Jakiś rok temu czytałem o planach stworzenia filmu o Smoleńsku. Co ciekawe, miał opowiadać nie o Lechu Kaczyńskim i innych osobach, które widzieliśmy w Dzienniku na "jedynce", a tragedii rodzin pilotów, stewardess, funkcjonariuszy BOR - słowem, osób, o których się zapomina. Miał być reżyserowany przez jakiegoś młodego absolwenta szkoły filmowej. Od tego czasu o filmie zrobiło się cicho.
Za ten post Szpagin otrzymał następujące punkty reputacji:
Myślę, że to samo, co o filmie "Titanic" i reszcie badziewia katastroficznego opartych na faktach.
"kowunio jest stalkerem ubranym w sweter ochronny "wschód słońca" szukającym artefaktów w zonie szczecińskiej legenda głosi, że zdołał ominąć korki i dostać się do centrum - żyły złota" Wheeljack
Sam film pewnie nie byłby zły gdyby nie to że powstaje z konkretną tezą: to był zamach! Katastroficzny też nie będzie, będą za to gadające głowy i bohaterka biegająca po planie ze zbolała miną i uciekająca przed ludźmi w czarnych garniturach w czarnych samochodach odkrywająca straszliwą prawdę o spisku. Kiedy w końcu odkryje "prawde" potrąci ją na ulicy facet z parasolem po czym poczuje ona ukłucie na nodze od szpicy parasolki i za 2 minuty dostanie ataku serca po czym jej biuro/mieszkanie wyleci w powietrze z powodu wycieku gazu. Koniec, napisy końcowe.