Czytałem sobie ostatnio opowiadania z naszego ukochanego forum i stwierdziłem: A co mi tam, ja też coś napiszę. Prolog jest inspirowany pierwszym rozdziałem "W krainie suchych liści" Voldiego, ale mam nadzieję że autor nie uzna go za plagiat i nie naśle na mnie urzędu do spraw czegoś tam Po prostu nie miałem żadnego innego pomysłu. Jest to pierwsze moje bardziej rozbudowane dzieło, więc nie oczekujcie jakichś cudów. Oczywiście zachęcam do komentowania i konstruktywnej krytyki
Prolog
:
Propozycja Ostry, drażniący uszy dźwięk wyrwał Andrieja ze snu. Kilkakrotne wciśnięcie wyłącznika budzika nic nie dało. Umysł,wciąż przebywający w objęciach Morfeusza, dopiero po kilku chwilach skojarzył fakty karząc mężczyźnie wstać i odebrać telefon. - "Priwiet" Andriucha! Co tak późno dziś wstałeś? Andriej spojrzał na zegar, który wskazywał w pół do dziewiątej. Jak na niego,przywykłego do pobudek o piątej dwadzieścia, rzeczywiście późno. - Bywa. - odrzekł do słuchawki. Dzwonił Jurij Nikołajew, stary przyjaciel Andrieja. - Andriej Gromow jak zawsze rozmowny, haha. No ale do rzeczy. Pamiętasz, jak obiecałem że znajdę ci robotę? - Ta, coś tam wspominałeś - Powiedz, słyszałeś o Czarnobylu? - Jura, coś ty, do ku*wy nędzy, znowu wymyślił? - Zobaczysz. To co, tam gdzie zwykle za dwadzieścia minut? - Niech będzie. - Andriej odłożył słuchawkę - Ech, Jura. Ty i te twoje genialne pomysły.
Bar "Trzy Belki" był jedną z najobskurniejszych knajp w całym Dnietropietrowsku. A może i najobskurniejszą. Ale był też ulubionym miejscem spotkań Andrieja i Jury. W lokalu panował niewielki ruch. Większość stałych bywalców przychodziła późnym wieczorem, żeby przy jednym czy dwóch głębszych zapomnieć o ciężkim dniu w pracy. Andriej i Jura zamówili po piwie i usiedli przy jednym z niewielkich, okrągłych stolików. - No więc, Jura, co żeś wymyślił z tym Czarnobylem? - spytał Andriej i pociągnął łyk bursztynowego napoju. - Było tak: mój syn miał zrobić do szkoły referat o Specnazie... - Fajna szkoła. - roześmiał się Andriej. - Wiem. Zaje*ista. Sam go do niej posłałem. Ale o czym to ja? Aha. No więć słyszę Specnaz i myślę: Andriucha. Przypomniałem sobie że od jakiegoś czasu nie masz roboty... - Od półtora roku. - No właśnie. Więc myślę: Obiecałem,że znajdę ci robotę. A specnaziak, nawet były, zawsze dotrzymuje słowa. Więc odpalam internet i pytam wujcia gugle o, uwaga cytuję, "nietypową pracę dla byłego żołnierza sił specjalnych"... - Nie mogłeś po prostu wpisać"oferty pracy Dnietropietrowsk"? Czu ty zawsze musisz być aż tak oryginalny? -Niby co znaczy "zawsze"? -Czy mówi ci coś nazwa "Donieck"? - Ej, to był tylko jeden raz! I do tego przypadkiem! - Jura próbował się tłumaczyć, ale Andriej przerwał mu zdecydowanym głosem. - Dobra, już się nie tłumacz tylko gadaj co ci z tego "guglowania" wyszło. Jura, z ulgą że nie musi się tłumaczyć z kompromitujących go zdarzeń, kontynuwał swoją opowieść. - No więc trafiłem na jakiś artykuł. Był o gościach nazywanych bodajże "stalkerami". Z tego co czytałem, ich robota polega na zbieraniu jakiś dziwnych cóśków. Oni mówią na to artefakty, czy jakoś tak. - No a co ja mam z tym niby wspólnego? - W tym fachu twoja specnazowska przeszłość jest dużym atutem. Strefa zamknięta nie jest bezpiecznym miejscem. Andriej wciąż się wahał. Ale pozostawała jeszcze jedna, w obecnej sytuacji najważniejsza, kwestia. - Ile kasy można z czegoś takiego mieć? - I to jest właśnie najlepsze. Mój kumpel słyszał, że za jedno takie świecidełko można dostać nawet kilka tysiów. To przeważyło szalę niepewności. Andriej na gwałt potrzebował pieniędzy. Zaległy czynsz, alimenty dla byłej żony... to wszystko wymagało pieniędzy. Dużo pieniędzy. Zbyt dużo, jak na jego obecne zarobki. Nie miał wyboru. Strefa czekała na niego.
