytów w Rostoku. Sacharow zrobił wielkie oczy i powiedział, że nigdy nie widział czegoś takiego. Oznajmiłem mu, że to prawdopodobnie to ten artefakt znalazła ekspedycja. Dał nam amunicję i oporządzenie, które potrzebowaliśmy do wypełnienia zlecenia. Gdy szliśmy w kierunku wyjścia, naukowiec życzył nam powodzenia.

14.Agroprom
Szybko ruszyliśmy do Agropromu, przez jakieś bagno. Wokół rozlegał się smród rozkładających się szczątków a błoto przyklejało się do butów. Nagle zza krzaków wyszło kilka zombie, którzy po chwili zaczęli do nas strzelać. Skoczyliśmy za stary, gruby, powalony pień i zza niego odpowiedzieliśmy ogniem. Po krótkiej walce, wzięliśmy fanty z ich plecaków i szliśmy dalej, napotykając grupę stalkerów idących nad jantar.

Zapytałem ich o bandytów, którzy mieliby się tu „zadomowić”. Jeden z nich odpowiedział, że szli do starego hangaru za wzgórzem, na wschód od nich. Dodał też, że niedawno bandyci zdobyli ten budynek, po ciężkich walkach ze stalkerami. Za informacje dałem im po butelce wódki i apteczce, po czym ruszyliśmy we wspomnianym kierunku.

Skarpa była zbyt stroma, by po niej wejść, więc musieliśmy ją obejść przez bagno. Idąc tamtędy, zauważyłem pijawkę. Była odwrócona do nas plecami, a zatem nas nie widziała. Podszedłem do niej po cichu i walnąłem ją kolbą karabinu w łeb. Gdy była zamroczona, poderżnąłem jej gardło i odciąłem macki zabierając jako trofeum. Po tym ruszyliśmy przed siebie. Jakieś dziesięć minut później dotarliśmy do przewróconego ogrodzenia. Po przeciwnej stronie wisiała drabina przymocowana do ściany.

Weszliśmy po niej na dach budynku i wypatrywaliśmy porywaczy. Było ich słychać dość głośno, ale nie mogliśmy zlokalizować źródła dźwięku. Zeszliśmy włazem w dachu do środka i przykręciłem tłumik dźwięku do AKSu by nie robić zbędnego hałasu. Szliśmy wąskim korytarzem do szerszego pomieszczenia z oknami po obu stronach. Idąc na wprost wszedłem po schodach na wyższe piętro, na którym kręcił się bandyta.

Zaszedłem go od tyłu łapiąc go za głowę i szybkim ruchem skręciłem mu kark. Usłyszałem kogoś za sobą, szybko wskoczyłem za ścianę i wtedy zobaczyłem bandytę upadającego na podłogę z szarych od brudu, ceramicznych płytek. Za nim wyszedł Szrama i przeciągnął ciało za stojącą nieopodal starą wersalkę. Schodząc po schodach na niższe piętro zobaczyliśmy kilku bandytów siedzących w okręgu, między kolumnami, ale porwanej z nimi nie było. Wróciliśmy się na dach i dalej do dziury w ogrodzeniu, przez którą się tu dostaliśmy. Obiegliśmy cały kompleks budynków naokoło i przeskakując przez płot po karoserii zardzewiałego zaporożca, poszliśmy do kolejnego budynku.

Idąc pod oknami następnego gmachu, usłyszeliśmy kilka głosów, w tym kobiecy. Z urywków konwersacji wynikało, że kobieta nie chce wyjawić jakichś informacji. Poszliśmy kilka metrów dalej, obok skorodowanych schodów wiodących na piętro. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy kroki, które stawały się coraz głośniejsze. Schowaliśmy się za rogiem i patrzyliśmy kto stamtąd wychodzi. Zza drzwi wychodziło dwóch bandytów eskortujących zakładniczkę.

Po cichu wycofaliśmy się obok karoserii Kraza i wypatrywaliśmy zakładniczki z obstawą. Szli obok nas i nawet nie zauważyli jak wyskoczyliśmy pod wrak ciężarówki. Leżąc pod nim obserwowaliśmy dokąd idą. Idąc za nimi, słyszeliśmy rozkaz dobiegający z krótkofalówki jednego z bandytów, nakazujący wrzucić zakładniczkę do anomalii znajdującej się w starym tunelu kolejowym. Wiedzieliśmy więc gdzie idą i powoli szliśmy za nimi trzymając dystans nie mniejszy niż dziesięć metrów.

Będąc przy starej wieży strażniczej, obydwaj dostali postrzały w głowę. Dziewczyna padła na ziemię krzycząc, żebyśmy jej nie zabijali. Podszedłem do niej powoli i podałem jej rękę, mówiąc, żeby wstała. Chwyciła ją energicznie i podciągnęła się stając na równe nogi. Zapytała, czego chcemy. Odpowiedziałem, że Sacharow wraz z jednym młodym chłopakiem się o nią martwią. Stała i z niedowierzaniem zapytała co to jest za chłopak. Gdy powiedziałem, że ta osoba nazywa się Misza Iwańcow, odpowiedziała, że on nie żyje i widziała jak bandyci zastrzelili go na jej oczach.

Po krótkiej chwili, podjechał do nas wojskowy samochód i jeden z siedzący wewnątrz żołnierzy, zapytał nas co tu robimy. Nie wyjmowali nawet broni, gdyż razem z nami była osoba w kombinezonie naukowców. Odpowiedziałem mu, że kierujemy się nad Jantar do bunkra naukowców. Kazał nam wsiąść do środka i zawiózł nas we wskazane miejsce. Po dialogu z wojskowymi, wynikało, że Sacharow wysłał ich do eskortowania nas stamtąd po misji. Profesor wiedział, że może na nas polegać i na pewno zakończymy misję pomyślnie.
Ostatnio edytowany przez Gro3a 30 Gru 2012, 00:59, edytowano w sumie 5 razy
Nie ma miłości, jest tylko żądza. Nie do człowieka, a do pieniądza.

