X-12

Poezje, pieśni, fraszki, liryka.

Moderator: Realkriss

X-12

Postprzez MCaleb w 18 Sie 2007, 21:36

Witamy w kolejnym (bo pierwszym, finałowym) odcinku serialu telenowotworycznego "X-12 - Prawda, Fałsz, czy Przeziębienie?".
Porozmawiajmy dziś o fenomenie tego zagadkowego miejsca, z którego się nie wraca (nie całkiem). Gdzie je odkryć, a gdzie zakryć? Czemu nikt stamtąd nie wraca o zdrowo pomieszanych zmysłach? Czemu też istotę X-12 nie można zmierzyć przez mikroskop, albo czy ta dyskusja, po części monolog, ma sens?
To wszystko, a nawet mniej-więcej w dzisiejszym prog--

A teraz czas na reklamę: Jeszcze wczoraj, przebojowy hit (NATO jak) na lato "Poszukiwacze Zaginionego Drzewa". W rolach głównych Kowek jako Indiański Donos oraz Clint Eastwood jako jego partnerka Kij-wie-jak-się-ona-zwała Ale-wygląda-na-transwestytę.
Żegnamy reklamy (przy akompaniamencie kopów, uff-ów i achów).

--w takim razie Państwo (w Europie na K) wiedzą już gdzie szukać X-12. Pomyślnych łowów!



Czyli w telegraficznym skrócie - dawajcie swoje żarty, kawały, dowcipy i kawały, ale z o X-12 i przyległościach, ale bez dowcipów z kawałami (mięcha). Choć i mięcho by się przydało.

EDIT: My bad nigga, my bad - miało być o X-12, a nie nie o X-12, bo inaczej nie ma to sensu, tak jak i cały mój post.
Ostatnio edytowany przez MCaleb, 19 Sie 2007, 10:01, edytowano w sumie 1 raz
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Reklamy Google

Postprzez Soviet w 18 Sie 2007, 22:55

Przychodzi Hitler do nieba i mówi:
- Wpuśćcie mnie...
Na co św. Piotr:
- Przez ciebie zginęło kilkaset milionów ludzi i ja mam cię wpuścić do raju? No wai!
- Ale ja mam dla was worek złota i wypasiony stalowy krzyż.
- To poczekaj zapytam szefa o zdanie...
Św. Piotr idzie do Jezusa:
- Słuchaj, jest taka sprawa... Hitler chce wejść do nieba i mówi, że da nam za to worek złota i wypasiony metalowy krzyż.
- Czekaj, to ja zapytam starego.
No i biegnie Jezus do Boga i mówi:
- Słuchaj tato jest biznes do zrobienia, Hitler chce wejść do nieba i proponuje nam za to worek złota i wypasiony metalowy krzyż. Co robimy?
Na co Bóg mówi:
-Hmm... Worek złota by się przydał, ale po co nam wypasiony metalowy krzyż, skoro ty się pod drewnianym trzy razy wyje*ałeś!
r u avin a giggle m8? LA nie będzie.
Image

Za ten post Soviet otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive KOSHI, desmond, xTadeuszx.
Awatar użytkownika
Soviet
Very Important Stalker

Posty: 2736
Dołączenie: 07 Maj 2005, 13:41
Ostatnio był: 30 Sty 2023, 16:16
Miejscowość: Wow
Kozaki: 787

Postprzez MCaleb w 20 Sie 2007, 14:15

Jako, że grafomania na forum kwitnie, i ja zdecydowałem się coś napisać.



