przez TK-426 w 11 Mar 2013, 14:21
Na początku, byłem grą oczarowany, zachwycony. Od razu wczułem się w klimat Zony. Wszędzie panujący niepokój, istnienie czegoś "innego" towarzyszyło mi przez całą grę. Opuszczone, rozsypujące się budynki, wraki pojazdów pożeranych przez rdzę, przedmioty codziennego użytku pozostawione na pastwę szabrowników idealnie tworzył klimat Stalkera. Od paru lat jestem ogromnym fanem serii Half Life. Przez bardzo długi czas uważałem, że ta gra ma najlepszy klimat, atmosferę i scenerię ale do czasu kiedy zacząłem grać w Stalkera. Zona ma po prostu to "coś". I odbiór gry nie został zakłócony przez parę złych rozwiązań, moim zdaniem. Chodzi mi o to, że za każdym razem, jak pojawiałem się np. na Wysypisku lub Magazynach Wojskowych, za każdym razem musiałem walczyć z bandytami. Choćbym nie wiem ile razy ich zabił, po kolejnym odwiedzeniu tychże lokacji, oni znowu tam byli. Rozumiem, że Zona przyciąga jak magnes, ale takie ciągłe respawny męczą i psują nieco klimat. Lepszym rozwiązaniem byłoby sporadyczne napotykanie jakichś band. Wcześniejsi użytkownicy wspominali o znikomym lub całkowitym braku cech rpg. Również się z nimi zgodzę. Drobne statystyki broni czy kombinezonu w którym zwiedzamy świat, to nie jest nawet zalążek rpg. Wspomniane wcześniej statystyki broni, w Stalkerze raczej miały charakter pomocniczy, który miał nam pomóc w ocenie, która broń jest "lepsza" a która "gorsza." By też nie potrzebnie przeciągać mój wywód, moim największym Stalkerowskim rozczarowaniem było późniejsze rozwiązanie gry. Na początku mógłbym zrozumieć ostre i częste wymiany ognia z bandytami, frakcjami i zombiakami, ale w mojej ocenie ten świat był zbyt "pełny", zbyt dużo mutantów, zbyt dużo stalkerów, bandytów, wojska etc. etc. Lepszym rozwiązaniem, które dodatkowo by potęgowało klimat, to stworzenie wrażenia samotności i pustki. A tak, to przyzwyczailiśmy się do ciągłych utarczek z przeciwnikami. Czyżby zapychacz czasu? Nie mogę też również wybaczyć twórcom, że odkąd tylko weszliśmy do Prypeci, parliśmy naprzód jak jakiś czołg. Lepszym rozwiązaniem byłoby dać graczowi wolną rękę w eksploracji, odnajdywaniu ukrytych smaczków i wyobrażaniu sobie tego, co się wydarzyło w tym miejscu. Strasznie chciałem pozwiedzać całe miasteczko, ale niestety, trzeba było przeć naprzód. O samym Czarnobylu mogę powiedzieć praktycznie to samo. Czysty, hardkorowy fps który odbywał się na czas. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie dotarcie do samej elektrowni i zwiedzanie jej wnętrza. Czysta "nawalanka" bez możliwości zatrzymania się na chwilę i rozejrzenia. Smuci mnie to.