Stalkerem być

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Czy spodobało Ci się moje opowiadanie?

Tak, bardzo
12
39%
Tak
5
16%
Ujdzie
6
19%
Nie
1
3%
Nie chciało mi się czytać
7
23%
 
Razem głosów : 31

Stalkerem być

Postprzez Yepper w 04 Wrz 2012, 14:10

Witam, przeglądałem forum i trafiłem na dział "twórczość" spodobało mi się kilka opowiadań więc postanowiłem napisać własne.
Proszę o konstruktywną krytykę i opinie ponieważ to moje pierwsze "porządne" opowiadanie.
Jeżeli przeczytałeś, i nie chcesz wysilić się na komentarz zagłosuj w ankiecie :)



Rozdział 1:Kontakt
:

Wasyl szedł spokojnie przez las, wyglądał na całkowicie opuszczony. Ale w Zonie niewolno być nieostrożnym, tak mówili mu wszyscy doświadczeni stalkerzy których poznał w Kordonie. Dookoła było szaro i nieprzyjemnie, „gołe” zdeformowane drzewa nadawały jeszcze bardziej ponury wygląd temu miejscu.

Gdzieś w oddali słychać było szczekanie psa.
-Cholera jeszcze tylko mutantów mi tu brakowało!
Pomyślał i przyśpieszył kroku.
-Dobra poradzę sobie, mam dobrą strzelbę, gruby kombinezon i kilkadziesiąt naboi…

Ujadanie mutanta było coraz głośniejsze i wyraźniejsze Wasyl zdjął z pleców strzelbę SPSA12 jego pierwszy poważny zakup w Zonie, po czym przygotował się do strzału, mocniej chwycił strzelbę i szedł równo krok za krokiem, za głosem „nibypsa”, wreszcie zauważył jasno-brązową sylwetkę, biegającą od drzewa do drzewa 20m od niego.
-Zaraz będzie po nim... -Podniósł broń na wysokość twarzy, miał już psa na muszce i wystrzelił! –ku*wa! Tylko draśnięcie!

Krzyknął i zobaczył mutanta powoli idącego ku niemu, z dziurą wielkości wiśni w udzie.
Bez zastanowienia znowu wycelował i wystrzelił w kierunku „nibypsa” nabój wypełniony śrutem.

Mutant powalony siłą wystrzału „poleciał” metr do tyłu i uderzył pyskiem w pień, zaskowyczał z bólu i padł na ziemię.Wasyl tylko na to czekał, podbiegł do niego, wyjął Makarova i wystrzelił dwa razy w głowę potwora, pierwszy raz widział coś takiego!
Cały mutant był łysy, miał nienaturalnie duże zęby, zamiast uszu dwie okrągłe dziury, natomiast w miejscu w którym powinny być oczy Wasyl zauważył tylko puste oczodoły a nad nimi ranę po śrucie.

-Niezły strzał. Pomyślał, chwilę pozostał przy trupie i przyjrzał mu się jeszcze raz, następnie odszedł od niego załadował strzelbę, założył ją na plecy wyjął PDA i napisał wiadomość do stalkerów z Kordonu: -„Droga do wysypiska czysta ruszam dalej, życzcie mi powodzenia /Wasyl”

Rozdział 2:Złodziejstwo!
:

Wysypisko nie różniło się niczym od innych części Zony. Było szaro, ciemno i brudno. Wszędzie walały się pozostawione tutaj po akcji gaśniczej napromieniowane wraki, począwszy od karetek pogotowia i zwykłych samochodach, kończąc na helikopterach i wozach bojowych.
Z daleka, były widoczne wielkie hałdy, usypane ze złomu i innych śmieci które nie były nikomu potrzebne, technicy i specjaliści od uzbrojenia najmowali stalkerów, aby ci szukali odpowiednich części na wysypisku- wirników, tłumików, silników i wszelakiego innego ustrojstwa.

Wasyl szedł dalej, starając się unikać posterunków bandytów, gdyż wiedział co robią ze stalkerami, którzy nie chcą płacić za przejście „grubych” pieniędzy. Lecz na razie, cała trasa jego podróży była „czysta”. Był już ponad kilometr od wejścia do Kordonu, więc postanowił poinformować o swoich postępach dowódcę samotników, wszedł w gęste krzaki, wyjął PDA i napisał: -„Walerian tu Wasyl, na razie wszystko idzie zgodnie z planem, przedostałem się pomiędzy posterunkami granicznymi bandytów, co dalej?” -„Świetnie Wasyl, kieruj się teraz do pchlego targu, nasi chłopcy mają tam mały problem z bandytami, resztę powiedzą ci na miejscu, a pamiętaj nie daj się złapać patrolom bandytów, pilnuj się chłopie!” -„Jasne, do zobaczenia Walerian”

Schował PDA do kieszeni, zdjął plecak, otworzył, i wsadził do niego rękę, był niemalże całkiem pusty! Na dnie spoczywał tylko termos, niedomknięta puszka konserwy „Turystycznej” butelka spirytusu i pół bochenka suchego chleba, gdy go zobaczył nagle zachciało mu się jeść, odpiął od pasa nóż, krzywo ukroił kromkę chleba i nałożył na niego trochę konserwy z puszki. Gdy skończył jeść napił się, trochę chłodnej, dwu-dniowej herbaty z termosu i postanowił się rozejrzeć.

Wyjął lornetkę i obrócił się w kierunku południowym, przyjrzał się dokładniej i zauważył ognisko, zaś wokół ogniska to czego obawiał się teraz najbardziej, trzech ludzi w czarnych płaszczach, z wyszytą na ramieniu pękniętą czaszką, bandytów!

-Ja pie*dolę! Oczywiście teraz musiałem trafić na bandytów, w takiej chwili! To się dopiero wkopałem... -Pomyślał, lekko uderzył się dłonią w czoło, i zaczął zastanawiać się co w tej sytuacji zrobić.

Postanowił poczekać w krzakach aż bandyci pójdą dalej, lecz nie ruszali się na więcej niż kilkadziesiąt metrów od miejsca w którym stał.

-Siewka co dziś robiłeś?
-Ehh nic ciekawego, codziennie to samo gówno! Siedzenie na warcie, jedzenie, picie wódki i okradanie stalkerów nic innego w tej Zonie niema do roboty...
-A dobra, to w takim razie co u ciebie Dimitrij?
-U mnie trochę lepiej, znalazłem schowek jakiegoś samotnika a w nim 3 „patyki”.

-Cholera, na razie są zajęci, i nie zwracają uwagi na to co się dzieje dookoła, to moja szansa...
Powiedział sam do siebie, i zaczął powoli czołgać się przez zarośla.

-No, to już coś… I ile oddałeś Jodze?
-1800…
-Hahahaha, to naprawdę opłacalny interes…

I w tej chwili Wasyl zatrzymał się na chwilę, aby rozejrzeć się w którym kierunku bezpieczniej będzie iść, lecz gdy obrócił się całym ciałem w lewo, niechcący wsadził rękę do kopca mrówek, dziwnie ogromne owady, siekały go po dłoniach bezmiłosiernie, i na tym nie poprzestawały szły coraz dalej…
-Haha, tak to bardzo zabawne Iwan bardzo zabawne… To powiedz mi teraz ile ty zarobiłeś w tym tygodniu?

Jęknął z bólu gdyż robactwo zaczęło wchodzić pod jego kombinezon „Świt” i kąsać, najpierw klatkę piersiową a potem twarz, całe jego ręce już były pokryte śladami po ukąszeniach, niesamowicie zdeterminowanych owadów…
-5 „kawałków".
-Jaja z nas sobie robisz skąd ni…

Wasyl teraz nie wytrzymał, podskoczył jak oparzony, zaczął zrzucać z siebie kombinezon, szybko wyciągnął z plecaka spirytus, i zaczął cały się nim polewać.
Dla tych owadów, spirytus był pewnie trucizną, gdyż zaczęły opadać z niego setki martwych prześladowców, poczuł ulgę że się ich pozbył ale zapomniał o najważniejszym…
-Cicho coś się tam rusza!
-Ręce do góry! Słyszysz? Bo zastrzelimy jak burą sukę! -Powiedział bandyta i wycelował AK-47 prosto w twarz Wasyla.
-Dobra już, spokojnie chłopaki odkładam broń. -Powiedział, i powoli położył na ziemi strzelbę…

Całe obozowisko było otoczone osłonami z rur, zbrojnego betonu, beczek i innego niepotrzebnego nawet w Zonie „badziewia”. Naprzeciwko ogniska stał prowizoryczny namiot, z resztek czegoś co było kiedyś kombinezonem stalkera, szmat i fragmentów desek. Z zewnątrz wyglądał trochę obskurnie, lecz w środku było pewnie dość wygodnie, na ziemi leżał: koc, śpiwory i żelazny czajnik.

-No wpadłeś teraz w niezłe gówno kocie…
-A teraz podejdź tu i zdejmij plecak…
Wasyl posłusznie podszedł, szybko zdjął plecak i położył go na ziemi. -Powoli do cholery powoli! Jeden fałszywy ruch, i pół magazynka od kałacha ląduje w twojej głowie, kapujesz dzieciaku?

I wtedy,uśmiechnął się tak paskudnie że Wasyl chciał już się odwrócić. Na całej twarzy bandyty, widać było szramy i bliny po draśnięciach odłamkami granatu, był wysoki i dobrze zbudowany, na pewno był kimś ważnym gdyż jako jedyny z nich nosił kombinezon zamiast zwykłego płaszcza…

-Dobra teraz oddawaj kasę słyszysz kur..?
Wasyl bez słowa odpiął od pasa brązową, skórzaną saszetę, w której było około 1500 rubli, i rzucił ją pod nogi temu w kombinezonie.
Jeden bandytów w tym czasie zajrzał do plecaka i odłożył go na ziemię ze zniechęceniem, potem drugi podniósł jego SPSA, i rozładował a naboje wrzucił do plecaka.

Wasyl bardzo się zdziwił, gdy bandyta który zabrał mu saszetę wziął z ziemi plecak, wyrwał drugiemu bandycie strzelbę z rąk i rzucił je do niego.
-Dobra zatrzymaj broń, pestki, żarcie i spieprzaj stąd póki jesteśmy tacy wielkoduszni że zabraliśmy tylko hajs…
-Głuchy? wypie*dalaj bo zastrzelę!

-Tego Wasylowi nie trzeba było powtarzać dwa razy, szybko uciekł stamtąd i podążył drogą w kierunku „Pchlego Targu”. Lecz usłyszał jeszcze urywek rozmowy bandytów…

-Wiesz co Iwan? -Powiedział Dimitrij do tego w kombinezonie -Co? -Po raz pierwszy od kiedy cię znam zachowałeś się jak… -Cienias? -Nie, jak człowiek… -Wiesz co ci powiem? -Hmm? -Wypchaj się tym swoim człowieczeństwem! –I do końca warty, więcej się do nikogo nie odezwał…

Rozdział 3:Zielono mi 1/2
:

Szedł pół godziny popękaną, asfaltową ulicą bez jakichkolwiek problemów. Lecz w końcu zauważył mały odział, złożony z kilku ludzi, ubranych w zielone kombinezony i uzbrojonych w broń jakiej jeszcze w Zonie nie widział, wielkie i ciężkie snajperskie karabiny Dragunova, oraz TRS 301 niezawodne amerykańskie pukawki…


-Stój stalkerze! Odłóż br…
-Tak, już odkładam broń na ziemię, i powoli do was podchodzę!
–Zdenerwował się i dodał. –Tak do ku*wy nędzy! Znam te teksty na pamięć!
-"Faceci w moro” zdziwili się i popatrzyli na niego jak na wariata.
–Dobra, jest ok, łap strzelbę! – I jeden z nich w kombinezonie Specnazu lekko rzucił mu strzelbę. Wasyl złapał ją, podszedł do nich i powiedział.
–Dzięki, no… i ten trochę mnie poniosło… -Z nieudawanym smutkiem na twarzy. Ale stalker spokojnie powiedział
-Spoko, nic się nie stało, jestem Igor, ten ze snajperką do Serega a ten drugi to Wołodia.
–I każdy po kolei uścisnął mu dłoń.

