Już ukończyłem więc pokuszę się o wyrażenie swojej opinii.
Gra jest dziwna, bo łamie wszystkie zasady narzucone przez twórców innych gier o zombie. Mianowicie broń palna jest o kant dupy rozbić, jest skuteczna tylko przeciw normalnym ludziom, ostatecznie przeciw zainfekowanym. Jedną z ciekawostek jest to że możemy nieść 18 maczet, młotów, kijów bejsbolowych a amunicji do karabinu szturmowego co najwyżej 90 sztuk. A szkoda bo akurat broń jest fajnie zrobiona, przyjemnie się strzela w przeciwieństwie do krojenia i rąbania zombiaków (po pierwszym rozdziale przestało mi sprawiać przyjemność, zaczęło być żmudnym obowiązkiem).
Strzelby jak wszyscy wiemy powinny urywać łeb razem z jajami. Nie w Dead Island. Owiszem jeśli trafimy criticala to jeszcze się do czegoś nadają, ale normalne strzały zadają śladowe obrażenia (pełen nadziei chwyciłem ten oręż i pomyślałem sobie "a teraz pobawimy się w kosi kosi łapci" po 30 sekundach byłem martwy ponieważ obiekt który wybrałem do testów nawet się nie skrzywił po władowaniu w niego całego magazynka)
Druga sprzeczność to fakt że wystarczą 2-3 dziabnięcia nożem żebyśmy zginęli a takiego zwykłego człowieczka trzeba półtorej godziny ciąć supermegazajebistą kataną żeby łaskawie padł.
Gra jest wyraźnie stworzona do coopa a pojedynczego gracza okrutnie krzywdzi, np. niektóre pokraki są skonstruowane
że są potrzebne minimum 2 osoby (np. Ram) bo jeden musi go wabić a drugi ciąć po plecach.
Scenki na 4 osoby ssają wora komodora. fajnie ze sobą gadają, pierdu, pierdu, pada hasło: "No to ruszamy" i bach stoisz sobie sam.
Modyfikacje broni mi się spodobały ale liczyłem na coś więcej. Efekty krytyczne są niezmiernie rzadko, najczęściej przy ostatnim trafieniu czyli akurat w tym w którym są najmniej potrzebne.
Na koniec zostawiłem sobie kwestię "otwartości" gry która twórcy tak zachwalali. Jak wolność to wolność a nie niewidzialne ściany i napisy "Wychodzisz poza grywalny obszar". Paręnaście razy trafiałem w takie miejsca że nie mogłem z tamtąd wyleźć i jedynym ratunkiem było wczytanie ostatniego save.
Ostatni boss to śmiech na sali, wywaliłem 4 magazynki z karabinu szturmowego i zdechł nawet do mnie nie podszedł. Ram'y stanowią już większe wyzwanie.
Ogólnie to oceniam grę 5/10
Liczyłem na grę pokroju CoJ: BiB, czyli na taką do której będę miał ochotę wracać, tymczasem jet to gra jednorazowego użytku