Witam ! Zwracam się do was z niezwykle ważną dla mnie prośbą. Otóż mam zamiar startować w konkursie literackim i chciałbym żebyście mi pomogli. Nie jest to nic wymagającego wystarczy że napiszecie w komentarzach które z opowiadań wam się bardziej spodobało , jakie macie uwagi , co należy według was poprawić a co się wam podobało. Liczę na wyczerpującą konstruktywną krytykę. Drugie i ostatnie opowiadanie już wkrótce ! I wielkie dzięki dla każdego z was
Aha i części gramatycznej nie musicie oceniać , zrobi to moja polonistka pomagająca mi w przygotowaniach , od was liczę na opisy wrażeń
Styczeń , rok 2011 , Berlin
Andrzej wsłuchiwał się z w odgłosy zrujnowanego miasta. Sam teraz znajdował się przed skromną długą kamienicą. Jej dach był całkowicie pokiereszowany przez naloty i bombardowania jakie nawiedzały to miejsce już od ponad roku. Tak dzisiaj mija rok od kiedy Rosjanie przekroczyli granicę Berlina. Mnijesza z tym rzekł szybko do siebie w duchu i jeszcze raz wyjrzał zza zdezelowanego Mercedesa by móc zobaczyć owy budynek. Jak zauważył w ścianie od strony drogi widniała sporych rozmiarów dziura wykonana przez Amerykański czołg Abrams który jeszcze w niej tkwił pokryty śniegiem , zresztą jak cała reszta tego miejsca. Kamienicę zbudowano z betonu a jej zewnętrzne okaleczone przez wojnę ściany pomalowano na brązowy kolor. Przy niej samej stało sporo samochodów przeróżnych marek , a prawie w każdym z nich znajdowały się bagaże i inne pakunki. Rodziny za pewne chciały opuścić to miejsce ale spóźniły się jedynie o kilka minut. Westchnął i przyjrzał się parze która powstawała przed jego twarzą gdy to wydmuchiwał powietrze z płuc. Zaraz po tym Porucznik sprawdził swój wielkokalibrowy karabin snajperski Tor , z którego to był bardzo dumny. Koniec końców nie na co dzień każdemu było dane walczyć takim potężnym orężem. Dodatkowo słońce skryło się za ciężkimi ciemnymi chmurami sprawiając iż dzień stał się jeszcze bardziej ponury. Wyglądało to tak jakby miasto pogrążało się w jednej żałosnej żałobie. Nagle Andrzej odwrócił się i klepnął sierżanta Michała Dopierałę w plecy i dłonią opatrzoną w biało czarne rękawiczki wskazał zniszczoną kamienicę.
Tamten jedynie kiwnął głową i zgarbiony powoli ruszył w stronę budowli mierząc do okolicznych okien z swego podręcznego karabinku Mini Beryl. Porucznik w tym czasie poprawił swój specjalny biały kombinezon snajperski. Był to tak zwany Jackal suit , który służył do kamuflowania się w lesie oraz terenie miejskim. Latem sprawiał iż wyglądało się zupełnie jak zwykły krzak , a zimą gdy go farbowano na odpowiedni kolor sprawiał wrażenie nic nie znaczącej kupki śniegu. Mężczyzna uśmiechnął się sam do siebie i zaczął przez chwilę podciągać nosem. Styczniowa pogoda z całą pewnością mu nie służyła. Całe szczęście że chociaż jego ciepłe wysokie desantowe buty dostał ledwie dwa dni temu od Francuzów. Jego tok myślowy został nagle zatrzymany przez odgłos wydany od strony kamienicy przypominający głos łamania drewna. To był sygnał od jego podwładnego. Tak więc nie myśląc wiele więcej , podpierając się karabinem powstał i bardzo powoli począł ruszać przez dwupasmową , asfaltową drogę teraz przykrytą śniegiem , prosto do budynku. Idąc tak odczuł pod swoją lewą stopą coś twardszego , a z względu na sporą pokrywę białego puchu z całą pewnością nie był to asfalt. Delikatnie spojrzał w dół i ujrzał iście makabryczny widok. Otóż jego noga natknęła się na nieruchome ciało jakiegoś staruszka odzianego w zwykły tyrolski sweter.
