Mój pomysł na mutanta. Pojedyncza sztuka, być może jako boss
Rzeźnik z Prypeci- Znaleźliście go?!- Grzmiał postawny żołnierz.
- Niestety pułkowniku. Rozszarpane ciało. Każda z kończyn przybita prętami do drzewa. Mamy jednak jego notatki i nagrania.- Powiedział sierżant, wyczekująco spoglądając na dowódcę.
- Dobre i to. Pokażcie...
"18 lipca 2019.
Jestem pod wrażeniem informacji na jakie natrafiłem. Pewien tajemniczy stalker nazywający siebie Magnesem zaprowadził mnie do placówki wojskowej w Prypeci. Cisza i spokój. Miejsce wydawało się całkowicie wymarłe. Mój przewodnik był niepewny swych ruchów. Widać, że się bał. Cienkie stróżki potu wąskimi liniami spływały po jego twarzy. Nie dziwię się jednak, że zgodził się mnie zaprowadzić. Dwadzieścia pięć tysięcy rubli piechotą nie chodzi. Dotarliśmy do piwnicy. Nie słyszałem absolutnie nic. Pancerne drzwi były otwarte. Poplamione krwią. Na podłodze ogromna rysa, jakby ktoś ciągnął tamtędy jakiś ciężki przedmiot. Weszliśmy. Wszechogarniająca ciemność. Było zimno i wilgotno. Cisza panowała tak przenikliwa, że słyszałem jak krople rozbijają się o betonową posadzkę. Ręce przewodnika drżały. Trzymał przed sobą swój karabin. Ja również wyjąłem pistolet. Długo kroczyliśmy w zaułkach pustych korytarz, aż skręciliśmy w lewo. To było niedaleko szybu wentylacyjnego. Malutkie drzwiczki, zabezpieczone czytnikiem. Magnes położył na ziemi pochodnię i wyciągnął z plecaka kartę, po czym wsunął ją pomiędzy wąskie ścianki czytnika. Cichy pisk i usłyszałem mechanizm zwalniający blokadę. Nie wiem skąd ten człowiek posiadał kartę dostępu. W tamtej chwili nie interesowało mnie to. Weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w obszernym pomieszczeniu usianym różnego rodzaju sprzętem. Na środku w odosobnieniu stała klatka. Wycelowanych było w nią kilka KM-ów. Jeśli ktoś lub coś się tam znajdowało, to dawno uciekło..."
"22 lipca 2019.
Dokumenty znalezione w laboratorium okazały się niezwykle interesujące! Na krótko po katastrofie rząd moskiewski zainteresował się badaniem nadludzi. Naukowcy prowadzący projekt, mieli do dyspozycji zapiski niemieckiego generała Hansa von Sindeberga z czasów drugiej wojny światowej. Według niego, ludzkie ciało pod wpływem izotopów mieszanki uranu i radu z domieszką platyny wykazywało nadnaturalne właściwości. Niestety rząd III Rzeszy zakazał prowadzić dalsze badania, gdy los Niemiec zdawał się być przesądzony. Notatki wpadły w ręce radzieckich naukowców i tak po kilkudziesięciu latach Moskwa zdecydowała się rozpocząć badania. Okolice Czarnobyla po awarii reaktora wydawały się być najbardziej niedostępnym miejscem, ze względu na wzmożone zainteresowanie USA tajnymi kompleksami znajdującymi się na Syberii. Jak donosi głównodowodzący projektem Michail Nowoszenko, organizm ludzki, uczestniczący w badaniu musiał być niezwykle silny. Żadnych chorób, skaz, ściśle określone proporcje. W taki sposób po dwóch latach poszukiwań znaleźli kandydata. Nie mam pojęcia czy go przekupili, czy po prostu nie powiedzieli co zamierzają. Około dwudziestopięcioletni młodzieniec. Rozpoczęły się badania. Do jego krwi wprowadzana była co kilka dni coraz większa dawka mieszanki pierwiastków wskazanej przez von Sindeberga. Proces trwał, aż do momentu zerowego, gdy