przez Szpagin w 23 Cze 2013, 18:03
Słynna historia z mojego dawnego liceum. Osobiście w tym nie uczestniczyłem, ale swego czasu było u mnie o tym głośno. Dwóch kolesi po wuefie założyło się, że zrobią pompki z klaśnięciem. Próbuje jeden i udaje mu się. Potem drugi - też wyszło. Postanowili podbić stawkę: pompka z klaśnięciem za plecami. Jeden z nich spróbował - nie zdążył, przywalił głową w parkiet, gdy miał ręce wciąż za plecami. Drugi wyśmiał go i zaprezentował, jak powinno się to robić. Z podobnym skutkiem. Efekt: dwie szyte brody i obniżone zachowanie.
Pierwsza klasa liceum, wycieczka trzydniowa, mniejsza o to, dokąd. Opiekunami byli: Wychowawczyni (dupa wołowa do kwadratu) i Fizyk (powszechnie lubiany nauczyciel). Trafiłem do pokoju z dwoma kumplami oraz D., którego znałem jeszcze z podstawówki i gimnazjum. Pierwsza noc w ośrodku i od razu popijawa. Z tego co wiem, na dwudziestu kilku uczniów, nie piły tylko cztery osoby: ja, dwóch kumpli z pokoju (uznaliśmy, że chlanie przed nosem nauczycieli to debilizm) oraz W. z innego pokoju. D. gdzieś poszedł, więc siedzimy we trzech, gramy w tysiąca itd.
Dochodzi 22 (godzina ciszy nocnej, choć w ośrodku cicho wówczas nie było) przychodzi do nas Wychowawczyni o od razu pyta się, gdzie jest D. odpowiadamy, że nie wiemy. Pyta się więc, czy nie moglibyśmy przyjąć do siebie W., bo jego współlokator miał słabą głowę i zarzygał cały pokój. Zgodziliśmy się, Wychowawczyni powiedziała tylko, żeby zamknąć drzwi na klucz i nie wpuszczać D.
Północ. I teraz zgadnijcie, kto puka do drzwi? Oczywiście D. Nie otworzyliśmy mu, powiedzieliśmy (drzwi i ściany były dość cienkie, bez problemu było słychać, co się dzieje na korytarzu), że nie wejdzie, bo jego łóżko jest zajęte. Nie dał za wygraną, poszedł pożalić się Wychowawczyni. Nic mu nie odpowiedziała, bo miała wówczas zbyt dużo na głowie (zaginęły trzy osoby, już chciała dzwonić na policję, gdy okazało się, że dwie poszły na imprezę do turnusu ulokowanego piętro niżej; trzeciego znaleźli w szafie). Potem słyszymy, jak D. z innym gościem próbują udawać opiekunów, byśmy wpuścili ich do pokoju. Z wyjątkowo marnym skutkiem.