Mimo iż truchło było całkowicie zamarznięte doskonale widział na nim ślady po kilkunastu odłamkach pocisku artyleryjskiego. Teraz również zdał sobie sprawę iż cała ulica jest pokryta podobnymi ciałami kobiet , mężczyzn i dzieci. Wśród nich byli zarówno cywile jak i żołnierze obu walczących z sobą stron. Powoli całe ciało weterana przebiegł okropny dreszcz. Nie byli to jego rodacy których mordowano w Poznaniu , ani podczas rzezi w Świecku. Chodziło tutaj o coś znacznie głębszego , będąc w tym mieście coraz częściej dane mu było widzieć długotrwałe skutki wojny prowadzonej na pełną skalę. Gdyby nie biała kominiarka a pojedynczym długim otworem na oczy , dobry obserwator dostrzegłby nieznaczny grymas na jego twarzy. Wiatr w tym czasie zerwał się i kilka nie zamarzniętych ulotek i gazet uniosło się w powietrze.
- Poruczniku ! Poruczniku , niech pan zajdzie z tej drogi ! - Ozwał się bardzo mocno przyciszony głos sierżanta który teraz to patrzył na swego dowódcę przez parterowe , wybite okno kamienicy. Żołnierz ocknął się i ruszył dalej tym razem przyśpieszając kroku i szybko znajdując się przy Abramsie. Czołg miał wyraźny ślad po licznych uderzeniach granatników przeciwpancernych , nic dziwnego , taki pojazd wjeżdżający w ścianę był zapewne idealnym celem dla zawodowych wojaków. Zapewne po pierwszym uderzeniu kierowca stracił panowanie nad pojazdem i dlatego wjechał prosto kamienicę. Andrzej potrząsnął głową i podał Michałowi swój karabin by móc przecisnąć się przez nie wielką szparę pomiędzy wrakiem Abramsa a dziurą. Całe szczęście nie miał zbyt wielkiej postury toteż szybko znalazł się w budynku. Gdy już odzyskał swoją broń przez przypadek kichnął , lecz całe szczęście odgłos nie rozniósł się zbyt daleko. Teraz też zorientował się iż stoją w pomieszczeniu które kiedyś zapewne było jadalnią. Tą teorię potwierdzał długi połamany stół , liczne krzesła leżące przy nim i cała masa talerzy oraz kubków. Do tego na ścianie wisiał tylko jeden obraz z dwoma śladami po kulach. Przedstawiał on rosłego mężczyznę z bujnym wąsem na twarzy mającym na sobie mundur pamiętający jeszcze czasy wojen Napoleońskich. Jadalnia była jeszcze wyłożona tapetą na której znajdowały się ciemne kwiaty , lecz teraz tapeta po prostu odchodziła od ścian co sprawiało iż wszystko wokół nabierało jeszcze bardziej melancholijnego nastroju. A co najgorsze i tutaj nie brakowało ściegu przedostającego się do środka przez zdemolowany dach oraz pozostałe dziury w kamienicy. Przez całoroczne walki toczące się w Berlinie , nie było już tutaj żadnego budynku w przyzwoitym stanie. Nie mogąc jednak dłużej czekać przełknął ślinę i odczuwając nieznośny ból gardła ruszył dalej za swoim obserwatorem , który teraz uważnie spoglądał na swój GPS.
Poprowadził go do następnego pokoju , w którym dosłownie wszędzie walały się resztki naczyń , a z ścian zwisały ledwo trzymające się kremowe szafki. To wszystko sugerowało iż znaleźli się w kuchni. Lecz i tutaj nie zabawili długo ponieważ sierżant od razu przeszedł przez kolejny wyłom w głąb kamienicy. Jak zwykle ostatni na klęczkach przeszedł porucznik. Jak się okazało stali teraz w skromnym korytarzu którego podłoga zapewne przed wojną była wykładana schludnymi białymi płytkami z których teraz zostały jedynie żałosne resztki. Niestety tutaj na śniegu dostrzegli kolejne ciało , tym razem odziane w Polski mundur zimowy. Nieszczęsny żołnierz pokryty do połowy śniegiem i nieruchomy niczym bryła lodu siedział oparty o ścianę a rękami zaciśniętymi na widocznej i sporej ranie na brzuchu. Obok niego pod zimową pokrywą wystawała lufa zdobycznego rosyjskiego karabinu AK 107. Andrzej wiedział że takich widoków w tym przeklętym mieście nie brakowało i można było je dostrzec dosłownie wszędzie. Poświęcono tutaj tylu znamienitych żołnierzy a sytuacja ciągle była patowa i ani myślała się zmienić. Mimo to ciągle próbowali , raz Rosjanie a raz NATO. Praktycznie każdy z jego jednostki stracił nadzieje iż ta walka kiedykolwiek dobiegnie końca.
