WTF Zew Prypeci prowadzi! Muszę przyjść z odsieczą!
Mój głos padł na ShoC'a co jest chyba decyzją zrozumiałą. Żaden następny Stalker nawet nie zbliżył się do poziomu prezentowanego tam klimatu. Klimat, klimat, klimat! Kto pamięta pierwszy spacer po Kordonie? Pierwszą wizytę w Dolinie Mroku? Pierwsze spotkanie z Pijawką? I kto później nie bał się słysząc szmer i myśląc od razu "pijawka!"? No właśnie, gra wręcz ociekała klimatem. Pal licho właściwie nieistniejące zadania poboczne. Fabuła i klimat - to w tej grze było najważniejsze. Ciężko by zliczyć ile razy wystraszyłem się grając w tą grę. Pamiętam pierwszy kontakt z X16. Ta gra była tak fajna, że przemogłem strach i przeszedłem to cholerne laboratorium. To z mojej strony poświęcenie wielkie (wiem ciota jestem, ale nie lubię się bać
), bo takiego FEARa wykasowałem po 15 minutach gry.
Potem było Czyste Niebo i klimacik też był. Ale już mniejszy. Pamiętam ten szok kiedy pierwszy raz zobaczyłem noc. Totalna ciemność! Do końca gry każdą noc przeczekiwałem w bazie lub jakimś obozie. To nawet na swój sposób było klimatyczne. Siedzieć ze Stalkerami i czekać by wraz ze świtem ruszyć dalej.
Zew Prypeci już mnie tak nie przerażał. Byłem starszy, Penumbrę miałem za sobą (masakra to była) i klimatu już mniej w porównaniu do jedynki. Oczywiście nadal to była bardzo fajna gra. Ogromny plus za zadania poboczne i klimat bardzo zbliżony do tego z jedynki. Pierwsza wizyta w fabryce Jupiter to było coś pięknego. Ale raczej mało razy się wystraszyłem. Kilka właściwie.
Podsumowując: ShoC to wg. mnie najlepszy Stalker i jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Lepszy jest tylko Mass Effect (ah, ME 3 będzie zaje***ty!).