Wszyscy trzej, mieli na twarzy maski przeciwgazowe, pachnęli wódką i jakimiś ziołami, od razu domyślił się, że nie ma do czynienia ze zwyczajnymi stalkerami, ci byli zbyt wyluzowani.

–Dobra, co tu robisz? -Rzekł Igor,zmienionym głosem i wtedy odezwał się Serega.
-Nie bój się, to tylko taka procedura.
–Pewnie, zazwyczaj mamy w dupie co robią stalkerzy na wysypisku, ale teraz mamy wojnę! I musimy działać aby bronić naszej frakcji! -Dodał Wołodia. -Eee… jakiej frakcji? –Zdziwił się Wasyl, gdyż nie słyszał o żadnych frakcjach, czy organizacjach w Zonie…
- Młody, widać że jesteś tutaj nowy… Słuchajcie chłopaki, na razie przerwa, na jedzenie i coś mocniejszego, a ja w tym czasie opowiem naszemu nowemu znajomemu o sytuacji w Zonie…

Stalker zdjął maskę z twarzy. Wyglądał na jakieś 30-40 lat miał niebieskie oczy, a czarne, długie włosy ozdabiały siwe smugi, na twarzy ciągnęła się przez powiekę, ogromna blizna, a pod nią szczery przyjacielski uśmiech…

-Dobra… ku*wa, jak ci tam? –Wasyl… -Odpowiedział zdziwiony.
-O dzięki, eh już skleroza mnie zaczyna brać, ale ok. –Machnął swą ogromną dłonią, a drugą zdjął TRS z pleców i położył na ziemi.
-Słuchaj uważnie, bo zaraz musimy ruszać w drogę.
–Wasyl lekko kiwnął głową.

-To lecimy po kolei. Stalkerów na pewno znasz, bo tylko przez Kordon można wejść spokojnie do Zony.
–Tak zgadza się.
-Bandyci, to tacy… no jakby dresiarze z miast, nie pracują, nie zbierają niczego, nie są najemnikami ani niczym, po prostu dbają tylko o własną dupę pilnując granic. -Wasyl dobrze o tym wiedział ale postanowił nie mówić nowym znajomym o przygodzie z mrówkami...
-Oraz, ograbiając koty takie jak np. ty! –Igor uśmiechnął się pobłażliwie do niego.

-Teraz opowiem o największych i najpotężniejszych frakcjach, czyli o nas i Powinności. My trzej, jesteśmy członkami Wolności, walczymy o swobodny dostęp do Zony dla wszystkich! Zona jest darem dla ludzkości, takim, kapryśnym dzieciakiem, mającym różne swoje humory. -Powiedział lekko jakby od niechcenia…

-Jeżeli zostawiamy ją w spokoju, i tylko zbieramy artefakty to ona jest w miarę spokojna, lecz gdy ktoś, (w tym przypadku Powinność) zrobi jej krzywdę, to ona zaczyna się mścić i wysyłać więcej mutantów! Te poje*y uważają Zonę za jakiegoś wrzoda… czy kleszcza, raka nie… a wiem! Za komara na ciele planety, no zapamiętałem.
–Nieźle… -Rzekł Wasyl z ironią w głosie, ale stalker tego nie zauważył.

-A nas mają za popie*dolonych hipisów, fanatyków palących zioło, i ćpunów! Dobra lubimy czasami poszaleć ale potrafimy się bronić, i…
-Igor! Wrzasnął Serega.
-Kurwa, czego? Właśnie się rozkręciłem!
-Psy!
-Ja pie*dolę! Wasyl pomożesz?
-Jasne! –I szybko zdjął z pleców SPSA…

Rozdział 4:Zielono mi 2/2
:

Serega wraz z Igorem wskoczyli na górę gruzu, a Wasyl i Wołodia weszli za beczki przed nią. Już było słychać ujadanie co najmniej 10 czworonożnych bestii żądnych krwi…

-Dobra chłopcy, możemy z tego nie wyjść żywi, więc dajmy z siebie wszystko, nie dajmy się tym sku*wysynom! –I otarł spocone czoło.
-Spokojnie Igor damy sobie radę… No nie Wasyl? –Poklepał go lekko po plecach.
-Jasne Wołodia, rozpierdolimy te ku*wy! -Odpowiedział z determinacją w głosie.
-No panowie, i to jest podejście godne stalkerów! –Rzekł Igor, ocierając łzę płynącą z oka.
-Chłopie, nie rozklejaj się nam tylko tutaj…
-I co tam widzisz Serega? –Szczekanie było coraz bliższe i wyraźniejsze…
-Ciemno jak w dupie u murzyna, nawet noktowizor mało pomaga…
-Miej się na baczności a teraz pełna gotowość i nie gada…
-Z lewej! -Krzyknął Wasyl, i wystrzelił tuż obok ucha Igora który był zajęty przemową…
-Idą! –Krzyknął na cały głos przestraszony Serega. -15 sku*wieli, oj h*j, jakie wielkie!
–Ludzie, napie*dalać! –Zawołał Igor, odbezpieczył TRS, i wystrzelił serię, w kierunku mutantów, reszta poszła w ślad za nim…


Wasyl, zobaczył jak kilka psów skacze wprost na gruz chcąc dosięgnąć Igora, lecz usłyszał pyknięcie, huk, przerażające skomlenie i opętańczy śmiech.
–Potraktował je granatem. -Pomyślał, i wtem, skoczył na niego, z chrapliwym ujadaniem, ogromny, półtora-metrowy mutant, Wasyl odruchowo nacisnął spust, a nabój śrutowy przewiercił się przez szyję nibypsa, dookoła prysnęła jucha.

Strzały i warczenie nie ustawały, psów było coraz więcej, lecz wszystko zagłuszył przeraźliwy ludzki wrzask…
–ku*wa! Serega! –Pomyślał Wasyl, i pobiegł w kierunku największej grupy nibypsów…

-Chłopaki, nie przestawajcie! Rozpierdolcie je w drobny mak! Pomścijcie Seregę! Nie przestawajcie! Jest ich coraz mniej! Granatem w nie! Wasyl granatem ku*wa!
-I znów, to samo pyknięcie, huk, pisk psów, kilka litrów krwi w powietrzu, i… Co? 7… nie! 8 serii z SGI 5k, w oddali, jacyś stalkerzy, w ogromnych żółto-zielonych kombinezonach, oraz takich jaki miał na sobie Igor. I głos Wołodi wołający. –Ja pier*olę, cud! Nasi! Ratujcie kolegów! Szybko!

Ujadanie i warczenie psów ucichło, gdzieniegdzie słychać było jeszcze skomlenie konających mutantów, ale te były, natychmiast dobijane przez ich wybawicieli . Wasyl był cały czas otępiały, nie wiedział co się dzieje, bezmyślnie położył się na ziemi i zamknął oczy…

-Wołodia! -Zawołał człowiek, w egzoszkielecie.
-Co jest Kostian?
-Ten co tu śpi, to nasz? -Nie, ale nam bardzo pomógł, bierzemy go ze sobą…
-Eh, dobra, ale mam nadzieję, że to nie jest jakiś kot, czy inny nowicjusz…

Wolnościowcy, szybko zabrali na nosza z pola bitwy Igora, postawili na nogi Wasyla i Wołdię. Wzięli karabin, plecak i PDA Seregi, a jego samego zakopali na miejscu, wśród trupów około 20 mutantów…

-Wyruszli na wschód, ku Dolinie Mroku, mijali hałdy złomu, powykręcane drzewka, i szli obok wielkich radioaktywnych kałuż, wydzielających okropny zapach, jeden ze stalkerów w egzoszkielecie podał im maski i powiedział
–Zakładajcie, chyba nie chcecie zginąć od smrodu tego gówna? –Wasyl, posłusznie potaknął głową, i szybko założył na usta maskę.

Nad bagnami unosiły się zielone opary, na pewno dawały sporo ciepła, gdyż nocna rosa dookoła nich parowała. Bez chwili namysłu, jak ostatni idiota, wsadził rękę w ten „dym” lecz gdy ją wyjął, ta nagle zaczęła go piec, syknął z bólu, i wtedy podbiegł do niego ten sam facet który dał mu maskę, polał jego dłoń spirytusem i powiedział.

-Co ty ku*wa robisz! Rączki trzymaj przy sobie jeżeli nie chesz skończyć jak… o na przykład ten co tam teraz leży. –I pokazał palcem, na szkielet człowieka, leżący obok kałuży. Zaśmiał się, a za nim, chórem roześmiała się reszta oddziału.
-Ta pierdo*ona anomalia, najpierw cię dusi, potem wypala skórę a na koniec rozwala mózg i cały organizm, niebezpieczna jak cholera! Więc proszę nie rób nam kłopotu i idź za nami zgoda?
-Zgoda. –Powiedział Wasyl
-No, grzeczny chłopiec...

Szli bez słowa paręset metrów, do czasu gdy na horyzoncie było widać zarysy drzew i krzewów.
-Dobra panowie, zanim wejdziemy do lasu, pamiętajcie trzymamy się razem, najciszej i najszybciej jak możemy, przedzieramy się, w razie spotkania z mutkami, formujemy klin.
Ja z przodu, Wowa, Roma, Jurij, z lewej, Wasilko, Irokez, Daniła z prawej. Wołodia i ten drugi niosą Igora, Pietro zamyka, kapujecie?
-I wszyscy jednocześnie powiedzieli. –Jasne!
-No dobra, to ruszamy, dotrzemy do bazy, przekażemy co mamy przekazać i spieprzamy spać do kwater, za tydzień, znowu ruszamy w teren. Więc dalej, chodźmy, trzymać się planu!

Rozdział 5:Brat
:

-Ruchy panowie! Ruchy! Musimy zdążyć przed świtem... -Powiedział Kostian, gdy szli już ponad kwadrans.

Wasyl rozglądał się dookoła, nic nie widział, ale czuł gałęzie uderzające raz po raz w jego twarz.
Bez ustanku potykał się o wystające korzenie, ale nie upadał bo musiał wraz z Wołodią targać na cienkich noszach bezwładnego Igora...

-Stójcie! -Krzyknął Kostian i dał grupie znak, by się zatrzymali.
-Co się dzieje? -Zapytał Wołodia.
-Gdzie jest Pietro? -Powiedział drżącym głosem, facet do którego wszyscy mówili Irokez.
-Kurwa! Nie ma go!
-Chłopaki szybko! Chować się! Słyszę jakieś kroki...-Odrzekł Kostian, i wszyscy wbiegli pędem, w największy gąszcz, w którym nikt nie mógł ich zauważyć...

-Dobra, tu nas nie znajdą. -Pomyślał Wasyl odłożywszy Igora na ziemię, postanowił wyjrzeć z krzaków, podniósł się i zobaczył pięciu ludzi ubranych, w czarne, lekkie kombinezony, którzy szli z Obokanami na wysokości twarzy.
-O ku*wa... To Powinność... -Powiedział Wołodia, przestawił TRS 301 na ogień ciągły, i wystrzelił serię w kierunku nadchodzących ludzi. Reszta stalkerów poszła w jego ślady.
-Kurwa! Nie mam broni! -Krzyknął Wasyl, i wtem, usłyszał jak jakiś Powinnościowiec woła.
-Macie tu artefakt ćpuny!

Delikatne pyknięcie, potem krzyk kilku ludzi, i trzask łamanych gałęzi. Jedna z nich spadła mu na kark, o mały włos nie trafiając w czaszkę.
-Ahh, ku*wa! -Zawołał i uciekł jak najdalej od pola bitwy.

-Biegł w kierunku Pchlego Targu, słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu, ujrzał czyjeś zwłoki, jeszcze nie sztywne, i mnóstwo krwi dookoła nich.
-Może ma coś przy sobie? -Powiedział sam do siebie, i zaczął przeszukiwać plecak trupa, w środku było kilka butelek wódki,napoje energetyczne i amunicja do karabinu snajperskiego.
-To wszystko? -Zdenerwował się Wasyl, dopiero teraz, poczuł że jest bardzo głodny.