To był dzień, jak 356 ostatnich. Tyle zresztą minęło czasu od mojego zesłania tutaj. Zona wcale przyjemną nie jest. Anomalie, mutanci, znowu anomalie, bandyci, anomalie, wojsko, Wolność, Powinność i te... no... anomalie. Od tego wszystkiego człowiek całkiem może zwariować, jak po tańcu z shurikenami z Kontrolerem. Tak, mutanci - zaraz po anomaliach - to największe moje utrapienie. Już wolę walczyć z innymi stalkerami, ba! to w końcu zwykli ludzie. Niektórzy opancerzeni jak czołgi, ale tylko ludzie. Niektórzy zmutowani, ale to... cholera, mutanty!
Jak na zawołanie usłyszałem wycie nibypsów. Nigdy w spokoju nie można nawet sobie ponarzekać, by te cholerne mutanty (i anomalie) nie przeszkodziły.
Szybkimi spojrzeniami upewniłem się, że za rogiem chylącej się ku upadkowi kamienicy z początku zeszłego wieku nie ma piesków, uspokoiłem się i zastanowiłem się nad moim położeniem.
Dwa dni temu byłem w Prypeci, odwaliłem masakrę Monoliciarzom tracąc przy tym kilka granatów gwoździowych. Na samo wspomnienie uśmiechnąłem się. Teraz jestem znowu w Pypeci, w malowniczo wyglądającej kamienicy z początku zeszłego wieku (no dobra, z połowy zeszłego wieku). Była tu baza Monoliciarzy, zakład krawiecki i chyba burdel. Nie koniecznie w tej kolejności, lecz mogłem to poznać po napisach na ścianach - Monolit Walczy!, kawałkach materiału na piętrze i stosie zużytych prezerwatyw. Na dodatek rude kudły były praktycznie wszędzie. Pomyśleć, że nie tak dawno żarłem w Barze dziczyznę śmierdzącą zombimi, to jeszcze teraz przyszło mi się kryć w tak śmierdzącym miejscu. W piwnicy odkryłem kilka zwłok, ale nie chciało mi się nic z nimi robić. Muszę tylko pamiętać, by zostawić drzwi otwarte, może te cholerne pieski je zeżrą i mnie zostawią.
Nagle coś tąpnęło o parapet i uderzyło w koc, którym ktoś pomysłowo uszczelnił okna. Muszę zapamiętać ten pomysł, lecz i tak z braku drewna w okolicy mógłbym się najwyżej ogrzać latarką.
Nagle koc puścił i do środka wleciało coś kudłatego z ostrymi zębiskami.
- Dobry piesek, grzeczna psinka - Przy 'g' nacisnąłem spust MP5 i najlepszy przyjaciel człowieka padł na ziemię w dość malowniczy sposób. Przynajmniej tak mi się wydawało, gdyż ciemno było jak cholera.
Wywaliłem w cholerę pustą obecnie, znaleźną MP5 (skąd u diabła się ona tu wzięła?) i postanowiłem trochę się przejść. W końcu nie miałem zamiaru dać się zjeść po ciemku.
Przewiesiłem przez ramię wyciszonego, z przedłużoną lufą i z lunetą AK-74 i ruszyłem przez drzwi. Oczywiście wpierw podparłem truchłem najlepszego przyjaciela drzwi do piwnicy, po czym wymaszerowałem przez drzwi frontowe, tylko po to, by nadziać się na lufę jakiegoś gościa z obłędem w oczach. Oczy te co prawda były bardzo przerażone, zapewne moim nagłym pojawieniem, ale nie dałem im nacieszyć się tym widokiem. Rzuciłem się do tyłu i na bok, zawadzając o framugę, przy czym rzuciłem w te, teraz wrogie, lecz nie mniej szalone, oczka nożem. Nie trafiłem. Za to zobaczyłem, że jak na psychola z wyczyszczonym mózgiem ma bardzo ładne zęby, lecz zaraz zalała je fala czerwieni z rozciętego policzka.
Nie było czasu na zabawę moim snajperskim AK, tylko wyciągnąłem Deserta z kabury i wymierzyłem w krocze przeciwnika. W tym czasie ryczał tak, jak powinien ryczeć szaleniec, którym był, przy czym władowywał resztę magazynku na oślep. Na moje szczęście nie w moją stronę. Po naciśnięciu spustu jego ryk przeszedł w pisk, gdy moja kula pozbawiła go męskości, a spłonka jego GP-37 trafiała w próżnię. jako, że sadystą nie jestem dobiłem drania czystym pchnięciem w kark (gdyż upadł na brzuch) i zająłem się przeszukiwaniem zwłok.
Już po kilku minutach obok mojego Kałacha zadyndał prawie nowy GP-37. Zrobimy sobie z niego snajperkę kiedy indziej.
Nagle w krzakach coś się ruszyło! Spoglądnąłem w tamtą stronę z Kałaszem w ręku. Włączyłem noktowizor. Stara dobra radziecka produkcja zalała mój świat zielenią, lecz po chwili zamrugała i zgasła. Poprawiłem się w myślach - tylko nie dobra, rzucając złom na ziemię.
Reszta osiedla tonęła w mroku, a ja klnąc w myślach na wszystkich radzieckich inżynierów podszedłem do krzaków.
Purpurowy pingwin! Purpurowy pingwin? Stanąłem jak wryty z głupią miną wymalowaną na twarzy. Skąd tu ping... mutant! Już miałem pociągnąć za spust, gdy ten mały drań dał drapaka przed siebie.
Po kilku godzinach biegu za skubańcem wybyłem w Prypeci, przebiegłem przez las szczęśliwie nie gubiąc purpurata i natrafiłem na dziwne zabudowania. Pingwin skrył się w mroku najbliższych drzwi.
Nie byłem na tyle głupi, by od razu pakować się w pułapkę, choć byłem na tyle głupi, by dać się wyciągnąć na taką eskapadę. Przynajmniej nie trafiłem na żadną anomalię, choć spodobałby mi się widok pingwina na wyżymarce.
Poszperałem wokół zabudowań przyświecając sobie latarką. Znalazłem masę zwłok stalkerów, Monoliciarzy, mutantów, a nawet naukowców i żołnierzy. Co było zastanawiające, przy żadnych zwłokach nie znalazłem działającego PDA. Zamyślony wyciągnąłem swoje i, ku mojemu zaskoczeniu, moje też nie chciało działać. Nie zastanawiając się zbytnio wrzuciłem wszystkie PDA do plecaka i zacząłem zwiedzać kompleks budynków. Nie były oznakowane, a od wielu lat na pewno nie były używane. Nagle za mną usłyszałem głos:
- Witajcie zacny panie w mych progach skromnych.
Zaskoczony nie tyle pojawieniem się nieznajomego, co jego dziwnym, acz pełnym szacunku, głosem, odwróciłem się...
- Jam jest Kosmiczna Stopa, a wy odnaleźliście X-12. Zapraszam do środka - rzekł przypominający wielkiego goryla olbrzym, porośnięty gęstym futrem. Chciało mi się śmiać, gdyż w młodości widziałem go chyba na jednym filmie... Gwiezdne Wojny się zwały.
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez Quinn w 20 Sie 2007, 14:17

