A oto 10 rozdział, który toczy się już tylko w Rostoku. Wydaje mi się, że ten idealnie wprowadza w klimat dalszych części. Zapraszam do czytania! Przeczytajcie i czekajcie cierpliwie na następny rozdział. X. Kosarz-Ej, wstawaj, stary. Nie uwierzysz, co tu przywieźli – oznajmił Lis
Szrama był jeszcze niewyspany, więc nie przywiązywał dużej wagi do gadania Lisa. Po chwili leżenia na łóżku i dochodzenia do siebie wstał i założył buty. Był dosyć spokojny, bo zapomniał o wczorajszym odkryciu. Porozciągał się parę minut, po czym wszedł Lis, już w pełni ubrany.
- Mam super wieści! Nie wiem skąd, ale stalkerzy ściągnęli tutaj baniak czystej wody. Teraz ją podgrzewają i niedługo będzie można się wykąpać! Ogarniasz?!
- Hmm…fajnie, a to za darmo? – zapytał.
- Niestety, 50 rubli od zużytego litra, ale możemy sobie pozwolić na krótką kąpiel, nie?
- No tak – przytaknął Szrama.
- I jak z rzeczami Wilka?
- Jakimi…a no tak – zasmucił się, przypominając sobie dramat.
- To chodź! Zaliczymy sobie kąpiel i ustalimy plan.
Szrama przywdział kombinezon, zjadł kromkę chleba z szynką i poszedł do blaszaka, gdzie przygotowano prysznice. Było to na głównym placu, nieopodal targu. Szrama wszedł do blaszaka i wyszedł po pięciu minutach, tym razem już w pełni odświeżony. Tak lekko nie czuł się od niepamiętnych czasów. Zapłacił za 2 litry wody i wrócił do pokoju. Około godziny 11:00 poszedł z Lisem i z bagażem Wilka do Baru, aby na spokojnie przejrzeć ekwipunek. W barze były jeszcze pustki, zatem stalkerzy bez problemu znaleźli miejsce i zasiedli do stołu.
- Więc od czego zaczynamy? – zapytał Lis.
- Ja sprawdzę PDA, a ty wypakuj cały plecak – odparł Szrama.
Lis wygrzebał w plecaku kilka kart dostępu, segregator z jakimiś dokumentami, plany pewnych budynków i dwa krążki, niemal identyczne, jak ten ze snu Szramy. Jednak Szrama milczał, nic nie mówił o śnie.
- Mam coś – oznajmił – tutaj jest plik z notatkami osobistymi, oraz sporo zdjęć. Szrama otworzył plik tekstowy. Treść była taka:
„I znowu Łysy - mój kumpel namówił mnie na wypad w głąb Zony, a ja jak głupi dałem się namówić. Gadał, że pójdzie ze mną, no i spotkaliśmy się w Kordonie niedaleko przejścia do Wysypiska. Tam się to wszystko zaczęło. Chciał, żebym zdobył dla niego jakieś dokumenty z nieznanych mi podziemi w Dolinie Mroku. Jednak on nie wyszedł cało z tej rozmowy. Bandyci go rozstrzelali, a ja zwiałem. Wrócić nie mogłem, bo byłoby to zbyt ryzykowne, więc poszedłem do tej Doliny Mroku po te dokumenty- z czystej ciekawości.
To, co tam znalazłem mnie olśniło. To miejsce było niedostępne dla stalkerów od dawna. Były to laboratoria, które pracowały przed 2006r. Z tych dokumentów można było wywnioskować mnóstwo. Dowiedziałem się, że istnieją jeszcze ważniejsze laboratoria min. Nad Jantarem, w Prypeci, w Czerwonym Lesie, a nawet W samym CEJ. To w CEJ było laboratorium głównym. Chciałem się tam dostać i odkryć tajemnicę, jaka najbardziej nurtuje stalkerów i wszystkich zajmujących się Zoną. Po wizycie w X16- czyli laboratorium nad Jantarem, zdobyłem dwa platynowe krążki, które prawdopodobnie są kluczem do wejścia do laboratorium w CEJ. Znalazłem też kilka kartek z kodami, które kontrolują Mózgozwęglacz. Można go nawet wyłączyć!
Niestety, aby wejść do laboratorium głównego, które jest sterownią Spełniacza Życzeń, oraz Mózgozwęglacza są potrzebne trzy platynowe krążki. Wiem, że trzeci jest w bunkrach pod Mózgozwęglaczem- muszę się tam udać! Odkrycie tej tajemnicy jest wręcz niewyobrażalne, a ja jestem tak blisko… Zaraz ruszam do Czerwonego Lasu. Pewnie moi znajomi mnie szukają, chociaż raczej większość z nich już nie żyje. Te ataki wojska nie wróżą nic dobrego. Mam nadzieję, że chociaż Szrama żyje…no i Pietrucha…Ach te moje przemyślenia. Kończę na tym…zobaczymy, co przyniosą następne dni.”
