Z planszówek grałam tylko w
Horror w Arkham, a i to dwa razy. Pierwszy był na konwencie - po pół godzinie rozkładania planszy, pionków, czytania reguł etc. daliśmy sobie spokój. Drugi raz wyszedł w sumie przypadkiem, kiedy tylko ja przyszłam do MG na sesję RPG i postanowiliśmy pojechać do kolegi, który akurat tego dnia organizował planszówkowe spotkanie.
Ale tak co do sesji...
Zdecydowanie moim ulubionym systemem jest
Wampir: Maskarada, choć to nie w tym systemie mam najdłuższy staż. Jeśli to kogoś by interesowało, z Camarilli zazwyczaj gram Tremerem (chociaż Toreadorzy też są spoko), a jeśli jest okazja zagrać Sabatem - Tzimisce albo Lasombrą. Przygody z rodami niezwiązanymi z żadnym z tych ugrupowań jeszcze nie miałam okazji rozegrać.
(A tak swoją drogą, to akurat jestem w trakcie pisania przygody do Wampira.)
Z pewnością polubiłabym i inne systemy White Wolfa (a przynajmniej Wilkołaka i Maga), ale nie miałam okazji zagrać w żaden z nich.
Posiadam podręcznik do Wampira: Requiem i nowego WODa, i mi się to nie podoba. Oj nie. Głównie przez zminimalizowanie liczby klanów.
Bardzo lubię też system
Cold City, a najmilej wspominam przygodę, która była odrobinkę "przeciwko" zasadom - niby każdy gracz powinien grać postacią pochodzącą z innego kraju, a my się uparliśmy, że będziemy Rosjanami. Wszyscy. No i mieliśmy ruską bibę, podczas której rzucaliśmy na to, czy postaci uda się napić wody z kranu, czy też będzie musiała pić z kibla (tylko mnie nie wszedł rzut!
) i poszukiwania wielkiej, niemieckiej wilkołaczycy.
"Która Niemka zostawi po sobie szarą sierść?" - "A która NIE zostawi?".
Następny na liście, ex aequo z Cold City -
Savage Worlds. To w przygody z tego systemu grałam najwięcej. Przeżyłam i wyprawy po skarby mocno zalatujące Indianą Jonesem, aż po... apokalipsę zombie. Mam nadzieję, że sesja zombie będzie wkrótce kontynuowana, bo to jedna z moich ulubionych!
Dalej mamy
Zew Cthulhu. Grałam tylko jedną kampanię i jedną sesję (na której wznowienie również oczekuję z niecierpliwością, bo kultyści porwali moją postać), ale w tym krótkim czasie zdążyłam się wkręcić w klimat.
No i Zew zmieszany z Silent Hill. To była tylko jedna sesja, ukierunkowana na zabicie naszych postaci (o czym wiedzieliśmy), ale była świetna. Klimat był mroczny, ciężki, a pojawiające się od czasu do czasu kwiatki go nie psuły. Miło.
Spodobały mi się też
Gasnące Słońca, o których wspominał Gizbarus. Niestety, miałam okazję w to zagrać tylko raz, a szkoda. Ale co się odwlecze...
Całkiem fajny system to też
InSpectres, chociaż waliliśmy mnóstwo kwiatków i w sumie opieraliśmy się na schemacie dostań zlecenie - wykonaj zlecenie - odbierz zapłatę. Fajnym smaczkiem było to, że akcja miała miejsce w naszym mieście, a jeśli dobrze wchodziły nam rzuty, mogliśmy sami wymyślać np. to, czego się dowiedzieliśmy, szukając informacji na temat danego ducha. Bo to system o łowcach duchów jest.
Z innych systemów grałam w Dedeki i Warhammera (obu nie lubię), gangi fantasy oparte chyba na d20 i Honor i Krew (fajny system, ale byliśmy na niego zbyt mało poważni).
Mam ochotę za to spróbować gry w Neuroshimę, Cyberpunk 2020, Shadowrun, Unhallowed Necropolis (czy tam Metropolis, nie pamiętam, jak to się nazywało) i In Nominae Magnae Veritatis.
No i czasami się bawię w MG. Głównie Wampir (więcej) i Savage Worlds (mniej). Nigdy nie prowadziłam wirtualnie, używając np. Fantasy Grounds. Ktoś ma jakieś doświadczenia w tej dziedzinie i podzieli się wrażeniami?
A w ogóle to strzelmy sobie kiedyś sesyjkę. Nie forumową/internetową, bo takie to pewnie szybko się rozłażą. Normalną taką.