Haha, cała nasza chora wyobraźnia w pigułce.
Awatar użytkownika
Quinn
Ekspert

Posty: 712
Dołączenie: 14 Cze 2007, 13:37
Ostatnio był: 26 Sty 2024, 17:02
Miejscowość: Seattle, budynek z elektryczną owcą na dachu...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: --
Kozaki: 4

Postprzez Microtus w 20 Sie 2007, 14:48

Soviet to był żelazny krzyż (odznaczenie niemieckie Iron Cross). Co prawda nie miało to dużego wpływu na puentę kawału ale jednak.

Co do X-12 to widać, że tam za długo siedzieliście, szczególnie MCaleb :P
War. War never changes...
Bury
zapraszam do lektury :)
Awatar użytkownika
Microtus
Legenda

Posty: 1028
Dołączenie: 18 Cze 2007, 14:31
Ostatnio był: 19 Sty 2019, 22:54
Miejscowość: łorsoł
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 106

Postprzez donciu w 20 Sie 2007, 16:53

HAHAHAHA MCmy homie , to z burdelem rozwala :) :) :)
Awatar użytkownika
donciu
Tropiciel

Posty: 203
Dołączenie: 22 Lip 2007, 13:21
Ostatnio był: 03 Lut 2013, 13:10
Miejscowość: Świebodzice / ?????????
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 2

Postprzez Leiga w 20 Sie 2007, 18:38

Chyba w temacie :)