*
Michał odchrząknął i rzekł swoim typowym wojskowym i ostrym tonem do dowódcy.
- Jesteśmy dokładnie na miejscu. Musimy wejść jedynie na ostatnie piętro i będziemy mieli czystą linię strzału.
- W takim razie prowadź , nie zamierzam tutaj siedzieć do us*anej śmierci. - Odparł stanowczo Porucznik i ruchem ręki kazał mu wejść bo równie zniszczonych schodach na górę.
Brakowało im poręczy , jednak nie to utrudniało wspinaczkę a lód znajdujący się praktycznie na każdym stopniu. Mało brakowało a już po kilku krokach Andrzej wylądowałby gdzieś na dole łamiąc sobie rękę przez zwykłe poślizgnięcie. Szli tak długo , poruszając się powoli i zatrzymując w razie jakiegokolwiek podejrzanego odgłosu. Lecz nigdy nie było to nic groźnego , nie licząc rzecz jasna odległego na zewnątrz huku dział i karabinów maszynowych. Gdy już byli na drugim piętrze nad budynkiem przeleciał śmigłowiec , i jak dobrze podejrzewał był to rosyjski MI-28. Między innymi przez takie maszyny nie mogli wejść na dach. Idąc tak w równym tempie za znającym lepiej od niego teren Michałem dopadły go rozmyślania. Zaczął myślami wracać do 2007 roku gdy to kończył studia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu na wydziale Dziennikarskim. Pamiętał dobrze twarze wszystkich absolwentów a jego przyjaciół. Tęsknił za tym okresem w jego życiu. Zaraz po tym mijając kolejne zlodowacone truchła całej czteroosobowej rodziny zgromadzonej w kącie swego mieszkania , dopadły go wspomnienia z szkolenia wojskowego. Do samej armii wysłał go jakiś dziwny impuls , zresztą zawsze marzył o założeniu munduru. Miał nadzieje że w wojsku będzie jedynie trzy lata , i wtenczas po uzyskaniu jeszcze większego doświadczenia będzie mógł zająć się tym co naprawdę lubił , a mianowicie pisanie. Niestety w 2010 roku wybuchła wojna wywołana przez Rosjan i Chiny która to pogrążyła cały świat w bezlitosnym konflikcie. Z tego okresu zachowały się najwyraźniejsze wspomnienia , chociaż za wszelką cenę chciał wyrzucić je z swojej głowy. Do tej pory każdej nocy miał przed oczami widok plutonów egzekucyjnych rozstrzeliwujących niewinnych mieszkańców Świecka. Wtenczas to spoglądał na to całe zdarzenie przez swoją lunetę , lecz nie mógł strzelać. Nie mógł zawalić całej swojej misji która była ważniejsza niż grupa cywili. Tak przynajmniej twierdził sztab. Zaraz po tym znalazł się w Paryżu wraz z innymi ocalałymi , a gdy Rosjanie wkroczyli do Niemiec został od razu skierowany na pierwszą linię ognia...
-Pani Poruczniku ? Hej Andrzej ? Dalej musimy się przygotować. - Oświadczył szepcząc sierżant czekając na kuckach aż dowódca przygotuje swój karabin. Porucznik wyrwany z letargu dopiero teraz zorientował się iż znajdują się w dziecięcym pokoju z którego ziajała sporych rozmiarów dziura wykonana przez jedną z rakieto lotniczych. Dzięki niej mieli pełne pole widzenia na pozycje Rosjan oddalonych o około 500 metrów od ich pozycji. Jak się okazało okopali się na dość sporym placu otoczonym przez liczne wysokie budynki. Znajdowały się tam dwa czołgi T-90 oraz jedno stanowisko przeciwlotnicze ZU-23. Andrzej nie potrzebował nic więcej i szybko rozkładając „nogi” swego karabinu snajperskiego przeszedł do pozycji leżącej. Obok niego usadowił się w takim samym stroju sierżant. Obydwoje znieruchomieli i czekali , wytrwale jak na prawdziwych łowców przystało. W tym czasie Andrzej przyjrzał się pokojowi który od tejże chwili będzie ich bastionem. Podłogę wyłożono w całej szerokości i długości dywanem na którym przedstawiono wzory dróg i budynków przez co cały składał się na jedno wielkie miasta. Maluch zapewne miał przy tym wiele radości. Ściany pomalowano na niebieski kolor tak by był bardziej przyjazny dla dziecko , poza tym wszystko inne jak zabawki , półki czy szafki było pokryte lodem i śniegiem. Jedynie łóżko z niegdyś porządną i miękka kołdrą nie poddało się całkowicie okropnej i chłodnej zimie. Sam Porucznik nie myślał jak dotąd o założeniu rodziny , najpierw chciał znaleźć pracę i ustabilizować swoje życie. Jednak tu w Berlinie pośród śmierci i walki brakowało mu kogoś bliższego kogoś w kim znalazłby oparcie , kogoś z kim mógłby spędzić resztę życia.
