Witam ! Jest to właściwie moje pierwsze opowiadanie w tego typu klimatach (Za wyjątkiem poprzedniego w "Pomocy Czytelników") jednakże był to tylko tekst próbny. Tutaj chciałbym wam przedstawić historię współczesną a dzięki temu zapewne nam bliską. Mam nadzieje że przypadnie wam do gustu tak jak poprzednie mimo braku "Stalkerskich" klimatów
Zapraszam do komentowania oraz konstruktywnej krytyki , oraz dziękuje za zmotywowanie mnie do napisania tego opowiadania , nie macie nawet pojęcia jak to pomogło. Dzięki !
Rozdział I Bramy
- … Walki w Iranie trwają. Wojska Rosyjskie pancerne w czwartek zdobyły Teheran , z naszych informacji wynika iż USA już szykuje kontratak reorganizujący się w okolicznych miastach. Podobna sytuacja ma się na dalekim wschodzie gdzie Chiny po przejęciu Tajwanu z wsparciem Koreańskim zaatakowały Wybrzeża Japonii. Z nieoficjalnych źródeł wynika iż dochodzi do masowych bombardowań miast Japońskich. Straty po tej stronie szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy zabitych i dwa razy tyle rannych. Zajmijmy się teraz jednak sprawami w Brukseli. Jak wiadomo są w tej chwili przeprowadzane rozmowy na temat zaangażowania się NATO w konflikt Rosyjsko – Amerykański. Jednakże okupacja Litwy , Ukrainy i Łotwy przez stronę Białorusko-Rosyjską pozostaje bez jakiegokolwiek odzewu.
- Wyłącz to gówno już nie mogę tego słuchać.... - Rzekł człowiek odziany w Polski mundur , tak zwaną „Panterę”. Na sobie miał w tej chwili typowe taktyczne oporządzenie „Lubawa” oraz oliwkowy hełm kewlarowy. Ponadto cała jego twarz została pokryta zieloną farbą maskującą przez co tak naprawdę w pełni były widoczne tylko jego oczy. Siedząc w dosyć głębokim okopie , na jego nogach spoczywał jedyny w swoim rodzaju Polski Mini-Beryl z zwykłym tanim kolimatorem. Sam żołnierz był dosyć niewysoki a ponadto po jego wolnym głosie można było poznać iż jest mocno wymęczony. Identycznie wyglądało kolejnych trzech wojaków siedzących w tym samym okopie co pierwszy z charakterystycznym napisem na hełmie „Fidel”. Najprawdopodobniej była to jego ksywa.
- Uspokój się człowieku. - Odparł najstarszy żołnierz z długim czarnym wąsem na twarzy , mierząc przy tym wzrokiem każdego z pozostałych. Ten jako jedyny przy barku miał ułożony swój karabin wsparcia PKM , który w walce często okazywał się być niezastąpionym towarzyszem potrafiącym rozpętać istną burzę ognia. Ponadto sama jego osoba już groźnie się prezentowała , przyczyną tego były jego dosyć niemałe gabaryty i mięśnie.
- Mam dość słuchania tego samego. Ciągle tylko Amerykańce i tak ich pseudo wojna. Gdyby nie napadli na ten cholerny Iran... - Zaczął odpowiadać Fidel żywo gestykulując rękami na boki.