WAKACJE

Mark Belac jak na swoje lata dość szybko załapał się na ciepłą posadkę. Nie był specjalnie uzdolniony ale dzięki znajomościom ojca i własnych wrodzonych umiejętnościach lizania odpowiednich miejsc u odpowiednich ludzi zdobył angaż w mobilnej, tajnej państwowej placówce naukowej. Od miesiąca przebywał w Jantarze, będąc odpowiedzialnym za analizę danych zbieranych przez Krugłowa. Nie narzekał, siedział przed komputerem, wprowadzał dane uruchamiał skrypt i czekał aż procesor przetworzy je i wypluje wynik w postaci niezrozumiałych dla większości znaków. Był zadowolony, tym bardziej że z dodatku z tytułu pracy w warunkach szkodliwych mógł sobie pozwolić na zaplanowanie nudnych wakacji dla żony i siebie. Brakowało jeszcze 3000 rubli na opłacenie bussines klasy w samolocie i wykupienie wszystkich posiłków w hotelu. Gdy tego nie zrobi, żona znów będzie go publicznie wyśmiewać od nieudacznikow.
Placówka świeciła pustkami, sezon urlopowy w pełni. Od dwóch dni będąc jedynym na posterunku z nudów przeglądał bazy danych. Przez przypadek natrafił na opis jednego miejsca. Zajmowali się tam jakimś niezwykłym znaleziskiem, problem było to, że ostatni wpis do centralnej bazy pochodził sprzed 3 lat.
Gdybym tylko zdobył więcej informacji – Krugłow pewnie przesłałby wniosek do centrali o premię pomyślał Marc. W tej chwili wysoki, krótki dźwięk dochodzący z jego PDA, dał mu znać że w pobliżu pojawiła się jakaś osoba. Znów jakiś niedomyty i śmierdzący STALKER, traktują nas jak dobry sklep z zaopatrzeniem, zero szacunku. Nerwowy tik przemknął Markowi przez czoło, jednakże chwilke później na twarzy pojawił się uśmiech.
------------
Oleg wśród nielicznych znajomych określany mianem „Filozofa” był w wyjątkowo ponurym nastroju. Z racji tego że wolał kupić wczoraj dwie butelki wódki zamiast lżejszych leków przeciwpromiennych (nie uznawał innych środków) zabrał ze sobą za mało amunicji do swojego Desert Eagle’a. Pech chciał, że sfora wygłodniałych psów dobrała mu się do tyłka. Zmuszony do ucieczki przez bagna i gęste zarośla rozdarł nowe spodnie dopiero co zdjęte członkowi „Powinności”, który nieopatrznie odłączył się od grupy. Nerwowo wypalił 3 Biełomory na raz. Nie pomogło. Wszedł do środka placówki naukowej. Za okienkiem widział chudego rudego faceta, z nieprzyjemnym, świdrującym wzrokiem. Pestki do tego tu położył na blacie wysłużonego orzełka i butelkę wódki. Z kieszeni spodni wyjął pomięte banknoty i rzucił przed nos jajogłowego. Gdy wreszcie mógł zapełnić pusty magazynek rudzielec zaczął mu pieprzyć o jakimś zleceniu. Kasa zawsze jest potrzebna pomyślał więc nie przerywał wywodu.
...w LABX12, jedyne co musisz... Oleg ostatkiem sił powstrzymał nerwowe mruganie prawego oka. Możesz mi to wrzucić na PDA? Zapytał ochrypniętym głosem i sięgnął lewą ręką do kieszeni. Zerknął na zakładkę Kontakty – jedna pozycja. Wyprostował prawą rekę i nacisnął spust. Przetarł rękawem twarz, zapakował do plecaka resztę pudełek z nabojami oraz butelkę wódki. Pieniądze zostawił. Zamykając drzwi mruknął tylko idiota.
Ostatnio edytowany przez Leiga, 20 Sie 2007, 22:30, edytowano w sumie 1 raz
Nothing in this world is to be feared; it is only to be understood. [MC]
Image
Awatar użytkownika
Leiga
Stalker

Posty: 127
Dołączenie: 15 Sie 2007, 14:27
Ostatnio był: 20 Cze 2009, 02:25
Kozaki: 0

Postprzez MCaleb w 20 Sie 2007, 20:35

Może czas przedstawić Wam bardziej i mniej znanych postaci z X-12.

Mnie i Q już znacie, ale zapewne wolelibyście zobaczyć także, na przykład purpurowego pingwina.
Może także zmutowanego kreta, który to z braćmi szmuglował ganję pod wodzą Kosmcznej Stopy.
A także i samą Kosmiczną Stopę (zdjęcie z fałszywego paszportu międzygalaktycznego).
A także Kosmiczny Wojownik i Szef Wiewiórek, przemytników bambusa.

