Lekko odkopię temat. Miałem ostatnio ciekawą rozmowę w szkole średniej z panią pracująca w bibliotece. W trakcie wyszło jaką ma znajomość tematu jeżeli chodzi o trawkę i inne używki. Okazuje się że dużo ludzi traktuje maryśkę i herę na równi
Natomiast co do głównego pytania w temacie - jestem za zalegalizowaniem trawki z kilku powodów.
1 - paradoksalnie ale łatwiejszy dostęp może (ale nie musi) zmniejszyć zapotrzebowanie - nie będzie to już zakazany owoc, a to nie raz jest powodem że gówniarze zaczynają eksperymenty z trawką.
2 - ograniczenie szarej strefy i dochodów organizacji typu mafia. Po co ktoś sobie dupę ma zawracać dilem jak coś można legalnie kupić w sklepie. No chyba że ceny będzie miał konkurencyjne.
3 - taki towarek zostanie opodatkowany - może chociaż trochę spadnie dziura budżetowa
4 - osobiście wolę kolesia po trawie niż po kilku piwach.
5 - trawa rzadko uzależnia tak jak alkohol czy fajki - od 16 o ok 24 roku życia jarałem regularnie przynajmniej raz dziennie, w pewnym momencie mi się znudziło i przestałem. Bez konsekwencji typu ciąg. W tym czasie 2 razy zdarzyło mi się prowadzić pod wpływem trawy. Prędkość 20km\h wydawała się kosmiczna, a spietrany byłem tak że mało się nie posrałem. Bardzo podobne odczucia mieli moi kumple. Więc nie wciskajcie kitu ze tyle wypadków pod wpływem trawy - kto nie wierzy niech spróbuje. (ŻEBY NIE BYŁO - NIE CHWALĘ SIĘ TYM BO TO BYŁO GŁUPIE, ALE PO WYPALENIU BLANTA NAPRAWDĘ INACZEJ SIĘ REAGUJE NIŻ PO WYPICIU)
6 - twierdzenie że brak legalizacji i utrudniony dostęp to łatwiejsza walka z nałogami i dragami to bzdura. Jak się komuś będzie chciało to i tak znajdzie, to samo jest z dzieciorami. A teraz jest nawet gorzej bo jak zdobędzie trawę jest cool. JAK SIĘ ŻONA/MĄŻ CHCE PUŚCIĆ TO SIĘ PUŚCI - NIE UPILNUJESZ.