Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Twórczość nie związana z uniwersum gry S.T.A.L.K.E.R.

Moderator: Realkriss

Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 06 Maj 2012, 16:58

Witam.
Dostałem raz na polskim w szkole zadanie "Napisz kryminał". Jako, że nie było kryterium ani co do treści, ani co do objętości, postanowiłem napisać kryminał w klimatach wiking-fantasy. Nazwałem je "Ved Krig" (Powód wojny). Jeżeli przeżyjecie kolejne rozdziały dowiecie się dlaczego. Na razie wrzucę dwa pierwsze rozdziały. Komentujcie, oceniajcie, jeśli trzeba to krytykujcie. Życzę miłej lektury.

Rozdział I Tajemnica

- A więc, jarla znaleziono w głównej halli, tak? – zapytał Olaf Żłopiący-Piwo.
- Był przybity strzałami do własnego tronu. – potwierdził zastępca denata Hjalmfor Hadvarsen – Jeszcze nigdy czegoś takiego nie widziałem. To straszne.
„Straszne... Nie poznałbyś prawdziwego strachu nawet gdyby ten wyskoczył z krzaków i skopał ci rzyć.” Pomyślał Olaf. „Dlaczego takie coś musiało się przytrafić akurat mi?”
Funkcję dowódcy straży miasta Stödhestgard pełnił dopiero od miesiąca. Jego poprzednik spadł z murów miejskich. Nie było w tamtym zdarzeniu nic tajemniczego. Po prostu poślizgnął się o mokry kamień (mocno padało). Przed tym wypadkiem był zwykłym sierżantem. No, prawie zwykłym. Miał pewien szczególny „dar”. Nie chodziło o jakieś tam czary-mary (była to dość powszechna umiejętność w całym Wutonleim). Była to raczej zdolność kojarzenia ze sobą faktów na pozór niezwiązanych ze sobą. Innym atutem była powściągliwość. W przeciwieństwie do większości swoich rodaków stosował regułę „Najpierw pytaj, potem machaj toporem”. Między innymi dzięki niej rozwiązał zagadkę przemytników hfaersy. Jednak od razu było widać, że to nie będzie tak łatwe jak przyłapanie paru elfich młokosów na chowaniu narkotyków w pustych beczkach.
- W jakiej porze mógł zginąć?
- Nie jestem pewien – odpowiedział Horik Płomień, nadworny czarodziej jarla Skjargla Młota-Wojny. – Ciało zostało znalezione o świcie przez sługę który miał przygotować śniadanie. Właśnie! Przydałoby się coś przetrącić. Co wy na to?
- Horiku! Twój jarl zginął w tajemniczych okolicznościach, a ty myślisz o jedzeniu?! – skarcił maga Ragnar Skirljavsen, huskarl tragicznie zmarłego.
- Przepraszam, ale ciężko mi myśleć na czczo.
- Już dobrze Horiku. Po prostu chcemy abyś pomógł nam coś ustalić – rzekł Olaf – potem będziesz mógł coś zjeść.
- No dobrze. Jarl nie mógł się dostać niepostrzeżenie do halli mniej więcej do zachodu księżyca. Wtedy właśnie udałem się na spoczynek.
- Czyli musiał się tam dostać w okresie od około pierwszej w nocy do w pół do siódmej. Pozostaje pytanie dlaczego się tam udał? O ile, oczywiście, poszedł tam z własnej woli, a nie ktoś go do tego skłonił...
- Sugerujesz, że ktoś obcy w środku nocy dostał się do Wielkiej Halli, bezgłośnie zaciągnął Skjargla do halli tronowej, posadził go na tronie, a następnie naszpikował go strzałami? Przecież to niedorzeczność! – zaoponował Ragnar - Jak ty to sobie w ogóle wyobrażasz? Zanim by się dostał do środka musiałby wyminąć straże. Potem bez budzenia nikogo pójść do kwatery jarla. Następnie go obezwładnić i zaciągnąć do sali. Już samo to by kogoś obudziło. I to co mnie najbardziej dziwi, po co w ogóle miałby ten ktoś sadzać jarla na tronie i używać go jako tarczy strzelniczej? Przecież o wiele łatwiej było mu po prostu poderżnąć gardło.
- Mnie również to zastanawia. – zgodził się Olaf – Przyjrzyjmy się ciału. Może będzie tam jakaś wskazówka?
Wszyscy podeszli do leżącego na stole kształtu przykrytego białym płótnem. Jarl miał około czterdziestu lat. Miał rude włosy, które miejscami zaczęła pokrywać siwizna. Jego twarz zastygła z wyrazem przedstawiającym mieszankę zdziwienia i przerażenia. Jak zdecydowana większość mieszkańców tej zmrożonej, północnej krainy miał posturę niedźwiedzia. Ktokolwiek kto chciałby go próbować ogłuszyć musiałby być chory na umyśle albo po prostu głupi. W zwyczajnej, szarej koszuli nocnej widniały trzy, zakrwawione dziury po strzałach. Śmiercionośne pociski zostały wyciągnięte z ciała i położone obok.
- Wygląda na elfią robotę. Tylko oni wyrabiają groty w kształcie liścia lipowego. I tylko oni używają tego dziwnego niebieskiego metalu.
- Izaryt. Wyrabiają z niego praktycznie całe swoje uzbrojenie. – wtrącił Olaf – Bardziej mnie jednak ciekawią te znaki na drzewcu strzał. Horiku! Zostaw tego kurczaka i chodź tu na chwilę! Powiedz, widziałeś kiedykolwiek takie znaki?
- Zobaczmy... – wziął strzałę do ręki – Na wszystkich bogów! – krzyknął i wyrzucił z lękiem pocisk – Na Weinsmarra! Tfu! Tfu!
- Cóż cię tak przeraziło Horiku?
- Nie wiesz?! To przecież alfabet Demonów Otchłani!
- To tylko litery. Chyba nie ma powodów do obaw?
- Pozwól, że ci coś wyjaśnię Ragnarze. Spójrz na ostrze swego topora. Co widzisz na nim?
- Runy mocy.
- Właśnie. Tak samo jak twoja broń jest zaklęta runami mocy tak, samo można zakląć broń przy pomocy demonicznych znaków.
- Horiku czy przy zachowaniu środków ostrożności mógłbyś zidentyfikować napisy na strzałach? – zapytał Olaf. Coś mu świtało w głowie, ale nie był jeszcze do końca pewien co.
- Mógłbym. Oczywiście, że mógłbym. Co to dla mnie, czarodzieja – powiedział wyniośle Horik.
„Czarodzieje” pomyślał dowódca straży „zawsze muszą byś takimi wielkimi pyszałkami”.
- Byłbym zapomniał. Czy mógłbyś jeszcze zbadać krew jarla?
- Ale jak to zbadać?
- Sprawdzić czy nie ma tam czegoś czego być nie powinno.
- Oczywiście Olafie.
- No cóż nic już tutaj nie zdziałam. Przyślę moich ludzi aby przesłuchali wszystkich którzy byli tej nocy obecni w Wielkiej Halli.

Rozdział II Trop


Wychodząc z Wielkiej Halli Olaf Żłopiący-Piwo gorączkowo rozmyślał. Kto, jak i najważniejsze po co zabił jarla Skjargla Młota-Wojny? Zabójstwo samo w sobie było ciężkim przestępstwem, a podniesienie ręki na władcę jednej z Dziedzin było zbrodnią niewybaczalną. W takim przypadku listy gończe były rozsyłane po całym kraju oraz państwach sąsiednich. Zabójca nie miał się gdzie skryć. No, chyba, że na innej Płaszczyźnie, jednak osoba zdolna do przeskoku między światami zamiast szpikować jarla strzałami po prostu by go wyparowała.
„Jaki cel przyświecał temu człowiekowi?” zastanawiał się Olaf. „Co chciał przez to osiągnąć?”
Tak rozmyślając szedł przez miasto. Ulice o tej porze pełne były rolników, rzemieślników i handlarzy. Ci, którym nie udało się dostać miejsca na placu targowym, rozkładali swoje stragany na głównej ulicy. Wcześniej, zanim Olaf objął stanowisko dowódcy straży, dni targowe były dniami totalnego chaosu w mieście. Handlarze rozkładali stoiska tam gdzie im było wygodnie. Dość częstą praktyką było rozstawianie straganu w poprzek ulicy, co powodowało nie tylko wstrzymywanie ruchu, ale również bójki. Jedną z pierwszych rzeczy, które zmienił było oddelegowanie kilku strażników do pilnowania czy ktoś nie ustawia stoiska niewłaściwie.
Podziwiając pięknie ustawione stragany, dotarł do kwatery głównej straży. Była to okrągła baszta, wzniesiona z białego kamienia. Stanowiła część północno-wschodnich fortyfikacji miasta. Na pierwszym poziomie budowli znajdowały się pomieszczenia celników z oddziałów straży handlowej. Na drugim poziomie usytuowano cekhauz i warsztaty, w których wyrabiano stroje strażników oraz gdzie naprawiano ich broń i zbroje. Wyżej znajdowały się kwatery. Na najwyższym poziomie, tuż pod tarasem obserwacyjnym, znajdował się wszelki sprzęt potrzebny podczas oblężenia miasta, czyli złożone mangonele, balisty, a także kotły, w których gotowano olej służący do wylewania go na wroga usiłującego wspiąć się po murach. Pod wieżą znajdowały się lochy. Tam trzymano podejrzanych oraz skazanych za drobne i średnie przestępstwa. Tych, którzy dokonali poważnych zbrodni trzymano tylko do czasu wykonania wyroku śmierci.
Olaf wszedł do baszty. Przy wejściu elfi kupiec spierał się ze strażnikiem. Przybysz wyglądał młodo. Czyli zapewne mieścił się w przedziale dwudziestu do jakichś dwustu lat. Elfy są tak długowieczne, że niektórym wydają się nieśmiertelne. Mają jedną słabość. Niezbyt dobrze sobie radzą gdy wróg jest bliżej niż kilka metrów od nich. Zasadnicza taktyka wojsk Alimtaru, ojczyzny elfów, sprowadza się do zmiażdżenia przeciwnika w walce dystansowej przy pomocy swoich osławionych łuków lub zaklęć. Jednak gdy dojdzie do starcia bezpośredniego dość szybko mogą zostać rozbici.
- Zostałem okradziony! Zostałem okradziony, a wy nic z tym nie robicie! – krzyczał elf.
- Co tu się dzieje? – spytał Olaf
- Głuchy jesteś?! Mówię, że zostałem okradziony! O – KRA – DZIO – NY! Mam ci to przeliterować jeszcze?!
- Hej! Zachowuj się! To dowódca straży!
- Dowódca mówisz? No nareszcie ktoś kompetentny.
- Czy mógłbyś opowiedzieć wszystko? – spytał, ze stoickim spokojem, Olaf
- Oczywiście. Jestem Ilimarth Wisskrieg. Przybyłem z mojej ojczyzny Alimtaru, aby handlować bronią. Jestem jednym z najlepszych kowali. Moje izrytowe uzbrojenie jest legendarne!
- Hm. Może przejdźmy do samej kradzieży. – przerwał strażnik
- Ach tak. Wiec przybyłem do Stödhestgardu dwa dni temu. Wynająłem całe poddasze w „Ognistym Młocie”. Część dla mnie, żebym miał gdzie spać, a reszta, żeby składować towary. Wczorajszej nocy obudziło mnie skrzypienie, więc wstałem sprawdzić co to. Kilka razy sprawdziłem poddasze. I nic. Nikogo nie było. Poszedłem z powrotem spać. Dopiero dzisiaj rano gdy przygotowywałem się do wyłożenia towaru na stoisko spostrzegłem, że brakuje paczki strzał.
- Strzał? – zapytał zaciekawiony Olaf.
- No tak. Strzał. Mówiłem przecież. Głuchy jesteś czy co?
- Czy to były typowe, elfie strzały z izarytu?
- Nie, do cholery. Były zrobione ze złota i były skrzyżowaniem dzidy i wideł. – odparł zirytowany elf – Oczywiście, że były elfie! Jestem przecież cholernym elfim kowalem z cholernej elfiej stolicy! Jakie mam niby robić strzały?! Orkowe?!
- Spokojnie. Rozumiem chciałem się upewnić. Mówił pan, że się zatrzymał w...?
- Karczmie „Ognisty Młot”.
- Dobrze. Zajmę się tą sprawą osobiście. – powiedział Olaf
- No nareszcie jakiś rozumny człowiek. – rzekł elf i wyszedł
„Chyba w końcu udało mi się znaleźć trop” pomyślał zadowolony dowódca straży.
Już chciał wyjść, ale powstrzymał go głos podwładnego:
- Powinien pan wysłać wiadomość do króla w sprawie całego tego incydentu.
Chcąc, nie chcąc Olaf pomaszerował do swojego gabinetu przygotować wiadomość, którą posłaniec miał zanieść do Strunmah – stolicy Keizuun, Królestwa Vikmarów.
Ostatnio edytowany przez Wk1996, 19 Maj 2012, 14:37, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Wk1996 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive tmatrix7, Jo_Mason.
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Reklamy Google