A także mniej znaną Trójcę Obronną X-12:
Wiktor5 Stupalcy.
Cerbera Wilkołaczka.
Mozdok Wężowidło.
O kolejności zadecydowało głosowanie przez podniesienie ręki.

Zabudowania X-12 już wkrótce!
Ostatnio edytowany przez MCaleb, 20 Sie 2007, 20:49, edytowano w sumie 1 raz
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Postprzez piranninja w 20 Sie 2007, 20:48

muechecheche :D Leże :D
Image
BORN TO SPAM
Awatar użytkownika
piranninja
Stalker

Posty: 138
Dołączenie: 11 Cze 2007, 21:49
Ostatnio był: 22 Sie 2007, 21:28
Kozaki: 1

Postprzez Quinn w 22 Sie 2007, 13:20

Niestety mojego zdjęcia nie ma - jak wiadomo jest nazbyt dobre, by wam je ukazywać. ;]
Pamięta może ktoś jeszcze genezę X-12? :-p
Awatar użytkownika
Quinn
Ekspert

Posty: 712
Dołączenie: 14 Cze 2007, 13:37
Ostatnio był: 26 Sty 2024, 17:02
Miejscowość: Seattle, budynek z elektryczną owcą na dachu...
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: --
Kozaki: 4

Postprzez Silas w 28 Sie 2007, 21:53

Rozbił mnie szef wiewiórek "przemytników bambusa" hehe :D
Silas
Tropiciel

Posty: 213
Dołączenie: 17 Sie 2007, 19:15
Ostatnio był: 09 Gru 2023, 00:06
Frakcja: Wolność
Ulubiona broń: RGD-5 Grenade
Kozaki: 1

Postprzez MCaleb w 28 Sie 2007, 22:53

Cóż, nie miałem czasu robić zdjęć zabudowaniom X-12, ale za to napisałem kolejne opowiadanie Bezimiennego. Jest mniej szalone niż poprzednie, a może to tylko ja się przyzwyczaiłem?

