przez Shadow Freedom w 12 Lip 2010, 16:41
Akt I
Kordon okryła aksamitna ciemność nocy. Co chwilę rozlegało się przeciągliwe wycie przeróżnych mutantów, co przyprawiało każdego Stalkera o dreszcze. Upiór wrócił z wyprawy na Wysypisko, która nie przyniosła większych rezultatów. Stracił tylko cenny czas. W tej chwili stał w kącie obszernego baru, znajdującego się w głównej siedzibie Samotników w Kordonie. Bar ten był niezwykle zatłoczony, bo żaden Stalker wolał nie być o tej godzinie na zewnątrz. Barman mruczał coś pod nosem czyszcząc szklanki, a kilku Stalkerów siedzących przy jednym ze stołów głośno śmiało się. Nagle barman zakrzyknął:
-Już pierwsza w nocy! Doczekaliście się! Puszczę jakiś film!- Z tymi słowami podszedł do małego zakurzonego telewizorka zawieszonego na ścianie za ladą, po czym zaczął przy nim majstrować. Wszyscy na sali skupili się wokół niego, czekając z napięciem aż wyświetli się film. Upiór obojętnym wzrokiem wpatrywał się w sufit, nie widząc w telewizji nic ciekawego. Po chwili na ekranie pojawiły się napisy. Większość świateł na sali pogasła. Film był produkcja Radziecką, sprzed około 40 lat- przedstawiał opowieść o małej dziewczynce szukającej swojego pluszowego misia. Stalkerzy patrzeli z narastającą zgrozą, jak dziecko biega po swoim domu szukając zguby. Podstarzały Stalker złapał się za pierś, bo z przerażenia nie mógł złapać oddechu. Wtem jeden z grupy krzyknął:
-Co to ma być!? G*wno a nie film! Obiecałeś puścić film wojenny!- Wskazał z wściekłością palcem na barmana. Większość Stalkerów również się wzburzyła, a po chwili wszyscy już skandowali:
-Chcemy wojny! Chcemy wojny! Chcemy śmierci! A nie g*wna o pluszakach! - Upiór patrzał z rozbawieniem na rozwijającą się sytuację. Po chwili wybuchła drobna bójka, ale już po kwadransie wszystko wróciło do pierwotnego stanu rzeczy. Stalkerzy rozsiedli się po kątach i zajęli swoimi sprawami. Wszystko zaczęło toczyć się po staremu, jakby zdarzenie przed chwilą nie miało miejsca. Nagle w oddali, kilkaset metrów od bazy Stalkerów rozległ się przeciągły trudny do określenia dźwięk. Coś jak połączenie świergotu pająka ze zgrzytaniem piły o metal. Stalker siedzący blisko Upiora uśmiechnął się ponuro.
-Znów dorwał się do jakiegoś nieszczęśnika.- Upiór nie dokładnie rozumiejąc o co chodzi Stalkerowi zapytał go:
-O kim mówisz?- Stalker spojrzał się dziwnie.
-Kiedy ostatnio byłeś w Kordonie, skoro nie wiesz o Nim?
-Szczerze mówiąc, dawno.- Odparł z niechęcią Upiór. Stalker nabrał tchu:
-Od pewnego czasu nocą po Kordonie grasuje bestia. Zrodzona z mroku, straszniejsza od pijawki, gorsza od samego Ponurego Żniwiarza. Mówią że wydostała się z jednego z tajnych laboratoriów, nim rząd je zapieczętował. Nie wiadomo jak wygląda. Nikt nie pożył wystarczająco długo by to powiedzieć.- Upiór już szykował się do odpowiedzi, gdy nagle z jego kieszeni dobiegło głośne pikanie. Wyciągnął Pda które było przyczyną dźwięku. Wskazywało że zaledwie kilkanaście metrów od bazy ktoś wzywał sygnał SOS. Stalker patrząc się badawczo powiedział:
-Jakiś biedak właśnie jest rozszarpywany przez to coś.- Upiór nagle pochwycił myśl kształtującą się w jego głowie:
-To przecież Kartofel!- Numer osoby wysyłającej sygnał o pomoc był dokładnie taki sam jak właśnie Kartofla.
-Nie radzę ci tam iść. Wyglądasz na weterana ale z tym sukinsynem sobie nie poradzisz. Alan, Łowca i Ostrze sobie nie poradzili. I jak skończyli? Rozszarpani na wszystkie cztery strony świata.
Upiór wykrzywił w twarz w dość niewyraźny uśmiech.
