przez marcel w 10 Gru 2011, 18:38
Pozwolę sobie na odświeżenie prawie miesięcznego kotleta.
W Cieniu, przy trzecim podejściu do gry, w Czerwonym Lesie. Pamiętając, ile problemów sprawiły mi poprzednio nibypsy hasające po gęstwinie i dysponując wyłącznie Wintoriezem z dość ograniczoną ilością amunicji, postanowiłem iść twardo przed siebie drogą. Natknąłem się na problem w osobie jednego ze snajperów Monolitu - gościu siedział sobie za jakąś górką, i był praktycznie niewidoczny z miejsca, w którym mnie przyszpilił. W końcu udało mi się go jakoś zajść "od dupy strony", kryjąc się za głazami, ale wcześniej musiałem kilka ładnych razy ładować grę.
Czyste Niebo, pierwsze podejście i piwnica pod Pchlim Targiem. Teoretycznie wiedziałem, jaki los czeka wszystkie moje fanty, ale w praktyce postanowiłem iść drogą wytyczoną przez twórców i pozwolić się obrabować, a grałem wówczas bez żadnych patchów, toteż odzyskanie broni i reszty szpeju było niemożliwe. Ledwiem wyszedł z piwnicy - Pchli Targ zaatakowali bandyci, mający przewagę nie tylko uzbrojenia, ale i liczebną, w skali CzN to był naprawdę duży rajd. Zaczaiłem się pod betonowymi płytami na dole Targu i, choć to niezbyt bohaterskie, siedziałem tam jak mysz pod miotłą póki strzały nie ucichły. Stalkerzy przegrali i polegli, wszyscy co do jednego, a bandyci zajęli ich miejsca w budynku. Udało mi się jakoś stamtąd wykraść, a później puścić w długą, przed siebie, do Doliny Mroku, gdzie miałem sporo zapasów pozostawionych na czarną godzinę w bazie Wolności. I tutaj napotkałem kolejny problem - po drodze miałem dwa patrole wrogo nastawionych bandytów. Szrama, biedak, ze śmiesznym Makarowem w garści, nie dałby sobie z nimi rady, przyjąłem to za pewnik. Środek dnia, pusty teren, prawie żadnych miejsc do ukrycia i, jak to mówią, z lewa chu*nia, z prawa chu*nia, a po środku pizdiec. Ten niedługi w sumie odcinek między Targiem a wejściem do Doliny przepełzłem w jakieś dziesięć minut, na koniec kilkukrotnie trafiony przez drugi posterunek bandytów. Za takie randomowe sytuacje Stalkera kocham.
W Zewie Prypeci, bez zaskoczenia, największy problem miałem z misją w Szpitalu i utrzymaniem całego uczestniczącego w niej oddziału przy życiu. Nigdy mi się to nie udało, a próbowałem co najmniej kilkanaście razy. Ot, taki fart parszywy.
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~
Ernest Scribbler
-
Za ten post marcel otrzymał następujące punkty reputacji:
- Spadnięty.