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez tmatrix7 w 06 Maj 2012, 20:35

Fabuła dopiero się rozkręca, więc nie mogę już teraz jej krytykować. Jedyną rzeczą, do jakiej mogę się przyczepić to interpunkcja. Kiedy piszesz np. < W porządku. - powiedział Adam.> nie stawia się znaku kończącego wypowiedź bohatera( tutaj jest to kropka w czerwonym kolorze). Ale nie masz co się martwić-to tylko taka drobnostka. Poza tym ja też dosyć często robię taki błąd pisząc opowiadania. :E

Mówiąc o fabule, to imiona i nazwy mnie po prostu bawią. Opowiadania fantasy tego typu nie należą do moich ulubionych i dosyć dużo osób ich nie znosi, ale żeby napisać takie opowiadanie trzeba się sporo nagłowić. ;) Jeśli sam wymyśliłeś to opowiadanie to musisz mieć naprawdę wielką wyobraźnię. A na koniec muszę się spytać: Dlaczego umieściłeś opowiadanie "niestalkerskie" na stalker.pl?

To tyle co mam do powiedzenia. Leci do ciebie :wódka: :D
Awatar użytkownika
tmatrix7
Stalker

Posty: 60
Dołączenie: 06 Mar 2011, 16:48
Ostatnio był: 11 Mar 2022, 11:06
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Gauss Gun
Kozaki: 19

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 07 Maj 2012, 19:04

Dzięki wielkie :E
Interpunkcja to rzeczywiście moja pięta achillesowa, ale staram się to zwalczać. Większość imion to imiona wikińskie, zaczerpnięte, albo wymyślone.
Fabuła jest wymyślona przeze mnie. Świat jest trochę wzorowany na Skyrim, a niektóre postaci są wzorowane na mnie lub moich znajomych.
A co do ostatniego pytania: po prostu to jest praktycznie jedyne forum na jakim jestem zarejestrowany xD.

Rozdział trzeci wrzucam, czwarty in comming.

Rozdział III Podejrzany

Czynności administracyjne potrwały aż do wieczora. Oprócz napisania listu czekały go jeszcze podpisanie raportów poszczególnych oddziałów, zaakceptowanie umów na dostawy broni dla straży oraz spotkania z kilkoma znaczniejszymi osobami. Dopiero po tym wszystkim mógł udać się do karczmy. Ulice w znacznym stopniu opustoszały. Zostali tylko miejscowi wyrobnicy, którzy nie musieli się martwić długą drogą do domu.
Karczma „Ognisty Młot” znajdowała się na pagórku górującym nad placem targowym. Początkowo miejscem powszechnego handlu był plac przed świątynią Kaayn – patronki uzdrowicieli. Gdy wybudowano karczmę, handlarze zatrzymujący się tam zaczęli rozkładać swoje stragany właśnie przed nią. Nie minęło dużo czasu, a kawałek porośniętego trawą nieużytku, stał się wybrukowanym placem, na którym dwa razy w tygodniu odbywały się targi, a co drugi miesiąc huczny jarmark.
Z karczmy dochodziły odgłosy nieomylnie świadczące o tym, że interesy się wszystkim powiodły. Olaf pchnął ciężkie drewniane drzwi. Z wielkiej sali buchnęły jednocześnie ciepłe powietrze, woń piwa oraz jeden wielki hałas. Jedyne wolne miejsca to te stojące. Ewentualnie, jeżeli ktoś spożył zbyt dużą ilość złocistego trunku, zalegał spokojnie pod stołem.
Rozpychając się, Olaf usiłował znaleźć swojego przyjaciela. Za barem stał właściciel lokalu – Robjahr Płonący-Młot. Na oko miał koło trzydziestki. Był wysoki nawet jak na Vikmara. Gdy przechodził przez drzwi dość często zarywał czołem o framugę. Głowę porastały bujne rude włosy, a na twarzy nosił barwy wojenne, przyzwyczajenie z czasów, gdy na życie zarabiał młotem bojowym. Akurat tłumaczył jednemu z cudzoziemców dlaczego zostawił pasjonujące życie najemnika dla zawodu właściciela karczmy.
- To nie była moja decyzja. Najemnikiem pozostałbym do śmierci, ale strzała w kolano pokrzyżowała moje plany. Niby rana już się zagoiła, a ścięgna zrosły, jednak przywykłem do takiego życia. – zauważył w tłumie Olafa i rzekł – A teraz przepraszam, ale widzę w tłumie mojego druha. Hej! Olafie! Tutaj! – musiał krzyczeć i wymachiwać ręką, żeby ten go w ogóle zrozumiał, że chodzi o niego.
- Widzę, że interes idzie jak zawsze dobrze – powiedział Olaf, ściskając w powitaniu rękę karczmarza.
- Interes jak interes, ale powiedz co się do mnie sprowadza?
- Wolałbym o tym nie mówić tutaj. Rozumiesz, zbyt wiele uszu.
- Pojmuję. Hej Fralka! Stań no za ladą!
Poszli tam, gdzie panował najmniejszy ruch, czyli do piwnicy. Robjahr wziął z półki flaszkę gorzałki i hojnie polał sobie i Olafowi.
- Wiec, co mogę dla ciebie zrobić? – spytał właściciel
- Pewnie już słyszałeś, co się stało.
- Całe miasto słyszało. – rzekł ponuro – To prawda, co ludzie mówią?
- A co mówią ludzie?
- Że to sprawka elfów i demonów. Prawda to?
Olaf w zamyśleniu patrzył na w połowie pusty kufel.
- Nie mamy pewności czy to sprawka elfów. Co prawda znaleźliśmy w ciele jarla ichnie strzały, ale przecież każdy mógł je wystrzelić. – przerwał, aby zwilżyć gardło – A niech mnie, świetna ta wóda.
- Slavianie znają się na pędzeniu – stwierdził Robjahr.
Slavia była równinną krainą sąsiadującą z Keizuun od wschodu. Jej mieszkańcy zajmowali się głównie rolnictwem i warzeniem alkoholu. Nie na darmo się mówi, że w Slavii połowa budynków to spichrze, a druga to gorzelnie. Królestwo było podzielone, tak jak kraj Vikmarów, na lenna. Z tą różnicą, że tam, to król nadawał władze w lennie. W Keizuun w razie śmierci jarla, w danej Dziedzinie zwoływano Mot. Najznaczniejsi obywatele z całego lenna zbierali się, aby wybrać następcę. Są i zwolennicy i przeciwnicy tego systemu, ale nic lepszego jak dotąd nie wymyślono. Zresztą tak nakazywała tradycja.
- A co do demonów – podjął znowu Olaf – sam nie wiem, co o tym myśleć. Nakazałem Horikowi zbadać strzały i odczytać pismo.
- Jeżeli to naprawdę demony, to mam dla ciebie radę przyjacielu. Znajdź sobie do pomocy maga.
- No, to już jest Horik.
- Na widok demona, narobiłby pod siebie ze strachu. – mruknął lekceważąco karczmarz – Tobie potrzeba prawdziwego maga bojowego. Pokroju tych z pod Przełęczy Białego Ognia. Ach, pamiętam jakby to było wczoraj...
- Opowiadałeś mi to co najmniej czterdzieści razy – mruknął zniecierpliwiony Olaf
– Ale nie rozumiem, po co mi mag bojowy?
- Myślisz, że załatwisz demona ciosem topora bojowego? Tego niższego może i tak, ale mocniejszy rozsmaruje cię na ścianie zanim zdążysz się zamachnąć.
- No dobra poszukam takiego. A teraz sprawa, z którą przyszedłem. Czy widziałeś wczorajszej nocy kogoś podejrzanego?
- W jakim sensie podejrzanego?
- Kogoś, kto wygląda lub zachowuje się jak złodziej.
- Chyba wiem do czego zmierzasz. Ten elfi kowal, który się u mnie zatrzymał twierdzi, że został okradziony. Hm... – zamyślił się – nie widziałem nikogo kto by wchodził na piętro po tym elfie. Jednak, tamtego wieczora siedział w kącie jakiś podejrzany gość. Przez cały czas obserwował tego kupca, a gdy tamten poszedł do siebie on wstał i wyszedł. Jakieś dwie godziny później wrócił z jakimś podłużnym pakunkiem.
- Wiesz kto to był?
- Tak. To był slaviański łowca nagród. Przedstawił się bodajże jako Sztejer.
- Dobra, Sztejer. A imię jakieś ma?
- Nie wiem. Nie mówił. Przedstawił się po prostu jako Sztejer.
- A jak wyglądał?
- Wiem tyle, że jest mniej więcej twojego wzrostu i dosyć chudy. Twarzy nie widziałem bo miał kaptur.
- Przynajmniej mam jakiś trop. Wielkie dzięki przyjacielu.
- Zawsze chętny do pomocy.