Rozejrzał się dookoła, i ujrzał coś niesamowitego, lufę karabinu, wystającą z krzaków, bez chwili wahania pobiegł do niego, ale nagle usłyszał syk i wyleciał kilka metrów w górę, gdy leciał zrozumiał że wszedł w anomalię grawitacyjną...
***********************************************************************************************************************************************
Wasyl obudził się, widział tylko jakieś rozmazane kształty,ani nic więcej bo stracił przytomność.
***********************************************************************************************************************************************
-No panowie, gratuluję, nieźle dokopaliście tym leszczom. Was było pięciu a ich dziesięcioro, no to naprawdę spore osiągnięcie, chyba... aj! Wybaczcie żołnierzu, na pewno awansujecie.-Powiedział facet, ubrany w lekki kombinezon Powinności.

-Dziękuję, generale ale to nie tylko moja zasługa, ale całego oddziału...
-Nie bądźcie tacy skromni Czirsow! Dobrze wiem że sam zabiłeś granatem połowę tej grupy!
-Tak, racja panie generale ale ogłuszyłem 2 spośród nich, jeden miał egzoszkielet, już próbowałem wycisnąć z nich jakieś informacje, ale są twardzi, jak na żołnierzy Wolności...
-Aha, rozumiem, może teraz ja spróbuję "poprosić" o informacje, a jak nie pękną, załatwimy ich tradycyjnie...

-Panie generale, znaleźliśmy jeszcze, kilkaset metrów dalej, jakiegoś samotnika, widziałem jak spieprzył od nich w trakcie walki, wlazł do anomalii i *%&@# głową w kamień, to cud że jeszcze żyje...
-I co z tego wynika sierżancie Czirsow?-Spytał obojętnie.
-Noo ten...
-Iwan! Mów jak człowiek, bo będziesz czyścił kible!
-Oczywiście generale! Więc, ten samotnik, to mój, brat, więc nie chciałbym aby z moich rąk spotkała go śmierć... Od razu mówię że uciekł w trakcie walki od Wolnościowców! Nie stawiał oporu, ani nie robił niczego co zaszkodziłoby naszej frakcji!
-Dobra, młody postarałeś się dzisiaj, więc niech ci będzie! Ale masz z nim przyjść jutro do mojego gabinetu,
przepytam go trochę, jeśli jest porządny, nic mu się nie stanie. Ale jak coś odwali... Nie zobaczysz go więcej w Zonie... Kapewu?
-Rozumiem generale!
-Dobrze, w takim razie, zapie*dalaj do kwatery, jutro punktualnie o 8:15 masz być z nim u mnie.
-Tak jest!
-No, to w takim razie... Do jutra Iwan.
***********************************************************************************************************************************************
Wasyl obudził się, tym razem widział wszystko bardzo wyraźnie, leżał na łóżku polowym, w kwadratowym pomieszczeniu ozdobionym wieloma dyplomami, i certyfikatami. Podniósł się z łóżka, dotknął swojej głowy, poczuł jakąś wypukłość, ciągnącą się przez całą czaszkę...
Nie wiedział gdzie jest, i jak się tu znalazł... Jedyne co pamiętał z ostatnich kilku godzin, to lot na ziemię, przy pomocy anomalii...
-Kurwa!
-No, Wasyl wreszcie się obudziłeś, jedyne co masz mi do powiedzenia, to: ku*wa. -Powiedział jakiś dziwnie znajomy facet.
-Aj, wybacz, ale skąd znasz moje imię? -Zapytał zdziwiony.
-Człowieku! Jak zna się kogoś od urodzenia, to powinno się zapamiętać jego imię!
-Iwan, nie poznałem cię! Strasznie się zmieniłeś. -Teraz przypomniał sobie dlaczego wydawał mu się znajomy.

Iwan, był jego starszym bratem, byli szczęśliwi, do czasu aż umarła ich matka, i zostali sami z ojcem alkoholikiem... Wasyl miał wtedy 14, a Iwan 15lat, próbowali pomóc ojcu pokonać uzależnienie, ale cały czas, powracał do nałogu. 4 lata później zamarzł pijany przy słupie energetycznym w Połtawie, ich rodzinnym mieście. Wtedy Iwan wstąpił do wojska. On poszedł w ślady brata, po kilku latach spędzonych w wojsku, miał świetną kondycję, i doskonale strzelał z broni palnej. Gdy Iwan wrócił do domu, pojawiła się Zona. Skusiły go pewnie opowieści o cudownych artefaktach, i skarbach, bo bez wahania wyruszył na wyprawę...
Od tamtej pory nikt z jego znajomych nie miał z nim kontaktu....
A jego bez pytania, pod pretekstem, przeniesienia do innej placówki, załadowano do ciężarówki i wywieziono do Kordonu, na obrzeżach Zony...

Siedział tam równo 2lata 5miesięcy 23dni, każdego dnia, raz po raz atakowały ich, hordy mutantów bezlitośnie mordujących żołnierzy na posterunkach, z pierwszego wywozu do Zony przeżył tylko on, i kilku innych farciarzy, którzy mieli okazję, jako najlepsi strzelcy, bronić bazy CKM'em na wieży...
Poza mutantami, musieli pilnować tych, którzy chcą wejść, lub wyjść z Zony... Wasyl, jeżeli nikt nie widział przepuszczał tych drugich za darmo, w zamian za informacje, o Iwanie Czirsowie...
A koty, przepuszczał z czystej litości. Dla tych tępaków którzy przyszli do Zony jak na biwak, uzbrojeni w harcerskie noże dawał, po cichu produkowane w milionach egzemplarzy, i niezbyt skuteczne w Zonie Makarov'y za 200-300 rubli. Wiedział że handlrze sprzedają je taniej, ale zanim koty dotrą do któregokolwiek z nich, może okazać się że 50 rubli więcej uratowało im życie...

-Iwan naprawdę! Nie poznałem cię!
-No, przez te trzy lata sporo się zmieniłem...
-Kurwa! Przeżyłeś tu trzy lata...
-Na początku było ciężko, ale jakoś dotrwałem, trochę łaziłem, zarabiałem, zabijałem i jestem tutaj...
Ale teraz ty mów skąd się tu wziąłeś!
-Eh, dobra powiem ci, ale w skrócie! Przysłali mnie do Zony, dowódca wykitował, przejąłem dowodzenie, handlowałem z kotami, posterunek padł, spieprzyłem do stalkerów, zgadałem się z nimi, poszedłem na Wysypisko, okradli mnie dresiarze, trafiłem na "Facetów w moro", popiłem pogadałem, zaatakowały nas psy
ledwo zdążyli nas uratować, szliśmy lasem, zobaczyli nas Powinnościowcy, spieprzyłem stamtąd, szukałem broni, znalazłem ale nie zobaczyłem że była w anomalii, wbiegłem w aktywną "trampolinę" poleciałem jakieś 10m w górę, i obudziłem się tutaj... Wystarczy? -Dopiero teraz, zauważył że Iwan ma na sobie czarno-czerwony kombinezon...
-Aha, w porządku, mamy teraz 6:30. Masz tu ubrania, za kilka minut idziemy do generała Kryłowa, po drodze wytłumaczę ci, jak tu u nas jest...


Rozdział 6:Pierwsza Akcja
:

Wasyl, założył na siebie skórzaną czarną kurtkę, i niebieskie jeansy, jego ubranie, nie nadawało się już do niczego, więc wrzucił je szuflady, przy łóżku brata.
Przyjrzał się dokładnie całemu pomieszczeniu, ściany, były ozdobione ramkami, wypełnionymi jakimiś odznaczeniami, i fotografiami, wstał, na zdjęciu, ujrzał dwóch młodych chłopaków, siebie i Iwana...

-Młody! Gotowy do drogi? -Zawołał Iwan.
-Pewnie, prowadź!-Odpowiedział.

Szli asfaltową uliczką, między ogromnymi betonowymi budynkami z jakimś propagandowym grafitti na ścianach, wszędzie stały drewniane wieżyczki wartownicze, na wzór myśliwskich ambon, z głośnikami i wartownikami, uzbrojonymi w OC Groz'y, mijali po drodze wiele dumnie maszerujących oddziałów armii Powinności, począwszy od zwykłych szeregowców, ubranych w kurtki z kevlarowymi płytami, kończąc na weteranach w ciężkich eksperymentalnych egzoszkieletach.

-Iwan? -Zapytał nieśmiało.
-Tak, co chcesz? -Odpowiedział
-Potrzebuję jakiejś broni, ale nie mam kasy, zostały mi tylko drobniaki i trochę śrutu...
-Ehh, ja też nie za bardzo, mam się z forsą, od kiedy Wolność zaczęła rosnąć w siłę, a mutanty zwiększyły aktywność, zmniejszyli wszystkim o połowę, żołd, było tego dwa tysiące na tydzień, ale teraz dostaję marne pół kafla, za jakąś grubą robotę premię, artefakt lub i sporo pestek do Obokana... Ale coś ci załatwię! Nie martw się brat! -I poklepał Wasyla po plecach.
-Dobra, niech ci będzie... -Odpowiedział

Ze wszystkich megafonów, dało się słyszeć głos, mówiący:
-Uwaga! Posterunek został zaatakowany! Potrzeba kilku ochotników, którzy poszliby na odsiecz kolegom!
Każdy, otrzyma broń, i zapas amunicji! Chętni do pomocy żołnierze! Macie za pięć minut stawić się, u tego sku*wysyna Mitaja, jak was nie orżnie i otrzymacie uzbrojenie, ruszajcie do posterunku w sektorze E7!
Postarajcie się!

-O ku*wa! Akcja, spadła nam z nieba! -Ucieszył się Iwan.
-Ale jak to?
-Ja pie*dolę! Ty jesteś taki nie kumaty czy tylko udajesz? -Zdenerwował się stalker.
-No, nie rozumiem... -Odparł zawstydzony Wasyl.
- O Boże! Trzymajcie mnie! Słuchaj głąbie, lecimy do Cwela... to znaczy do Mitaja, bierzemy dla ciebie gnata, i zapie*dalamy ile sił w nogach do posterunku, rozwalamy to co tam zostało, i odbieramy premię od Komandora!
-Aaa, ale czy on nie jest generałem?
-Tak, ale tylko według siebie... A teraz ruszaj dupę, idziemy po sprzęt!

Zaczął kropić lekki deszczyk, drobne kropelki odbijały się od blaszanego dachu domku, w którym rozmawiało kilkoro stalkerów...

-Siema Mitaj! Dawaj nam sprzęt i amunicję, lecimy pokazać kto rządzi Agropromem. -Powiedział Iwan.
-Dobra, ale co to za frajer za tobą lezie, wypie*dalaj kocie! To sklep dla porządnych ludzi!
-Morda sku*wielu! -Uprzedził Wasyla jakiś inny stalker.
-O, Inkwizytor! Ale niespodzianka! Spieprzaj do tych swoich mutków śmieciu! -Wykrzyczał Mitaj.
-Nigdzie nie pójdę, dopóki nie wydasz nam wszystkim sprzętu, i amunicji! -Zawołał nieznajomy.
-Nic nie dostaniecie! Po moim trupie sku*wiele, spierdalajcie stąd, póki mam jeszcze cierpliwość!
-Słuchaj idioto! Tam umierają nasi ludzie, a my kłócimy się o kilka spluw, i trochę amunicji, więc zachowaj się, jak człowiek, i daj nam to o co prosimy, jeśli tamci zginą, tak ci wpie*dolę, że matka rodzona cię nie pozna kapujesz! -Powiedział, jakiś ogromny stalker, ubrany w egzoszkielet.
-Dobra! Ale nie chcę was tu więcej widzieć! -Rzucił im skrzynkę z amunicją pięć Obokanów, i tyle samo pistoletów Black Kite, wszyscy wyszli zadowoleni.

-W porządku panowie, ilu was tu jest? -Rzekł ten sam stalker w ogromnym kombinezonie.
-Ty Bereciarzu,Iwan, ja, Misiek, Czeczen, i jakiś neutralny. -Odpowiedział Inkwizytor.
-Dobra, więc ruszajmy, szybkim krokiem, dotrzemy na miejsce w kwadrans. Ja i Iwan idziemy z przodu, Inkwizytor zabezpiecza tyły, a reszta między nami. Ruszajmy, żadnych rozmów i przerw!