- Teraz sam pier*dolisz jak to radio. - Tym razem głos zabrał żołnierz o nieco przestraszonym wyrazie w twarzy a do tego w za dużych okularach w czarnych oprawkach. I on posiadał na swoim hełmie wypisaną ksywkę a mianowicie „Student”. Dodatkowo tuż obok niego spoczywał nieco zabrudzony karabin szturmowy Beryl bez jakichkolwiek dodatków. Tuż obok niego siedział kolejny żołnierz z dwudniowym zarostem na swej zaspanej twarzy. Hełm delikatnie opadał na jego oczy przez co mężczyzna powoli zamykał oczy i odchodził do krainy snów. Jednakże szybkie szturchnięcie kolegi dzierżącego PKM od razu przywróciło go do poprzedniego stanu. Ten ostatni oprócz „lubawy” miał na sobie również oliwkową kamizelkę kuloodporną jaką zafundował sobie najprawdopodobniej z swoich własnych pieniędzy. Z kolei jego broń stanowił karabin „Beryl” z podłączonym granatnikiem „Pallad” oraz kolimatorem. Co dziwne zamiast ksywki na swoim hełmie miał wypisaną jedynie grupę krwi oraz narysowane czarnym markerem , orle skrzydło.
- Robert nie śpimy ! - Rzekł Fidel wyraźnie uradowany tą sytuacją jak i zmęczonym towarzyszem. Adresat jedynie spojrzał na niego i machnął ręką po czym znów skierował swoją głowę w dół.
- …Daliśmy Rosjanom wyraźnie ostrzeżenie. - Radio znów nagle zaczęło trajkotać po krótkiej przerwie muzycznej. - Skoncentrowaliśmy nasze wszystkie siły w rejonie Białegostoku oraz innych ważnych miastach na granicach wschodni. Nie damy się zastraszyć. Między innymi takie słowa wygłosił dzisiaj premier na...
- Ta ku*wa i najlepiej od razu im powiedzmy gdzie mają nas szukać. To już wolę sam sobie łeb odstrzelić. - Fidel dalej kontynuował swoje wywody na temat radia i polityków. Robert aż za dobrze wiedział jak jego kompan bardzo tych dwóch rzeczy nienawidził. Jednakże czegokolwiek by o nim nie myślał , niestety zawsze w tego typu sprawach miał rację. Sam starszy sierżant Robert Damięcki , skupiał się teraz na czymś zupełnie innym. Oglądał właśnie list w którym jego dziewczyna oznajmiła mu jednoznacznie iż nie wytrzymuje stresu związanego z jego pracą i po prostu odchodzi. Nie spodziewał się czegoś takiego nawet przed rozpoczęciem walk , których i tak na pewno nie unikną. Został zmobilizowany ledwie 3 tygodnie temu kiedy to Rosjanie bez ostrzeżenia najechali Ukrainę i inne okoliczne kraje które zaczynały się poddawać bez jednego wystrzału. Wszystko to działo się z w tempie spadającej lawiny od kiedy 2 Kwietnia Amerykanie zaatakowali Iran. Tak 2 kwietnia 2014 roku ta data na pewno pozostanie w pamięci każdego człowieka na tej ziemi. W tymże momencie Sierżant nagle ziewnął i oparł się o stojącą obok w okopie dosyć małą skrzynkę z magazynkami do Beryli. Wtenczas to również zerknął na naszywkę jaka znajdowała się na jego prawym ramieniu. „17 Brygada Zmechanizowana Międzyrzecz”. Tak z tego chyba jednak zawsze będzie dumny.
- Ej ! Robert obudź się wreszcie ! Stary woła ciebie do siebie. - Rzekł Student patrząc na niego przez swoje za duże okulary.
