Opowiadanie "Notatnik"

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Opowiadanie "Notatnik"

Postprzez Infernal w 16 Mar 2008, 23:18

Oto jest moje długo wyczekiwane opowiadanie (najbardziej przeze mnie ;) ). Oczekuję komentarzy dobrych jak i tych beznadziejnych. Byłbym też wdzięczny za korektę w razie błędów. Just read. :)

Prolog

CNPP 25 kwietnia 1986 roku.

W wyniku eksperymentu polegającemu na zmniejszeniu mocy reaktora i zablokowania pary do turbin doszło do wybuchu 4 reaktora. Ogromne ilości promieniowania zajęły obszar 125 000 do 146 000 kilometrów kwadratowych terenu na pograniczu Białorusi, Ukrainy i Rosji, a wyemitowana z uszkodzonego reaktora chmura radioaktywna rozprzestrzeniła się po całej Europie.

12 kwietnia, 2008, 14:33

Skażona strefa błyszczała światłem najjaśniejszym z możliwych, światłem prawie nie do zniesienia dla ludzkiego wzroku. Można było dosłownie zobaczyć, jak chmury zmieniają się w parę. Po chwili martwej ciszy dało się słyszeć łoskot pioruna, a potem zatrzęsła się ziemia. Ludzie padli na ziemię, wywracając oczami i zakrywając uszy. Ci, którzy mogli ustać na nogach, uciekli co sił. Wyglądało to, jakby ukryte pod sarkofagiem paliwo nuklearne nagle wybuchło. Następnego dnia wojsko otoczyło kordonem nową Zonę. Dzięki satelitom udało się ustalić, że epicentrum eksplozji tak naprawdę nie znajdowało się w pobliżu reaktorów elektrowni jądrowej, lecz około pół kilometra dalej. Uważa się, że personel elektrowni zginął od razu, choć na terenie objętym kordonem ciągle pozostali ludzie. Akcja ratunkowa wkrótce okazała się bezcelowa, gdyż ludzie wysyłani w głąb obszaru natychmiast umierali, a maszyny się psuły. Jakiś czas po katastrofie średnica Zony powiększyła się o kilka kilometrów. Większość oddziałów rządowych strzegących granicy oraz stacjonujące tam ekipy badawcze od razu zginęły. Ogarnięci paniką ludzie zaczęli uciekać. W pośpiechu ewakuowano mieszkańców pobliskich miast i wsi. Światu zagraża ogromne niebezpieczeństwo i możemy jedynie zgadywać, jaki może być jego pełny wymiar.

Wypad wojska w 2011 roku

Wojsko, łącznie z siłami specjalnymi dowodzonymi przez paramilitarne oddziały stalkerów, rozpoczęło zmasowany wypad w głąb Zony. Ich celem było przedarcie się do elektrowni jądrowej w Czarnobylu i zniszczenie przyczyny powstawania pól anomalii albo przynajmniej zdobycie informacji z pierwszej ręki dotyczących obecnego stanu rzeczy. Akcja, w której uczestniczyło ponad tysiąc osób i w której wykorzystano ciężką maszynerię, okazała się zupełną porażką. Rozproszone grupy tych, którzy przeżyli, zostały zmuszone do pozostania w Zonie z niewielkimi nadziejami na ratunek.

Rozdział I
Kordon

Blokada wojskowa w Kordonie. Bezchmurne niebo, księżyc daje nawet niezłą widoczność. Temperatura była na tyle niska, by było widać oddechy innych. Z lampy przy blokadzie pada jasne światło, oświetlające drzwi do budynku. Trzech żołnierzy ze znudzeniem patroluje drogę pomarszczoną pęknięciami i pokrytą suchymi liśćmi, dowódca siedzi w bazie i słucha muzyki lecącej ze starego radia, które pamięta jeszcze czasy Stalina. Słychać wyraźnie powtarzające się serie rytmów i kobiecy głos. Obserwator schodzi z wieży oczekując na zmianę. Większość śpi, lub odpoczywa po wypadzie w głąb tajemniczej strefy zwanej Zoną. Pięciu żołnierzy siedzi przy ognisku i opowiada dowcipy, aby zapomnieć o tym, iż dowódca odnalazł tajną skrytkę ze skrzynką wódki przetransportowanej cichcem podczas dostawy sprzętu. Część zagryza smutek z lekka czerstwym już chlebem i suchą szynką. Tylko jeden żołnierz, oparty o porośnięty porostami płot, obserwuje twarze towarzystwa rozświetlane płomieniem ogniska. Przy głowie ma przyczepioną latarkę, w jednej ręce trzyma sfatygowany notatnik z niebieską okładką, a w drugiej długopis.

