Dłuższy okres zastanawiałem się nad kupnem gry Metro 2033 (książka już w drodze) - szczególnie ze względu na cenę - myślałem z początku, że jest to najzwyklejszy fps, z kuriozalną (jak w Stalkerze) ilością broni i amunicji do nabycia, z totalną rozpierduchą jak w nie jednym fps,sie ( mam zepsutą klawiaturę ) osadzony po prostu w nieco innym klimacie, gdyż pierwszy raz spotkałem się z przedzieraniem się przez tunele metra.
Trailery jakoś do mnie nie przemawiały.
Zastanawiałem się, czy gra mnie zadowoli, tak samo jak Stalker, czy jest coś w tym klimacie - z równie dobrym klimatem - z początku myślałem, że będzie to totalne badziewie. Kiedyś - napewno jak wielu - bałem sie po prostu grać w tego typu gry, oglądać tego typu filmy. Jednak Stalker przyzwyczaił mnie do tego strachu, który siedzi nam we włosach i mierzwi je co po chwilę mówiąc - k@#*wa - do ucha. Grając w ciemnym pokoju coraz łatwiej oswajałem się z tworami Zony. Przestałem strzelać na oślep za siebie, kiedy gdziekolwiek zaskrzypiła mi rura, czy uciekać w popłochu przed każdym jęknięciem. Stwierdziłem, Metro będzie kichą. I że go nie kupię. Ale jednak kupiłem.
Po zainstalowaniu gry i przejściu kilku pierwszych poziomów stwierdziłem, że... żałuję. Myślę - gdzieś już to było - pełno ludzi, potworów, które nie wiem jak bardzo były podobne do Różowego Jednorożca (
) starały się wystraszyć dzielnego Artema. Ja w tym czasie wcinałem gofry.
Do czasu. Do poziomu - Dziecko. Kiedy zobaczyłem małego smyka leżącego nad swoim krewnym i próbującego go obudzić. Niby to gra, ale obudziło się we mnie współczucie - nie, żebyście pomyśleli nad tym, że jestem bezdusznym maniakiem gier komputerowych. Kiedy maluch wskoczył mi na plecy i zobaczyłem, że jego ciężar ogranicza moje ruchy - wystraszyłem się. Tym bardziej, że kończyła mi się amunicja. Nie wiem dlaczego we wcześniejszych poziomach nie odczułem jej braku jednak teraz rozpaczliwie wypatrywałem jej w każdym kącie. Kiedy po chwili idąc z młodym na plecach usłyszałem nowy dźwięk wydawany przez różowych przyjaciół, co chwilę się obracałem, to w jedną to w drugą - byle trafić, byle zabić. W pewnym momencie usłyszałem ciche KLIK. Pomyślałem - o ja @#$$5%^lę. Wyjąłem nóż, jednak daremnie wymachiwałem nim przed tępymi oczami stworów. Po raz pierwszy grając w grę poczułem, że nie jest się w niej bohaterem, zabijającym z uśmiechem na twarzy, tylko walczącym o przetrwanie człowieczkiem, który sam sobie stworzył całe piekło na ziemi. Ratowałem się ucieczką do mamy malca - kiedy ten powiedział, że widzi niebo - odetchnąłem z ulgą. Jednak mam nadzieję, że grze czeka na mnie więcej takich przeżyć.