Za ten post Wk1996 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive marcel.
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 15 Maj 2012, 20:34

Za Kozaki dzięki. Leci rozdział czwarty. Piąty w drodze.

Rozdział IV Pomoc

Rankiem następnego dnia Olaf postanowił sprawdzić co odkrył nadworny czarodziej, nim jednak wyruszył wydał rozkaz poszukiwania oraz ewentualnego ujęcia osobnika znanego jako Sztejer. Szybko dostał się do siedziby władcy. Wielka Halla była pusta. Normalnie o tej porze wszyscy zbierali się, aby spożyć śniadanie. Tym razem jednak każdy postanowił posilić się w samotności.
Olaf poszedł prosto do pracowni maga. Horik poderwał się na widok dowódcy straży i wykrzyczał:
- Nie mogę po prostu nie mogę odczytać tych cholernych znaków! – czarodziej miał podkrążone oczy. – Całą noc siedziałem nad tym, a udało mi się odcyfrować tylko kilka liter! Musisz znaleźć kogoś innego.
- Rozumiem. A czy zbadałeś krew jarla?
- Czysta. Nie licząc alkoholu, czysta. Za to odkryłem dość ciekawe widmo interferencji magicznej.
- Co znalazłeś? – Olaf nigdy nie wykazywał nawet najmniejszego zainteresowania magią.
- Jakby ci to wyjaśnić... O! Już wiem! Zobacz, jeżeli potraktujesz kogoś zaklęciem Ognistej Kuli, to ciało przez jakiś czas będzie wydzielać ciepło. To jest właśnie to widmo.
- No tak, ale przecież jarla nikt nie spalił.
- Nie tylko czary ogniste powodują ten efekt. Po prostu zaklęcia tego typu są najłatwiejsze do wykrycia. Aby wykryć widma innych zaklęć trzeba być wyszkolonym magiem...
- ...którym jesteś ty – dokończył Olaf
- Dokładnie. Jarla potraktowano niezwykle silnym zaklęciem psionicznym. To znaczy zaklęciem mogącym przejąć kontrolę nad umysłem i zachowaniem człowieka.
- Czyli ktoś przejął nad nim kontrolę, kazał pójść do sali tronowej, usiąść...
- ...i wtedy zdjął zaklęcie z jarla i naszpikował go strzałami.
- Słusznie. Jarl miał na twarzy zdziwienie pomieszane z przerażeniem. Horiku czy można wykryć maga, który to zrobił?
- Teoretycznie tak, ale da się to zrobić jedynie w przybliżeniu. Właściwie już to zrobiłem. Jest na pewno nie dalej jak trzydzieści wiorst od Stödhestgardu w każdym kierunku.
- Trzydzieści wiorst?! – wykrzyknął zdumiony Olaf – w takim razie może być już w sąsiedniej Dziedzinie. Równie dobrze mógł zbiec do Alimtaru. Przecież granica jest pół dnia drogi na południe.
- Ucieczka do Alimtaru byłaby dla niego najlepszym rozwiązaniem. Nie mamy z nimi traktatu o więźniach. W dodatku coś nas te elfy nie lubią.
- Nie dziwne. Ale wściekać się o mały incydent graniczny? W dodatku chwilę po nim wysyłać całą armię?
Dziesięć lat temu w wyniku jednej z wypraw łupieżczych na tereny przygraniczne Alimtaru rozpętała się krótka, choć wyniszczająca wojna. Elficka armia pod dowodzeniem księżniczki Ismiry de Vries zaatakowała posterunek graniczny Keizuun i rozpoczęła marsz przez Przełęcz Białego Ognia. Jarl Skjargl wysłał swoich żołnierzy do Fortu Sotjol. Ponad pięciotysięczna armia musiała wstrzymać marsz i rozpocząć oblężenie. Fort górował nad przełęczą. Droga przez całą drogę trakt z Alimtaru piął się pod górę, więc oblegający mieli utrudnione podejście. Dało to czas na zebranie armii mogącej się przeciwstawić najeźdźcy. W dniu wiosennego ekwinokcjum, pierwszego dnia drugiego Kwadra trzysta trzeciego roku cyklu Kaayn, król Ingvar Czarny poprowadził swoje wojska naprzeciw armii elfów. Atak powiódł się tylko dzięki magom z akademii w Hjarmah. Roztoczyli oni nad nacierającymi wojskami bariery chroniące przed strzałami i magią wroga. Gdy wojownicy dotarli do linii elfów rozpoczęła się masakra. Bojowe młoty, wielkie miecze i obosieczne topory bez trudu przebijały się przez elfie pancerze. To była zasadnicza wada izarytu. Był lekki i wytrzymały w starciu z bronią krótką i lekką magią, ale w starciu z potężną bronią Vikmarów był równie skuteczny jak papier. Nie zajęło wiele czasu, a wróg podjął rozpaczliwą ucieczkę pomimo rozkazów dowodzącej księżniczki. Z pięciu tysięcy żołnierzy wróciła mniej niż połowa. Większość elfów z Alimtaru wciąż chowa urazę.
- W każdym razie musimy go pochwycić.
- Chyba nawet wiem, kto może nam pomóc – powiedział Olaf – Sztejer. Slaviański łowca nagród. Całkiem możliwe, że to on dostarczył strzały, które posłużyły do zabójstwa.
- Właśnie, co do strzał. Znam kogoś, kto może ci pomóc w sprawie znaków na nich.
- Kto to?
- Uris Akkata, ale wszyscy ją nazywają Ris. Młoda elfia czarzodziejka-renegatka.
- Renegatka? – Olaf zapytał z powątpiewaniem
- Renegatka dla Alimtaru. Nie podobała się jej polityka Rady Alimtarskiej w stosunku do magów.
- To znaczy?
- Przymusowe wcielanie do armii. Zaraz po ukończeniu nauki zbiegła do Keizuun. Znamy się od dawna. Ręczę za nią.
- Brzmi obiecująco. – mruknął Olaf – Gdzie mogę ją spotkać?
- Wynajmuje pokój w zajeździe „Zmierzch”
- Byłbym zapomniał. Zna się na walce? – spytał, pamiętając o radzie przyjaciela
- Nigdzie nie znajdziesz lepszego maga bojowego.
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Jo_Mason w 18 Maj 2012, 12:53

Przeczytałem na razie dwa rozdziały. Wciągająca lektura. Napisana z jajem. za to dostaniesz gorzałę :). Zaraz wezmę się do kolejnych dwóch :)

Ps. Jedyne co mi się dobitnie rzuciło na oczy to ten fragment:
[...]Stanowiła część północno-wschodniej części fortyfikacji miasta[...]

EDIT
Ukończyłem czwarty rozdział. Coraz ciekawiej :)

Mam pytanie. Uprzedzam, że nie jestem specjalistą w dziedzinie elfów. Czy te wszystkie nazwy krain, miast itp zostały wymyślone przez Ciebie?
Ulubiony Mod: CoP - AtmosFear 3, CS - The Faction War

Człowiek - gotowe 4 rozdziały
Terapia - kryminał - NOWOŚĆ
Pingwiny z Madagaskaru - Operacja "MONOLIT" - Opowiadanie ukończone
Awatar użytkownika
Jo_Mason
Stalker

Posty: 51
Dołączenie: 27 Lut 2012, 09:47
Ostatnio był: 11 Kwi 2022, 22:50
Miejscowość: Brzesko
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 39

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 19 Maj 2012, 14:40

Dzięki za wytknięcie błędu. Już poprawione.

Nazwy krain wymyślane samodzielnie.

Kolejny rozdział.