- Już , spokojnie. Przecież wstaje. - Odparł Sierżant po czym powoli wstał by również rozprostować swoje obolałe od ciągłego siedzenia kości. Wtenczas to ujrzał to wszystko co krył przed jego wzrokiem głęboki na 1 metr okop. Otóż jak się okazało ich schronienie znajdowało prawie na szczycie niezbyt wysokiego pagórka pokrytego licznymi drzewami , gównie iglastymi chociaż gdzieniegdzie rosły również brzozy. Dalej las przecinały tylko nie wielkie wycinki drzew które miały zapewnić okopanym wojskom Polskim lepszą widoczność. Z daleka cały las niczym się więcej nie wyróżniał jednakże gdyby podejść bliżej można było dostrzec wiele innych świetnie zamaskowanych punktów ogniowych. Jak się okazało zaledwie kilka metrów od ich okopu znajdował się kolejny wzmocniony workami z piaskiem , z tą różnicą iż dodano do niego SPG-9 na niskim statywie oraz przykryto je szczelną siatką maskującą. Takich stanowisk było w okolicy jeszcze dziesiątki , nie był to jednak koniec. Ponadto wszystko w promieniu kolejnych kilkuset metrów dobrze zamaskowano i okopano kilka transporterów opancerzonych BWP-1 i 3 „Rosomaki”. Do tego dochodził oczywiście 1 BRDM dowodzenia do którego przecież będzie musiał zmierzać. Robert nie myśląc wiele więcej wyskoczył z swojego schronienia zostawiając ciążący mu już karabin w środku. Dalej ruszył prosto do głęboko zakopanego stanowiska dowodzenia z którego co chwila wychodził jakiś oficer. Z tego co już zdążył zauważyć każdy żołnierz był odziany w pełny rynsztunek , tak więc co oczywiste panował stan najwyższego zagrożenia. Zresztą nie ma się czemu dziwić, wszyscy dobrze wiedzieli że Rosjanie nie zatrzymają się tylko tam , teraz zajęli się jedynie szybkim przegrupowaniem by móc ruszać dalej.
Sierżant z każdym krokiem zaczynał również odczuwać ciężkie Czerwcowe powietrze, jego szczęście iż był to już wieczór inaczej zapewne ugotowałby się w swoim osprzęcie. Idąc do oddalonego o sto metrów punktu dowodzenia czuł jak miękka trawa ugina się pod jego krokami wraz z leżącymi na niej szyszkami. Wszędzie słyszał śmiechy i żywe dyskusje jakie prowadzili żołnierze , wszystko to przypominało mu zwykłe ćwiczenia jakie przecież nie raz przeprowadzali na poligonie w Biedrusku. Ta sama atmosfera , ten sam delikatny zapach lasu uderzający go w skronie , ten sam ciężar kamizelki... jednak wszystko było inne. Nie potrafił tego zdefiniować , nikt przecież nie chciał wierzyć w to iż wojna w ogóle może wybuchnąć. Ot Amerykanie i Rosjanie pobiją się trochę po głowach a następnie skończą ten cały cyrk. On jednak mimo wszystkich tych zapewnień czuł strach... pierwszy raz w życiu tak naprawdę zrozumiał czym jest przerażenie. W tym momencie również momencie odsunął od siebie wszystkie myśli ponieważ znalazł się przed stołem , nad którym rozciągnięto wielką siatkę maskującą. Na samym rozkładanym stalowym meblu walały się całe stosy map i segregatorów. Tutaj wszystko inne zagłuszały liczne rozmowy i dyskusje. A to logistycy kłócili się na temat opóźnień w dostawie zapasów a to dowódca artylerii wskazywał punkty rozmieszczenia poszczególnych moździerzy. Jednakże jego uwagę i tak przykuł starszy mężczyzna , na oko w wieku około 50 lat. Stał przy stole trzymając w jednej ręce kartkę z jednej strony całkowicie zapisaną czarnym drukiem. Czytając ją w drugiej ręce dzierżył do tego jeszcze zwykły biały kubek , wypełniony ostygłą już herbatą. Sierżant czuł wielki respekt do tego człowieka. Tak niewątpliwie Pułkownik Tadeusz Maciejewski był człowiekiem z sporym bagażem doświadczenia , tak więc jeśli ktoś będzie miał ocalić jego życie niewątpliwie zrobi to jego dowódca.
- Spocznijcie Damięcki. - Rzekł basowym głosem Pułkownik po czym odłożył kubek i dokument na stół. Zaraz po tym spojrzał na Roberta nieco zmartwionym wzrokiem i westchnął. Sierżant od razu zaczął czuć się niezwykle nieswojo , wiedział iż coś jest nie tak.