Rozdział I
:
Ścigając się z losem Jeszcze raz przejrzał pośpiesznie zebrany ekwipunek. Maska przeciwgazowa, latarka, baterie, mapa okolic Czarnobyla kupiona w jakimś antykwariacie, stara kurtka mundurowa, wojskowy nóż... Andriej przesunął palcami po ostrzu. Jasna, zimna stal przecięła skórę. Mężczyzna instynktownie cofnął dłoń i uśmiechnął się pod nosem. Po tylu latach wciąż potrafił porządnie naostrzyć nóż. Jeszcze jedzenie. Kilka paczek sucharów, pęto kiełbasy, parę konserw. Poza tym manierka z wodą i niewielka piersiówka z czymś mocniejszym. To tyle. Spojrzał na zegar wiszący nad łóżkiem. Dziesiąta czterdzieści pięć. Już czas. Ubrał buty i zarzucił na ramię plecak. W progu spojrzał na swoje gniazdo po raz ostatni. - Jeszcze tu wrócę - wyszeptał.
Zszedł na parking. Od razu zauważył Jurę stojącego przy starej, dostawczej Nysie - "Priwiet" Andriucha. Poznaj Wasię. Za kierownicą siedział na łyso ogolony, barczysty facet z sumiastym wąsem i brodą. - "Priwiet" Wasia - Andriej uścisnął rękę łysego. - To jak, gotowy? - Wasia cały tryskał entuzjazmem. - Tak sądzę. - Spokojnie chłopie. Na początku może być ciężko, ale jak już załapiesz o co chodzi, będzie już tylko z górki. - Mam nadzieję. - Oj, bracie, chyba jesteś zbyt spięty. - Wasia wyciągnął ze schowka wódkę. - Masz, łyknij na rozluźnienie. Andriej wziął od niego butelkę i pociągnął potężny łyk. - No, teraz możemy jechać. Mężczyzna odwrócił się do przyjaciela. Jura uśmiechnął się do niego. - Trzymaj się Andriucha. Może kiedyś cię tam odwiedzę. - Ty lepiej poćwicz obsługę internetu. Przyjaciele wybuchnęli zgodnym śmiechem. Wasia, choć nie wiedział o co chodzi, śmiał się wraz z nimi. w końcu łysol stwierdził że muszą już jechać. Przyjaciele uścisnęli sobie dłonie. Andriej wrzucił plecak na pakę samochodu i usiadł obok Wasi. Radzę ci się zdrzemnąć. Nie wiadomo kiedy będziesz miał na to czas na miejscu. Andriej, przyznawszy mu rację, rozłożył się wygodnie na fotelu obok kierowcy i odpłyną do krainy snu.