Rozdział V Towarzyszka

Olaf szedł główną ulicą w stronę zajazdu. Nagle zauważył człowieka, który niemal idealnie pasował do opisu podanego przez Robjahra. Zauważyli go również strażnicy. Podeszli do niego.
- Czy zna pan człowieka o nazwisku Sztejer? – spytał strażnik z napiętą kuszą.
- Rozmawiacie z nim – odparł takim tonem, jakby jego tożsamość powinna być oczywista każdemu na świecie.
- W takim razie pójdzie pan z nami – powiedział ten trzymający buławę
- Nie wydaje mi się – rzekł sięgając do rękojeści sztyletu.
Strażnicy zareagowali szybciej. Kusznik wycelował broń prosto w pierś łowcy.
- Rzuć broń! Ręce na głowę! Jajami do ściany człowieku! – krzyknął kusznik
Łowca nagród posłusznie wykonał polecenia. Widać nie spodobała mu się wizja bełtu we własnych bebechach.
- O co jestem oskarżony? – spytał spokojnie, gdy go krępowano
- O współudział w zabójstwie jarla.
-Wydaje mi się że panom coś się poprzestawiało pomiędzy uszami...
-Lepiej zamknij ryj bo ta kusza jest napięta
-A wiesz że trzeba najpierw pociągnąć za spust?
-Zamknij się!
- Gdybym dostawał denara za każdym razem gdy słyszę ten tekst to bym był bogatszy
niż król – powiedział strażnik – a teraz jazda!
Strażnicy ruszyli razem ze związanym do kwatery straży. Sztejer cały czas wyklinał strażników oraz ich przodków do szóstego pokolenia wstecz włącznie, aż w końcu jego głos ucichł wśród hałasów miasta. Olaf postanowił, że porozmawia z tym człowiekiem zaraz po spotkaniu z czarodziejką.
Zajazd „Zmierzch” był jednym z najwyższych budynków cywilnych w mieście. Duży, kwadratowy podwórzec otaczały stajnie i właściwy budynek zajazdu. Miał on cztery piętra i mógł pomieścić stu podróżnych na raz. Parter zajmowały kuchnia i sala jadalna. Jedynym powodem, dla którego przyjezdni woleli się tłoczyć w karczmie niż tutaj był, wprowadzony przez właścicielkę zajazdu, zakaz spożywania alkoholu. Helga Ciężka-Ręka wybitnie wręcz nie znosiła pijanych, chętnych do bójki osobników.
Olaf wszedł do wielkiej, wspólnej sali jadalnej. Nie licząc kilku przyjezdnych i stojącej za ladą właścicielki sala była pusta. Podszedł do lady i usiadł na jednym z krzeseł.
- O, pan generał! – powitała, z uśmiechem na ustach, właścicielka. Była dokładnie taka jaka powinna być właścicielka zajazdu. Pulchna i wesoła.
- Jeszcze nie generał – odpowiedział radośnie Olaf
- E tam. Ja wam mówię, nie minie miesiąc, a zostaniecie. Musicie być głodni. Od rana na nogach, zaraz wam dam potrawki.
- Nie odmówię. Taki zabiegany ostatnio jestem, że nie mam czasu na posiłek.
- A to bardzo niezdrowo. Trzeba się regularnie odżywiać – mówiąc, podała wielką michę potrawki z jelenia – No, jedzcie.
- Dziękuję. – odpowiedział Olaf i zabrał się do jedzenia. Potrawka mu bardzo smakowała. Po posiłku zapytał – Szukam pewnej osoby. Podobno zatrzymała się tutaj.
- O kogo chodzi?
- O elfią czarodziejkę. Nazywa się Uris Akkata.
- Ha! Wiedziałam, że musi się zajmować magią. – powiedziała – Wystarczy spojrzeć na tego jej śnieżnego wilka.
- Wilka? – spytał zdziwiony Olaf
- Oswojony. A co do niej to jest chyba u siebie. Drugie piętro, trzecie drzwi na prawo.
- Dziękuję jeszcze raz. Za posiłek i informacje.
- Nie ma sprawy. Proszę wpadać częściej, to nabierzecie kolorów.
Zgodnie z instrukcjami wszedł na drugie piętro i poszedł do właściwych drzwi. Zapukał i czekał na odpowiedź.
- Wejść! – usłyszał ciepły kobiecy głos.
Otworzył drzwi i natychmiast odskoczył. Zobaczył bowiem wielkiego śnieżnego wilka.
- Spokojnie! Nic ci nie zrobi.