-Ale oni nie byli mną.- Mówiąc to ruszył żwawym krokiem do drzwi. Sygnał ciągle wzmagał się i zanikał, co było bardzo dziwne. Upiór otworzył drzwi. Na zewnątrz było niezwykle ciemno nawet jak na noc, a jedynym źródłem oświetlenia był blask padający z okien bazy Stalkerów. Tam, skąd niedawno pochodził sygnał, niewyraźnie coś migotało. Upiór ruszył w stronę tajemniczego światła, na wszelki wypadek wyciągając swojego wiernego Obokana. Wiatr owiał jego twarz, a po chwili zaczął padać deszcz. Jednym słowem pogoda typowa dla Zony. Chmury całkowicie zasłoniły księżyc. Upiór z zamiarem oświetlenia sobie drogi wyciągnął latarkę.
Nagle coś musnęło jego ramię. Uff, to tylko drzewo.
Nawet sam Upiór, weteran będący w Zonie od prawie dziesięciu lat, zaczął odczuwać przerażenie. Wrona przeleciała po niebie wyraźnie starając się odlecieć jak najdalej od kierunku w którym udał się Upiór. Gdy zabłysnęło słabe światło latarki, szybko rozejrzał się wokół. Z każdej strony okrywał go las. Z tyłu, na południu, dostrzegł niewyraźne sylwetki budynków stanowiące bazę z której wyruszył. Po prawej w krzakach, usłyszał nagle jakiś szelest. Szybko zgasił latarkę i odbezpieczył Obokana. Wtem coś małego z przeraźliwym rykiem odbiegło na wschód.
-Cholerne rodenty!- Zaklął pod nosem. Dopiero po chwili zauważył swój doczesny cel podróży. Zaledwie kilka metrów od niego znajdowało się źródło światła które widział wcześniej. Powoli, starając się nie wydać nawet najdrobniejszego szelestu, Upiór zbliżył się do źródła światła. Okazało się że była to latarka. Jej właściciel nie żył. Nikt tak poszarpany nie mógł żyć. Tylko głowa ocalała na tyle, że Upiór rozpoznał po trupie Kartofla. Przykląkł przy nim, i cicho powiedział:
-Pomszczę cię, przyjacielu. Spoczywaj w po...- Nagle duży niewyraźny kształt skoczył na Upiora. Nie mógł być to człowiek. Upiór poczuł straszliwy ból w lewej nodze. Wystrzelał ostatkiem sił całą serię z Obokana w stronę postaci. Ta zachwiała się, i po chwili odbiegła w stronę środka lasu. Upiór odetchnął z ulgą, i stracił świadomość.
***
-Puls stabilny! Szybko! Podajcie mu leki znieczulające!- Upiór powoli odzyskiwał świadomość.
-Będzie żyć?- Spytał znajomy głos.
-Z pewnością, ale długo będzie w złej formie.- Upiór otworzył oczy i spróbował podciągnąć się na łokcie.
-Obudził się.- Powiedziała postać w stroju doktora, którą słyszał już wcześniej. Leżał w niewielkiej sali szpitalnej, na łóżku które było bardzo wygodne. Zaczynało świtać. Przez okna wpadało światło pierwszych promieni słońca. Była to ta sama baza Stalkerów w której był wcześniej. Ściany były lekko odrapane, lecz nie psuły one przyjemnego wrażenia tej sali. Doktor uśmiechnął się.
-To cud że przeżyłeś. Jeszcze chwila i by cię nie było.- Po czym odszedł do innego pokoju, zapewne swojego gabinetu. Na krześle po prawej stronie łóżka siedział Stalker. Ten sam który opowiedział Upiorowi o tajemniczej istocie.
-Ha, mówiłem żebyś nie szedł? Ta istota cię zaatakowała. Gdyby nie to że wystrzelałeś do niej serię ze swojej broni, to rozszarpałaby cię i tyle byśmy o tobie słyszeli.-Mówiąc ostatnie słowa pstryknął palcami.
-Jakim cudem się tu znalazłem?- Spytał się ze zdziwieniem Upiór.
-Dwie godziny temu znalazł cię jakiś młodszy Stalker. Wykrwawiłeś się prawie na śmierć. Obok ciebie leżał zmasakrowany trup jakiegoś gościa.
-Co właściwie zrobiło mi to coś?
-Z tego co słyszałem od doktora, to złamało ci dwa żebra, prawie rozszarpało prawą nogę i złamało rękę. To tyle.-Odpowiedział Stalker.
-I tak lepsze to do śmierci.- Odrzekł nieco rozbawiony upiór.
-Może i masz rację. Jak wyglądała ta istota? W końcu nikt nie miał szansy jej zobaczyć, oprócz ciebie.- Do Upiora powróciły mgliste wspomnienia sprzed kilku godzin. Widział wtedy tylko rozmazany kształt. Było w nim coś koszmarnego i nienaturalnego.
-Była kilkukrotnie wyższa i szersza od jakiegokolwiek Stalkera. Nie widziałem jej dokładnie. Jednak...
-Co?- Spytał chciwie Stalker.