Wookie... znaczy się Kosmiczna Stopa, zaprowadził mnie do przedsionka, gdzie stado zmutowanych wiewiórek (czy wspominałem już jak bardzo nienawidzę mutantów? A anomalii?) odkaziło (a może zaczadziło) mnie jakimiś wonnymi kadzidłami. Gdy tylko drzwi się otworzyły (poznałem to po światełku wśród wszechogarniającego dymu) ruszyłem. No, może ruszyłem to złe słowo, gdyż wybiegłem, potknąłem się o coś, co wydało głośne i wysokie "Fuck!", po czym resztę wędzarni przebyłem tocząc się. Coś długo leciałem, a zatrzymałem się dopiero na przeciwległej ścianie. Cały byłem obolały, oczy mi łzawiły. Szczególnie bolały miejsca, gdzie wbiły mi się części GP-37 oraz luneta mojego Kałacha, nie mówiąc o każdym stopniu tamtych schodów. Podniosłem się powoli, obracając się w lewo, gdy zobaczyłem znów tego pingwina. Gdy ten spostrzegł, że się na niego gapię z nienawiścią w załzawionych oczach, czmychnął gdzie popadnie. Już miałem za nim ruszyć, gdy ciężka, włochata łapa spoczęła na moim ramieniu.
-Panie szanowny, nie ma co się denerwować, toż to ino posłaniec, na nich nie poluje się.
Chciało mi się śmiać. Zapomniałem o zdenerwowaniu. Wielka, zmutowana małpa, o aparycji orangutana i manierach XVIII wiecznego służącego tylko mogła śmieszyć. Przynajmniej mnie. Jednak musiałem nad sobą panować, by głupim śmiechem przypadkiem nie rozsierdzić mojego gospodarza. Wpakowałem się w ten kał powyżej uszu, a nawet na dwa piętra - tyle miały wysokości te schody, po których spadłem. Wtem jednak do mnie dotarło - posłańca?
-Wybaczcie moje maniery, -zwróciłem się do małpiszona najuprzejmiej jak potrafiłem- lecz czy wy po mnie posłaliście?
Na porośniętej gęstym futrem twarzy, a może bardziej mordzie? Nieważne - na przodzie jego głowy, gdzie naczelne mają zwykle twarzoczaszkę, wykwitł dość specyficzny grymas, którzy zakwalifikowałbym jako szczery, słowiański uśmiech.
-Wiedziałem, że jest pan właściwym człowiekiem. -czy tu wyczułem zwątpienie?- Widzi szanowny pan, potrzebujemy pana w dość newralgicznej kwestii, -tu zawiesił na chwilę głos, nie przerywałem- powiedziałbym nawet - misji, gdzie nasi agenci zawiedli.
Paprotka razem z doniczką wstała i ukłoniła się, to samo zrobił pojemnik na gwoździe obok - zaraz za wookim. Nawet nie wiedziałem kiedy się tam zjawili! Ze schodów nie zeszli, a za mną nie słyszałem niczego, prócz cichnącego, chrapliwego sapania grubego purpurata. Znów zachciało mi się śmiać. Jestem w absurdalnej sytuacji - jakimś podziemnym laboratorium, iks-ileśtam, a jego mieszkańcy - niewątpliwie mutanty, których tak nienawidzę, chcą ode mnie jakiejś przysługi.
Z tych zabawnych rozmyślań wyrwał mnie spokojny i, jak zawsze, uprzejmy głos małpoluda:
-Pozwoli pan, że zaprowadzę do pokoju pańskiego. Zapewne podróż męczącą była, a trochę ciepłej wody i świeżego jadła przywrócą panu dobry humor. Choć pozwolę sobie zaznaczyć, że już pan osiągnął go.
Nie zauważyłem w jego głosie drwiny, ani zażenowania, lecz czym prędzej zamaskowałem głupi uśmieszek, który sam wyrósł mi na twarzy. Mimo wszystko nie protestowałem.
Mój pokój znajdował się niedaleko schodów, bo wejście do niego było zaraz pod nimi. Musze powiedzieć, że nie spodziewałem się takich luksusów. Nie cuchnęło świeżością - niegdyś biała farba tu i uwadzie odłaziła, ale nie było tak strasznie, jak w tym burdelu w Prypeci. Przynajmniej nie było gumek. Wyro ze świeżą, bo tylko dziesięcioletnią, pościelą (niezakurzona, bez dziur i moli!). Na szafce kolorowy telewizor marki Unitra, obok radio Szarotka - lecz oba szumiały, tudzież szroniły, mimo to działały. Zapewne goryle nie podłączyły wszystkich kabli. Lub też nie opłaciły rachunku za kablówkę. Poza tym za drzwiami łazienka, cała w niebieskich kafelkach, do której skierowałem się zaraz po skończeniu oglądania cudów techniki. Prysznic, zlew i kibel - takiego luksusu nawet nie mają oficery w Strefie! Odkręciłem kurek w kranie - leci woda! I ciepła, i zimna! Nie zastanawiając się więcej przygotowałem mydło, ręcznik i Deserta, tak na wszelki wypadek, po czym zamknąłem drzwi i zażyłem kąpieli.
Gdy wyszedłem na wyrku leżały jakieś ciuchy z karteczką:
"Kosmiczny wojownik prosi pana do swego apartamentu w celu omówienia ważnych spraw. Wedle naszego zwyczaju przed rozmową proszę założyć to kimono, albo i inny ubiór, w zależności co te cholerne wiewióry wybebeszyły z szafy.". Podpis nieczytelny, a już myślałem, że wreszcie poznam imię włochacza.
Naciągnąłem na siebie dołączony strój. Dziwnie się w nim czułem, lecz nie przyglądałem mu się uważnie. Przypasałem kaburę Deserta do pasa, schowałem w cholewie buta nóż i wyszedłem na korytarz. Ciekawe co to za wojak i czemu Chewee był taki zły na wiewióry, czyżby nie lubił być okadzanym? Cóż, ja też.

Może kiedyś napiszę i kolejną część, a na razie mam nadzieję, że się podobie. ;)
There is nothing in this world worth believing in...
Image

MCaleb
Wygnany z Zony

Posty: 551
Dołączenie: 09 Cze 2007, 23:23
Ostatnio był: 03 Wrz 2015, 19:57
Miejscowość: Mars
Kozaki: 8

Następna

Powróć do Radosna twórczość

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 1 gość