Gdy to powiedział spojrzał na nią. Patrzyła na niego z rozbawieniem. W przeciwieństwie do innych elfów nie była tak wysoka i chuda jak one. Miała ciemnobrązowe, długie włosy obecnie spięte w koński ogon.
Olaf szybko się uspokoił i zapytał: - Pani Uris Akkata?
Wybuchła szaleńczym śmiechem. Dowódca straży zaczął się zastanawiać czy Horik nie zażartował sobie z niego.
- Pani! – krzyknęła – Nazywa mnie panią! – znowu zaczęła się śmiać.
- Czy wszystko w porządku? – zapytał, poważnie zaniepokojony Olaf
- Tak. Po prostu rozbawiło mnie to jak mnie nazwałeś. Mam dopiero siedemdziesiąt sześć lat. A i mów mi Ris. A ty jesteś...? - zagadnęła
- Olaf Żłopiący-Piwo. Dowódca straży.
Elfka znowu zaczęła się śmiać. Śmiała się tak przez dobre dwie minuty.
- Na Ysmirę. Wy Vikmarowie macie poczucie humoru. Wasze przydomki są zabójczo śmieszne. Miło mi poznać. W czym mogę pomóc?
- Przysłał mnie do ciebie nasz wspólny znajomy, Horik Płomień. Powiedział, że tylko ty możesz pomóc w pewnej sprawie.
- Postaram się. Co to za sprawa?
- Czy potrafiłabyś odczytać te znaki? – rzekł, podając jej strzały.
Rzuciła okiem na napisy i aż gwizdnęła z zaskoczenia: - A niech mnie, Runy Otchłani.
- Horik też do tego doszedł. I właściwie na tym się skończyło.
- Znając życie wcześniej twierdził, że bez trudu je odczyta, prawda?
- Tak powiedział.
- No dobra. Hm... – przyjrzała się dokładniej napisom – runy mocy. Bardzo potężne. Używa się ich do sprowadzania klątw... – gdy wypowiedziała te słowa, jak na zaklęcie, wparował Isgmund Hvalson, zastępca Olafa.
- Szefie! – spostrzegł, że nie jest sam – O przepraszam.
- Ale czy ja coś mówię? – powiedziała Ris z uśmiechem.
- O co chodzi Isgmundzie?
- Smok! Smok zaatakował Stiinsted! Zanim go załatwiliśmy spalił młyn, spichlerz i poważnie ranił ośmiu ludzi.
- Cholera! Przecież mieliśmy umowę ze Smoczym Jarlem. Jeśli my nie będziemy się zapuszczać do ich chramów to oni będą robić naloty tylko na Alimtar.
- Sprawdziłem to. Z relacji zwiadowców nikt się tam nie zapuszczał. Albo ten smok działał na czyjeś zlecenie, albo nie wiedział o umowie.
- Ech, czort. Weź oddział chłopaków i pomóżcie tam. I weźcie balistę na wszelki wypadek, gdyby to bydle wróciło.
- Tajest! – zasalutował i wyszedł.
- Jak mówiłam, runy te służą do sprowadzania klątw. Nie chodzi tu o zwyczajne klątwy powodujące wrzody czy biegunkę u kogoś. Klątwa jest dość potężna, aby sprowadzić różnorakie nieszczęścia na duży obszar.
- Pozostaje pytanie...
- ...dlaczego jarl? – dokończyła – Jarl jest władcą Dziedziny. Niejako jej uosobieniem, jego zadaniem jest zapewniać bezpieczeństwo i spokój. Ktoś chciał sprowadzić nieszczęścia na Dziedzinę. Potrzebował do tego osoby, która stanowi jej uosobienie – jarla.
- No dobrze, ale czemu akurat strzały? W dodatku elfie?
- Strzały należą do rytuału. A elfie, dlatego, że cała nasza broń jest wykuta z izarytu. W dawnym dialekcie alimtarskim izaryt oznacza: „łącznik demonów”. Podejrzewa się, że wielu wysoko postawionych w Radzie nadal czci demony. A klątwy i nieszczęścia to głównie ich domena.
- Pozostaje znaleźć odpowiedzi na pytania, kto i dlaczego to zrobił.
- Przyda ci się pomoc. Ten ktoś to zapewne dobrze wyszkolony mag mający układ z demonami.
- Właśnie chciałem się spytać, czy nie byłabyś zainteresowana współpracą.
- Czyli pozwolisz mi sobie towarzyszyć? – spytała z wyczekiwaniem.
- Oczywiście...
- Dzięki! – przerwała i rzuciła mu się na szyję.
- Du... sisz... mnie... – wystękał Olaf.
- Co teraz robimy? – spytała.
- Porozmawiamy z człowiekiem, który coś może w tej sprawie wiedzieć...
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Jo_Mason w 20 Maj 2012, 12:27

