Wychodzę zza rogu i staję jak wryty, zaskoczony, że widzę właśnie tego typka. Wygląda na zaspanego, ale nie zwiodą mnie już jego sztuczki. Miałem z nim do czynienia i wiem na co go stać.
Jak w westernie spoglądamy na siebie bykiem czekając na najdrobniejszy ruch. Ta sytuacja nie wróży nic dobrego, ciekawe tylko dla którego z nas…
Wreszcie! Postawiłeś krok w moją stronę, o tak! Tego było mi trzeba. Nie był co prawda tak energiczny jak się spodziewałem, ale skłonił mnie by również ruszyć naprzód.
Powoli, ostrożnie zbliżamy się do siebie.. Mogę już dokładnie dostrzec worki pod Twoimi oczami i potarganą czuprynę. Drgniecie lewej powieki zdradza usilnie skrywane zdenerwowanie – tak znam to, Ha!. No ale chłopie ten dwudniowy zarost i dziki uśmiech dodają Ci charakteru, muszę to przyznać, jednak nie będę gorszy! Wyszeptałem, szyderczo szczerząc zęby…
Chwila.. coś tu nie gra… Mam dziwne wrażenie, że przydałoby się coś w nich zmienić. Nie mając czasu do namysłu ani możliwości ruchu by nie zgubić gościa z oczu, szukam czegoś po omacku. Ku mojemu zdziwieniu wyszperałem nie wiedzieć skąd nić dentystyczną. Ze sznurem w ustach hmm,.. Tak! Teraz dopiero muszę budzić respekt.
Ale cholera!.. Chwila nieuwagi i doszłoby do tragedii…! Na szczęście narastający poziom adrenaliny pozwolił mi na szybkie podciągniecie opadających spodni… i uratowanie mojej „reputacji”. Cóż to byłby za niefart! Jednak nie czas na rozmyślania...
Kilka kroków dalej… jesteśmy już na tyle blisko siebie, że widzę popękane naczynka w twoich oczach. Twój oddech nasuwa mi pytanie : „chcesz gumę?”. Powietrze zagęszcza się, a napięta atmosfera niemalże elektryzuje. Twarzą w twarz…
Ostatni raz przed decydującą chwilą mierzymy się wzrokiem. I… stwierdzam z sarkastyczną satysfakcją - „Kolego ale ty masz szpetną facjatę, serio”.
We wszystkich kościach i końcówkach włosów czuję jak lada moment nadejdzie chwila, w której…
… trzeba będzie odkleić się od tego cholernego lustra i iść znów do pracy.