Rozstawili się, i wyruszyli. Podążali, jakąś wydeptaną dróżką, słychać było krakanie wron, i miarowe kroki grupy stalkerów.
Wszędzie stały, ogołocone drzewa i kamienie, delikatny szum wiatru, nie uspokajał Wasyla, wiedział że za chwilę stanie twarzą w twarz ze śmiercią, dla Powinnościowców, była to rutynowa wyprawa, ale dla niego widok zmasakrowanych ciał, był czymś okropnym, domyślał się, że tym razem przyjdzie mu walczyć, nie z bezmyślnymi mutantami, ale z żywymi ludźmi, którzy na pewno mieli swoje rodziny, i codzienne problemy, a przybyli do Zony "za chlebem"...

-Słyszę strzały! -Zawołał Iwan, i dłonią dał sygnał do ataku.
-Anarchiści! -Szepnął Inkwizytor.
-Iwan, bierzesz tego neutralnego, i idziecie na nich z drugiej strony, ruszaj! -Wasyl i Iwan przeszli naokoło, szybko schowali się za kamień.

-Na mój rozkaz... - Rzekł Bereciarz, i wszyscy przestawili broń na ogień ciągły.
-Celujcie dobrze chłopaki... -Każdy członek oddziału, przystawił celownik do oka.
-Ognia! -Zawołał Bereciarz, i wystrzelił serię, w kierunku człowieka w zielonym kombinezonie.
Ten, zawył i padł na ziemię.

Wasyl, gdy tylko usłyszał serię z Obokana szybko wychylił się z za osłony, i ustrzelił następnego, jedną celną serią w klatkę piersiową. Po chwili, zobaczył jak następny Wolnościowiec pada z hukiem na ziemię.

-Wasyl! Zostało ich jeszcze kilku, idź do przodu, będę cię osłaniał! -Krzyknął Iwan, i delikatnie popchnął go ręką.
-Dobra! -Odpowiedział

Mocniej chwycił karabin, i podbiegł kilka metrów dalej, Wolnościowcy nie spodziewali się tego, szybko powalił kolejnego strzelca serią w tętnicę szyjną, krew obficie trysnęła prosto na jego twarz.
Kilka metrów od niego, zza beczek, wyłonił się człowiek, odruchowo nacisnął spust, ale ubiegł go Iwan, wystrzelił pół magazynka prosto w twarz przeciwnika...
Po chwili, obaj ujrzeli wychylającą się z krzaków, sylwetkę, ubraną w kombinezon Seva, a przez zbitą szybę całą zakrwawioną, ale uśmiechniętą twarz, jakiegoś stalkera, .

-Dzięki za ratunek! Dobra robota chłopaki, nieźle ich załatwiliście- Powiedział nieznajomy.
-Dziękuj tej dwójce! Gdyby nie oni, nie przebilibyśmy się do ciebie! -Odrzekł Inkwizytor.
-Spoko, trochę się postaraliśmy, i jakoś tak wyszło. -Odpowiedział Wasyl.
-Uh, to dobrze że załatwiliście snajpera...
-Kurwa! Jakiego snajpera? -Zapytał Czeczen.

Dopiero teraz, Bereciarz zauważył na pagórku, wystającą lufę Dragunov'a.
-Padnij! -Krzyknął, i szybko rzucił się na ziemię ,ale to go nie uratowało...
Snajper trafił w okolice klatki piersiowej, kula przebiła jego ciężki, niesamowicie odporny pancerz, spod grubego kombinezonu zaczęła sączyć się krew...
Czeczen, bez wahania wystrzelił magazynek, w kierunku strzelca wyborowego, kule dosięgły celu, snajper stoczył się ze zbocza...

-Pomóżcie, błagam...umieram... Jezu! -I stracił przytomność...
-Zdejmijcie z niego kombinezon! Może jeszcze go uratujemy, mam apteczkę w plecaku, w namiocie tych ćpunów! -Zawołał nieznajomy.

Wszyscy wzięli się za rozczepianie, rozłączanie,i wyłączanie egzoszkieletu, po pięciu minutach, Bereciarz leżał na prowizorycznych noszach, w samych jeansach i koszuli, nawet bez kombinezonu był ogromny!
Miał jakieś dwa metry wzrostu, potężne ramiona i młodą twarz, wyglądał na niecałe trzydzieści lat, na szyi zwisał mu prawosławny krzyżyk na łańcuszku...
Wszystkim zebranym, ukazała się dziura szerokości palca.

-Chłopaki! Może przeżyje! Kula przeszła na wylot, pod prawym ramieniem, została wewnątrz kombinezonu, dawajcie mi bandaż! Trzeba zatamować krwawienie! -Powiedział stalker.
-Łap! -Iwan, rzucił mu bandaż.

Facet, zaczął owijać ranę, kilku-metrowym bandażem, gdy ten się skończył, wyjął z plecaka agrafkę, i sczepił wszystko razem.

-No! Teraz trzeba go donieść do bazy, tam się wykuruje, i zapewne odzyska zdrowie!
-Brać go na nosze chłopaki! -Rzekł Iwan. Wszystkie oczy skierowały się na jego twarz, po czym oddział podniósł ręce do góry.
-Co się tak na mnie patrzycie, co wy odwalacie!
-Nie świeć do nas dupą gnoju! Odwróć się, jeśli ktoś do ciebie mówi...-Powiedział ktoś szyderczo.

Iwan, odwrócił się, ujrzał około piętnastu ludzi, w niebieskich kombinezonach, wszyscy byli uzbrojeni w broń NATO.
-Kurwa, najemnicy... -Powiedział cicho, sam do siebie, kiwnął delikatnie głową, i zaczął odliczać na palcach, wszystkie oczy skierowały się na jego ręce, gdy pokazał już całą jedną dłoń, wszyscy od razu chwycili za broń, którą położyli na ziemi, i jednocześnie wystrzelili serie w kierunku najemników, ośmiu, padło na miejscu.

Zarówno oni, jak i najemnicy pochowali się za osłonami, i zaczęli razić ołowiem przeciwników.
Gdy tylko któryś, wychylił się o kilka centymetrów zza osłony, jego głowa była rozstrzeliwana na setki kawałków, przez Obokany Powinnościowców, i SGI 5K Najemników.
Zobaczyli jak kilku kolesi w egzoszkieletach wychyla się delikatnie, wszyscy wstali, i wystrzelili w nich kilka magazynków od AK, ogień wroga zaczął słabnąć, ale Czeczen, dostał kulkę prosto w czoło i cały zalał się krwią...

Nieznajomy stalker, "kładł" przeciwników jednego za drugim, aż wyskoczył zza osłony, i dobił ostatniego, prawdopodobnie dowódcę...

Iwan, cały zdyszany wykrzyczał. -Zmywamy się stąd! -Chwycił wraz z Wasylem Bereciarza, i pognali z powrotem do bezpiecznej, i spokojnej bazy Powinności...

Rozdział 7:To nasza Powinność!
:

Pędzili z powrotem do bazy, słońce schowało się za chmurami, zaczął padać gruby deszcz.
Przyśpieszyli kroku, usłyszeli grzmot... Na niebie ukazały się błyskawice, ujrzeli w oddali betonowe budynki Instytutu Agroprom...

-Uratowani! Teraz można już spokojnie iść, Bereciarz żyje? -Rzekł Iwan.
-Tak, oddycha, czuję puls... Jest ok. -Odpowiedział nieznajomy stalker.
-Świetnie, teraz przed nami prosta droga do naszej spokojnej i bezpiecznej bazy... -Powiedział Inkwizytor, i zdjął Obokana z pleców.

Szli dalej, byli cali przemoczeni, w ich wojskowych butach pływała woda, a mokre kombinezony były zimne i wilgotne, a urwanie chmury wciąż nie ustępowało...
Pioruny waliły nieustępliwie, w końcu dotarli do betonowej bramy, ujrzeli dwóch stalkerów, w tradycyjnych uniformach Powinności.

-Stać! Kto idzie? Trzymajcie ręce na widoku -Krzyknął do nich jeden ze strażników.
-Spokojnie Jurko, to my wracamy z misji, prowadzimy rannego. -Powiedział Iwan.
-A, dobra chodźcie! Kryłow kazał was do siebie zawołać kiedy wrócicie, zostawcie rannego tutaj, przyślemy medyka... -Odpowiedział stalker.
-Kto dostał? Czeczen czy Misiek? -Odrzekł drugi strażnik.
-Czeczen gryzie ziemię... Bereciarz, ledwo z tego wyszedł... -Odpowiedział Iwan, i postawił nosze przy ognisku.
-Nie pier*ol! Kto go tak załatwił? -Zdziwił się Jurko.
-Snajper Zielonych, przegapiliśmy go... -Powiedział Iwan i opuścił głowę...
-Kryłow się niesamowicie wku*wi! Macie przesrane! -Rzekł strażnik.
-Nie raz i nie dwa traciliśmy ludzi Jurku, więc nie będzie tak źle... Przynajmniej doktorek jest z nami w świecie żywych... -Rzekł Inkwizytor.
-Kto? Jaki "doktorek"? -Odparł Jurko.
-No ku*wa! Dr. Marian Kapucha, ten Polak, nasz medyk polowy!
-Aaa, ten... Dobra my tu sobie gadu gadu, a Kryłow już tam się za was modli, lećcie, powodzenia!
-Dobra, cześć!

Ruszyli do wielkiego budynku, z wymalowanym godłem Powinności na ścianie.
Otworzyli żelazne pancerne drzwi, weszli po schodach na drugie piętro, zapukali do drzwi z tabliczką "Gen. Kryłow". Pojawił się przed nimi jakiś łysy, gruby, czerwono-nosy facet, o pulchnej twarzy, i powiedział.

-Przepustka!
-Nie mamy żadnych przepustek! Wzywał nas sam generał! -Odrzekł spokojnie Iwan.
-Aaa, widzicie, bez przepustki, nie wejdziecie! Nowa ustawa, zanim wejdziesz, okaż dowód przynależności, czyli najlepiej, dowód osobisty!
-Kurwa! Musimy szybko wejść, więc się usuń, i daj nam porozmawiać z generałem! -Wykrzyczał Iwan.
-Nie! Niema przepustek, nie ma spotkania, wyjdźcie stąd! -Opowiedział.
-Odpierdol się grubasie! Nie wiesz z kim masz zaszczyt rozmawiać! -Rozkazał dr.Kapucha, i pokazał mu dowód tożsamości, z dopiskiem 'wpuszczać bezwzględnie na okoliczności".
-O! Przepraszam panie profesorze! Nie poznałem pana! Proszę wchodzić, zapraszam!
-No! I tak ma być! -Wykrzyczał Marian, splunął w twarz grubasa i dodał.
-To przestroga na przyszłość!

Ich oczom, ukazały się dębowe, masywne drzwi i dzwonek.
Iwan już chciał dzwonić, ale uprzedził go Kapucha, złapał klamkę, i popchnął drzwi do przodu.

-Siema generale! Wzywałeś? -Zawołał beztrosko Kapucha, i rozsiadł się w fotelu naprzeciwko miejsca pracy Kryłowa, potężnego dębowego biurka, z laptopem na blacie.
Wszyscy bardzo się zdziwili, gdy Kryłow zamiast wybuchnąć, i zrugać nieposłusznego żołnierza odpowiedział.
-Kapucha! Trochę szacunku przy podwładnych! -I wskazał dłonią na salutujących stalkerów.
-Dobra, wodzu! -Zasalutował.
-Ekhem... -Mruknął pod nosem Kryłow.
-Ok, ok niech ci będzie! Dzień dobry panie generale!
-No! Iwan, zdawaj raport w dwóch zdaniach! -Odrzekł Kryłow.
-Tak jest! Wyruszyliśmy, dotarliśmy do celu, rozwaliliśmy oddział Wolności, uratowaliśmy pana doktora, ale przeoczyliśmy snajpera na wzgórzu. Bereciarz dostał, ale udało się nam zagrożenie zlikwidować, doktor opatrzył rannego, wpadli na nas najemnicy, nie wiemy co tam robili. Zaskoczyli nas, ale szybko większość zlikwidowaliśmy, w starciu zginął Czeczen, bez żadnych problemów dotarliśmy do bazy...