Hehe - masz talent do pisania z humorem. Czekam na kolejny rozdział.
Ulubiony Mod: CoP - AtmosFear 3, CS - The Faction War

Człowiek - gotowe 4 rozdziały
Terapia - kryminał - NOWOŚĆ
Pingwiny z Madagaskaru - Operacja "MONOLIT" - Opowiadanie ukończone
Awatar użytkownika
Jo_Mason
Stalker

Posty: 51
Dołączenie: 27 Lut 2012, 09:47
Ostatnio był: 11 Kwi 2022, 22:50
Miejscowość: Brzesko
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 39

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 23 Maj 2012, 20:47

Mówisz - masz. Oto kolejny.

Rozdział VI Sprawca

Nim jeszcze weszli do lochów, usłyszeli krzyki standardowo wydawane przez więźniów:
- Jestem niewinny! Wypuście mnie sukinsyny! Dwa kilo hfaersy było na użytek własny! Wrobiono mnie!
Sztejer siedział w ciasnej, zakratowanej celi. Co chwila wygłaszał klątwy pod adresem strażników oraz ich matek. Olaf zwrócił się do strażnika:
- Wypuść go i zaprowadź do mojego gabinetu.
- Taest panie pułkowniku! Oczywiście mój generale! – nie tylko cywile robili sobie żarty z jego stanowiska.
Gabinet Olafa był dużym pomieszczeniem. Jego wielkość potęgował dodatkowo brak jakichkolwiek ozdób. Na wystrój wnętrza składało się duże biurko, fotel, trzy krzesła i półka z książkami.
Sztejer siedział skuty na krześle naprzeciw Olafa. Oddzielało ich biurko. Ris w tym czasie przeglądała książki na półce.
- No dobrze. – zaczął dowódca – Nazywasz się Tsen Sztejer i pochodzisz ze Slavii – odczytał z akt spisanych przy aresztowaniu – jesteś łowcą nagród, zgadza się?
- I co w związku z tym? – zapytał opryskliwym tonem.
- A to, że jesteś oskarżony o współudział w zabójstwie jarla. Wiesz co za to grozi?
- Oświeć mnie.
- W twoim przypadku będzie to rwanie końmi, w drodze złagodzenia, łamanie kołem.
- Kazał mi tylko gwizdnąć te strzały! Skąd miałem wiedzieć, że posłużą do morderstwa?!
- Kim był twój mocodawca?
- Nie będę nic mówił dopóki mnie nie rozwiążecie. – powiedział wyniośle
- Nie musisz nic mówić – wtrąciła się Ris – z łatwością mogę z ciebie wyciągnąć wszystko. Jeśli zrobię wszystko dobrze będzie baardzo bolało.
- A niech mu będzie – powiedział Olaf, po czym wstał i przeciął więzy.
- Dzięki. Człowiek, a raczej elf, którego szukacie to Vlak Dakula.
- Znam go. – powiedziała Ris – Zdolny, całkowicie amoralny czarodziej. W dodatku fanatycznie oddany Radzie. Jedyne czego się boi to węże.
- Gdzie on jest?
- Nie wiem. Przysięgam, nie wiem, ale gdy tylko się dowiem osobiście powieszę go za jego własne flaki na drzewie. Drań mnie wrobił w coś czego nie zrobiłem.
Olaf przez chwilę się zastanawiał, aż w końcu zapytał:
- Ris, mogłabyś go znaleźć?
- Jasne. Daj mi tylko którąś strzałę.
Podał jej pocisk. Wzięła go do ręki, zamknęła oczy i zaczęła mruczeć pod nosem zaklęcia. Wokół jej głowy zebrała się fioletowa mgiełka. Gdy otworzyła oczy, zwróciła się do Olafa:
- Jest w połowie drogi do Przełęczy Białego Ognia. Jeżeli teraz ruszymy, może zdążymy go dorwać.
- Jazda!
- Jadę z wami! – krzyknął Sztejer.
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 29 Maj 2012, 20:16

Oto ostatni (jak na razie) rozdział. Będzie dłuższa przerwa i zabiorę się za drugą część.

