Za oknem deszcz

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Za oknem deszcz

Postprzez qcyk0015 w 12 Maj 2012, 14:27

Oto moje nowe wypociny, opowiadanie w trochę mroczniejszym klimacie, ale mam nadzieję że się spodoba. Zachęcam do czytania i czekam na komentarze i uwagi :D



"Za oknem deszcz"

cz. I


W Zonie nikomu nie dane było dobrze pospać. Potrafiła każdy, nawet najkrótszy sen przekształcić w potworne, urywane obrazy rodem z horrorów, przy których niejeden z jej mieszkańców obudził się z boleśnie szybko bijącym sercem. Nikt nie wiedział, czy to wszechobecne promieniowanie czy być może taka bliskość różnorodnych niebezpieczeństw wokoło nie pozwalała odpocząć ludzkiemu mózgowi i zmuszała do tworzenia w śnie tak straszliwych wytworów wyobraźni. Oleg Andriejewicz nie był wyjątkiem. Mimo, że za kilka dni mija pierwsza rocznica jego przybycia do Zony, wciąż nie potrafił przyzwyczaić się do conocnych koszmarów. Obudził się z krzykiem i usiadł gwałtownie. Nocna Mara odchodziła powoli w głąb niepamięci, a Oleg z ciężkim oddechem, przecierając zropiałe oczy, rozejrzał się dookoła. Leżał owinięty w zimny i wilgotny od rosy śpiwór, w jednym z hangarów w Barze. Niewielkie ognisko, rozpalone wieczorem, tliło się ostatkiem sił, uwalniając ostatnie smugi białego dymu. W puste otwory po oknach zaglądało ukradkiem poranne słońce. Wróbel spał jeszcze wtulony w pustą butelkę wódki, mrucząc przez sen. Drugi stalker nocujący razem z nimi najwyraźniej wstał wcześniej pozostawiając po sobie opakowania po papierosach i całą stertę petów.
Oleg dopiero po chwili poczuł kłujący bol w plecach, okazało się, że podczas szamotaniny we śnie jedna z pustych puszek po konserwie zaplatała się w materac. Szarpiąc się z nią oderwał kawałek cienkiego materiału.
- Niech to szlag... – warknął.
Rozprawiając się ze śpiworem, wstał i przeciągając się, wyjął ze skrytki w niewielkiej przybudówce swój plecak ze sprzętem. Wyszedł z hangaru zarzucając kaptur, chroniąc się przed deszczem. Ciężkie krople bębniły w stalowe, dziurawe dachy podniszczonych przez lata budynków, w oddali świecące pioruny przedzielały nieboskłon błyskając i grzmiąc coraz bliżej i coraz bardziej donośnie. Większość Stalkerów poukrywała się w murach budynków by nie narażać się na deszcz. Jakie to dziwne, pomyślał Oleg, że o jednej godzinie bez lęku stają twarzą w twarz z wrogami lub mutantami, a w innej boją się moknąć. Skierował się do pobliskiego baru Sto Radów, na umówione spotkanie. W środku, wśród rozmów i cichej muzyki, za ponurym barem stał znudzony, krępy facet z niewielka łysiną i posępnym wyrazem twarzy.
- Jednego – mruknął cicho Oleg i po chwili na blacie pojawiła się butelka wódki.
- Powinien niedługo przyjść – rzekł barman cicho.
Oleg kiwnął głową, odliczył należną sumę i odszedł, przystając przy jednym z brudnych blatów i pociągając solidny łyk mocnego napoju.
- Co jak co, ale w takiej porządnej knajpie powinny stać chociaż krzesła – stwierdził jakiś pijany stalker podchodząc do Olega – kolego, pożycz trochę drobnych, chociaż na kiełbasę.
- Spieprzaj – mruknął krótko Oleg, a stalker w urażoną miną odszedł naciągać innego klienta.
W Zonie trudno znaleźć kogoś, kto podzieliłby się czymkolwiek. Doświadczeni stalkerzy w swoich zwyczajach konsekwentnie oszczędzali każdy z trudem zdobyty towar, jedynie niekiedy częstując pojedynczym papierosem w zamian za garść nabojów. Silni, zahartowani w tutejszych niełatwych warunkach życia ludzie, nie ufali tak łatwo innym. Jedynymi oznakami zwykłych, pokojowych relacji było wspólne przesiadywanie wieczorem przy ognisku, grzejąc zmarznięte dłonie i słuchając smętnych, fałszowanych melodii granych na gitarze. Nikt wtedy by nie uwierzył, że ci ludzie, chroniąc się nocą przed krwiożerczymi mutantami, którzy razem rozmawiają i opowiadają sprośne dowcipy, w ciągu dnia zdolni są skakać sobie do gardeł w pogoni za pieniądzem. Niegdyś cywilizowani ludzie, znęceni bogactwem, trwali teraz tutaj, w niekończącej się rządzy, mając często za jedynych przyjaciół swoje naładowane giwery i zabijając bez mrugnięcia okiem innych za dobry artefakt lub kilkaset rubli.
Lecz Oleg nie jest już zwykłym kotem, który przybył do Zony niedawno. Nie musi walczyć na śmierć i życie o każdy kawałek czerstwego chleba, magazynek do kałacha lub bezpieczne miejsce do spania, jak zwierzę prowadzone dzikim instynktem przetrwania, zdolne zabić by mieć czym zapchać żołądek lub powiększyć swój teren. Po prawie roku pobytu w Zonie udało mu się zdobyć nieco doświadczenia i kruchego zaufania wśród stalkerów. Miał w zanadrzu kilka dobrze ukrytych skrytek z zapasami na wypadek przyjścia gorszych dni. Poprzez dobre układy zmniejszył trochę prawdopodobieństwo otrzymania ciosu nożem w plecy, a jeśli by już taki otrzymał, całkiem niezły, zdobyczny kombinezon dawał szanse przetrwania. Niewielkie, ale jednak.
Mimo, że posiadał to wszystko, o czym przeciętny świeży kot w Zonie mógł pomarzyć, Olega niekiedy nawiedzało pragnienie – wrócić do domu. Lecz zaraz potem przychodziła świadomość, że tego domu już nie ma i nie będzie. To miejsce się nim stało a stalkerzy są jego rodziną. Wszyscy i wszystko co wiązało go ze starym życiem i tamtym światem przepadło i nigdy nie wróci. Nigdy więcej nie zazna smaku minionego życia, wszystko przez jeden kaprys okrutnego losu. Ach, gdyby tylko mógł przywrócić dawne dni...
Przychodził po pracy do pachnącego skwierczącym boczkiem domu, który przygotowywała dla niego jego ukochana Julia. Witała go zawsze całując lekko w policzek i uśmiechając się promiennie. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia kilka lat wcześniej, wyławiając z tłumu w kijowskim metrze burzę ciemnych, brązowych włosów i oczy w kolorze błękitnego nieba. Wtedy w jednej sekundzie wszystko wokół znikło prócz jej uśmiechniętej buzi. Długo się wahał, a w końcu zagadnął do niej nieśmiało, ze zdenerwowania przekręcając własne imię. Kilka miesięcy później wędrowali po ciasnych ulicach Kijowa, lub wzdłuż brzegu zielonego Dniepru, trzymając się za ręce, mając tylko siebie. Lecz to wszystko dawno już przeminęło i nie wróci. Pozostało mu tylko to miejsce pełne brudu i stęchlizny, zwane Zoną. Świat bez jutra, w którym nie ma miejsca na uczucia i słabości, w którym na każdym kroku czai się śmierć. Trwał w nim bez celu, czekając na przebaczenie, które nigdy nie nadejdzie.
Nagłe przyciszenie rozmów wyrwało go z zamyślenia. Oleg rozejrzał się i spostrzegł, dlaczego część obecnych w barze odwróciło głowy od swoich butelek. Do środka wszedł wysoki, barczysty stalker w imponującym, zielono-czarnym kombinezonie, wzmocnionym kewlarowymi płytami na klatce piersiowej i brzuchu. Gdy stanął, rozglądając się po pomieszczeniu, prawie wyczuwało się zagęszczona atmosferę jaką tworzył samą tylko swoją obecnością. Na plecach nosił imponujących rozmiarów karabin maszynowy. Pod pachą trzymał niewielki hełm, miał wygoloną na krótko głowę, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, gdy przeniósł wzrok na Olega.
- Witaj – powiedział grubym głosem, podając mu rękę – dobrze cię widzieć.
- Ciebie też Przewodniku – odrzekł Oleg wpatrując się w niego, tak jak większość osób w Barze.
Ostatnio edytowany przez qcyk0015, 30 Lip 2012, 20:44, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post qcyk0015 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive KOSHI, Jo_Mason.
Awatar użytkownika
qcyk0015
Stalker

Posty: 70
Dołączenie: 16 Kwi 2010, 20:57
Ostatnio był: 22 Kwi 2016, 19:00
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 18

Reklamy Google

Re: Za oknem deszcz

Postprzez KOSHI w 12 Maj 2012, 19:46

Chyba będę pierwszy, który zaopiniuje ;) . Całkiem ciekawie się opowiadanie zaczyna. Styl raczej w porządku, jakieś literówki, niektóre zdania niezbyt zręczne, gdzie nie gdzie brak przecinków przy bardziej rozwiniętych zdaniach. Nie ma tego jednak dużo, szczegóły. Czekam na dalszy ciąg. Masz Kozaka na zachętę.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 14:40
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Za oknem deszcz

Postprzez qcyk0015 w 15 Maj 2012, 11:58

cz. II

Deszcz już przestał siąpić, pozostawiwszy gdzieniegdzie kałuże na betonowych chodnikach Baru. W powietrzu unosił się zapach mokrej trawy, zardzewiałe rynny na budynkach dzwoniły od ostatnich kropli deszczówki. Oleg i Przewodnik ucięli sobie krótką przechadzkę po podwórzu Baru.
- Więc dlaczego chciałbyś, bym z tobą szedł? - spytał Oleg, mijając kilku samotników, którzy pozdrowili ich machnięciami rąk.
- Jesteś wspaniałym snajperem – powiedział Przewodnik – Poza tym potrzeba mi kogoś, komu mogę zaufać.
- Są lepsi – odrzekł Oleg skromnie – A w Zonie nie można ufać nikomu.
- Przyjacielu, a czy ty mnie kiedyś zawiodłeś?
Oleg milczał przez chwilę. Tak, bywały dni, w których wędrował z Przewodnikiem po najniebezpieczniejszych obszarach Zony, w poszukiwaniach rzadkich artefaktów, niejednokrotnie ocierając się o śmierć. Krwionośne pola anomalii albo mutanty nie były mu straszne przy boku kogoś takiego jak on, weterana znającego Zonę na wylot. Znał każdą anomalię, wiedział o miejscach żerowania mutantów i o zamiarach przeróżnych ugrupowań, tworzących się od pierwszego dnia powstania Zony. Perspektywa wypadu w tak odległy, nieznany zakątek Zony wydawała się kusząca, ale i niebezpieczna.
- A jak z tymi ugrupowaniami, dzieje się coś nowego? - spytał Oleg zmieniając temat.
- Po utworzeniu Powinności, siłą rzeczy musiała powstać przeciwna im formacja. To zbieranina anarchistów, nazywających siebie Wolnością. Mają za cel otwarcie dla całego świata dostępu do Zony, przez co narażają się Powinnosci. Nie prowadzą na razie żadnych otwartych walk, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Rozpoczną się wojny, w których Zona również weźmie udział i zbierze krwawe żniwo.
Przysiadł na niskim, zniszczonym murku i odpalił długiego, rosyjskiego papierosa, zaciągając się lekko. Przewodnik miał w zwyczaju wygłaszać złowieszcze, trudne do uwierzenia teorie, jednak zwykle okazywało się, że ma rację.
- Więc zgadzasz się iść ze mną do Jantaru? - spytał.
- Nigdy się tam nie zapuszczałem – odpowiedział szczerze Oleg – Krążą opowieści, że w tamtejszej starej fabryce dzieją się dziwne rzeczy. Gdy znaleźli się jacyś śmiałkowie, dość odważni by tam pójść, już nigdy się nie odnajdywali. Ponoć namnożyło się tyle mutantów, jak w jakimś potwornym ogrodzie zoologicznym.
- Właśnie po chciałbym z tobą tam iść – odparł Przewodnik patrząc Olegowi głęboko w jego zielone oczy – Niedawno założyli tam obóz naukowcy. Chcieliby, bym to sprawdził.
Oleg nie spuścił wzroku z jego oczu. Przewodnik posiadał tak przenikliwe spojrzenie, jakby potraktował Olega promieniami rentgenowskimi, dostrzegając nimi duszę, i to, co się dzieje w jego sercu i myślach.
- W porządku – rzekł Oleg po chwili.
- Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć – Przewodnik uśmiechnął się lekko i wstając, poklepał go swoją masywną ręką po plecach – Spotkamy się w tym miejscu za pół godziny.
Oleg skinął głową a weteran odszedł, zostawiając go ze swoimi myślami. Nazywanie go przyjacielem było grubą przesadą, nawet jeżeli wędrowali razem po najodleglejszych zakątkach Zony. Nie chciał mieć przyjaciół, nie mógł ich mieć, wszystkich pozostawił w starym życiu, do którego nie mógł już powrócić. Zesłany na karę dożywocia do tego swoistego więzienia, snuł się jak banita, by w tej radioaktywnej ziemi niczyjej, dokonać swojego żywota. Samotny , w przestrzegającym tylko prawo dżungli miejscu, gdzie wysokość w hierarchii odliczało się wielkością i jakością broni oraz sprzętu. Uciekał przed śmiercią, która podąża za nim nie tracąc tchu, nosząc znamiona przeszłości, za którą niegdyś przyjdzie mu zapłacić. Pewnikiem kiedyś w końcu ta śmierć jego dopadnie i zjedzą go otchłanie piekła, jeżeli w ogóle może istnieć gorsze piekło niż tutaj.
Po pół godziny odliczanej długimi, przeciwpancernymi nabojami do snajperki, Oleg wstał ze zniszczonego murku, dostrzegając Przewodnika. Szedł rozmawiając z wysokim i chudym stalkerem, ubranym w czarno-czerwony kombinezon.
- Jesteś gotów? – spytał Przewodnik – Oleg, to jest Barin, członek Powinności, będzie nam towarzyszył. Znam ich przywódcę, generała Taczenka, ma jakiś interes w Jantarze, ale jak do tej pory nikt z nich nie odważył się tam zapuścić. Barin, to jest Oleg Andriejewicz, mój zaufany kompan. Poznajcie się.
Oleg ścisnął lekko rękę powinnościowca, patrząc uważnie na jego uzbrojenie. Barin nie pozostał mu dłużny, mrużąc oczy na widok jego AWM'a na plecach, jedynego w całej Zonie oraz Desert Eagle'a w kaburze.
- No to ruszamy – rzekł Przewodnik i trójka stalkerów powoli udała się w kierunku zachodniego wyjścia z Baru.
Ostatnio edytowany przez qcyk0015, 30 Lip 2012, 20:45, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post qcyk0015 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive frosth.
Awatar użytkownika
qcyk0015
Stalker

