Wódka - nigdy nie preferowałem konkretnej marki. Piło się co było (czyli niekoniecznie te najlepsze wódki),generalnie jednak wybieram sprawdzone marki. Zresztą wódka jest po to, żeby ją wypić i zjechać do boksu, a nie się nią delektować jak mawia mój wujek. Z kolorowanek to: cytrynówka lubelska (bo reszta ich wyrobów to syf, choć miałem chwile słabości do wiśniówki), whisky, krupnik na miodzie (smakuje mi niezmiennie, czego i Wam życzę). Czasami gorzka żołądkowa żółta + sprite, żubrówka z jabłkowy sokiem, wściekłe psy.
Piwo - około 7-10 lat temu Tatra Mocna i Lech. Ale Tatra od długiego czasu mi wali spirytem, a Lech za szampana może robić, taki nagazowany, Heineken zresztą też. Teraz piję Żywiec lub Tyskie. Innych piw prawie nie pijam, chociaż jak w legendzie o kwiecie paproci, który zakwita raz w roku, tak i mnie raz w roku bierze na Śląskie Mocne. Carslberga nie trawię jak i Żubra, bo walą mi jakimiś ziołami. Warka czerwona ujdzie, Strong była dobra, ale teraz wali spalonym karmelem. Czasem jeszcze Reds jabłkowy mi się trafi, i Desperados, ale to jak mam kaca.
Wina - win nie trawię, wypijam 1-2 lampki dla towarzystwa jak nic innego nie ma na stole. 95% win mi nie smakuje, choć wermuty ziołowe jakoś nawet mi podchodzą, no i Martini. Szampany to zło konieczne, piję, bo muszę (sylwester, wesela)
.Tanie wina pijałem jak byłem młody, teraz syfu nie tykam.