Obudził go ciskający bluzgami Wasia. - KU*WA Andriej wstawaj! Wstawaj! WSTAWAJ KU*WA! - wrzeszczał na całe gardło. - Spokojnie człowieku. Co jest? Pali się, czy co? - Gorzej. Trepy nas gonią. Zresztą sam zobacz. Andriej wychylił się przez okno i spojrzał w tył. Po drodze wiodącej przez stare pole, jakieś dziesięć metrów za nimi, jechał terenowy samochód obładowany żołnierzami. Wasia sięgnął pod fotel i wyciągnął spod niego starego Makarova.Podał go Andriejowi - W schowku są dodatkowe magazynki. Gromow skinął głową. W tym momencie z tyłu dobiegł ich głos żołnierza, mówiącego przez megafon: To teren wojskowy. Nakazuję wam natychmiast się zatrzymać i wyjść z rękami na głowie. Inaczej otworzymy og.. Zanim skończył, Andriej błyskawicznie wychylił się z szoferki i oddał w stronę patrolu cztery strzały. Wojak trzymający megafon złapał się za brzuch i wypadł z samochodu. Dwaj pozostali poderwali się na równe nogi i podnieśli karabiny, celując w samochód Wasi. Gromow ponownie kilka razy nacisnął spust, jednak celowanie z szoferki samochodu tańczącego na wybojach drogi, która okres swej świetności miała nieomal trzydzieści lat wcześniej, nie należało do prostych zadań. Po czterech kolejnych niecelnych strzałach, broń wydała charakterystyczny szczęk. - To na nic. Nie trafię ich, jeżeli auto dalej będzie tak skakać. Wasia zaklną pod nosem -Trzymaj się. - polecił - Pojedziemy na przełaj. Mówiąc to, skręcił tak gwałtownie, że Andriej o mało nie wypuścił pistoletu. Wyjrzał z szoferki i natychmiast cofnął głowę, gdy żołnierze otworzyli ogień w stronę samochodu. -Trzymaj się mocno. Jeżeli teraz nam się uda to zgubimy ogon. - Wasia najwidoczniej miał jakiś plan. - Co chcesz zrobić? - Gromow nie krył zdumienia. - Widzisz to falujące powietrze przed nami? To jedna z tutejszych anomalii. A teraz trzymaj się! - Ostatnie zdanie niemal wykrzyczał, gwałtownie skręcając tuż przed anomalią. Zza ich pleców dały się słyszeć dały się słyszeć krzyki przerażenia. Po chwili do nosa Andrieja doleciał swąd palonego mięsa. - Co to było? - zapytał z przerażeniem w głosie. Ręce zaczęły mu dygotać. - Spalacz. Coś nie tak jest w nim z powietrzem. Coś go dotknie - mamy miotacz ognia - A więc ci żołnierze... - Spokojnie chłopie. Dla mnie za pierwszym razem to był taki sam szok jak dla ciebie. Ale to jest Zona. Zabij lub zgiń. Gromow zamknął oczy. Zabił wielu ludzi, lecz zawsze widział ich śmierć i to on o niej decydował Tutaj było inaczej. Wojskowi stracili życie z powodu wadliwego hamulca w samochodzie służącym im do wykonywania obowiązków służbowych. Otworzył oczy i spojrzał na Wasię. Ten sięgał do schowka, wyjmując z niego wódkę. Andriej wziął ją od niego i pociągnął kilka łyków. Oddał ją łysemu, który także łyknął parę razy i odłożył butelkę. Kiedy zamykał schowek, Andriej zauważył na ziemi przed nimi kilkanaście niewielkich, na przemian pojawiających się i znikających, błyskawic. - Co to? - zapytał łysego szturchając go w ramię. Wasia uniósł głowę i natychmiast złapał za kierownicę. - KU*WA! ELEK... - przerwał mu oślepiający błysk światła i potworny huk. Po ciele Gromowa przeszedł ogromny ładunek elektryczny. A otem świat zamienił się w nieprzeniknioną ciemność.