*
Kapral Michaił Tartakowsky siedział właśnie w bunkrze czytając swój raport którego napisanie zajęło mu dobrą godzinę. Na sobie miał białe ponczo maskujące a pod spodem gruby zimowy mundur , niestety w kolorze zielonym. Był mężczyzną w wieku około 35 lat. W armii służył od 10. Była to jego praca którą uwielbiał i którą kochał. Nawet mimo szalejącej wokół rozpaczy i beznadziejności , braku jedzenia czy środków medycznych on dalej wierzył w to co robi. Czytając zapisaną kartkę w ustach przekładał wykałaczkę a jedną ręką nerwowo stukał o lufę swojego karabinu Abakan. Siedział w tej chwili przy skromnym drewnianym biurku przyniesionym z jednego z budynków. Po bokach stały zwykłe taborety a na końcu pomieszczenia siedział telegrafista przy swoim laptopie oraz wielu innych elektrycznych urządzeniach o których on zwykły żołnierz nie miał żadnego pojęcia. Kaszlnął i odłożył na moment raport by chwycić za biały stary kubek w którym miał nalaną zimną już kawę która smakowała zupełnie jak woda. Chcąc się na moment chociaż zrelaksować włączył swoją komórkę z której poczęły wydobywać się dźwięki wdzięcznej gitary akustycznej. Kapral odetchnął i wygodnie oparł się na krześle na chwilę zamykając oczy. Niestety taki stan rzeczy nie potrwał zbyt długo.
Wkrótce całym bunkrem zatrzęsło niczym bujanym statkiem a z sufitu posypały się spore ilości kurzu i ziemi. Michaił spadł z krzesła prosto na plecy. Szczególnie boleśnie odczuła to jego głowa natykając się na drewniane prowizoryczne podłoże. Zaklął siarczyście i powstał w akompaniamencie muzyki oraz wybuchów które w tej chwili orały cały plac na górze. Z głośników w tym czasie rozległ się twardy i rzeczowy głos jego dowódcy.
Wszyscy wychodzić na zewnątrz ! Jesteśmy atakowani ! Powtarzam jesteśmy atakowani ! - Komunikat był powtarzany czas , a na podziemnych korytarzach już wkrótce zaroiło się od biegających w wszystkie strony żołnierzy. Kapral żwawo dobył z swojej szafki kamizelkę taktyczną wypełnioną magazynkami do pistoletu oraz karabinu. Bez większych ceregieli nałożył ją na siebie i chwytając baniasty hełm z idealnie białym pokrowcem wybiegł z pomieszczenia na długi korytarz po drodze biorąc jeszcze swoją wierną broń. Biegnąc szaleńczym tempem wraz z innymi gotowymi do boju żołnierzami zbliżał się do wyjścia z tuneli na plac. Wkrótce odczuł na twarzy chłodny wiatr a zaraz po tym światło dzienne wydobywające się z owego wyjścia na zewnątrz. Teraz też mógł złapać w płuca świeże rześkie zimowe powietrze. Tak to zdecydowanie rozbudziło jego zmysły i zachęciło do walki.