Dziękuję Ci Boże, za te wspaniałe dni, bez których nie mógłbym teraz żyć. Dziękuje Ci za te wspaniałe chwile, bo w swym życiu nie miałem ich aż tyle. Za wszystkie spędzone w samotności i za te szczęśliwe, pełne miłości...

Za ten post Gro3a otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Don Front.
Awatar użytkownika
Gro3a
Technik

Posty: 718
Dołączenie: 05 Maj 2012, 22:26
Ostatnio był: 15 Lis 2024, 00:14
Miejscowość: Lubawa - warmińsko-mazurski Sosnowiec
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sawn-off Double-barrel
Kozaki: 294

Reklamy Google

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez KOSHI w 23 Paź 2012, 18:45

No cóż, powiem szczerze, że nie wiem czy pisałeś streszczenie, czy po prostu odpuściłeś / nie umiesz prowadzić fabuły ... Od tak jadą do zony, potem poszedł koleś coś zobaczyć, kumpel leży martwy, Anity nie ma, ale gościu wie, że na pewno ją porwali grasujący bandyci. Jasnowidz. Jak dla mnie szału nie ma. Baboli jakoś specjalnie nie robisz pisząc, za to fabularnie bida z nędzą. Kompletnie mnie historia nie zainteresowała. Ale to moje zdanie.

Pozdrawiam
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1325
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 23 Lis 2024, 06:46
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez Gro3a w 25 Paź 2012, 17:25

W poprzednim opowiadaniu ktoś skarżył się, że za długo trwa akcja, więc nieco skróciłem tą powieść. No ale nie każdemu podoba się długość, no i fabuła :D Tak więc dodaje dwa kolejne rozdziały, trochę bardziej rozbudowane od poprzednich. Mam nadzieje, że będzie coraz lepiej, lecz musicie napomknąć mi błedy, bym mógł stwierdzić co tu nie pasuje :E

PS. Koshi, przekręciłeś imię bohaterki :E
Nie ma miłości, jest tylko żądza. Nie do człowieka, a do pieniądza.

Dziękuję Ci Boże, za te wspaniałe dni, bez których nie mógłbym teraz żyć. Dziękuje Ci za te wspaniałe chwile, bo w swym życiu nie miałem ich aż tyle. Za wszystkie spędzone w samotności i za te szczęśliwe, pełne miłości...
Awatar użytkownika
Gro3a
Technik

Posty: 718
Dołączenie: 05 Maj 2012, 22:26
Ostatnio był: 15 Lis 2024, 00:14
Miejscowość: Lubawa - warmińsko-mazurski Sosnowiec
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sawn-off Double-barrel
Kozaki: 294

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez Generał Golonka w 09 Gru 2012, 11:41

Podobało mi się to opowiadanie. Czekam na następne części. :D
Generał Golonka
Tropiciel

Posty: 248
Dołączenie: 02 Maj 2012, 19:24
Ostatnio był: 25 Mar 2024, 14:07
Miejscowość: Dziwna
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: Tunder S14
Kozaki: 29

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez Szrapnel w 09 Gru 2012, 21:19

Ogólnie dobre, ale ta walka w kopalni mnie zdołowała :-D. Wleźli, zebrali co się dało, zabili i wyszli. Szczególnie ten kontroler. Zrobiłeś z jednego z najgroźniejszych mutantów kogoś, kto nawet wątpliwej klasy stalkera w ciemnym korytarzu i na swoim terenie zabić nie może...i artefakty walające się na ziemi....no herezja po prostu ;-)
Awatar użytkownika
Szrapnel
Kot

Posty: 23
Dołączenie: 11 Lip 2012, 10:57
Ostatnio był: 30 Lip 2015, 02:16
Miejscowość: Polskie Termopile!
Frakcja: Czyste Niebo
Ulubiona broń: Martha
Kozaki: 11

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez Gro3a w 30 Gru 2012, 01:02

Dodałem kolejne rozdziały ;) Mam nadzieje, że nie są zbyt "przesadzone" :D Mile widziane komentarze
Nie ma miłości, jest tylko żądza. Nie do człowieka, a do pieniądza.

Dziękuję Ci Boże, za te wspaniałe dni, bez których nie mógłbym teraz żyć. Dziękuje Ci za te wspaniałe chwile, bo w swym życiu nie miałem ich aż tyle. Za wszystkie spędzone w samotności i za te szczęśliwe, pełne miłości...
Awatar użytkownika
Gro3a
Technik

Posty: 718
Dołączenie: 05 Maj 2012, 22:26
Ostatnio był: 15 Lis 2024, 00:14
Miejscowość: Lubawa - warmińsko-mazurski Sosnowiec
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sawn-off Double-barrel
Kozaki: 294

Re: Niebezpieczna strefa

Postprzez Don Front w 08 Kwi 2013, 15:28

Piszesz, nie piszesz... Ale trzeba powiedzieć że dla mnie opowiadanie jest super. Mam nadzieje że dalej będziesz to kontynuował, ale musisz zwolnić z akcją. :wódka:
Nic ciekawego :)

Don Front
Wygnany z Zony

Posty: 3
Dołączenie: 06 Kwi 2013, 09:01
Ostatnio był: 23 Kwi 2013, 17:26
Miejscowość: Seattle :)
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 0


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 28 gości