Z dziennika lt. Priboi 15 listopada 2012

Nigdy nie zapomnę wczorajszego wypadu. Dowódca wysłał mnie z Wasilim i Miszą na wschodnią część wysypiska. Nawet nie wiedzieliśmy co tam jest, gdyż to my mieliśmy się tego dowiedzieć. Ponoć rozbił się tam nasz śmigłowiec. Wysłali nas tam z kałasznikowami z jednym magazynkiem na głowę, dwoma bandażami i jedną apteczką. Nie przeciążali nas, gdyż mieliśmy odzyskać to co najcenniejsze z transportu. Dostaliśmy nawet specjalne plecaki pozwalające unieść większy ciężar. Podczas wędrówki nie spotkaliśmy zbytniego oporu, z wyjątkiem jednego bandyty, który i tak uciekł na nasz widok. Na miejscu był niewielki las. Mimo braku liści na drzewach ciężko było wypatrzeć co znajdowało się w głębi. Dziwił nas fakt braku nawet ślepych psów. Nawet wrony, które skrzeczą zazwyczaj na niebie nie latały w pobliżu. Zaczęło się ściemniać, ale woleliśmy nie zostawać tu na noc. Włączyliśmy latarki i ruszyliśmy. Nie było tam sporo anomalii, napotkaliśmy tylko jeden wir, ominięty przez nas szerokim łukiem. Drzewa były dziwne, powykrzywiane w falisty sposób gałęzie i brak kory. Co więcej, na ziemi nie leżał ani jeden listek. Ujrzeliśmy jeszcze tlący się śmigłowiec. Wtedy usłyszałem coś w krzakach. Odwróciłem się aby to sprawdzić z moim AK w pogotowiu. Nic nie było. Kiedy się odwróciłem… na jednej gałęzi wisiał przywiązany za nogi pilot śmigłowca. Miałem go dosłownie przed sobą. Chyba nie zapomnę wyrazu jego twarzy do końca życia. Wyglądała jakby przed śmiercią szyderczo się śmiał. Wrzasnąłem na cały las. To chyba dlatego stało się to, co się stało. Podeszliśmy do helikoptera i zajrzeliśmy do środka. Zdziwił nas fakt iż był pusty. Nie było nawet śladów krwi. Z kwitkiem zaczęliśmy się wracać, gdy znowu usłyszałem znajomy szelest. Zaświeciłem latarką i z krzaków wylazł snork. Wstrętny mutant poruszający się na czworakach, z maską przeciwgazową nałożoną na górną część głowy i perfidnym uśmieszkiem, a raczej brakiem połowy górnej wargi. Potem pojawiły się następne. Cholery, otoczyły nas. Zaczęliśmy strzelać, ale szybko skończyła nam się amunicja. W świetle wystrzeliwanych pocisków widziałem przerażone twarze towarzyszy, którzy pruli prawie na ślepo. Misza, który do ludzi odważnych nie należał, rzucił karabin na ziemię i zaczął uciekać. Pech chciał, że wbiegł prosto w wir. Biedak nie miał szans, anomalia rozrzuciła jego szczątki po całym lesie z ogromną siłą. Wasili dostał jego czaszką w brzuch i upadł. Snorki nie czekały długo i rzuciły się na niego dosłownie rozrywając na strzępy. Zacząłem uciekać, aż wybiegłem z lasu. Na szczęście mutanty były zajęte Wasilim. Na drodze spotkałem grupkę powinności i przenocowałem w ich obozowisku...