Już stawiając pierwszy krok na zewnątrz musiał paść na ziemię jak długi , ponieważ blisko za nim rozległ się odgłos wybuchu. To go na chwilę zmroziło , ale jako prawdziwy weteran z krwi i kości już po chwili odzyskał trzeźwość umysłu. Zagryzł wargi i przebiegł kilka metrów do przodu by zaraz przywrzeć plecami do długiego umocnienia złożonego z worków z piaskiem i kilku drewnianych bunkrów oraz stanowisk ogniowych. Przed sobą miał rozległy plac podziurawiony pociskami dział które powoli milkły. Lecz nie to było najgorsze a fale żołnierzy niemieckich zbliżających się do ich pozycji. Przed nimi jechały ich czołgi pofarbowane na zimowy kamuflaż były to osławione Leopardy 2A5. Już pierwszy z nich wystrzelił , a grzmot samego wystrzału potęgowało jeszcze położenia owego miejsca. Pocisk z lufy czołgu niezawodnie poszybował w stronę jeszcze pustego T-90. Rosyjski czołg szybko zamienił się w płonącą kulę ognia , a jego wieża zupełnie jak głowa zniszczonej zabawki odfrunęła nieco dalej pozostawiając palący się już wrak. Kapral w tym czasie wychylił się zza worków i oddał kilka próbnych strzałów w stronę nacierających. Nie dało to większego efektu ale kilku z nich od razu przywarło do ziemi w obawie przed śmiercią niesioną przez zdradzieckie kule. Ledwie po kilku sekundach wszędzie zaczęła panować prawdziwa kanonada strzałów i wybuchów. Do samego Michaiła który właśnie postrzelił w tors jednego z Niemieckich żołnierzy podbiegł nieco zarośnięty oficer z podobnej do jego zimowej bluzie wojskowej.
-
Musicie pokryć lewą stronę ogniem ! Inaczej te Le... - Nie powiedział nic więcej. W jednej chwili spory pocisk na wylot przebił jego pierś i kamizelkę kuloodporną odrzucając bezwładne ciało do tyłu. Oficer z wyraźnym zaskoczeniem na twarzy nie próbował nawet krzyczeć. Zresztą mało kto usłyszałby go w tym całym bitewnym chaosie. Kapral splunął na bok i przeładowując karabin ponownie wyjrzał zza umocnienia by dostrzec snajpera. Lecz dzięki nieprzyjacielskiemu ogniowi musiał ponowić tę samą czynność dobre kilka razy , aż wreszcie daleko od ich pozycji dostrzegł błysk wystrzału na ostatnim piętrze jednej z mocno poturbowanych kamienic. Nie mógł dłużej czekać ponieważ za każdym strzałem snajpera padał martwy kolejny cenny dla nich oficer. Michaił nie lubił tych zadufanych w sobie dupków ale bez nich zapanuje tutaj kompletnie beznadziejna dla Rosjan sytuacja. Tak więc zbierając w sobie siły i oblewając się zimnym potem niczym prawdziwy drapieżnik począł biec ku stanowisku przeciwlotniczego działa ZU-23. Pod drodze kilka razy o mało nie podzielił losy powiększających się w zastraszającym tempie liczby ciał na ziemi. Lecz popędzany strachem a także odpowiedzialnością za innych ludzi znalazł się tuż przy ludziach obsługujących działo. Zamienił z nimi kilka krótkich słów wskazując na kamienicę i wkrótce lufy działa poczęły terkotać niczym groźnie warczący pies.
*
Pokój dziecięcy przypominał teraz raczej miejsce mordu aniżeli pomieszczenie przeznaczone dla bezbronnego malca. Ściany od strony placu na którym rozgrywała się kolejna bitwa składająca się na kolejny malutki trybik wojny , była całkowicie poprzebijana i przypominała teraz najprawdziwszy ser szwajcarski. Karabin snajperski Tor zaś stał nieruchomo na swoim dawnym miejscu , a obok niego leżało dokładnie pięć łusek. Nieco dalej zaczynał się długi ślad karmazynowej krwi którą podkreślało białe podłoże. Metr dalej leżał mężczyzna a sporym stroju snajperskim z dwoma sporymi otworami w swojej klatce piersiowej. Nie oddychał i prawdopodobnie zginął tuż po rozlegnięciu się strzałów z działa przeciwlotniczego. Drugi leżał metr od niego na brzuchu. I obok niego powoli powstawała coraz to większa plama krwi a wzrok snajpera stawał się coraz bardziej zamglony. Jednakże nie spuszczał wzroku z zwykłego żółtego pluszowego królika które nerwowo trzymał w trzęsącej się ręce. Andrzej wiedział że umiera , a ostatnim świadkiem jego okropnej agonii w tym okrutnym świecie była zwykła pluszowa zabawka.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.
"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."