Ta zapiska nie dawała wiele do myślenia, Wilk chciał być bohaterem i odkryć tajemnicę Zony, czyli powód tych wszystkich rzeczy jakie występują w Zonie. Po przeanalizowaniu przydatności rzeczy z plecaka stalkerzy zjedli skromne i tanie śniadanie, a następnie poszli do pokoju. Była już 13:00. słońce w ogóle nie dawało znaków istnienia, ale przynajmniej nie było mgły i mrozu. Gdy przechodzili przez plac Szrama przypomniał sobie o samotniku, którego poznali parę dni temu.
- Ej, pamiętasz może tego gościa, z którym piliśmy whisky parę dni temu? – zapytał Szrama.
- No pewnie, że tak. To był Czacha, miał Thundera – odparł Lis.
- Właśnie, może rzeczywiście go ze sobą zabierzemy?
- Właściwie…czemu nie!
- To zajrzymy teraz do jego pokoju.
- Okej.
Po chwili podróżnicy stali przed drzwiami pokoju Czachy. Szrama zapukał, po czym stalker otworzył drzwi.
- A, to wy, wejdźcie – ugościł ich Czacha.
- My w sprawie tej podróży – zaczął Szrama
- Aha, nadal nie zmieniłem zdania. To tyle?
- Chciałbym, abyś przejrzał ten plik w PDA i parę dokumentów – powiedział podając PDA i segregator stalkerowi.
Czacha przeczytał dziennik Wilka, po czym poszperał w dokumentach. Po czym zrobił zmartwioną minę i powiedział:
- Hm…to tak się wam toczą sprawy. A gdzie ten typek, który to pisał?
- Nie żyje, bandyci zabili go na zlecenie najemników, bo tymi swoimi odkryciami wkurzył wielu ludzi.
- Przykre… no cóż, pomogę wam, jeśli chcecie, a wiem, że chcecie – po czym uśmiechnął się.
- Okej, więc wyruszamy jutro o 07:00 rano, pasuje?
- Jak najbardziej, do zobaczenia – powiedział wstając i otwierając gościom drzwi.
Szrama i Lis pożegnali się i poszli do siebie spakować się i ostatecznie opuścić Rostok. Przez te wszystkie wydarzenia, Szrama zapomniał o krytycznej sytuacji wszystkich stalkerów, czyli o wojnie z wojskiem. Armia utworzyła obóz na miejscu posterunku Powinności kilka kilometrów od Rostoku, Zatem Zona już nie należała w większości do stalkerów. W bitwach zginęło już ponad 150 stalkerów różnych nacji, głównie z Powinności. Samotnicy zamknęli się na klucz w pokoju, usiedli w ciszy i po chwili zaczęli pić, nie alkohol, lecz herbatę, ponieważ było chłodno- nie przesadnie. W końcu zaczęli grać w karty, ale w spokoju, bez żadnych emocji. I ich sytuacja życiowa była kiepska i pogoda też była przygnębiająca. Około 15:00 zaczął padać deszcz, stalkerzy byli już spakowani na wyprawę, jedynie Lis wkładał do plecaka ostatnie wyprane skarpetki na zmianę. Po przygotowaniach kontynuowali grę w karty, bo pogoda nie pozwalała nawet na spacerowanie po kompleksie. Za oknem pokoju Szramy i Lisa było widać Paru samotników siedzących przy ognisku o ogrzewających się w tą niemiłą pogodę, oczywiście siedzieli pod blaszanym daszkiem przy budynku naprzeciwko lokalu z pokojami, tylko dlatego ogień nie gasł od ulewy. Po jakimś czasie ludzie za oknem zaczęli robić jedzenie nad ogniem, postawili kratę na trzech stojakach nad ogniskiem. Zaczęło się robić ciemno, dochodziła już 20:00, czyli tradycyjna pora kolacji. Szramie i Lisowi z jedzenia zostało tylko mały kawałek bekonu, kilka plastrów szynki, pół bochenka chleba i groszek w konserwie. Gdy było już niemal całkowicie ciemno, a deszcz nadal padał stalkerzy poszli upiec bekon nad ogniskiem za oknem. Zabrali dwa talerzyki jednorazowe i cały swój prowiant, opatulili się najcieplej, jak można i wyszli na dwór. Przy wygasającym ognisku został już tylko jeden wolny stalker, który gotował sobie porcję gulaszu w małej puszce po tuńczyku.
- Wolne? – zapytał Szrama, przechodząc przez ścianę wodną lecącą z daszku.