Nagle żołnierzowi przerwał pisanie głośny wybuch. Huk był tak ogromny, że Priboi myślał iż hałas rozerwał mu bębenki. Ze starego, zardzewiałego głośnika wyrwał się alarm, który chwilę później ucichł trafiony serią z AK-74. Priboi nic nie słyszał podobnie jak jego towarzysze. Żołnierze przy ognisku podnieśli się z całą niechęcią, zdziwieni tym co się dzieje. Bohater wstał opierając się o starą skrzynkę. Schował notatnik i długopis do bocznej kieszonki w plecaku, wyjął swój wysłużony FN HP-SA i ruszył do blokady przy drodze.
-Coś się dzieje- powiedział sam do siebie...
Ratuj dżender - dzieci precz ze szkół!
Infernal
Łowca

Posty: 508
Dołączenie: 02 Paź 2007, 17:29
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 01:40
Kozaki: 3

Reklamy Google

Postprzez Grzybson w 16 Mar 2008, 23:37

jak dla mnie swietne , jedyny minus :
- wydaje mi sie ze opowiadanie jest pisane jakby "na szybko" wedlug mnie troche za szybko rozgrywa sie akcja , i kluczowe momenty akcji nastepuja bardzo szybko
przydalo by sie lekkie "zwolnienie tępa" natomiast pomysl wydaje mi sie ciekawy ;) pozdro
Grzybson
Stalker

Posty: 167
Dołączenie: 09 Mar 2008, 15:31
Ostatnio był: 09 Mar 2016, 17:35
Kozaki: 0

Postprzez Infernal w 16 Mar 2008, 23:40

Wiem, przyznaję się bez bicia, nad pierwszym rozdziałem nie rozkminiałem zbyt długo. :) Postaram się bardziej przynudzać w następnej części. ;)
Ratuj dżender - dzieci precz ze szkół!
Infernal
Łowca

Posty: 508
Dołączenie: 02 Paź 2007, 17:29
Ostatnio był: 08 Sty 2015, 01:40
Kozaki: 3

Postprzez Grzybson w 16 Mar 2008, 23:41

uuu skoro sa nastepne czesci to ja sobie poczekam ;) takie przynudzanie nadaje smaka najlepszego ;) w kazdym razie w klimatach tej gry przynudzaj ile wlezie :P jeszcze z 500 stron i w ciemno cie do wydawnictwa wysylam xP
Grzybson
Stalker

Posty: 167
Dołączenie: 09 Mar 2008, 15:31
Ostatnio był: 09 Mar 2016, 17:35
Kozaki: 0

Postprzez Azotox w 17 Mar 2008, 22:48

fajne opowiadanie, z niecierpliwością czekam na pozostałe części. Spostrzegłem tylko jeden błąd- napisałeś , że było widać po trupie , że przed śmiercią szyderczo się śmiał. To nierealne
ze względu na to , że w ułamkach sekundy po śmierci , wszystkie mięśnie się rozluźniają , łącznie z tymi odpowiadającymi za mimikę twarzy. Straszny widok, ale nie wygląda na uśmiech tylko GIGANTYCZNE przestraszenie ;) Pozdrawiam
Is somebody still alive?... Im alone in the dark!
Awatar użytkownika
Azotox
Kot

Posty: 15
Dołączenie: 26 Lut 2008, 16:10
Ostatnio był: 21 Mar 2009, 12:41
Miejscowość: Białystok
Kozaki: 0

Postprzez marcel w 17 Mar 2008, 23:25

Eleganckie opowiadanie, wciąga, łatwo się czyta, czekam na dalszą część [części].
:wink:
Ciekawe czy zrozumiałbym więcej z tej historii, gdybym grał w Priboi Story?
Nie jestem tego pewien, ale wydaje mi się, że końcówka, kiedy ogromne jebut przerywa Priboiowi w notowaniu, powinna być pisana tak samo, jak początek... Chociaż... Co ja tam wiem. :)
Acha, poza tym, jeśli okaże się, że to Naznaczony - fanatyk zaatakował w pojedynkę posterunek, to stawiasz mi piwo. :P
Pozdrawiam.
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Postprzez Scurko w 05 Kwi 2008, 09:50

Bardzo fajne... Taki mały pamiętnik :D Pisz więcej

Pozdrowienia
Awatar użytkownika
Scurko
Tropiciel

Posty: 292
Dołączenie: 03 Lip 2007, 20:16
Ostatnio był: 16 Kwi 2022, 18:56
Miejscowość: Dębowiec k.Cieszyna
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 3


Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 5 gości