Kilka opowiadań z Zony

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Kilka opowiadań z Zony

Postprzez Greyeeh w 12 Lis 2011, 19:31

Rzecz dzieje się w barze "100 radów".

*

Rozsiądź się wygodnie, weź swoje piwo do ręki i skup się. Już? Teraz powiedz mi które opowiadanie cię interesuje...

O myśliwym i Grabarzu?

:

Słuchaj uważnie - historia prawdziwa, prosto ze Skadowska, zasłyszana od tamtejszego barmana.
W barze często przesiadywał stalker, który parał się zabijaniem mutantów, jednym słowem - myśliwy. Nie pamiętam jak go nazywali, ale czy to ważne? Pewnego razu przybiegł do niego stalker cały zdyszany, wyraźnie wystraszony (ktoś dodał, że zesrał się w kombinezon, mniejsza). Owy człek gadał coś o mutancie nieopodal spalonego gospodarstwa, jak to wielką łopatą przeciął jego towarzysza prawie na dwie części, zaciągnął do jaskini i tyle go było widać. Oczywiście wszyscy na Skadowsku zestrachani, myśliwemu kaska się kończyła - standardowo - ludzie ze statku się zrzucili, łowca przyjął ofertę i czekano na rozwój wydarzeń.
Dni mijały, myśliwego ani widu, ani słychu. Pomyśleli chwile stalkerzy i doszli do wniosku, że cała ta akcja z mutantem była ustawiona i tych dwóch próbowało wyłudzić kasę w ten sposób. Ba! Wystawili na całym statku ich "portrety" gończe, ni ch*ja nie podobne, ale wszyscy wiedzieli o kogo chodzi.
Pewnej nocy przybiegła dwójka wystraszonych stalkerów, od razu walą do barmana - widzieliśmy tego mutanta pod spalonym gospodarstwem, w jaskini zakopywał poćwiartowane szczątki bandytów - i na Skadowsku znów zapanowała paranoja.
Poruszeni stalkerzy szybko rozdmuchali sprawę, aż w końcu zainteresowała się nią dwójka naukowców z Jupitera. Postanowili dać nagrodę stalkerom, którzy oddadzą im jakiś dowód istnienia owego potwora.
Stalker jak to stalker - łasy na pieniądze. W ciągu dwóch dni w barze na bagnach nie było miejsca, tylu się ich nazbierało!
Jedni z bezpiecznej odległości obserwowali jaskinię, drudzy podchodzili trochę bliżej czając się z karabinami i aparatami. Nikomu nie udało się niczego zobaczyć, aż pewnego wieczoru, grupa weteranów zebrała się i ruszyła w stronę spalonego gospodarstwa. Dziesięciu facetów uzbrojonych po zęby, odprowadzanych wzrokiem dziesiątek stalkerów z pokładu statku "Skadowsk" - to dosyć niecodzienny widok.
Wrócili następnego dnia popołudniu, byli ostro wkur*ieni. W jaskini rzeczywiście było mnóstwo szczątków i zakopanych ciał w okropnym stanie, ale żadnego mutanta tam nie było. Znów zaczęto myśleć, że to sprawka myśliwego i jego "klienta", jednakże dotąd nie udało im się go znaleźć, a cała sprawa powoli ucichła.


O nocnej warcie?

:

Słyszałeś już opowiadanie o nocnej warcie wolnościowców? Nie? Pozwól, że ci je opowiem!
W magazynach wojskowych, całkiem niedaleko na południe od Prypeci, dowódca Wolności z tego rejonu - Dima - wysłał oddział kotów na południową barierę. Mieli uważać na powinnościowców - wiesz, żeby żaden zbytnio się nie zbliżył, po śmierci Łukasza - poprzedniego przywódcy zrobili się bardzo roztropni, na pewno nie chcieli drugiego takiego incydentu. Oczywiście, czego spodziewać się po kotach? I to jeszcze z Wolności? Przyszła noc, poszli elegancko na wartę i zajęli swoje pozycje. Atmosfera była najwyraźniej spięta, bo zaczęli jarać. Po niecałej godzinie wszyscy ujarani, wyciągają konserwy i zaczynają wpierd*lać. Można powiedzieć, że wtedy nikt nie stał na warcie. Całą tą sytuacje widziała powinność, zebrali grupkę pięciu ludzi, wyposażyli się w broń z tłumikami i ruszyli na barierę. Kiedy zajęli pozycję na wzgórzu nieopodal, nie byli zaskoczeni - ognisko zgaszone, żadnych latarek ani innych źródeł światła. W świetle księżyca dało się zauważyć leżące na ziemi ciała. Dowódca szybko stwierdził, że poszli spać. Spokojnie zbliżali się do obozu. Kiedy zbliżyli się na dogodną odległość otworzyli ogień. Pewni, że wszyscy anarchiści nie żyją poszli dalej. Pomimo, że oddział ten miał za zadanie zlikwidować wartę, dowódca postanowił zrobić jeszcze trochę - a mianowicie - zdjąć snajperów z południowej wieży. Powoli zbliżali się gospodarstwa nieopodal bazy Wolności, kiedy jeden ze strzelców usłyszał sapanie. Powoli odwrócił się. Sapanie dobiegało z jednego z budynków. Nie informując o niczym dowódcy podszedł pod chatę i próbował coś wypatrzeć. Ku zaskoczeniu wszystkich, stało się coś, co nie zwykło się zdarzać w tej okolicy. Przez dziurę w ścianie wybiegła rozwścieczona wielka kupa mięcha o dwóch głowach - krótko mówiąc Chimera. W tej samej chwili snajperowi dały się słyszeć krzyki i jęki rozszarpywanych przez potwora ludzi. Przez lunetę zobaczył jak bestia daje sobie rade z ostatnim powinnościowcem.
Oczywiście o wszystkim dowiedział się Dima i już następnego dnia na Chimerę przyszykowano porządny granatnik.


Wróc jeszcze kiedyś, na pewno będę miał jakieś nowe opowiadania!

*

Na sto procent będę kontynuował ten temat i dopisywał nowe opowiadania, póki co chciałbym usłyszeć waszą opinię na temat pierwszej anegdoty z Zony. :)
Awatar użytkownika
Greyeeh
Redaktor

Posty: 557
Dołączenie: 29 Gru 2008, 21:08
Ostatnio był: 08 Sty 2014, 19:48
Miejscowość: Jaworzno
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Obokan
Kozaki: 66

Reklamy Google

Re: Kilka opowiadań z Zony

Postprzez margarita w 18 Gru 2011, 17:47

Chciałeś żebym przeczytała, no to przeczytałam. I, oczywiście, komentuję.

Mówiąc krótko i zwięźle: jest okay.

A rozwlekając się...

Tym razem nie będę czepiać się długości - jest jak w sam raz. W końcu anegdota, wedle Słownika Języka Polskiego to "krótkie opowiadanie o jakimś zabawnym lub niezwykłym zdarzeniu, zakończone zaskakującą, dowcipną puentą". No właśnie. Jakoś nie mogę się tu dopatrzeć czegoś, co mogłoby nią być. Owszem, coś tam jest, ale trochę temu brakuje do pełnoprawnej puenty. Za to uśmiech na mojej twarzy wywołało zdanie:
Pewnego razu przybiegł do niego stalker cały zdyszany, wyraźnie wystraszony (ktoś dodał, że zesrał się w kombinezon, mniejsza).

Biedny stalkerek. A przecież pralni już nie ma... Oj, czekała go chyba namiętna noc ze szczotką i płynem do czyszczenia. :)

Co ja tu jeszcze chciałam... Aha! Taka tam drobna rzecz o cudzysłowach (końcówka pierwszej historyjki) z serii Nie Musisz Tego Brać Na Poważnie. Cudzysłowy często są zwyczajnie zbędne. Przy używaniu czy to ironii, czy to przenośni, czytelnik z pewnością to wyłapie. A jeśli nie - jego wina. :)

Wróc jeszcze kiedyś, na pewno będę miał jakieś nowe opowiadania!

Spokojna głowa, wrócę.
– Tato, dlaczego nie możemy jechać z tobą?
– (do siebie) Bo jesteś mortalem, synku, a ja nie lubię paradoksu.

Za ten post margarita otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Greyeeh.
Awatar użytkownika
margarita
Stalker

Posty: 191
Dołączenie: 14 Gru 2011, 19:17
Ostatnio była: 21 Lis 2015, 21:28
Miejscowość: Warszawa
Frakcja: Naukowcy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 129


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości