Ostatnio zraziłem się do picia zwykłego piwa, nie ważne czy Żywiec czy Tatra czy kurna, Lech. Wszystkie to jeden wielki bull-shit, każdy się popisuje "Piwo" takie i takie, dobre fajne super, extra, jestem fajny bo pije piwo, bo piwo to alkohol, bo te piwo jest lepsze od tamtego, lech jest najsmaczniejsze, a warka to g...
A tak przecież... dla mnie piwo jest co najmniej obrzydliwe
I to każde po kolei smakuje tak samo, tylko że jedne mniej gorzkie a drugie bardziej, jedne mniej spirytem daje, drugie bardziej...
Ostatnio ojciec mi dał butelkę "Lwówka" niepasteryzowanego. O, i to było faktycznie ZNOŚNE piwo. Piło się przyjemnie, po wzięciu łyka nie piekło nic w gardle, dobre, przyjemne... I parę godzin po tym otworzyłem tatrę w puszcze, myślałem że się porzygam. Kolosalna różnica. Także, muszę teraz próbować innych piw, typu właśnie niepasteryzowanych czy może jakichś z miodem, etc.
Nigdy w życiu nie ogarniałem tego jak wszyscy z klasy i ogólnie wszyscy, chwalą się smakiem piwa - jakie to ono dobre. Cały czas mam wrażenie że to tylko popisywanie się przed innymi. Jedno wypiję, po większej ilości robi mi się niedobrze, jakbym na siłę wlewał do brzucha.