Kryłow zamyślił się, i po chwili odrzekł.
-Eh, a jak ma się teraz Bereciarz? -Zapytał z troską.
-Dobrze, ma puls, a kulka przeszła pod ramieniem, będzie żył! -Odpowiedział zdziwiony zachowaniem szefa Kapucha.
-Ok, możecie iść, wracajcie do baraków, broń zatrzymajcie, a ty Iwan leć po brata, pogadamy na jego temat. Odrzekł generał.
-Panie generale, brat jest tu ze mną!

Dopiero teraz, Kryłow, zwrócił uwagę Wasyla, pewnie dlatego że stał za resztą oddziału.
-O świetnie, czyli jeżeli dobrze myślę, brał udział w odsieczy, tak? -Zapytał Kryłow.
-Tak panie generale, świetnie się sprawił w walce.-Odpowiedział Iwan za brata, z dumą w głosie.
-Dobra, podejdź tu mały. Widzę, że nadajesz się na dobrego stalkera... Czy chciałbyś walczyć ze złem, jakim jest Zona, walczyć z bandytami i szerzącą się tu anarchią? Bronić ludzkości przed pomiotami Zony? Czy chcesz walczyć po dobrej stronie? -Powiedział Kryłow i spojrzał na Wasyla.

Wasyl chwilę się zastanowił, jego brat, patrzył na niego z nadzieją w oczach, a ten spokojnie odrzekł.
-Nie generale, dziękuję za propozycję, ale nie... Wolę być zwykłym stalkerem, nie szukam na razie niczyjej pomocy. -Iwan spojrzał na niego z ulgą wyraźnie wypisaną na twarzy.
-W porządku, do zobaczenia panowie. -Powiedział Kryłow, i usiadł na fotelu wcześniej zajmowanym przez Kapuchę.
Obaj zasalutowali, i opuścili pomieszczenie.

-No, nieźle go zgasiłeś Wasyl! Szacunek! -Zawołał Iwan, i poklepał brata po plecach.
-Dzięki, chyba nie długo stąd spadam... -Odpowiedział Wasyl.
-Czemu? Mógłbyś pójść do stalkerów, mają posterunek nie daleko naszej bazy, mogę cię tam jutro zaprowadzić!
-Serio? Wielkie dzięki!
-Ale pod jednym warunkiem...
-Jakim? -Odrzekł zdziwiony Wasyl.
-Spieprzę stąd z tobą...
-Co ku*wa?! Czemu masz stąd iść, masz wysoki stopień, stały żołd i podwładnych! Czego więcej można chcieć?
-Ciszej do cholery! Choć do mojej kwatery, opowiem ci wszystko po kolei.

Szli około kwadransa, dotarli do małego domku na końcu bazy, weszli do środka, przeszli schodami w górę. Iwan otworzył drzwi, Wasyl ujrzał ładne kwadratowe pomieszczenie, z dwoma łóżkami, szafką i oknem, z którego było widać teren wokół bazy.

-Siadaj, wszystko ci opowiem, ale nie na suche gardło! -Uśmiechnął się Iwan, i wskazał dłonią, drewniany prymitywny stołek. Wasyl usiadł, Iwan z jakiejś dziury w ścianie wyjął: konserwę, bochenek chleba, dwie szklanki, i butelkę wódki "Kozak". Wódkę nalał do szklanek, i powiedział.

-Więc było to kilka miesięcy, od mojego wstąpienia do frakcji. Czyli około rok temu...
Był wczesny ranek, słońce świeciło, było to w Zonie bardzo rzadkie zjawisko, więc cieszyliśmy się nim wszyscy . Wstałem ze swojego łóżka, wyjrzałem przez okno, na placu zbierali się ludzie, szybko założyłem uniform sierżanta Powinności, i wbiegłem na plac.
Pamiętam ten tekst do dzisiaj!:

Uwaga żołnierze! Dziś jest wielki dzień! Nasze najlepsze oddziały, pod dowództwem pułkownika Młynarowa, wyruszą aby wysadzić tunele, z których to wyłażą na nas hordy mutantów! Życzcie powodzenia bohaterom, i bierzcie z nich przykład, skład oddziałów to: czołowy z materiałami wybuchowymi:Aleksander Młynarow, i dziesięciu członków grupy A1, następny, ubezpieczający A1 Jurij Wasilew i trzech członków grupy B2, na końcu wejścia pilnują Iwan Czirsow i dwóch ludzi z grupy A2, za półtorej godziny powinniście być na miejscu ruszajcie!

-No, Iwan powodzenia, nie daj się im! -Rzekł Młynarow, i podał mi rękę.
-Dzięki Młynarzu! Powodzenia. -Odrzekłem.
Ruszyliśmy, maszerowaliśmy wzdłuż asfaltowej drogi, pogoda dopisywała, było ciepło i słonecznie.
Po ponad godzinie marszu dotarliśmy na miejsce.

-I co dalej! -Zawołał Wasyl.
-Poczekaj, w gardle mi zaschło! -Iwan pociągnął łyk, ze szklanki i dodał.
-Ah, dobra wódka! Na czym to ja skończyłem... A dobra już pamiętam!

Młynarow był w środku, a ja ze swoimi ludźmi pełniłem wartę.
Nagle, z tunelu wyszedł krzyk.
-Cholera! Co to jest? - Pomyślałem, i mocniej chwyciłem Obokana.

Agropromem wstrząsnął wybuch, słoneczna pogoda znikła, niebo zaczęło czerwienieć, wszystkie PDA piszczały.
Głowa zaczęła mnie niesamowicie mocno boleć.
Zobaczyłem jak coś wybiega z tunelu, otworzyłem ogień, straciłem przytomność...

Obudziłem się, cały zalany krwią, trzymałem w dłoniach Obokana, wokół mnie leżało mnóstwo trupów, i jeszcze żywy Młynarow podziurawiony amunicja od mojego AK...
Szybko uciekłem do bazy, wiedziałem że emisja coś mi zrobiła, i nazmyślałem że to Wolnościowcy tak ich załatwili, uwierzyli mi...
Ale teraz zaczęli coś podejrzewać, wysyłają ekspedycje do tuneli, boję się, że jak się dowiedzą, to mnie zatłuką!
Młynarz, to kuzyn Kryłowa, więc będę miał prze*ebane! -Zakończył opowiadanie Iwan.

-A teraz słuchaj bo mam niezły plan, jest 22:15, zabieramy sprzęt i pestki zakładamy jakieś normalne ubrania, uciekamy boczną bramą, szybko biegniemy do stalkerów, a co dalej... Nie wiem... -Powiedział Iwan, i wziął łyka z butelki.
-Dobra, mi to pasuje... Idziemy! Noc jest jeszcze długa, wyrobimy się! -Odpowiedział trochę pijany Wasyl...

Rozdział 8:Ucieczka
:

Powietrze było wilgotne, wiał lekki wietrzyk a gwiazdy na bezchmurnym niebie oświecały Instytut Agroprom.
Po betonowym murku przechodziło nerwowo dwoje stalkerów w skórzanych czarnych kurtkach i jeansach.
Jeden z nich, przerzucił linę na drut kolczasty, ponad ogrodzeniem.

-Przełaź! Rzucam plecaki na drugą stronę! -Powiedział Iwan, zdjął swój lekki ale wytrzymały brązowy wojskowy plecak, i przerzucił nad murkiem. Usłyszał tępe uderzenie.
-Ah! ku*wa! Uważaj, trafiłeś mnie tym pie*dolonym plecakiem! Cegły tam nosisz? -Zrugał brata Wasyl.
-Wybacz, ale odsuń się trochę, bo teraz leci twój. -Wasyl posłusznie się odsunął, plecak leciał nad nim, lecz w porę zdążył odskoczyć, ten spadł z hukiem na ziemię.
-Dobra, idę do ciebie! -Powiedział Iwan, i zaczął podciągać się po grubej linie, po kilkunastu sekundach wspinaczki, zeskoczył.
-Ok, jestem... Mamy wszystko co trzeba? -Zapytał.
-Karabiny, pestki, manierki, żarcie i ubrania. Wszystko jest! -Powiedział Wasyl.
-W porządku, chodźmy! Nie jest bardzo ciemno, więc łatwo trafimy do stalkerów, za pół godziny u nich będziemy. -Odrzekł Iwan, założył plecak na plecy i poprawił skórzany pasek.

Podążali dróżką wśród wysokich traw, krzewów i gęstych zarośli, gałązki siekały ich po twarzach, ale nie zwracali na to uwagi. Widoczność była bardzo dobra, cały czas uważnie rozglądali się dookoła, wyraźnie za nimi słychać było szelesty traw...
Niespodziewanie Wasyl ujrzał wśród krzewów delikatny ruch, automatycznie zdjął z pleców Obokana, i zawołał.

-Stój! Ręce do góry! -Z krzaków, wyłonił się człowiek ubrany w kombinezon "Świt", na głowie miał kaptur.
-Spokojnie! Już, odkładam broń! -Odpowiedział przestraszony stalker, i rzucił na ziemię AK-47 z drewnianymi elementami.
-Dobra, kim jesteś, i co tu robisz? -Zapytał zdziwiony Iwan, i delikatnie opuścił broń.
-Jestem Leon, szukałem pewnego nibypsa, ten sku*wiel co noc podkrada się pod nasz posterunek, i zjada ludzi żywcem! Zobaczyłem jak coś idzie w kierunku posterunku, myślałem że to ten czort! Ale trafiłem na was!
-No nie, bez jaj! Nie możecie załatwić jednego pieska! -Zaśmiał się Iwan.
-To nie jest zwykły mutant! To diabeł wcielony! Mogę się założyć, że tylko elita Powinności, da radę temu sukinsynowi! -Odrzekł obrażony stalker.
-No, bez takich! Trzymaj tego swojego kałacha! -Iwan podniósł z ziemi AK, wręczył go Leonowi i dodał.
-Prowadź nas teraz do tego posterunku!
-W porządku! Niech wam będzie, ale jak to bydle was zeżre, i tak nie będę miał nikogo na sumieniu. Widzicie tamte ognisko? -Zapytał.
-No, bardzo dobrze je widzimy... -Odrzekł Wasyl.
-Ok, to idziemy, miejcie się na baczności!
-Spokojnie, nie jestem kotem… Miałem nie raz do czynienia z mutantami, i wiem jak je likwidować… -Uśmiechnął się szyderczo Iwan.
-Uważaj, jeszcze się kiedyś przeliczysz! –Uśmiechnął się stalker..
–Dobra, ruszajcie się, ten sku*wiel może w każdej chwili wyskoczyć na nas z krzaków.

Szli wolnym krokiem, w kierunku bladego światła ogniska.
-Iwan, dlaczego idziemy do nich zamiast do bazy? -Zapytał cicho Wasyl.
-Boże! Dlaczego ten idiota jest moim bratem! -Pomyślał, i odpowiedział.
-Idziemy tam, żeby zdobyć ich zaufanie, dogadamy się z ich szefem i weźmiemy nagrodę za głowę tego
"arcy-niebezpiecznego" kundla, kupimy u nich więcej rzeczy, i pójdziemy gdzie nas oczy poniosą! Zajarzyłeś?
-Jasne.

Po chwili odezwał się stalker.
-Patrzcie, to już niedaleko, na razie jest spokojnie...

Powietrze przeszyły strzały, i przeraźliwy ludzki krzyk.
-Ja pie*dolę! Zapeszyłem, szybko! -Popędzili w kierunku obozu, od celu dzieliło ich kilkadziesiąt metrów. Ujrzeli zmasakrowane ciało stalkera bez głowy, w kałuży krwi. Wasyl myślał że zaraz zwymiotuje.

Niespodziewanie wyskoczył na nich ogromny półtorametrowy owłosiony mutant, był cały zalany krwią kolegów Leona, szczerzył do nich kilku-centymetrowe pożółkłe zęby, z jego wielkiego pyska, zaczęła cieknąć piana.

-Strzelajcie! -Krzyknął Leon, pyknął bezpiecznik, i seria z AK-47 poszła wprost w cielsko giganta, ten nawet nie zwrócił uwagi na kule, dziurawiące go jak ser. Iwan wraz z bratem, i jeszcze jednym żywym stalkerem otworzyli ogień.