Posty: 70
Dołączenie: 16 Kwi 2010, 20:57
Ostatnio był: 22 Kwi 2016, 19:00
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 18

Re: Za oknem deszcz

Postprzez frosth w 15 Maj 2012, 15:04

żaden ze mnie polonista to nie będę się mędrkował, ale anomalie nie mogą być krwionośne ale zabójcze jak najbardziej. To jedyne chyba o co można się zdrowo przyczepić, reszta to albo niepotrzebna kropka, przecinek lub dziwny szyk w zdaniu - tak jak pisał Koshi. Łap :wódka: , czekam na dalszy ciąg, bo akurat za oknem pada deszcz :E
frosth
Łowca

Posty: 437
Dołączenie: 20 Lut 2012, 15:35
Ostatnio był: 12 Kwi 2021, 09:16
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper TRs 301
Kozaki: 60

Re: Za oknem deszcz

Postprzez KOSHI w 18 Maj 2012, 11:17

qcyk0015 napisał(a):Po pół godziny odliczanej długimi, przeciwpancernymi nabojami do snajperki, Oleg wstał ze zniszczonego murku, dostrzegając Przewodnika. Szedł rozmawiając z wysokim i chudym stalkerem, ubranym w czarno-czerwony kombinezon.


Nie bardzo rozumiem sens tego zdania. Tak poza tym to wszystko ok, o krwionośnych anomaliach pisał kolega wyżej. Pisz dalej, zobaczymy co się będzie działo.

:arrowd: Pierwszego. Tak coś kojarzyłem, tyle, że ze zdania jakoś to jasno nie wynika.
Ostatnio edytowany przez KOSHI, 18 Maj 2012, 11:51, edytowano w sumie 1 raz
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 14:40
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Za oknem deszcz

Postprzez qcyk0015 w 18 Maj 2012, 11:48

Którego? Jeżeli pierwszego to Oleg czekał na Przewodnika i z nudów liczył naboje do swojej broni. A jeżeli drugiego, to Przewodnik wziął ze sobą na wyprawę członka Powinności.