- Wczoraj Rozpoznanie doniosło nam iż Rosjanie założyli pozycje podobne do naszych tuż za granicą. Obawiamy się że to nie jest tylko pokaz siły...
- Pan Pułkownik wybaczy ale to chyba oczywiste... - Przerwał mu nieco nieregulaminowo Robert od razu po tym gryząc się w język.
- Naturalnie. Nikt jednak nie spodziewa się co tak dokładnie nam zaserwują. Na razie wiadomo nam jedynie o sporych ilościach piechoty zgrupowanych w kluczowych punktach granicy. Nie możemy jednak zlokalizować ich sił pancernych , zupełnie tak jakby ich tam w ogóle nie było. Nie podoba mi się to więc gdy przyjedzie reszta od razu wyposażcie każdą drużynę w RPG albo lepiej w „Spike-a”. Jak na razie do dyspozycji mamy bardzo... - W tym momencie znów coś przerwało monolog Pułkownika , lecz tym razem nie był to żaden człowiek. Wręcz przeciwnie niebo niczym szpada szermierza przeciął jeden samolot , z hukiem i gwizdem przelatując nisko nad lasem. Po nim nadleciały kolejne , płynąc po nieboskłonie z gracją i zabójczą dla odrzutowców prędkością. Cała ta kakofonia była dla wszystkich zgromadzonych na ziemi nieprzyjemna tak więc praktycznie każdy bez wyjątku począł zatykać swoje uszy. Nawet drzewa delikatnie poczęły się przechylać w kierunku w którym zmierzały liczne samoloty. Wszystko to jednak trwało zaledwie kilka sekund i już po chwili odrzutowce pozostały jedynie głuchym wspomnieniem które teraz echem odbijało się w głowie każdego Polskiego żołnierza. Sam Sierżant miał wrażenie jakby jego głowa przez ten krótki czas stała się zbiorowiskiem bliżej nieokreślonych i niezrozumianych dźwięków. Wszyscy potrzebowali jeszcze trochę czasu by odetchnąć i dojść do siebie , nie zmieniało to jednak iż na twarzy każdego z obecnych malowało się ogromne zdziwienie. Dopiero jeden z oficerów logistyki znajdujący się przy stole rozładował napięcie krótkim zdaniem.
- Co to było , do cholery ?! - Nikt nie zdążył nawet odpowiedzieć ponieważ już po chwili dało się daleko w tle słyszeć liczne odgłosy wybuchów i huków. Ten upiorny koncert trwał zdecydowanie dłużej. Powoli do wojennej opery dołączyły również liczne krzyki i wrzaski. Robert miał w głowie całkowitą pustkę. Nie był w stanie pojąć tego co się właśnie stało. Właśnie dochodził do niego fakt iż tam gdzieś ginęli ludzie z rąk podniebnej kostuchy. Tam płonął ogień a tu na ich wysuniętych pozycjach delikatnie hulał wieczorny wiatr nie przejmując się atmosferą śmierci.
- Czołg ! - Krzyknął ktoś z okopu tuż obok centrum dowodzenia po czym Sierżant odczuł potężne szarpnięcie ciągnące go kilka metrów przed niego a zaraz po tym ogromny przypływ dziwnego ciepła.
*
- Tutaj Ojciec Wołga. Przygotować uzbrojenie zaraz będziemy nad celem. - Rzekł człowiek ubrany w kombinezon pilota z typowym dla nich hełmem na twarzy oraz maską. Jego głos zniekształcony przez radio rozniósł się w eter docierając do następnych kilkunastu towarzyszy broni. Był to Kapitan Siergiei Fiedorovic prowadzący swój klucz dziesięciu Su-34. Widział przed sobą ciągnące się lasy wschodniej Polski , a widok ten stawał się z każdą chwilą coraz dokładniejszy ponieważ wszystkie bombowce właśnie obniżały pułap. Fiedorovic również począł nieco zwalniać szybkość z jaką poruszał się ich samolot. Mimo to cały czas bacznie patrzył przed siebie gotując się do idealnego podejścia. Jedynie na chwilę jego wzrok przeniósł się na monitor na którym cały czas ukazywała się mapa okolicznych terenów , na tym samym wyświetlaczu również była wskazana odległość i czas do celu.