Rozdział VII Pogoń

Pędzili co koń wyskoczy. Wiedzieli, że gdyby Dakula przebył Przełęcz, stałby się nieuchwytny. Ris co chwila sprawdzała magicznie odległość między nimi. Sztejer trzymał zarepetowaną kuszę w jednej ręce, a w drugiej dzierżył lejce.
- Czego możemy się spodziewać? – krzyknął Olaf.
- Wszystkiego. Może przyzwać demona, rzucić w nas kulą ognia, albo po prostu stworzyć pole siłowe i uciec – odpowiedziała Ris.
Po około pół godzinie, gdy wjechali w gęsty las, czarodziejka krzyknęła:
- Zaraz go zobaczymy!
- Mam plan! – krzyknął Slavianin i skręcił w boczną ścieżkę.
- Co on kombinuje?
- Nie wiem, ale lepiej żeby zadziałało – odpowiedział Olaf.
Za zakrętem w końcu zobaczyli konnego. Był wysoki jak na elfa przystało. Sprawiał wrażenie jakby nigdzie mu się nie spieszyło. Zatrzymał się i zawrócił konia w ich stronę.
- Vlaku Dakula! Jesteś oskarżony o zabójstwo jarla Skjargla Młota-Wojny! Złóż broń i poddaj się! – wykrzyczał standardową formułkę Olaf.
- Chcecie aresztować mnie?! Jestem największym magiem w całym Alimtarze! Nie dacie mi rady! – krzyknął dumnie elf – A teraz wybaczcie, ale się z wami pożegnam... na dobre! Ha! Ha! H... – urwał, coś twardego uderzyło w głowę. Obuchowy bełt Sztejera. Łowca nagród zajechał czarodzieja od tyłu i wystrzelił w niego. Mag stracił przytomność i zsunął się z końskiego grzbietu na ziemię.
- Frajer. – rzucił pogardliwie Sztejer.
- Dobra robota! – pochwalili jednoczenie Olaf i Ris.
- Ma się tego cela.
- Wypadałoby przesłuchać drania. Ris zwiąż go, a ty Sztejer rozejrzyj się za jakimś wężem.
Ris zagadnęła Sztejera: - Jak masz tak właściwie na imię?
- Nie będziesz się śmiała?
- Postaram się nie.
- Radosław.
- To, czemu przedstawiasz się jako Tsen?
- Tsen brzmi tajemniczo, a Radosław tak nie do końca.
Elf ocknął się przywiązany do drzewa. Jedyna częścią ciała, którą mógł poruszyć była głowa. Naprzeciw niego, na pniaku siedział Olaf. Przygryzał kawałek mięsa i popijał wódką z manierki.
- Nic wam nie powiem. – powiedział mag.
- Uwierz mi. Powiesz. I to bardzo szybko. Ale najpierw po dobroci. Dlaczego to zrobiłeś?
- Nic ci do tego bein.
- Ris, co znaczy po waszemu bein?
- To pogardliwe określenie Vikmara.
- Co mi do tego? Zabiłeś mojego suwerena. Zanim cię stracą, chciałbym wiedzieć dlaczego.
- Już mówiłem, że nic ci nie powiem.
Olaf westchnął ciężko: - Bóstwa mi świadkami, że chciałem po dobroci. – zwrócił się w stronę zarośli i powiedział: - Sztejer, pozwól no.
Z krzaków wyłonił się łowca nagród z wielkim wężem w dłoniach.
- Włóż tego węża za koszulę tego gada.
- Nieee! – krzyknął mag – Tylko nie to!
- Więc będziesz mówił?
- Nie mogę.
- Sztejer...
Związany darł się przez kilka minut, aż w końcu krzyknął: - BĘDĘ MÓWIŁ!
- Nareszcie. Sztejer, wyjmij mu tego węża zza koszuli. – po chwili, gdy elf się uspokoił, Olaf powiedział – Powtórzę pytanie. Dlaczego zabiłeś jarla?
- Nie chodziło tylko o to, aby go zabić. Miałem rzucić klątwę na Dziedzinę. Sprowadzić chaos. Przygotować wszystko.
- Na co przygotować?
- Na inwazję.
- Jaką inwazję?!
- Armie Alimtaru zbierają się po drugiej stronie Przełęczy Białego Ognia. Wkrótce przekroczą ją i wejdą do Keizuun. Miałem zasiać chaos. Ludzie zajęliby się problemami, a armia bez oporu by weszła. To wszystko.
- Musimy zawiadomić króla. Trzeba zarządzić mobilizację.
- Najpierw trzeba zdjąć klątwę. Bez tego w twoje świeżo powołane wojsko może spaść deszcz ognia.
- Możesz się tym zająć?
- Oczywiście.
- Będzie nam potrzebny? – spytał Sztejer.
- Raczej nie – powiedział Olaf.
- Czyli mogę się zemścić?
- Możesz – zezwolił dowódca.
- Hue, hue, hue... – zarechotał ponuro łowca nagród.
Jeszcze długo słyszeli krzyk elfiego maga. Olaf i Ris popędzili z powrotem, aby zapobiec katastrofie.

Koniec części I
Ostatnio edytowany przez Wk1996, 01 Cze 2012, 17:27, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Wk1996 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Jo_Mason.
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Jo_Mason w 29 Maj 2012, 20:40

Kilka drobnych uwag:

byłby nie do dorwania

Dziwnie to brzmi. Może coś w stylu "stałby się nieuchwytny" czy jakoś tak
Sztejer trzymał zarepetowaną kuszę w jednej ręce, a drugą trzymał lejce.

Powtórzenie dosyć rażące. " Sztejer trzymał zarepetowaną kuszę w jednej ręce, a w drugiej dzierżył lejce".

Tyle co do stylu. Fabuła na dobre się rozkręciła. Widzę, że kusisz się na opisówkę jakiejś konkretnej bitwy :) hehe. Czekan na następny rozdział już w części drugiej :)
Ulubiony Mod: CoP - AtmosFear 3, CS - The Faction War

Człowiek - gotowe 4 rozdziały
Terapia - kryminał - NOWOŚĆ
Pingwiny z Madagaskaru - Operacja "MONOLIT" - Opowiadanie ukończone
Awatar użytkownika
Jo_Mason
Stalker

Posty: 51
Dołączenie: 27 Lut 2012, 09:47
Ostatnio był: 11 Kwi 2022, 22:50
Miejscowość: Brzesko
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 39

Re: Ved Krig [opowiadanie niestalkerskie]

Postprzez Wk1996 w 06 Cze 2012, 18:22

Dzięki za wytykanie mi błędów. Za Kozaki również :E .

Na razie jestem zmuszony zrobić przerwę. Najbliższe rozdziały powinny się ukazać za jakieś dwa tygodnie.

Postanowiłem urządzić mały konkursik. Mianowicie, pisząc "przemyciłem" X różnych nawiązań. Kto odnajdzie ich najwięcej (albo wszystkie) otrzyma nagrodę. Jaką? Nie mogę Wam powiedzieć - niespodzianka. Jeśli odnajdziecie jakieś nawiązania piszcie do mnie wiadomość prywatną. Zwycięży ten kto pierwszy znajdzie wszystkie, albo ten kto zbierze najwięcej do dnia 17 VI A.D. 2012. Data ta jest również dniem zakończenia konkursu. Powtarzam, do 17 VI A.D. 2012 do godziny 18.00.
Tak więc, powodzenia!
Awatar użytkownika
Wk1996
Kot

Posty: 44
Dołączenie: 02 Sty 2010, 18:12
Ostatnio był: 02 Mar 2015, 20:49
Miejscowość: Новоалексаидровскя Гора
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 12


Powróć do Zero z Zony

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 7 gości