- Oczywiście, zawsze z kimś raźniej – odezwał się nowo poznany człowiek – miejsce na kracie jeszcze jest, więc szykujcie, co chcecie.
- Dziękujemy.
Dosiedli się do ogniska i wyłożyli pokrojony bekon na kratę. Szrama pilnował dania głównego na grillu, a Lis porcjował groszek i szynkę na talerzach.
- Cicho tu trochę, nie? Pogadajmy nieco! Jak życie? – zapytał stalker, najwyraźniej był bardzo otwarty na nowe znajomości.
- W porządku, załatwiamy swoje sprawy i jakoś leci, a u ciebie? – wypowiedział się Szrama.
- Bywało lepiej, ale takie już jest tutaj życie, nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.
- Jakieś kłopoty?
- Coś w tym stylu, ale nie ma, co się przejmować.
- Jak coś cię gnębi to powiedz, znam się na ludziach.
- Okej, wczoraj zginął mój kolega, z którym przybyłem do Zony. To było rano, podczas zwiadu na najdalszym froncie, czyli tuż przy obozie wojska na Wysypisku…
- Myślałem, że wolni stalkerzy nie muszą uczestniczyć w wojnie – przerwał.
- Nie muszą, ale my to robiliśmy za kasę, sporą kasę. Teraz Powinność robi wszystko, by nie dopuścić wojska do Rostoku. Ale my, kłusownicy, poszukiwani, częściowo byli komandosi, myśliwi mamy pokonać tą watahę uzbrojoną po zęby z śmigłowcami, czołgami itd.? Nie ma szans! Trzeba być realistą.
- Myślę podobnie, ale nadzieja umiera ostatnia, więc liczę na przetrwanie tego piekła. Wróć do historii twojego kumpla.
- Więc, kiedy przechodziliśmy laskiem przy drodze na Wysypisko, napadł nas oddział tych drani. To było takie szybkie…Nie wiadomo skąd, zaczęli strzelać. Nasi pochowali się za drzewami i zaczęli strzelać. Ja tylko padłem na ziemię i przeczekałem strzelaninę. Gdy się skończyło, zorientowałem się, że krwawi mi ramię i tylko na tym się skończyło. Gdy się pozbieraliśmy, a żołnierze leżeli już martwi między drzewami zorientowałem się, że mojego towarzysza nie ma. No i znaleźliśmy go kilka metrów za krzakami. Już nie żył. Dostał w tętnicę, w szyję. Było już po nim. Przynajmniej daliśmy sobie radę i wojsko straciło grupę do cichych operacji. Szczęście, że tylko on zginął, ale czemu akurat on?!
- Przykro mi, ale w Zonie tak bywa. Powinieneś żyć dalej i pomścić go dołączając do Powinności.
- Nie…Jeśli tam pójdę też zginę. On na pewno nie chciałby, abym walczył o honor. To głupota. Muszę tylko siedzieć tutaj i przeczekać konflikt, gdy tylko nadarzy się okazja, uciekam z Zony.
- Twoja sprawa.
Po tym stalkerzy zjedli kolację i porozmawiali jeszcze o byle czym z nieznajomym. Stalker miał na imię Kosarz, miał 42 lata. Przy tym jednym spotkaniu dobrze się zaznajomili i porozmawiali już szczerze. Szrama opowiedział mu o całej swej wędrówce i losie Wilka, oraz o planach na najbliższe dni. Po przemyśleniu całej sprawy Kosarz stwierdził:
- Słuchajcie, to, że wy chcecie odkryć tajemnicę Zony nie jest powodem, by ryzykować życiem i iść do centrum. Popatrzmy na to logicznie, w walce z armią Monolitu macie malutkie szanse, a nawet jeśli dostaniecie się do tego laboratorium to co dalej? Wyjdziecie stamtąd i wrócicie tutaj z laurami?
- Uwierz mi, że mamy wiele powodów, by tam pójść.
- Skoro tak chcecie, nie zatrzymuję was.
- Okej, dzięki za pogawędkę. Na nas już czas, trzymaj się! – Pożegnał się i wrócił z Lisem do pokoju.
Była już godzina 23:00, deszcz padał nieustannie, nawet było słychać pojedyncze grzmoty. Stalkerzy rozebrali się i położyli do łóżek. Lis jak zwykle zasnął po paru sekundach leżenia, jednak Szrama rozważał słowa Kosarza. Twierdził, że Kosarz miał w pewnym sensie rację, ale jako przyjaciel Wilka, nie powinien porzucać jego woli. Ale z tych wszystkich wyjaśnień, uzasadnień, powodów wyodrębnił tylko jedno pytanie „Czy ja w ogóle wiem, co robię?”.
Podobało się? Czekasz na kontynuację? Wszystko w swoim czasie