***
Ból to zdecydowanie fascynujące uczucie. Jednych paraliżuje i odbiera wszelkie umiejętności, innych mobilizuje i każe podjąć szaleńczą walkę, byle tylko wyeliminować jego źródło. Jednak istnieje jeszcze jedna grupa. Grupa ludzi, którzy przyzwyczajeni do niego, z własnej woli lub nie, przestają go odczuwać. Do tej grupy należał Andriej. W końcu szkolenie Specnazu robi swoje. Otworzył oczy. Leżał jakieś trzy metry od auta Wasi. Nieprzytomny kierowca wciąż znajdował się, przypięty pasami do fotela, w szoferce przewróconego przez wybuch samochodu. Gromow podszedł od niego. Wyciągnąwszy nóż, przeciął je szybkim zdecydowanym ruchem. Wyciągnął łysego łysego z samochodu i oparł plecami o dach szoferki. No, wstawaj stary. Wstawaj - powtarzał, delikatnie klepiąc go w policzek. Wasia powoli uniósł powieki. - Co się, ku*wa, stało - zapytał, wypowiadając słowa z pewnym wysiłkiem. - Wjechaliśmy w coś. - Andriej nie wiedział jak nazwać dziwne zjawisko. - W co? Jak to wyglądało? - Sam nie wiem. - -wtem w jego głowie otwarła się niewielka furtka - Coś, jakby małe, latające pioruny. A tak, elektro - Wasia wypowiedział te słowa tonem wskazującym, że nacodzień spotykał się z piorunami latającymi od tak, w powietrzu. - A skoro już o piorunach mowa. Słuchaj: ja w takim stanie nigdzie nie dojdę. Widzisz ten tunel? - to mówiąc, wskazał na betonową gardziel biegnącą przez pobliskie pagórki. - Dotrzesz nim do Kordonu. Tak nazywamy teren przy samej granicy Pełno tam wojskowych i bandytów, ale jeżeli będziesz uważał i nie podejdziesz zbyt blisko trepów, to może nie skończysz w muzeum Inkwizytora jako przykład kretyna. Rozumiemy się? Andriej przytaknął. -Dobra kiedy wyjdziesz z tunelu kieruj się na południowy zachód. Ominiesz stare gospodarstwo, bo mniej więcej od wtorku do soboty siedzą w nim bandyci. A mamy środę. Przejdziesz przez drogę, uważając na patrole armii i dojdziesz do obozu nowicjuszy. Znajdziesz w nim stalkera o ksywce Piorun, powiesz mu że jestem ranny i każesz namierzyć sygnał mojego PDA. Twoje rzeczy są pewnie w stanie, w którym nadają się do wykorzystania przez jakiegoś początkującego technika. Acha, powiedz Wkrętakowi, że mam jego narzędzia. Ale wracając do sprzętu Weź sobie co chcesz ze skrzynek, ale bez przesady. Te rzeczy miały być dla ludzi w obozie, ale w sumie ty też w najbliższym czasie będziesz tam mieszkał. O ile nie skończysz jako urozmaicenie diety psów. Ale nie zapeszajmy. Bierz co chcesz, ale bez przesady. I nie zapomnij o PDA. Powodzenia. Andriej rozpoczął przeszukiwanie skrzyń ze sprzętem dla stalkerów, porozrzucanych po okolicy przez uaktywnioną anomalię. Makarov Wasi uległ uszkodzeniu podczas eksplozji, więc Gromow zastąpił go wysłużoną Berettą leżącą w jednym z pojemników. Z innego wydobył stary karabin szturmowy AKS-74U. Podczas poszukiwania amunicji dokonał odkrycia, które wywołało uśmiech na jego twarzy. W jednej ze skrzyń znajdowało się coś, co na pierwszy rzut oka przypominało koszmar senny pracownika pralni, jednak okazało się oliwkowo zielonym kombinezonem. Po dokładnym przetrząśnięciu okazało się, że w skrzyni znajduje się także kamizelka kuloodporna tego samego koloru oraz maska przeciwgazowa. Andriej ubrał swoje odkrycie. Stwierdził że maska trochę uciska twarz, nogawki odrobinę za długie, a kamizelka dziwnie pachnie, jednak były to błahostki, które nie mogły przerwać niewielkiego