przez echelon w 07 Lip 2010, 12:57
Grając w SoC gdy uciekłem z Doliny Mroku do Kordonu, po zameldowaniu się u Sidorowicza poszedłem pomóc Fanatykowi w obronie obozu. Po rozwaleniu wszystkich najemników (świetna zabawa ściągać ich obokanem z celownikiem z dachu budynku, przed którym stoi Fanatyk) postanowiłem wybrać się do Baru z rana, bo bardzo lubię Kordon, więc liczyłem na ładną pogodę i miły spacerek. Ale, że nocka była i miałem trochę czasu, to postanowiłem wskoczyć z dachu ciężarówki, która stoi przy płocie przy wejściu do wioski na dach tego domu, który stoi obok niej i zgarnąć amunicję (na początku gry kiedy jeszcze Kordonu nie opuściłem nigdy nie udwało mi się tego zrobić). Wskoczyłem za 2 razem, zgarnąłem towar i już miałem schodzić gdy zobaczyłem, że ktoś łazi po drodze w stronę bazy wojskowej na południu, biorę lornetkę i widzę, że to wojak, więc zrobiłem quicksave i obserwuję dalej.
Wojak będąc na wysokości zejścia do wioski skręcił w lewo (czyli nie do wioski) w chaszcze tam gdzie się kręcą dziki, które mamy ubić w ramach zadania od Wilka na początku gry. Siedzę dalej i widzę, że za chwilę przechodzi kolejny wojak i robi to samo. Po minucie przechodzi ich 3 albo 4 i też tak schodzą, a na końcu przeszedł jeszcze jeden i też zrobił to samo.
Dziwiłem się dlaczego żaden nie zobaczył któregoś z kotów, który zawsze stoi przy wejściu do wioski, praktycznie kilka metrów od drogi, więc schodzę na dół i widzę, że wszyscy łącznie z Fanatykiem siedzą skuleni za jakimś płotem czy murkiem i boją się nos wystawić.
Robię quickload i tym razem zaczynam nawalać w tego pierwszego co się pojawił na drodze, to ściągnęło resztę i skończyło się na tym, że z całej wioski tylko ja przeżyłem.
Robię load wcześniejszego zapisu (zaraz po obronie obozu przed najemnikami) i tym razem wychodzę na drogę, idę w stronę mostu i stamtąd obserwuję jak ci żołdacy rozprawiają się z dzikami, a cała sytuacja ma miejsce w okolicy tych betonowych rur i porzuconych skrzynek gdzie jest pełno anomalii tak, że ruszyć się nie da (jakoś tak północny zachód w razie gdyby ktoś tamtego terenu nigdy nie odwiedził).
Gdy Sidorowicz zleca nam kradzież dokumentów z tej bazy na południu, to mówi, że w nocy jest mało żołnierzy, bo część gdzieś się ulatnia, teraz już wiemy co wtedy porabiają .
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice