Może nie powinienem wypowiadać się w tym temacie, ale na jednej lekcji biologii, pani nam opowiedziała jak rzuciła palenie. Otóz, zawszę gdy chciało się jej palić, zamiast kupować papierosy, wyciągała z portfela banknot 10 złotowy, brała zapalniczkę i go spalała. Patrzała, patrzała, jak się powoli spala, aż.. Bęc! Kasa spalona, w sumie to samo robiła jak kupowała papierosy, spalała zdrowie i pieniążki. Robiła tak ciągle, aż przestała palić. Oczywiście to już taka ostateczność, ale jeżeli macie problemy z rzuceniem to możecie spróbować. Jeżeli chodzi o ulubione papierosy, to nie dawno miałem taki epizocik w życiu, że paliłem jakieś miętowe, nie pamiętam nazwy, ale się opamiętałem i przestałem. 3mam za Was kciuki, abyś Cie rzucili te gówno.