Ludzie! - zawył Soviet i wyprostował się na krześle obrotowym kupionym w Ikei na wyprzedaży - to się musi skończyć! ("You shall not pass" - przeleciało mu przez myśl, nie wiedzieć czemu. Brodę zgolił w zeszłym tygodniu). Powodem zdenerwowania admina był stosik "wniosków o przyśpieszoną banicję na czas określony" piętrzący się na biurku, w pobliżu monitora w rozmiarze czterdziestu dwóch cali. A że MCaleb zakładał klimatyzację dopiero na piętrze -578, rezydujący na poziomie -666 Soviet cierpiał podwójne męki. Usłyszał odgłos spadającego klucza francuskiego. Wiedział już co to oznacza - pół godziny męki, kiedy to klucz będzie spadał przez około tysiąc pięter w dół, obijając po drodze aluminiowe kanały wentylacji. Natychmiast wymyślił karę dla MCaleba. Jutro w stołówce nie będzie galaretki pomarańczowej!
Nic to, pomyślał "bohater", postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, a to wymagało pracy w terenie. Pojechał windą towarową (co tu robi Łyżwiński?) na parter, gdzie podbił kartę. Uwielbiał ten mały rytuał, gdy po wciśnięciu guzika mała figurka stalkera odciskała na świstku papieru stempel w kształcie litery "F", w akompaniamencie cichego "nie działa, kutwa mać". Na dworze pomachał jeszcze do Raina, w tym tygodniu pracującego na druga zmianę. Jak zwykle padało. Podjął z magazynu wysłużonego SPASa 12 po czym udał się w kierunku garażu. Założył czapkę uszatkę, lotnicze gogle, odpalił swą ognistą motorynkę i w takt jednostajnego terkotu pognał w kierunku bramy wjazdowej. Wyjeżdżając machnął tylko identyfikatorem śpiącemu strażnikowi.
Po krótkiej podróży (z X12 wszędzie jest blisko, po tym jak MCaleb zamontował sprzęt do zakrzywiania czasoprzestrzeni) ujrzał adres swego przeznaczenia - ulica Twarda 8, Warszawa. Więc google nie kłamało... Wyjął notatnik i odczytał przygotowany wcześniej fragment donośnym głosem:
I nadejdzie ten dzień, w którym na motorynce przybędzie jeździec, a jego nadejście znaczyć będzie koniec. I zaparkuje swego rumaka na podjeździe i wejdzie przez bramy piekielne. Wyrwie kable z rozdzielni i skruszy połączenia, ażeby dzieci, neosami zwane, nie rządziły królestwem internetu. I strąci uzurpatorów z piedestału, jak to czynił Z. Ziobro, i ich plugawe czaszki obsikiwać będzie, a piszczeli ich używać będzie się w McDonaldzie w charakterze wykałaczek po wieki wieków. Amen.
Stracił gogle, po czym pewnym krokiem wszedł do siedzimy Telekomunikacji, jednocześnie wyciągając zza pleców strzelbę.