przez MCaleb w 23 Paź 2007, 13:47
MC kończył właśnie pisać nową książkę. Tym razem było o łączeniu anomalii oraz artefaktów. Nie był jednak do końca pewny swych słów, nie zdążył wypróbować wszystkich spisanych sposobów. Działo sie to przez kisiele przysyłane mu przez Sovieta. Zazwyczaj wpadał w artystyczny trans i mógł pisać godzinami na temat, o którym nie miał nawet bladego pojęcia, z werwą i znajomością eksperta. Dlatego po każdej takiej manii grafomańskiej wolał wszystkie przepisy wyprobować przed publikacją rękopisu. Tym razem miał wszystkie składniki przygotowane, prócz jednego. Wiedział, że ten eksperyment, w przypadku niepowodzenia, może przyczynić się do natychmiastowego upadku X-12, a może i całego znanego nam świata. Jednak nie byłby sobą, gdyby nie spróbował.
Na biurku walały się porozrzucane kartki, słoik ze Strzępielem, Zpeszacz i garść Pastylek w żaroodpornej szklance z grubym denkiem. Wstał więc z krzesła, sprawdził serwomotory zbroi, ukrytej zręcznie pod kombinezonem i rzucił zaklęcie widzenia na pewien typ kreatury.
Ciało, pozbawione w jednej chwili świadomości, upadło na ziemię z łoskotem. MC natomiast mógł swobodnie przenikać przez ściany X-12 i widzieć jak na dłoni swój cel. Po dokładnym zlokalizowaniu go, wniknął w swe ciało i powlókł się tam. Nie miał już siły teleportować się, więc konwencjonalnie użył windy. Jego cel był w stróżówce Infernala. Wytoczył się więc na zewnątrz i doczłapał na miejsce. Królik spokojnie odgryzał ostatnie centymetry swojej klatki, więc MC poprawił go z buta, aplikując zwierzakowi chińską narkozę, przy okazji rozwalając doszczętnie rzeczoną klatkę. Napisał szybko kartkę "Białas jest u mnie - МЦ". Podniósł nieprzytomnego szaraka za uszy i tym razem użył teleportu.
Przez osłabienie teleportacja nie przebiegła całkowicie pomyślnie. Caleb pojawił się pod sufitem, nachylony o 30 stopni do poziomu i runął na podłogę. Był jednak przygotowany na taką ewentualność, więc podrzucił gryzonia do góry, odbił się rękoma od podłogi i wywinąwszy niezbyt udane salto stanął chwiejnie na nogi wyciągnąwszy prawicę przed siebie. Królik upadł dokładnie na wyciągniętą dłoń, a MC pozwolił sobie na lekki uśmiech.
Wszystko było już gotowe. Królik budził się w adamantytowej klatce. MC zdjął kombinezon oraz zbroję i założył standardowy strój naukowca. Na koniec naciągnął czarne, gumowe rękawice i sięgnął po słoik. Gdy go otworzył temperatura w pomieszczeniu się zmniejszyła i walczyła o swoje z Pastylkami. Caleb włożył rękę do słoika. Guma nie wytrzymała i została rozerwana prawie do atomów. Natomiast ręka zacisnęła się na czymś niematerialnym i wyciągnęła kawałek anomalii.
- No i to by było na tyle z próbowania zrobić to po naukowemu. - mruknął bardziej do siebie, niż do królika. Następnie wrzucił całą garść 'czegoś' do szklanicy z pastylkami. Wtedy wydarzył się Armageddon na małą skalę, kilka rzeczywistości alternatywnych zapadło się w sobie, inne powstały. W całym X-12 i kilka kilometrów naokoło wszystkie istoty otrzymały chwilową wizję z tych rzeczywistości.
MC zobaczył koronację w głębinach młodego illithiańczyka. Następnie rzuciło go w inne miejsce, gdzie o skały rozbijały się wysokie fale podczas sztormu, a dwa statki, o czarnych burtach i bez masztów naparzały się wrzeszczącymi czaszkami, które wybuchały po uderzeniu. Później znów wrócił do króla illithiańczyka. Tym razem wyglądał gorzej, jego ciało zaropiało, nie miał oka i połowa macek została brutalnie odrąbana. Znów wizja się zmieniła. Górsky i Butch znów próbowali odnaleźć sens komiksu, ale nie dali rady. Znowu zmiana. Skaliste wybrzeże z plażą, podobne do tego ze statkami. Niebo jest czerwone, jak posoka z tętnicy, tak samo wszystko naokoło. Samo morze jest pełne zwłok, większość została rozharatana na strzępy, a woda jest aż ciężka od krwi. Na plaży, pośród trupów tyłem stoi samotny człowiek ubrany w czerń. Postać zanosi się śmiechem. Z długiego, dwuręcznego ostrza, które trzyma w dłoni, skapuje krew. Śmiech nagle się urywa, ostrze rozjaśnia płomieniem, a postać zwinnie obraca, gotowa do zadania ciosu. Koniec wizji. MC znów jest w swoim laboratorium/komnacie, a królik dostał oczopląsu.
Najchętniej by odpoczął. Wiedział, co znaczą niektóre wizje, choć były to światy oddalone w czasie i przestrzeni o całe eony.
- Niezła karuzela, ale czas wracać do roboty. - tym razem ewidentnie mówił do siebie, królik znów był nieprzytomny.
There is nothing in this world worth believing in...