Mutanta nie zatrzymały cztery karabiny, zabójczo szybko dopadł do towarzysza Leona, i jednym susem powalił go na ziemię, ten zdążył jedynie krzyknąć, potężne kły rozerwały krtań nieznajomego, na wszystkie strony prysnęła jucha.
Mutant zatrzymał się przy ciele, i zaczął przeżuwać odgryziony fragment głowy.
Iwan tylko na to czekał, odpiął od pasa jedyny granat,wyciągnął zawleczkę, i lekko rzucił go pod łapy bestii,
ta nie zwróciła uwagi na zabójczą kulkę.
Wielki wybuch wstrząsnął nimi, ogromne ciało siłą wybuchu wyleciało, na ponad dwa metry w górę, i spadło na ziemię zostawiając w niej małe zagłębienie. Potwór jeszcze oddychał, Iwan szybko podbiegł, odpiął od pasa swój wysłużony żołnierski nóż, i wepchnął go aż po rękojeść w szyję mutanta, ten cicho zacharczał, po kilku sekundach leżał już nieżywy w swojej krwi...

Wasyl rozejrzał się dookoła, zapach krwi, i widok zmasakrowanych ciał ludzi, przyprawiał go o mdłości, po chwili nie wytrzymał, odwrócił się, wyrzygał wszystko co zjadł i wypił wieczorem w kwaterze brata.
Leon, zachował zimną krew, uścisnął dłoń Iwana, i mruknął pod nosem.
-Dziękuję... -Potem, podszedł do plecaka nieżywego stalkera, wyjął z niego saperkę, i zaczął kopać towarzyszowi grób.
Iwan, usiadł na kamieniu, otarł zalaną krwią twarz, włożył do Obokana magazynek, i przyssał się do swojej manierki, uśmiechnął się pod wąsem, poklepał Leona po plecach, i podał mu manierkę.
Ten od razu zaczął pić, gdy nie zostało już nawet połowy płynu, skrzywił się i oddał przedmiot właścicielowi.
-Chłopaki, zostanę tu i zakopię kolegów... Traficie sami do naszej bazy? -Zapytał Leon.
-Pewnie, damy sobie radę!
-A, ok. To do zobaczenia! -Powiedział, i wrócił do poprzedniego zajęcia.
-Zaczekaj, muszę tylko coś zrobić! -Rzekł Iwan, wyjął z plecaka tasak, i foliową torbę, zamachnął się, jednym potężnym uderzeniem uciął szyję bestii i wpakował ją do worka.
-Dobra, mogę iść... Cześć Leon!

Podążali wzdłuż wydeptanej przez stalkerów dróżki, niebo powoli zaczęło się zachmurzać, powietrze stawało się bardzo gęste, po kilku minutach marszu, zaczęły na nich padać pierwsze krople deszczu. Ujrzeli przed sobą słabe światła lamp naftowych, i zarysy betonowych budynków.

-No bracie! Czas zacząć nowe życie! -Powiedział Iwan i znów pociągnął łyka z manierki.
-A co zrobimy jak już się wyposażymy, i zarobimy kasę? Pójdziemy dalej w Zonę? -Zapytał niepewnie Wasyl.
-Wiesz, że jeszcze o tym nie myślałem? O, a tak w ogóle to umiesz zbierać artefakty? -Odpowiedział brat.
-Oczywiście! To przecież podstawa!
-Ok, najpierw musimy zgadać się z szefem tutejszych stalkerów, a potem pomyślimy co dalej... -Odrzekł Iwan.

Po kilku minutach marszu, dotarli do jakiegoś posterunku granicznego przy wejściu do bazy.
-Stójcie! Co tu robicie? -Powiedział zaspany strażnik, i ziewnął.
-Jesteśmy wolnymi stalkerami! Właśnie wracamy od niejakiego Leona, pomogliśmy mu załatwić te oto bydle. -Rzekł Iwan, wyjął torbę z plecaka, i pokazał strażnikowi głowę bestii.
-Jezu! Co to jest? -Zapytał zdziwiony stalker.
-Nie wiem, ale rozje*ało w drobny mak jeden oddział stalkerów, cudem wyszliśmy z tego cali!
-No, nieźli jesteście...
-Kto tu u was jest szefem? -Powiedział Wasyl.
-O ja pie*dolę... Co to jest... A! Kto jest szefem, Orest, no tak Orest. Siedzi w tym budynku na drugim piętrze! -I pokazał palcem na duży betonowy budynek, ze schodami z zewnątrz.
-Dobra, dzięki za informacje! -Rzekł Iwan. I pomyślał.
-Orest... Znam stalkera o takim imieniu... A zresztą, Orestów w Zonie może być kilku, zobaczymy!

Weszli po schodach na drugie piętro, zapukali do drzwi, ktoś odpowiedział.
-Wejść!

Zobaczyli pomalowane na zielono pomieszczenie, z kilkoma szafkami i kanapą, oraz młodego chłopaka w wieku około 25 lat, siedzącego za biurkiem, ubrany byłw najpopularniejszy kombinezon "Świt", miał jasne krótkie włosy, i niebieskie oczy.

-Orest! Skąd się tu wziąłeś? -Zawołał radośnie Iwan.
-Iwan! -Co ty tu robisz siadaj! O, z kim przyszedłeś? -Zapytał, gdy ujrzał Wasyla.
-Orest, to mój brat Wasyl, Wasyl, to mój najlepszy przyjaciel z Zony, Orest Popow poznajcie się. -Powiedział Iwan.
-No, Iwan wiele mi o tobie opowiadał! -Stalkerzy uścisnęli sobie dłonie.
-Co was sprowadza w me skromne progi chłopaki? -Zapytał stalker.
-Słuchaj, powiem ci wszystko, tylko zamknij drzwi... -Orest posłusznie zamknął drzwi, i rozsiadł się wygodnie.
-Orest...
-Co?
-W takich warunkach nie dojdzie do żadnej rozmowy... -Powiedział Iwan.
-Ale o co ci znowu chodzi? -Zapytał Orest.
-Gdzie wódka! -Roześmiał się Iwan, a wraz z nim Wasyl.
-Aj, wybaczcie! Zapomniałem! -Rzekł, i podbiegł do drewnianej skrzynki, wyjął kieliszki i butelkę wódki "Kozak",
nalał wszystkim, i dodał.
-A teraz, opowiadaj!
*********************************************************************************************************************************************
Gdy Iwan skończył mówić Orest krzyknął.
-Ty idioto! Zabiją cię za dezercję! Będą szukać, i w końcu znajdą! Nawet mi nie mów czemu uciekłeś, zgadnę!
Zabiłeś kogoś? -Zapytał stalker. I zaczął pić z butelki.
-Tak... Młynarowa... -Odrzekł Iwan. A Orest wypluł wszystko co miał w ustach na szare kafelki.
-To się nie dziwię że uciekłeś! To była rodzina Kryłowa! Na pewno już zauważyli twoje zniknięcie... Ale za te trofeum, jestem ci winien przysługę... Jak chcecie zostać, to proszę was o jedno, nie rzucajcie się zbytnio w oczy ludziom, wielu zna "Sierżanta Iwana Czirsowa" więc naprawdę zachowajcie ostrożność.

Po chwili drzwi otworzył jakiś stalker, i powiedział.
-Orest! Panowie z Powinności idą do nas!
-O wilku mowa! Kicak, nie widziałeś u mnie żadnych ludzi, rozumiesz?
-Tak szefie! -Stalker, w lot zrozumiał o co chodzi.
-Dzięki, dostaniesz premię, a wy właźcie do piwnicy, tam was nie znajdą, Kicak! Zaprowadź ich do "schronu"
-Tak jest! -Odrzekł stalker.

Zeszli do piwnic schodami, znaleźli się w małym ciemnym pomieszczeniu, pełnym kartonów i skrzynek.
Stalker kazał się im schować, i nie wychodzić dopóki po nich nie przyjdzie.
****************************************************************************************************************************************************
-Kurwa, jak zobaczą Iwana będę miał prze*ebane! -Pomyślał Orest, ale postanowił zachować spokój, i udawać jakby nic nie zaszło. Ktoś zapukał, więc powiedział lekko.
-Wejść! Major! Ale niespodzianka! Co pana do mnie sprowadza? -Powiedział, kiedy jego oczom ukazał się wysoki, dobrze zbudowany i niemłody człowiek, o siwych włosach, orlich rysach twarzy, ubrany w kombinezon Powinności.
-Bez tych grzeczności mały, wiesz po co tu przyszedłem! -Powiedział Major, i uśmiechnął się.
-Nie, niestety nie wiem o co chodzi... -Odrzekł nerwowo Orest.
-Eh, krótką pamięć masz! Obiecaliście mi dostarczyć skrzynkę amunicji! -Orest odetchnął z ulgą, i powiedział do siebie w duchu. -Uff, ale fart! Jeszcze nic nie wiedzą!
-To jak? Masz tę amunicję, czy nie? -Zapytał już bardziej stanowczo stary,
-Jasne! Idź do magazynu, chłopaki wydadzą ci odpowiednią ilość.
-Widzę że masz nowe trofeum... Fajny futrzak, skąd go masz? -Spytał.
-Aa, ten... paru moich chłopaków dziś go ustrzeliło, podobno każdy władował w niego kilka magazynków, a jeden załatwił go granatem. -Odrzekł już spokojnie Orest.
-No, synek się postarał, niema co... Pozdrów ode mnie Iwana i Wasyla! Ja już idę, Kryłow kazał mi się śpieszyć...
-Major! Skąd wiesz? -Przeraził się Orest.
-Wiem więcej, niż możesz sobie wyobrażać... Ale nie wydam go Komandorowi... O to się nie martw.
-Ale czemu? Powiedz!
-Im mniej wiesz, tym spokojniej śpisz, więc... Do zobaczenia Orest!

Major trzasnął drzwiami, Orest wyjrzał przez okno, zobaczył że staruszek poszedł do magazynu po amunicję. On został sam w swoim gabinecie, nie wierzył w to co się tutaj stało... Zamyślił się, i opadł na kanapę.
-Nic nie rozumiem... -Pomyślał, i zasnął, jego zegarek wskazywał godzinę 5:23...


Rozdział 9: Pijawki!
:

Piwnica była ciemna i wilgotna, szum agregatu prądotwórczego rozpraszał denerwującą i złowrogą ciszę.
Wszędzie leżały papierowe pudła i styropian. Wasyl i Iwan zagłębili się w wielką górę makulatury.

-Jak myślisz, wiedzą o tym że uciekłeś? -Zapytał szeptem Wasyl, i zagłębił się bardziej w porozrzucanych kartonach.
-Eh, nie wiem... Ale na pewno wkrótce zaczną mnie szukać. -Rzekł nerwowo Iwan.

Czas mijał braciom strasznie powoli, kilka minut wydawało się wiecznością. Bez przerwy nerwowo spoglądali na drewniane drzwi. Gdy usłyszeli odgłos kroków, chowali się jeszcze głębiej. Obaj podnieśli broń na wysokość twarzy. Nagle drzwi otworzyły się i wpadł do nich Kicak.

-Chłopaki, kryzys zażegnany! Lećcie do Oresta, czeka już na was! -Zawołał stalker, rozglądając się po pokoju.
-Dobra! Zaraz wyjdziemy! -Powiedział Wasyl, i zaczął gramolić się po kartonach. Iwan podążał za nim.
Po chwili ujrzał głowę Wasyla, wystającą spomiędzy góry śmieci.
-Ruszajcie się! Chyba nie będę tu na was pół godziny czekał! -Zawołał stalker, już będąc na betonowych schodach, prowadzących na powierzchnię.
Bracia wstali, i ruszyli w ślad za nim. Gdy wyszli na powierzchnię, było jeszcze dość ciemno. Idąc powolnym krokiem, zbliżali się do "mieszkania" Oresta na górnym piętrze budynku. W samym progu ujrzeli go machającego do nich ręką. Weszli po metalowych schodkach, i od razu zaczęli wypytywać Oresta siedzącego za biurkiem, o szczegóły rozmowy.

