przez MCaleb w 19 Paź 2007, 21:39
MC zaczął pracować nad nowym projektem, na który składała się plastikowa budka, przycisk zarejestruj i samopał skierowany w stronę przyciskającego. Nagle prąd poszedł, gdy podłączany był ostatni kabelek. MC zaklął szpetnie, gdyż nie miał ostatnio ku temu okazji, po czym zamiast wstać artystycznie, potknął się i wypieprzył na projekt. Doszło do zwarcia układu i kula z samopału śmignęła mu koło twarzy. Nie mając nic lepszego do roboty, niż leżenie w odłamach budki wstał obolały. Poprzysiągł, że wciśnie ten przycisk komuś do odbytu za to nagłe zaciemnienie. Jak tylko go znajdzie, poprawił się w myślach.
Z racji ostatnich przemieszczeń swego biura, nie pamiętał na którym pietrze jest. Na szczęście X12 mogło rosnąć tylko w dół, na powierzchni nie było wiele pięter. Wchodząc po schodach zobaczył purpurową anomalię, która zjeżdżała na tyłku po poręczy. Trzeba mu obciąć premię - pomyślał - przepuszcza ją tylko na anty-antyrady, nie omieszkam napisać o tym w raporcie, który, by było śmieszniej, nazwę "Fioletowa anomalia na poręczy".
Niestety nie chciało mu się włazić aż tyle po schodach, więc zrobił sobie przerwę na 47 pietrze. Tam też zobaczył gryzonia Microtusa, który ewidentnie miał resztki galaretki na pyszczku. MC zapomniał zupełnie o zmęczeniu i pognał najciszej jak mógł za małym draństwem. Doszedł do kibla i wtedy usłyszał głos Nieznanego, a w tym samym momencie ów nornik schował się w toalecie nr. 1267, która jeszcze nie była oczyszczana. MC wyciągnął spluwę i zamarł na moment, gdy usłyszał nieludzkie wycie z kibla. Przez moment zastanawiał się czy Nieznany go rozpoznał i szybko sprawdził poziom siarki na nadgarstku - nie zarejestrowano ulotnień. Kula świsnęła mu przy uchu, a nornik czmychnął przez dziurę w drzwiach kibla, które rozwaliła kolejna kula. MC stłumił przekleństwo, zostawiając ładunek wybuchowy w celu wyczyszczenia kibla, po czym ruszył za szkodnikiem. Przy wyjściu doszedł go dziwny smród - dobrze, że wyczyściłem, pomyślał, choć do eksplozji zostało pół minuty.
Gryzoń ratując życie wpadł do otworu wentylacyjnego. MC zatrzymał sie przed nim i drogą telepatyczno-radiową wezwał przywódcę wiewiórek-przemytników. Po krótkiej wymianie zdań, wśród której przewijało się często słowo 'fuck' zespół morderców-pijawek przystąpił do zrzutu.
MC natomiast skierował się do wyjścia nr. 256. Zerwany kabel zobaczył od razu. Rozpoznał na nim ślad zębów i kilka fioletowo świecących plamek. Na premii się nie skończy - pomyślał, po czym szarpnął mocno za oba końce kabla, cudem unikając porażenia i zawiązał je na supeł. W całym X12 światło zostało przywrócone.
Zanim znów zagłębił się w trzewia X12, MC podszedł do budki strażniczej 521, wyjął stamtąd koc azbestowy i przykrył nim ogniową anomalię. Jeżeli nikt go nie ruszy stąd, to nie będzie się palić to cholerstwo. Jeszcze tylko wrócił do stróżówki, zabrał rozbebeszonego pociskiem Big Bena Snickersa bez orzeszków i zagryzając nim, dziwnie uśmiechnięty, wrócił spokojnie do X12.
There is nothing in this world worth believing in...