- Uzbrojenie gotowe , 3 minuty do celu. Przełączam nas na system nakierowywania. - Teraz głos zabrał mężczyzna siedzący w tej samej kabinie „Suchoja” co Siergei. Był to jego kolega Porucznik Tolan Kolieszko. Był jednym z najlepszym strzelców jakiego Kapitanowi dane było spotkać , pewnie dlatego zawsze czuł się lepiej gdy mógł z nim latać. Był pewien że dzięki temu człowiekowi cała ta operacja pójdzie gładko.
- Zwolnić do 300. - Zakomenderował Fiedorovic dostrzegając na horyzoncie pewne zalążki budynków. Wraz z zbliżaniem się do owego miejsca był już pewien. Tak to była Hajnówka ich cel , to tam właśnie Polacy zgromadzili sporą część swojego pancernego sprzętu. Zdawał sobie sprawę z masakry do jakiej dojdzie tam na dole. Jednak musiał wykonać rozkaz , będzie bronił swego kraju aż do śmierci. Tak więc nie wiele więcej myśląc zaczął szybko nastawiać system nakierowywania pocisków KH-29 które to już po chwili wyłapały pierwszy cel który został wskazany prawie w centrum miasta jako czerwony kwadrat , tuż przed twarzą dowódcy.
- Agon ! - Krzyknął a w ślad za jego głosem niczym wstęgi wypuszczone przez artystów w kierunku zabudowań pomknęło jednocześnie dziesięć rakiet. Wszyscy piloci w tym jednym momencie obierali kolejne cele wystrzeliwując kolejną salwę pocisków. Te nieubłaganie uderzały raz za razem w miasto nękając je burzą ognia. Siergei nie miał wątpliwości , trafili , lecz to nie oznaczało końca zadania. Mieli zrównać to miejsce z ziemią. Według wywiadu Hajnówka została całkowicie zmilitaryzowana a jej mieszkańcy na czas stanu alarmowego wynieśli się z domów. Czy to jednak była prawda ? Tego pewnie nigdy się już nie dowie. Gdy już cały klucz przeleciał nad miastem dowódca obrócił jedynie głowę do tyłu i ujrzał liczne czarne obłoki wznoszące się coraz wyżej i wyżej ku przestworzom.
- Dzielimy się na dwa skrzydła. Wołga 5 dowodzisz drugim , wykonujemy zwrot i uderzamy ich z „Esek. - Z ust Kapitana padł kolejny rozkaz , nikt nawet nie protestując począł wykonywać polecenia. Klucz od razu podzielił się na dwie części. Fiedorovic wiedział jakiego zniszczenia są w stanie dokonać niekierowane pociski S-8. Po kilkunastu sekundach zwrotu znalazł się na nowo przed miastem pikując ku niemu. Czuł jak z jego czoła leje się pot. Właśnie był panem życia i śmierci , grał na swoim piekielnym instrumencie siejąc zniszczenie na ziemi niczym Greccy bogowie. Jednakże to wszystko wytłumione przez szczelną kabinę było niemalże całkowicie nieme. Z jednej strony wydawało się to być czymś zupełnie niezwykłym a z drugiej strony wprawiało go w stan którego nie potrafił do końca wyjaśnić. W pewnym momencie odczuł jedynie jak jego kolega Tolan wystrzeliwuje salwę czterdziestu żądeł w kierunku Hajnówki. Pociski uderzały w ziemię raniąc ją za każdym razem , a on nie czuł nic. Zupełnie nic.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.
"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."