-I co? Wiedzą coś o mnie? Mów człowieku! -Zawołał nerwowo Iwan, i potrząsnął kolegą.
-Wiedzą... -Rzekł przepraszająco Orest. -Ale tylko nieliczni!
-Dobra, to kto tu przyszedł? -Zapytał już spokojniej Iwan.
-Major...
-Chodzi ci o Borysa "Majora" Żuka?
-No tak, dokładnie o tego! -Iwan odetchnął z ulgą.
-No to jestem pieprzonym farciarzem! -Zawołał.
-Ale, niby dlaczego? Przecież jest on jednym z najlojalniejszych ludzi Kryłowa! -Oburzył się Popow.
-Ale jest też kuzynem mojego ojca! -Uradował się Iwan. -Zna mnie od małego, niedawno dołączył do Powinności.
-Co ku*wa? -Zdziwił się Orest. -Najpierw Wasyl, teraz ten cały Major?! Za kilka dni, i nie zdziwię się jeśli tak będzie, okaże się że na przykład taki Kicak, jest synem ciotki, szwagierki, siostry twojej matki!
Co to ma do cholery być! Jakbym ja spie*dolił z Powinności, po dwóch-trzech godzinach, leżałbym podziurawiony przez pluton egzekucyjny! Boże, gdzie tu jest sprawiedliwość!
-Widzisz Orest, takie jest życie... -Zaśmiał się Iwan a Wasyl mu zawtórował.
-No, szczęśliwa za was rodzinka... -Powiedział Orest, i również się roześmiał. -Dobra, chcecie coś zjeść?
-Nie dzięki, nie mam ochoty. -Rzekł Iwan, i dodał. -A ty Wasyl? Głodny?
-Nie, najadłem się przecież parę godzin temu.

-Dobra, to co macie zamiar dziś robić? -Zapytał Popow.
-Chyba poszukamy artefaktów... -Powiedzieli jednocześnie bracia.
-Dobra, jak chcecie. Macie detektory i torebki?
-No właśnie nie... Macie tu handlarza? -Zapytał Iwan.
-No pewnie, jest na pierwszym piętrze, jak go nie będzie, to powiedzcie Kicakowi że Orest kazał zawołać Sziłowa, w porządku?
-Pewnie, to co Wasyl? Idziemy?
-Ok, do zobaczyska Orest!
-Cześć!

Zeszli na pierwsze piętro tymi samymi schodkami po zewnętrznej stronie budynku. Zobaczyli stalkera, który siedział za prymitywną ladą i palił papierosa. Za nim rozciągał się rząd półek i szafek o całkiem pokaźnej zawartości, zza potłuczonych szybek szafy "patrzyły" na nich aparaty tlenowe, na jakiejś rurze wisiało kilka kombinezonów "Świt" w pełnej okazałości. Z niedomkniętych szafek, wystawały lufy strzelb, i karabinów AK-47.
W otwartej komodzie leżały leki, apteczki i całe wojskowe zestawy medyczne, w kącie za ladą leżał zużyty porozrywany i podziurawiony kombinezon "SEVA".

-Jak leci chłopaki? Nie widziałem was tu jeszcze, czego potrzebujecie? -Powiedział Sziłow, i zaciągnął się dymem papierosowym. Stalker był ubrany w zwyczajną kurtkę i jeansy, na twarzy miał czarną brudną chustkę, z jakimś zamazanym napisem.
-Witaj, przyszliśmy wziąć trochę torebek, i dwa detektory "Niedźwiedź". -Powiedział Iwan, i wyjął z plecaka kilka banknotów. Sziłow spojrzał się na pokaźną sumkę w ręku stalkera, i obojętnie powiedział.
-To będzie, trzy tysiaki, za cały zestaw torebek, rękawic gumowych i dwa detektory.
-A za same detektory i torebki? -Zapytał Wasyl.
-Trzy tysiące pięćset! -Odrzekł handlarz.
-Porąbało cię? Bierzemy zestaw! -Rzekł Iwan.

Teraz obaj zrozumieli dlaczego sprzedawał zestaw taniej. Handlarz postawił na ladę ogromny karton, wypełniony po brzegi gumowymi rękawicami i torebkami aluminiowymi. Podał mi dwa lekko podniszczone, ale wciąż sprawne detektory "Niedźwiedź", ponad dziesięć par rękawic, i kilka torebek foliowych. Iwan bez słowa położył umówioną ilość banknotów na ladę, dał Wasylowi jeden detektor, a drugi schował do kieszeni. Resztę zakupów władował pośpiesznie do plecaka. Sziłow bez słowa szybko przeliczył pieniądze, i powiedział.

-Miło robi się interesy z uczciwymi ludźmi! Widzę że nie macie kombinezonów... Szkoda mi was chłopaki więc jeżeli pomoglibyście mi z taką jedną małą sprawą, "Świty" dostaniecie od ręki, zgoda? -Iwan pomyślał chwilę, ale w końcu powiedział.
-Ok, czemu nie? Potrzebujemy teraz trochę kasy.
-Nagroda będzie spora, obiecuję.
-Dobra, mów dokładnie o co chodzi!

-Słuchajcie, nie daleko jest spore pole anomalii, nikt go jeszcze nie odkrył! Przechodziłem tamtędy, i zobaczyłem pijawkę! spie*doliłem ile sił w nogach, ale kiedy tak uciekałem, z "wiru" wyskoczył "Gravi". Złapałem go w gołe łapy, i dobiegłem do bazy. -Tu pokazał im sczerniałe od promieniowania dłonie. -Na pewno jest tam nie tylko więcej pijawek, ale i artefaktów... Więc jeżeli pójdziecie ze mną w południe ustrzelić kilka mutków, odwdzięczę się wam adekwatnie do ilości, i jakości znalezionych tam artefaktów, dobra?

-Ale skąd wiesz, że wyjdziemy z tego cało? -Zapytał Wasyl.
-Raz matka rodziła! Przeżyjemy, to wrócimy bogatsi od połowy naszego obozu! Co wy na to? -Odrzekł Sziłow.
-To bardzo niebezpieczne, możemy nawet nie dotrzeć do tych anomalii...
-Chłopaku! Nie pieprz głupot, wszyscy już wiedzą co zrobiliście z tym pie*dolonym wielkim psem! -Iwan zamilkł, ale po chwili odpowiedział.
-Dobra, dawaj nam sprzęt! Idziemy zarobić!
-Świetnie! Poczekajcie, mam na takie okazje coś specjalnego! -Powiedział Sziłow, obrócił się na pięcie, i poszedł na "tyły" sklepu.
Po chwili wrócił, niosąc w rękach dwa Thunder'y S14 i dziesięć wypełnionych magazynków z amunicją 9×39 mm. Iwan nie mógł uwierzyć w to co widzi, dwie minuty później handlarz przyniósł im grube wyłożone kevlarowymi płytkami kombinezony "Świt".

-No, teraz jesteśmy gotowi! -Zawołał Wasyl, chowając magazynki do plecaka.
-To dobrze, wyjdziemy tylnym wyjściem. Nikt nas nie może widzieć! -Powiedział Sziłow, wyszedł zza lady, zasłonił dziurę siatką, zamknął żelazne drzwi na klucz, a nad nimi wywiesił tabliczkę z napisem "ZAMKNIĘTE!".

Szybkim krokiem zeszli schodami na dół. Swobodnie przeszli na około budynku, zobaczyli niewielką dziurę w żelbetonowym ogrodzeniu. Sziłow poszedł pierwszy, z wielkim trudem przeczołgał się na drugą stronę, jego przejściu towarzyszyły głośne jęki i stęki. Wasyl, był drobniej zbudowany, więc przejście przez dziurę nie stanowiło dla niego problemu. Teraz przyszła kolej na Iwana, z wojskową wprawą bezszelestnie i szybko przeczołgał się na drugą stronę.

-Dobra chłopaki… Czekajcie, odsapnę chwilę. –Powiedział Sziłow, i usiadł na ziemi. Posiedział tak kilka sekund, wstał otrzepał kurz i piach ze spodni. Po czym wskazał ręką kierunek w którym mają iść. Trójka stalkerów ruszyła. Wiał wiatr, w oddali słychać było szum i przerażające harczenie. Nikt nie okazał strachu. Szli dalej, kilkadziesiąt metrów przed nimi między gęstymi krzakami unosiło się mnóstwo liści, trawy i fragmentów ziemi.

-No, przygotujcie się! –Nakazał Sziłow, i chwycił mocniej automat. Iwan i Wasyl poszli w jego ślady. Zza krzaków wyskoczyła jakaś szkaradna brązowa postać. Zamiast ust miała macki, była zupełnie pozbawiona cech człowieczych z wyjątkiem sylwetki. Miejsce gdzie powinny być palce, zajmowały pazury.

Pijawka pobiegła w kierunku Wasyla, ten odruchowo nacisnął spust. Potężna seria z nabojów przeciwpancernych 9×39 mm rozerwała głowę potwora, Wasyl uśmiechnął się do siebie, i przycisnął do siebie Thundera S14 wiedział że z tym cackiem, żaden mutant nie da mu rady. Z drugiej strony wyskoczyły dwie pijawki, Wasyl nie zdążył się obrócić… Dwie serie z karabinów podziurawiły mutanty jak ser.

Z pośród skupiska anomalii grawitacyjnych wybiegło więcej mutantów, Sziłow i bracia odwrócili się, natychmiast otworzyli do nich ogień, pijawki zaczęły padać na ziemię jedna po drugiej. Po chwili Wasyl zauważył że jego karabin nie „wypluwa” już śmiercionośnych nabojów. Szybko wyjął pusty magazynek, niespodziewanie, nie wiadomo skąd, wyskoczyła przed niego pijawka, bez zawahania złapał mocniej automat, i zdzielił potwora po głowie trzema kilogramami czystego żelaza. Mutant zawył, i padł na ziemię. Podbiegł Iwan i dźgnął ogłuszonego mutanta nożem prosto w serce.

Było już spokojnie, Iwan odetchnął z ulgą. Wokół leżało dziesięć ciał pijawek. Wyjął z karabinu magazynek, był pusty, więc w jego miejsce wsadził drugi, wyjęty prosto z kieszeni.

Sziłow usiadł na ziemi. Otworzył plecak, wyjął z niego kilka torebek i rękawic. Podał je pozostałym, a sam wyciągnął z kieszeni detektor „Wieles”, i podszedł do skupiska anomalii.
-Dobra, nasz trud na pewno się opłaci! Zaraz znajdziemy tu kupę artefaktów! –Uradował się Sziłow, i zaczął krążyć wokół pola anomalii. W połowie okrążenia „Wieles” zaczął piszczeć. Handlarz wsadził "ogumowaną" rękę pod „wir”, detektor piszczał jeszcze donośniej, ale zaczął też okropnie trzeszczeć. Nie zraził się tym, i podchodził co raz bliżej, coś mignęło przed oczami stalkerów, po sekundzie, Sziłow trzymał w ręku jakiś brzydki dziwnie poskręcany artefakt.
-Co? Jeden „skrętak”! –Oburzył się Iwan.
-Spokojnie bracie, na pewno jest ich tu więcej. –Uspokoił go Wasyl. –Co nie Sziłow?
-Yy, no jasne… -Powiedział niepewnie, i wrócił do pola.

Okrążył kilka razy cały obszar, bez żadnych większych skutków.
-No niestety chłopaki… Nie znalazłem nic ciekawego poza dwoma „Skrętakami” i trzema „Kamiennymi kwiatami”. To daje nam w sumie… -Zamyślił się handlarz. -Osiem kawałków.
-A, osiem na łebka to nieźle! –Ucieszył się Iwan.
-Nie zrozumiałeś mnie przyjacielu… -Uśmiechnął się Sziłow. –Osiem do podziału na trzech… Więc dla mnie będzie trzy tysiaki, a dla was obu po dwadzieścia pięć setek.
-Trzymajcie mnie mnie, bo zaraz go zatłukę! –Zawołał Wasyl, i już podnosił broń na wysokość twarzy.
-Ej, ej. Dzieciaku, nie rzucaj się tak! Zamiast kasy, obiecałem wam te „Świty”, więc i tak wychodzę na zero! –Oburzył się Sziłow.
-Ale za tyle roboty z tymi pijawkami należy się nam coś jeszcze, co nie? –Odpowiedział Iwan.
-Dobra, czego chcecie?
-Daj nam jednego Thunder’a i zostaw nam amunicję do niego!
-Eh, nie jesteście jakimiś śmieciami… Więc ok, niech wam będzie!
Wasyl oddał mu swój automat. A Iwan, swój zatrzymał.

