To ja może podam trzy momenty.
Właśnie sobie przypomniałem ostateczne starcie z Return to Castle Wolfenstain. Pierwsze podejście to bieganie po arenie by zobaczyć czy są jakieś apteczki i co wróg umie. Load. Drugie podejście i ściągnąłem bossa do korytarza. Potem wyskoczyłem z niego, skrypt zawalił przejście i nagle zostaliśmy po przeciwnych stronach barykady. Nie mogłem mu nic zrobić ani on mi więc ponowny load. To było nawet zaskakujące. Do trzech razy sztuka. Rakietnica w dłonie i huzia na Józia
W biegu strzelałem i tylko ostatnia rakieta nie doszła celu. Zmiana na działko obrotowe i tańczę wkoło drania. Nagle on staje i coś tam czaruje. Już myślałem że jakiś ultra atakiem chce mnie powalić ale padł nim skończył. Byłem wtedy u szczytu formy
Dumny byłem z tego zwycięstwa.
Druga sytuacja. King's bounty: Legenda. Mag, poziom trudny. Szturm na zamek Baala. Ja mam trzy rodzaje smoków (dwa zioną ogniem, na który demony są dosyć odporne), cyklopy i okrutne obserwatory. Wróg ma miażdżącą przewagę liczebną ale ja sprytnie rzucam masowe magiczne kajdany. No i wrogie demony tracą swój główny atut w postaci świetnych talentów. Przeciwnik jest zmuszony atakować wąskim przejściem (wśród demonów nie ma łuczników) więc powoli prze ku mnie. Żeby było śmieszniej rzuca portale demonów, aby mieć jeszcze więcej wojska. Są tylko dwa ale. Musi minąć cała tura nim coś się pojawi a portal blokuje drogę do tego czasu. Jednak co dziwniejsze Baal rzuca te portale przed swoje wojska, blokując im drogę do mnie! Odpowiedziałem tym samym i natarcie wroga utknęło w miejscu. Na pierwszej linii biją się przyzwane dosyć słabe oddziały a te naprawdę silne stoją z tyłu i obrywają od mych strzelców
Smoki atakowały i uciekały i ostatecznie moje straty były śmiesznie niskie. Ledwie po jednym smoku każdego rodzaju i po dwa cyklopy oraz obserwatory. Odniosłem piękne zwycięstwo dzięki głupocie komputera.
Jednakże nic, powtarzam nic nie przebije tego co przeżyłem w Planecape: Torment. W sumie bezczelnie zacytuję siebie ale... Sale Czuciowców z kamieniami doznań. Cudzych doznań. Jednym z tych doznań jest doznanie Deionarry. To nasza była, która poszła za nami na śmierć w naszym poprzednim wcieleniu (jeśli ktoś nie wie to główny bohater nie może umrzeć, jedynie traci wszystkie wspomnienia). Wiemy co się z nią stało i że to była nasza wina. Wcielamy się w tym doznaniu w nią. Widzimy jej oczami siebie. Słuchamy własnych słów. Wiemy że tamto wcielenie wcale jej nie kocha a jedynie chce wykorzystać dla swych celów. Tamten drań dobiera odpowiednio słowa. Manipuluje jej uczuciami. Choć mówi jej o niebezpieczeństwie to wcale mu na niej nie zależy. On chce jej daru. Ona go kocha a on to bezczelnie wykorzystuje. Chcemy krzyczeć by go nie słuchała, by z nim nie szła, ale to tylko doznanie. Nic nie możemy zrobić. Nic nie możemy zmienić. A najlepsze że to jest opisane, nie pokazane. Naprawdę ta scena ścisnęła mnie za gardło. Nawet po tylu latach czuję jak mi się serce ściska gdy sobie o tym momencie przypomnę.