-Coś mi przypominała... Tylko co?- powiedział z powątpiewaniem Upiór. Po chwili wszedł na salę doktor. Niósł ze sobą pokaźnej wielkości strzykawkę.
-No, Laser, wynoś się! Dajmy w końcu odpocząć trochę temu biedakowi. Stalker, którego ksywką było słowo Laser, mrugnął porozumiewawczo do Upiora po czym odszedł. Doktor uśmiechnął się.
-Chłopie, masz naprawdę duże szczęście.
-Tak, tak wiem, już to słyszałem.- Mruknął zmęczony Upiór. Doktor zbliżył się do łóżka i mocniej złapał strzykawkę.
-Teraz odejdziesz na kilka godzin do krainy snów. Dobranoc.- Mówiąc to wbił strzykawkę w lewą rękę Upiora, który zapadł w głęboki sen na kilka godzin. Nawiedzały go sny o dziwnych istotach próbujących zjeść go żywcem. Obudziło go pikanie zegarka. Była już piętnasta. Bardzo powoli, spróbował wstać z łóżka. Jednak rany po wczorajszym zdarzeniu zrobiły swoje. Zamiast wstać, zwyczajnie zsunął się z łóżka wydając głośny huk. Jęcząc, z ledwością podciągnął się z powrotem. Znów bolała go noga. Widocznie leki przeciwbólowe przestały działać. Upiór, będąc zmęczony tym wszystkim, osunął się w kolejną drzemkę. Obudził go głos:
-Wstawaj! Szybko! Doktor ma jakiś specjalny lek dla ciebie.- Upiór otworzył oczy. Czuł się zdecydowanie lepiej. Była już noc. Odczuwał straszliwą pustkę w żołądku. Doktor podszedł do łóżka, i pomógł mu podnieść się na łokcie. Podał dziwną, czarno-zieloną tabletkę i szklankę wody.
-Wypij to.- Zachęcił.
-Jeśli wolno spytać, co to jest?- rzekł Upiór. Doktor już otworzył usta, lecz Laser, będąc na sali odkąd obudził Upiora, go prześcignął.
-To mieszanka czynniku wstrzymującego rozwój zakażeń, przyspieszającego kilkunastokrotnie leczenie ran, oraz dostarczający organizmowi wszystkich potrzebnych składników, takich jak żelazo czy witaminy. Zadowolony?
-Dobrze, wezmę już tą tabletkę.- Odparł z niechęcią Upiór. Gdy ją wypił, poczuł mrowienie w miejscu obrażeń jakich doznał po ostatniej eskapadzie.
-Czujesz mrowienie?- Spytał doktor. Upiór przytaknął.-To dobrze. Za piętnaście minut będziesz jak nowo narodzony.- Rzekł z uśmiechem. Laser wtrącił się:
-Te leki kosztowały mnie przysługę. Teraz ty też mi wisisz jedną sprawę.- Powiedział z nutą złośliwości w głosie.
-Taa, ciekawe jaką?- Upiór, jak to miał w zwyczaju, popadł w zły humor.
-Za dwa dni ruszamy zgładzić tę istotę. Da się ją zabić. Musimy udać się do Instytutu Badawczego Agroprom, gdzie zejdziemy do laboratorium x-19. Tam zniszczymy źródło życia tego czegoś.
-Sporo informacji mi udzieliłeś, ale nie dokładnych. Co niby jest źródłem życia tej istoty?
-A co jak ci nie powiem?- Powiedział Laser będąc coraz bardziej złośliwy.
-Jak mi nie powiesz, to ci nie pomogę, idioto. A jak wstanę z tego łóżka, to wezmę twój karabin i wsadzę ci go w...- Laser uniósł do góry rękę, żeby Upiór był cicho.
-Dobrze już dobrze. Źródłem życia tej istoty jest Kontroler który nią steruje i wskrzesza. Jest cholernie silny.- Upiór spojrzał się w sufit.
-Niech zgadnę... Pewnie wy sobie zaczekacie przed wejściem i wypijecie sobie herbatkę,a ja w tym czasie mam go rozwalić?
-Skąd zmożesz znać moje myśli?- Odpowiedział, nieco weselszym niż wcześniej tonem, Laser. Upiór westchnął.
-To jak, pomożesz nam pokonać tą istotę?
-Hmm, pomyślmy... Nie!- Laser spojrzał się dziwnie.
-Dobra. Poinformuję cię kiedy wyruszamy. Do tego czasu się przygotuj,
-Chyba wiem co mam robić, nie? Taki tępy to ja nie jestem.- Laser, wzruszając ramionami,
wyszedł.
Upiór był gotów, by wyruszyć w celu zabójstwa tajemniczego Kontrolera.
KONIEC AKTU PIERWSZEGO KRUCJATY UPIORA