-Wracajmy, nic tu po nas. –Powiedział Iwan, i zaczął się od nich oddalać.
-Iwan! Czekaj na nas! –Zawołali jednocześnie, i popędzili za nim. Po kilkuminutowym marszu Iwan zobaczył w oddali oddział Powinnościowców.
-Cholera! Pewnie już mnie szukają. –Pomyślał, i postanowił zaczekać na Wasyla i handlarza. Usiadł na ziemi, pogoda jak na razie dopisywała było dość słonecznie i pogodnie. Ale to była Zona, słoneczna pogoda w kilka minut mogła zmienić się w wielką nawałnicę lub co gorsza emisję! Iwan, myślał co mogą mu zrobić dawni kompani jeśli go znajdą.
-Pewnie najpierw mnie stłuką jak burą sukę, będą kazać mi okazać skruchę jako porządni ludzie, a pod osłoną nocy rozstrzelają mnie gdzieś przy legowisku mutantów… -Jego rozmyślania przerwały kroki towarzyszy, i znajomy niski basowy krzyk członka oddziału Powinności.

-Stać! Ręce do góry, wyłazić z zarośli!
-Ok, w porządku. Już wychodzimy! –Powiedział Sziłow, i pociągnął za sobą Iwana.
-O, to ty Sziłow! Widzę że masz nowych znajomych… -Powiedział dowódca oddziału ubrany w egzoszkielet, przyjrzał się stalkerom dokładniej, a po chwili dodał.
-Iwan Czirsow! Jesteś aresztowany za dezercję, i zabójstwo kilku kompanów z plutonu!
-Mam prze*ebane… -Pomyślał Iwan i poczuł na twarzy uderzenie żelazną kolbą Obokana. Stracił czucie w nogach, uderzenie się powtórzyło, żelastwo złamało mu nos, po jego twarzy zaczęła płynąć ciepła gęsta ciecz. Padł na ziemię, Wasyl nie mógł mu pomóc, rzucić się na kilku uzbrojonych po zęby Powinnościowców było by szaleństwem. Iwan następnego ciosu nie wytrzymał, zawył z bólu. Poczuł jak kopie go kilka par ciężkich wojskowych butów. Jeden z napastników trafił twardą gumową podeszwą w skroń, Iwan stracił przytomność.





Proszę o konstruktywną krytykę i komentarze! Podobało się? Daj :wódka: :) (rozdział 10 wkrótce)
Ostatnio edytowany przez Yepper 20 Paź 2012, 17:13, edytowano w sumie 16 razy
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325

Za ten post Yepper otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Naznaczony221, GonZoo, Afrose, weteran XD, StalkerMienka, Paus, przewodnik, Generał Golonka, Stalkier_100.
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Reklamy Google

Re: Stalkerem być

Postprzez Voldi w 04 Wrz 2012, 16:21

Popracuj nad interpunkcją. Wszystko jest opisane strasznie chaotycznie, nie wiem co, nie wiem z kim, nie wiem jak, nie wiem nic. Po prostu przeczytałem jakiś zlepek tekstu.
Nie będę się czepiał opisów, bo mało który "świeżak" w kwestii pisania będzie potrafił opisać drogę wzdłuż lasu na trzy strony, albo co najmniej trzy akapity. Niektórym trudno jest nawet wymyślić trzy zdania! ;)
Nie zrażaj się. Każdy kiedyś zaczynał. Pisz dalej, wszystko przyjdzie z czasem :)


Witamy na forum. :E
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: Stalkerem być

Postprzez Yepper w 22 Wrz 2012, 11:04

Dzięki za porady, sens tego gdzie idzie po co i "dlaczemu" zaplanowałem że wyjdzie w następnych rozdziałach, jak będę miał trochę wolnego czasu na pewno wyjdzie kontynuacja.

Drugi rozdział zamieszczony w pierwszym poście, zapraszam do komentowania!

- - -

Trzeci rozdział w pierwszym poście, zapraszam do czytania i komentowania.

- - -

Rozdział 5
viewtopic.php?f=85&t=18520&p=226475#p226475
Zapraszam do komentowania!
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Re: Stalkerem być

Postprzez GonZoo w 06 Paź 2012, 10:36

Witam.
Uważam ,ża kolega Voldi trochę za ostro potraktował Twoją twórczość. Troszkę w życiu przeczytałem opowiadań (głównie SF) i śmiem moim skromnym zdaniem stwierdzić , że jest bardzo dobre. Czytając nie odczułem żadnego chaosu poza jednym fragmentem ale po chwili załapałem nurt.
1. Bardzo dobra konstrukcja dialogów
2. Opisy postaci i sytuacji działają na wyobraźnię - a oto chyba chodzi każdemu autorowi piszącemu opowiadania
3. "Mięso" w normie
4. WstrzyKnij w text trochę wyjaśnień "co tam właściwie robisz?"- czyli podkręć fabułę :)
5. Delikatny szlif pisowni by się przydał.
Nie nogę dać tobie kozaka bo juz dostałeś za komentarz do mojego filmu .

Warte amatorskiego zekranizowania aczkolwiek bez szans na realizację ... za względu na koszty i inne.
Pisz dalej . :wódka:
jeszcze tu ....zwrócę...
NASZ AMATORSKI FAN-FILM > > > > http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?p=228842#p228842

Za ten post GonZoo otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Yepper.
Awatar użytkownika
GonZoo
Stalker

Posty: 72
Dołączenie: 13 Lis 2008, 22:47
Ostatnio był: 29 Sie 2019, 18:51
Miejscowość: Słupsk / Krzynia
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 23

Re: Stalkerem być

Postprzez Yepper w 06 Paź 2012, 18:22

Dzięki za krytykę, wstawiłem rozdział 6.
Dzięki krytyce, mogę rozwijać się w pisaniu opowiadań, wiem co należy zmienić, co usunąć, a co dopracować, więc proszę o komentarze! Za konstruktywną krytykę i porady :wódka:
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Re: Stalkerem być

Postprzez GonZoo w 07 Paź 2012, 23:39

6 rozdział jest jeszcze lepszy.Dawaj dalej.
jeszcze tu ....zwrócę...
NASZ AMATORSKI FAN-FILM > > > > http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?p=228842#p228842
Awatar użytkownika
GonZoo
Stalker

Posty: 72
Dołączenie: 13 Lis 2008, 22:47
Ostatnio był: 29 Sie 2019, 18:51
Miejscowość: Słupsk / Krzynia
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 23

Re: Stalkerem być

Postprzez Yepper w 08 Paź 2012, 16:24

Miałem trochę czasu, więc skrobnąłem rozdział 7!
Krytykujcie i komentujcie, potrzebuję tego aby rozwijać moje (Nie zbyt duże) umiejętności pisarskie!
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Re: Stalkerem być

Postprzez GonZoo w 10 Paź 2012, 00:07

Jak dla mnie trochę za krótkie :E a lubię poczytać przed snem. Widziałem ,że sporo niezarejestrowanych gości czyta twoje dzieło tak , że nie zniechęcaj się .
Czekam na resztę. Więcej nie będę pisał bo dostanę w końcu warna za powtarzanie się.
jeszcze tu ....zwrócę...
NASZ AMATORSKI FAN-FILM > > > > http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?p=228842#p228842
Awatar użytkownika
GonZoo
Stalker

Posty: 72
Dołączenie: 13 Lis 2008, 22:47
Ostatnio był: 29 Sie 2019, 18:51
Miejscowość: Słupsk / Krzynia
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 23

Re: Stalkerem być

Postprzez Yepper w 12 Paź 2012, 21:02

Po przeczytaniu książki "Metro 2034" odzyskałem wenę twórczą, znalazłem czas, chęci i napisałem nowy rozdział opowiadania. Krytykujcie i oceniajcie! Za krytykę, poprawianie (ew. wytykanie) moich błędów itd. itp. :wódka:
Zależy mi na komentarzach(nie tylko pozytywnych, ale i negatywnych ;) ), to one motywują mnie do działania, i dalszego pisania.
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325

Za ten post Yepper otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive weteran XD.
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Re: Stalkerem być

Postprzez vandr w 13 Paź 2012, 09:36

Z pierwszych, pobieżnych oględzin stwierdzam, że musisz popracować nad interpunkcją i momentami nad składnią. Przykładów jest cała masa, na przykład tutaj.

Powietrze było wilgotne, wiał lekki wietrzyk, gwiazdy na bezchmurnym niebie oświecały Instytut Agroprom.


Tutaj, zamiast drugiego przecinka mogłeś wtrącić na przykład "a". Odnosi się wrażenie, że coś jeszcze zostanie opisane, a tu nagły koniec zdania.

Po betonowym murku przechodziło nerwowo dwoje stalkerów w skórzanych czarnych kurtkach, i jeansach...


Nie wstawiamy przecinka przed "i". Ten wielokropek również jest zbędny. Poza tym, liczebnik "dwoje" również jest niepoprawny, bowiem liczebniki zbiorowe nie łączą się z typowymi rzeczownikami męskimi, ale nie jestem tego na tysiąc procent pewien. Jeszcze to sprawdzę, ale ja bym tutaj po prostu napisał "dwóch stalkerów".

-Szybko przełaź! Rzucam plecaki na drugą stronę!


To zdanie niezbyt mi się podoba. Zamieniłbym "Szybko przełaź!" na: "Szybko, przełaź!" (widzisz jak ważny może być przecinek?), albo: "Przełaź szybko!"- niby zwyczajnie zamieniony szyk wyrazów, jednak brzmi o wiele lepiej (dobitniej akcentuje rozkaz aniżeli "Szybko przełaź!". Dziwnie to brzmi).

Podążali dróżką wśród wysokich traw, krzewów i gęstych zarośli, gałązki siekały ich po twarzach, ale nie zwracali na to uwagi.


Długie, rozwlekłe zdania również wymagają uwagi. Tutaj mogłeś podzielić jedno zdanie na dwa (po prostu przed wyrazem "gałązki" postawić kropkę).

Ogólnie to takich "babolków" trochę jest (bez obaw, to jakoby kosmetyka). Później dopiszę więcej.
TAJAG JUDYN
HAZBAZ
SEKODYN!

Za ten post vandr otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Yepper.
vandr
Modder

Posty: 3878
Dołączenie: 21 Lut 2011, 14:18
Ostatnio był: 26 Lis 2024, 06:08
Kozaki: 1749

Re: Stalkerem być

Postprzez StalkerMienka w 13 Paź 2012, 11:34

Mi się bardzo podobało . Jest Książka o podobnej treści itp . ???

Za ten post StalkerMienka otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Yepper.
Awatar użytkownika
StalkerMienka
Kot

Posty: 13
Dołączenie: 05 Lip 2012, 20:18
Ostatnio był: 02 Maj 2013, 11:11
Miejscowość: Reaktor
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: VLA Special Assault Rifle
Kozaki: 1

Re: Stalkerem być

Postprzez Yepper w 20 Paź 2012, 17:20

Po tygodniu przerwy od mojego opowiadania napisałem dziewiąty rozdział. Zapraszam do komentowania, i głosowania w ankiecie! Konstruktywna krytyka i korekta jest mile widziana! (I nagradzana :wódka: )
Postarałem się "nieco" podszlifować mój styl pisania, i pisać zdecydowanie dłuższe rozdziały. Czy dało to jakieś efekty? Nie wiem, przeczytajcie i oceńcie nowy rozdział.
Opowiadanie "Dzień jak co dzień" Zapraszam do oceniania!
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=22123
Stalkerowy short "Czerwony rower"
http://forum.stalker.pl/viewtopic.php?f=85&t=21668&p=260325#p260325
Awatar użytkownika
Yepper
Kot

Posty: 46
Dołączenie: 11 Sie 2012, 17:59
Ostatnio był: 01 Lis 2014, 10:31
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 32

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 24 gości