Ja z kolei "Zew... " ukończyłem jeno raz, ale i tak się wypowiem, bo na razie nie bardzo mnie ciągnie do zaczynania nowej gry: już mówię dlaczego. Jest kilka ciekawych elementów - o niektórych z nich napisała RealKriss, ja od siebie powiem tylko co mnie się najbardziej podobało, a mianowicie trzy rzeczy:
-- pomysł z detektorami anomalii i artefaktów: choć trochę dla mnie niedorzeczny z logicznego punktu widzenia - bo jak to jest, że nie widać artefaktu i nagle wyskakuje przed naszymi oczyma jak z pod ziemi, ale tylko dlatego, że zbliżyliśmy się do niego z odpowiednim detektorem - to jednak daje dużo frajdy
-- mutanty: dwa powiedzmy, że nowe i stare z nowymi atakami i zachowaniami
-- możliwość modyfikowania broni i kombinezonów; choć tutaj będę malkontentem w stosunku do jednej rzeczy: braku możliwości cofnięcia modyfikacji - powinna być taka możliwość, oczywiście wiążąca się z pewną opłatą
A teraz to co mnie zniechęca do gry w "Zew... ":
-- zewsząd ogarniająca mnie pustka: uprzedzając protesty, że jak to, przecież Zona nie powinna być jakoś strasznie zaludniona, z nielicznymi stalkerami, idealnie pewnie w małych grupkach albo lepiej solo, powiem, że może i owszem, tak jest bardziej realistycznie, ale fatalnie wpływa to na rozgrywkę - łażę i łażę i nic się nie dzieje, czasem jakiś sierściuch się nawinie i tyle
w ShoC-u wcale źle to nie było pomyślane z ilością stalkerów i innych postaci
-- mało nowej broni, a właściwie prawie jej brak: Eliminator a.k.a. Protecta bardzo mi przypadł do gustu - nigdy nie ukrywałem, że lubię faszerować śrutem wszystko co podświetla celownik na czerwono, ale dwie giwery... czuję niedosyt; a, i ten RPG też jakoś nie wiem po co, nie widzę dla niego większego zastosowania
-- brak misji pobocznych, które można by wykonywać po parę razy co jakiś czas, takie "wynieś, przynieś, pozamiataj", tyle, że w wersji jak w Oblivion Lost, to znaczy nie automatycznie wyznaczane przez komputer tylko raczej do znalezienia u jakiegoś NPC-a (jak np. u Barmana); bez tego 'freeplay' zwyczajnie mija się z celem: ileż można łazić i szukać artefaktów dla Brodacza? i to pod warunkiem, że się nie skumało z Sułtanem...
Podsumowując: "Zew Prypeci" jest ciekawą grą na deser, po "Cieniu Czarnobyla". Ciężko w niej zagościć na dłużej. A szkoda...