święta Andrieja, zorganizowanego w jego duszy z okazji zdobycia nowej zbroi, osłaniającej go od nieprzyjaznego środowiska strefy. Z pozostałych pojemników zebrał latarkę czołówkę, kilka granatów RGD-5, licznik Geigera oraz niewielkie urządzenie, które Wasia nazwał "detektorem anomalii typu Echo". Gromow dowiedział się, iż to niewielkie urządzenie jest nieodłącznym narzędziem pracy każdego stalkera, z racji na możliwość wykrywania anomalii oraz ich cennych tworów: artefaktów. Łysy nie znał technicznych szczegółów konstrukcji, jednak Andrieja niespecjalnie to interesowało. Przetrząsnął jeszcze kilka niewielkich, metalowych skrzynek na amunicję wyjmując z nich cztery niewielkie magazynki nabojów 9x18 do Beretty, oraz dziewięć wygiętych w charakterystyczny łuk magazynków do kałasznikowa, załadowanych amunicją kalibru 5.45 milimetra. Włożył jeden z nich do gniazda swojego karabinu, odciągnął zamek z charakterystycznym szczękiem, po czym włączając latarkę, powoli wszedł do wnetrza tunelu niczym w gardziel nieposkromionej bestii. W gardziel Zony
Ostatnio edytowany przez Gorik 31 Gru 2012, 18:32, edytowano w sumie 2 razy
Piękno zbawi świat
Za ten post Gorik otrzymał następujące punkty reputacji:
Opowiadanie nawet fajne, choć prolog jest dla mnie trochę zbyt hmm... szybki ? Telefon, rozmowa, i bez zastanowienia się podróż do zony. No i jak go czytałem to miałem wrażenie że czytam już drugi raz to samo, ale napisałeś że inspirowałeś się więc wybaczam . A co do pierwszego rozdziału jest nieźle, tylko nie wiem czy Wasia przeżył by wybuch samochodu Chyba że miałeś na myśli uaktywnienie się elektro, wtedy zwracam honor.
Gorik napisał(a):Prolog jest inspirowany pierwszym rozdziałem "W krainie suchych liści" Voldiego, ale mam nadzieję że autor nie uzna go za plagiat i nie naśle na mnie urzędu do spraw czegoś tam
Nie naśle, nie naśle, spokojnie Jest mi właściwie bardzo miło z tego powodu, że kogoś inspiruje moja twórczość Acz sowo 'inspiracja' to ciut za mało, by określić nim Twoje dzieło. Przeczytałem prolog i pierwszy rozdział i znalazłem: - motyw rozmowy w barze - wąsaty kierowca (imiona też brzmią podobnie ) - główny bohater z przeszłością (sprawa byłej żony/u mnie zmarłej; wojskowa kariera) - powód wyjazdu do Strefy (kasa) - motyw "Zabij albo zgiń" (u Ciebie pojawia się nawet wcześniej niż u mnie )
Znalazłem też kilka nieścisłości - od kiedy na Ukrainie można było znaleźć eksportowane polskie Nysy? Mniemam, że akcja rozgrywa się w teraźniejszości, może nawet niedalekiej przyszłości (w końcu do trzydziestolecia Katastrofy w CEJ brakuje nam jeszcze 3,5 roku, a Ty mówisz, że droga przeżywała świetność 30 lat temu), mała nieścisłość nie mająca jednak wpływu na odbiór tekstu. Co do niego samego, to jest bardzo fajny. Mógłby być ciut czytelniejszy (strzelam, że piszesz w Wordzie lub czymś w tym rodzaju i potem wklejasz to na forum); uważaj strasznie na akapity. Druga część pierwszego rozdziału wygląda na pisaną od niechcenia. Zaczynają pojawiać się powtórzenia (rzuciło mi się w oczy w kółko powtarzane "ale" gdzieś pod koniec), błędy składniowe i gramatyczne, kilka interpunkcyjnych itd.
Nie mniej jednak, nie będę ukrywał, że jestem ciekaw jak to się wszystko potoczy i wrzucam temat do śledzonych
Za ten post Voldi otrzymał następujące punkty reputacji:
od kiedy na Ukrainie można było znaleźć eksportowane polskie Nysy?
Taki patriotyczny akcent A tak na serio: nie jestem zbytnim znawcą motoryzacji, i Nysa to jedyny samochód dostawczy z krajów byłego Układu Warszawskiego jaki znam.
Mniemam, że akcja rozgrywa się w teraźniejszości, może nawet niedalekiej przyszłości (w końcu do trzydziestolecia Katastrofy w CEJ brakuje nam jeszcze 3,5 roku, a Ty mówisz, że droga przeżywała świetność 30 lat temu)
Jest napisane
jednak celowanie z szoferki samochodu tańczącego na wybojach drogi, która okres swej świetności miała nieomaltrzydzieści lat wcześniej
Nieomal = prawie, niemal. Nie dokładnie trzydzieści lat, tylko trochę wcześniej. W następnym rozdziale pojawia się dokładna data.
strzelam, że piszesz w Wordzie lub czymś w tym rodzaju i potem wklejasz to na forum
Chciałbym. Jako że w tym roku kończę gimnazjum i mam egzamin, mam dosyć restrykcyjny dostęp do komputera. Całość pisałem w zeszycie i od razu przepisywałem na forum.
Druga część pierwszego rozdziału wygląda na pisaną od niechcenia.
Z tego samego powodu co powyżej(koniec gimnazjum i egzamin) całość pisałem po nocach, co nie najlepiej wyszło mojej twórczości
Acz sowo 'inspiracja' to ciut za mało, by określić nim Twoje dzieło.
Wiem że trochę tego dużo. Twoje opowiadanie dość mocno zapadło mi w pamięć i dawało o sobie znać kiedy w głowie miałem pustkę
A to wystarczy pierwsze lepsze forum, czy też jakąkolwiek stronę w sieci odpalić. Jak mówiłem - to bardziej czepialstwo o detale niż jakiś faktyczny błąd
Jest napisane
jednak celowanie z szoferki samochodu tańczącego na wybojach drogi, która okres swej świetności miała nieomaltrzydzieści lat wcześniej
Nieomal = prawie, niemal. Nie dokładnie trzydzieści lat, tylko trochę wcześniej.
Wybacz, źle przeczytałem
Chciałbym. Jako że w tym roku kończę gimnazjum i mam egzamin, mam dosyć restrykcyjny dostęp do komputera. Całość pisałem w zeszycie i od razu przepisywałem na forum.
To życzę powodzenia na egzaminie i przy okazji gratuluję wytrwałości. Jak na swój wiek piszesz bardzo dobrze, chciałbym te dwa lata temu mieć takie umiejętności
całość pisałem po nocach, co nie najlepiej wyszło mojej twórczości
Fakt. Dlatego wolę czasem coś odstawić na potem ("WKSL" kisiło mi się na dysku od końcówki października ub. roku, potem nie tykałem go od Wielkanocy, by na początku sierpnia dopisać półstronicowe zakończenie )
Acz sowo 'inspiracja' to ciut za mało, by określić nim Twoje dzieło. Wiem że trochę tego dużo. Twoje opowiadanie dość mocno zapadło mi w pamięć i dawało o sobie znać kiedy w głowie miałem pustkę
Nie przejmuj się Chciałbym jednak, żeby dzieło mające we wstępie wzmiankę o inspiracji trzymało jakiś poziom, żebym też kiedyś mógł się kiedyś pochwalić, że jeden z pisarzy post-apo inspirował się moją twórczością Tego Ci życzę i trzymam kciuki za "Wrony" [szie=70]Abyś tylko nie zrzynał![/size]
PS. Wielka dla ciebie
Z przyjemnością, ale... bez Ciebie nie idę!
O, i jeszcze drobna rada ode mnie - jeśli nie masz weny - poczekaj, nie pisz. Odstaw. Jak wspominałem wyżej - ja pisałem z przerwami od końcówki października do Wielkanocy, a potem miałem wielką przerwę z powodu braku pomysłów. Właściwie, jak postanowiłem, że podzielę się z forum "WKSL" miałem całe 12 rozdziałów i byłem w trakcie 13, ostatniego. Tylko dlatego, żeby uniknąć zastoju z braku weny