Szeregowi Lars Tigrev i Marat Kabanov- Dwóch największych cwaniaków, służących w specnazie Czystego Nieba. Wszędzie ich pełno i nie ma dnia, w którym nie wpakowaliby się w jakieś kłopoty, i nie wrócili z pustymi rękoma. Codziennie zapuszczają się nawet w najniebezpieczniejsze miejsca w strefie. Jak nie zwędzą jakiegoś drogocennego artefaktu z gniazda czarnych pijawek,bijąc później rekordy w sprincie do Bazy, to znajdą się w samym centrum wymiany ognia między Powinnością a Wolnością, walczącymi o opuszczony,będący w dobrym stanie wóz bojowy i pokażą,że gdzie dwóch się leje,tam trzeci korzysta. Zawdzięczają swe zasługi nie tylko wyjątkowemu fartowi,jaki im często towarzyszy,ale przede wszystkim wyszkoleniu bojowemu i w sztuce przetrwania. Ale nie trąbiłbym o nich tyle,gdyby nie fakt,że któregoś dnia wrócili z wypadu taszcząc za sobą coś,czego inni stalkerzy jeszcze na oczy nie widzieli..
Zaczęło się od wycieczki do Prypeci. Obaj jak zwykle szli o zmroku ze swoimi AKMS-ami podniesionymi w pogotowiu (Wiadomo..im później się robi,tym bardziej niebezpiecznie. Można się potknąć o śpiącego burera,czy natknąć na stada wyjątkowo aktywnych o tej porze zmutowanych psów...),ubezpieczając się wspólnie. Tej doby mieli w planach zbadanie szpitala nr.126. Już wokół samej lokacji teren był znany jako jeden z wykazujących potężne skażenie radioaktywne. Ale jak na specjalistów przystało,byli wyposażeni w maski gazowe GP-5 CN i kombinezony CN-1,więc nie musieli się zbyt wiele martwić o warunki tam panujące.
Weszli do środka i zaczęli węszyć. Po godzinie czesania opuszczonych sal na parterze, ujrzeli,że z drzwi do sali operacyjnej uwalnia się czerwone,migające światło, a to dla nich przeważnie oznaczało tylko jedno - rzadki artefakt. Ostrożnie zeszli po schodach i uchylili drzwi, po czym obaj zamarli z przerażenia,bo gorzej się pomylić nie mogli...
Ich oczom ukazał się niecodzienny,potworny widok: Monstrum,po którym dało się poznać,że niegdyś było człowiekiem.Ludzki tors,ale zamiast nóg, ,od pasa w dół rozciągało się kilkanaście macek,które najprawdopodobniej były efektem mutacji jelit. Głowa w normalnym kształcie,lecz na twarzy dwa wielkie czarne ślipia, poprzedzone pionowym otworem gębowym, wyposażonym w kilka rzędów kłów. Z torsu wystawały dwie pokryte bliznami ręce,lecz nie leżały one na tej samej wysokości. Prawa ręka umiejscowiona niżej,a naprzeciw jej pozostałość po drugiej - zaszyty pogrubiony kikut. Natomiast lewa, będąca wyżej miała po swej przeciwległej stronie udo,zakończone ogromnym kolcem. Cały tułów owej istoty był pokryty skórą, pofałdowaną i zniekształconą,obfitą w liczne guzy i poparzenia. Na wysokości mostka umieszczony był wbudowany w ciało czerwony,średniej wielkości, migający kamień.Prawdopodobnie miało to wabić ofiary w pułapkę. Mutant wydawał z siebie dziwaczny dźwięk,przypominający dychanie i jak zauważyli stalkerzy właśnie się zajadał górą mięsa,leżącą na stole operacyjnym. W całym pomieszczeniu pełno było krwi i porozrzucanych po podłodze zmasakrowanych ludzkich ciał. Mutant początkowo nie zauważył,że otwierają się drzwi i stoją w nich dwaj,celujący do niego ''nieproszeni goście'' , więc kontynuował kolację. Po krótkiej, choć wydającej się całą wiecznością chwili osłupienia, 'Tigr' i 'Kaban' ocknęli się ,zachowując czujność,co uratowało im skórę, bowiem nie minęło kilka sekund a szkaradna istota wyczuła świeżą krew, obróciła wzrok w ich stronę i zaczęła szybko pełznąć w natarciu, śliniąc się przy tym zieloną mazią, będącą w stu procentach silnie żrącym kwasem. Stalkerzy bez chwili wahania otworzyli ogień. Mutant sparaliżowany celną salwą padł martwy na ziemię,wydając z siebie ten sam,dziwaczny dźwięk. Po dokładnym przyjrzeniu mu się i upewnieniu się,że pomieszczenie jest czyste, szeregowi wzięli czarny worek i przeciągnęli do niego zwłoki potwora. Postanowili tak, dlatego,że z całą pewnością Profesor Tyczkow zechce się mu przyjrzeć i zrobić jego sekcję. Do teraz nikt nie może uwierzyć w to,jak im się udało pokonać drogę z Prypeci do Bazy, taszcząc ze sobą we dwóch wór, w którym znajdowało się coś tak niespotykanego,oraz budzącego zarazem wstręt i strach. Po dotarciu do celu i przekazaniu Profesorowi 'prezentu' , na widok którego nie krył zdziwienia, obaj stawili się u Lebiediev-a w celu zdania raportu.
To wszystko. Ma się czasem schizowatą wyobraźnię XD Sami oceńcie