wszystkie funkcje organizmu znalazły się na skraju zapaści. Serce przestało bić, mózg nie funkcjonował już prawidłowo. Wtedy właśnie ciało rozpoczynało korzystanie z pierwiastków, jako alternatywnego źródła stymulującego funkcje życiowe. Przez kilka dni następował znaczny przyrost. Wzrost 2,5 metra. Waga 140 kg. Umięśnienie- ponad wszelką miarę. Głos- Bardzo niski. IQ- szacowane 250. Chciano przetestować, jak nowy nabytek prezentuje się w warunkach bojowych. Ponoć pierwsze wypowiedziane słowo, zostaje zakodowane w mózgu skazańca na zawsze i według niego, kieruje on swe dalsze losy. Do osobnego pokoju wprowadzono skazańca- Kornela Gruszczenkę. Morderca, gwałciciel. Dowodzący projektem podszedł do szybki i wypowiedział jedno słowo- zabij. Rozpoczęła się rzeź. Skazaniec został w brutalny sposób zamordowany. Po tym incydencie obiekt oznaczony numerem A-01 zaczął wykazywać agresję. Usiłował napaść na każdego, kto zbliżał się do jego małej klatki. Kolejne 3 lata stworzyły z niego szkaradną postać. Na skutek promieniowania jego ciało okropnie wyniszczało. Skóra odpadała całymi płatami, w wielu miejscach, aż do kości. Jedna ręka A-01 całkowicie odpadła. Napięcie mięśniowe i chęć mordu była jednak niezwykła. Pomimo, że nie był to już człowiek, wykazywał niesamowity instynkt samozachowawczy. Potrafił konstruować mechanizmy pomagające mu przetrwać, jak i znaleźć pożywienie. Zmyślne pułapki, krzesiwa, zapalniczki wychodziły spod jego ręki niezwykle udane. Po roku 1991 projekt porzucono, szczelnie zamykając laboratorium. Tu ślad się urywa. Zapiski dowodzącego projektem urwane w połowie zdania."
"24 lipca 2019.
Natrafiłem na nowy ślad. Pytałem wielu stalkerów o ogromną kreaturę. Krążą o niej legendy. Ponoć ciała są masakrowane i jedzone przez mutanta przejawiającego zachowania podobne do człowieka. W Prypeci panuje napięta atmosfera. Stalkerzy boją się wychodzić nocą. Nawet za dnia nie jest bezpiecznie. Potwór nazwany został Rzeźnikiem z Prypeci, ze względu na ogromną brutalność jego czynów. Wydaje się, że zabija dla samej przyjemności. Raz ponoć wyrwał jednemu stalkerowi broń i z niej właśnie go zastrzelił. Niezwykła inteligencja, połączona z brutalną siłą. Coś fascynującego!"
Nagranie głosowe
"31 lipca 2019.
Eh... Zaczaiłem się na siódmym piętrze wieżowca. Jest druga zero pięć. Według stalkerów tutaj, w pobliżu więzienia najczęściej pojawia się Rzeźnik. Siedzę w pokoju. Jest zimno i ciemno. Gogle noktowizyjne nie zdają się na wiele."
"Godzina druga pięćdziesiąt. Coś przebiegło na samym dole. Cholera. Ciemna postać jednym susem pokonała plac. Chyba weszła na klatkę. Czas spier*alać. Jestem na klatce. Chwila... Coś ryknęło z samego dołu. ku*wa mać!"
"Godzina trzecia zero osiem. Szepczę bo boję się, że potwór mnie znajdzie. Na razie panuje spokój. Nie dzieje się nic wielkiego. Zastawiłem drzwi sofą i meblami. I tak nie czuję się bezpieczny. O ku*wa! Coś dobija się do drzwi i przeraźliwie ryczy. Jasna cholera. Wyłamało kawałek drewna. Ta twarz. To rzeźnik! ku*wa! Zaraz dostanie się do środa. Co robić?! Co robić?! Cholera jasna! Trzeba skakać. Prawdopodobnie nie przeżyję. Nagrania, jak i notatki wkładam do pancernego, srebrnego pudełka. Będzie w skórzanej torbie. Nie ma co płakać. Nikolai Ostaszyn, bez odbioru..."