Kuballa44 napisał(a):Świadome przeszkadzanie w wiecznym spoczynku?
blazejro napisał(a):pewne ciekawe doświadczenie
Widzicie... Ja miałem wiele takich faz. Musiałem (!!!) po prostu poczuć i tyle. A po reakcji mojej psyche i ciała, wiem, że robiłem dobrze. Zawsze potem modliłem się za ich dusze. Może to był taki mały znak? Wiecie, cu(o)ś na zasadzie - "niech mi tu w końcu ktu(o)ś przyjdzie i się pomodli za mnie! o! jest debil! dawaj no go tu! zainteresujemy go byle czym, a on potem się za nas pomodli". Nie wiem - gdybam. Ale ( kiedyś już o tym pisałem ) jedna z takich akcji skończyła się tym, że o stary, zaniedbany grób zacząłem dbać. A potem dbać zaczęli inni. Może te fazy były właśnie po to, żebym któregoś dnia zaczął się modlić o duszę tego dziecka? I swoją przy okazji. Nie wiem. Czuję, że to było dobre. Takie zainteresowanie się zmarłymi. Myślę, że każda, zwłaszcza dawno zapomniana dusza, która jednak nie trafiła gdzieś-tam potrzebuje pobyć chwilkę w ciele. I ja przez swą ciekawość im to udostępniałem. No bo jakby ktu(o)ś zrobił taką fazę, to by wiedział, że to nie była tylko moja wyobraźnia. Polecam. Mimo, że to "przeszkadzanie" jest, to polecam. Sami wyczujecie, czy to rzeczywiście przeszkadza, czy też pomaga komuś-czemuś, i ma dalej robić takie rzeczy. Jeśli cu(o)ś wam powie, że "nie", no to nie. Ale jeśli poczujecie się z tym dobrze, to myślę, że nie ma sprawy. A faza jest mega-gitez!!!
Aż po wszystkim ciary przechodzą, a psy wyją jakby upiora wyczuły!!! Dziwne uczucie, wierzcie mi.
Miałem to szczęście, że w mojej poprzedniej miejscowości, w której się wychowałem, był cmentarz ze starymi grobami. Wiele ich było. A klimat jaki tam panował po zmroku... Na żadnym innym tego nie było! Nie był straszny, ale taki, że się tak wyrażę, "żywy": podobno tak jest właśnie przy nawiedzonych miejscach, ale że do tej pory w żadnym z takich domów-miejsc nie byłem, to nie wiem, czy to to samo odczucie.
Kiedyś miałem po ćpaniu ostrych halucynogenów takie jazdy na nim, tak nie spotykane dla faz po tych środkach ( a wiele osób waliło go na cmentarzach i ja też na innych bez problemów ), że po prostu - wierzę w te rzeczy i tyle! Teraz jak sobie przypominam te fazki to było to tak, jakbym miał doznać olśnienia! Magiczne miejsce i tyle...
Podkreślę jednak, żeby nie zadowolić sceptyków - wszystkie fazy opętania ( w przeciwieństwie do "ciężkich faz", które musiałem wspomagać marihuaną, żeby móc bez zbędnych ćwiczeń i tracenia czasu, robić takie a nie inne rzeczy ) były na trzeźwo, bez uprzedniego brania narkotyków, alkoholu i wszelkich innych używek. Podchodziłem do tego baaaaardzo na serio i starałem się być jak najbardziej się tylko da ogarniający rzeczywistość, żeby zapamiętać jak najwięcej i jak najwięcej czuć.
dorian napisał(a):Ja miałem ostatnio takie 2 akcje
Zdarza się, stary. Oj, zdarza. Oczywista, ja bym od razu sprawdził, czy czasem to nie było tak, że się po prostu ześlizgnął: wiesz... zbyt pochyły blacik i takie tam - zrobił bym jakieś doświadczenie, żeby jeśli to jednak nie były zwyczajne siły natury, to próbowałbym potem nawiązać jakiś kontakt - tym bardziej, że to nie było raz; dwa to już zaczątek czegoś tam. Ale czasem się takie rzeczy dzieją, że aż ch.j się mały robi.
A co do samych "wybuchów" - kiedyś moi dwaj kumple byli ujarani w trzy d.py. Stali w kuchni obok takiego arcoroca i ten po prostu się rozprysł na kawałeczki! Ja to nazywam częściową dematerializacją. Czyli wpłynięcie swą energią na ciało stałe - większością przypadków nieświadomie. Jeśli ktu(o)ś jest na tyle "obeznany" w temacie, to jego energia może, nawet przy śladowym obniżeniu fal mózgowych do poziomów niższych, oddziaływać na przedmioty znajdujące się sporo od niego - również przesuwać rzeczy. Jeśli spadł też ten nóż, no to albo, z ciekawości zrób z nim jakieś doświadczonko, albo poproś o jeszcze więcej takich faz - od razu może nie zadziałać. Czasem to my cu(o)ś takiego robimy zupełnie nieświadomie ( naczytamy się czegoś, nie wiem, mamy takie zdolności ) i po prostu się dzieje. Ale warto jest pomyśleć o tym jako o ingerencji sił wyższych. Jeśli to my, to siły wyższe udostępnią nam robienie takich faz ( będziemy wtedy jakby zabezpieczeni - nie tylko polegamy na sobie, ale doceniamy istnienie czegoś tam i dziękujemy za pomoc w odkryciu swych fazek ) a jeśli to cu(o)ś wyższego, no to klopsik: to nam raczej spokoju nie da. Co jakiś czas będziemy mieć takie fazy. Lepiej se pomedytować i spróbować dowiedzieć, dlaczego tak się stało: czy to my, czy nie my, czy siły natury i zwykły przypadek, czyli bardziej mistycznie: "zainteresuj się tym, koleś! bo może to Ty? nie chcesz tego sprawdzić?". Nie wiem, ale warto to zgłębiać. Nie ma co się bać. Ino dążyć do prawdy.