Piszę dalej, ale następny rozdział jest długi i bardzo trudny do napisania, więc zajmuje więcej czasu.
Awatar użytkownika
qcyk0015
Stalker

Posty: 70
Dołączenie: 16 Kwi 2010, 20:57
Ostatnio był: 22 Kwi 2016, 19:00
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 18

Re: Za oknem deszcz

Postprzez echelon w 18 Maj 2012, 21:26

qcyk nie spiesz się. Lepiej pisać powoli niż pisać byle jak. Jak do tej pory czyta się dobrze, więc liczę na ten sam poziom (jeśli nie lepszy) w dalszych częściach :).
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: Za oknem deszcz

Postprzez qcyk0015 w 24 Maj 2012, 11:03

cz. III

Zona odcisnęła na Jantarze swoje plugawe piętno, pożerając zwyczajne rośliny i zwierzęta, a wydalając zdeformowane mutanty oraz powyginane od promieniowania, bezlistne drzewa. Niegdyś piękne jezioro, na które przed laty zjeżdżały się rzesze turystów, teraz jedna, wyschnięta dziura, w której na każdym kroku czaiły się mutanty i napotykało się zabójcze anomalie, bez trudu rozrywające człowieka na strzępy. Okoliczne bagno pełne było wałęsających się, podobnych do czołgającego się człowieka okropnych stworów, z resztkami masek przeciwgazowych na ryjach oraz butów na nogach. W powietrzu unosił się zapach rozkładu i wilgoci, panowała tutaj nostalgiczna, przygnębiająca atmosfera, dodatkowo podsycana złowrogim krakaniem wron.
Trójka stalkerów doszła do oznaczonej słupkami drogi, która skręcała na prawo. Na wprost, w oddali widać było mały bunkier otoczony blaszanym, podziurawionym ogrodzeniem. W pewnym momencie Przewodnik machnął ukrytą w grubej rękawicy dłonią by się zatrzymali. Oleg i Barin rozejrzeli się z przestrachem , starając się dostrzec, skąd może pochodzić niebezpieczeństwo, lecz nic nie spostrzegli. Spojrzeli ukradkiem po sobie pytającym wzrokiem. Przewodnik zamarł z nadstawionym uchem, jakby rysując sobie otoczenie tylko poprzez dźwięki, które słyszalne były tylko dla niego. Po dłuższej chwili przykucnął z bronią w ręku w wysokiej trawie. Oleg i Barin zrobili to samo i wytężyli wzrok w kierunku, w którym spoglądał Przewodnik.
W pobliżu małej, zdezelowanej ciężarówki krążyło kilku stalkerów, a raczej to, co z nich zostało.
Ubrane w stalkerskie kombinezony i dzierżące w rękach pistolety lub karabiny ludzkie ciała, pozbawione samodzielnego myślenia i własnej woli, błąkały się bez celu swym chwiejnym krokiem, mrucząc od czasu do czasu niezrozumiałe słowa. Jedynym instynktem, który im pozostał to strzelać do wszystkiego co się rusza, nieważne czy człowieka, czy zwierzęcia.
- Kim oni są? - spytał Oleg.
- To puste skorupy po ludziach z uszkodzonymi mózgami, nie można im już pomóc. Nazywamy je zombie – odpowiedział Przewodnik z westchnieniem i spojrzał na Olega – Czy mógłbyś?
Oleg kiwnął głowa, odbezpieczył AWM'a i przykucnął na wilgotnej trawie. Wycelował powoli w jednego z nich i nacisnął spust. Strzał odbił się szerokim echem po dolinie, zombie złapał się za brzuch i padł na ziemię z cichym stąpnięciem. Następnemu kula przeszyła głowę tworząc ciemną dziurę pośrodku czoła, upadając zacisnął spust na broni i przypadkowo postrzelił pozostałych obok.
-Czysto – rzekł Oleg wieszając spowrotem snajperkę na ramię.
Udali się w kierunku bunkra naukowców, mijając ciężarówkę i Oleg spostrzegł, że jeden ze zzombifikowanych stalkerów pląsał dziko po ziemi, jakby w ataku epilepsji i mamrotał niewyraźnie. Oleg odbezpieczył pistolet, wymierzył w głowę zombie i naszła go myśl co by powiedziała jego Julia gdyby go teraz zobaczyła. Po chwili obok jego ucha rozbrzmiał strzał i zombie padł martwy nie ruszając się już więcej.
- Nad czym się tak zastanawiasz, on by ci władował kulę w plecy nie wiedząc co robi – skarcił go przewodnik widząc Olega obserwującego ciała, lecz po chwili zniżył ton – Nie przejmuj się tak. Tylko koty, poznające dopiero Zonę i jej prawa, zajmują się zbieractwem jak padlinożercy. My nie żerujemy tylko na zgniłych trupach, jesteśmy doświadczonymi drapieżnikami i musimy zabijać.
Oleg uśmiechnął się do niego lekko, a Przewodnik podszedł do pancernych drzwi bunkra i stuknął dwa razy po trzy uderzenia. Zamek kliknął cicho i weszli do ciasnego i dusznego wnętrza. Na wprost wchodziło się do małego pomieszczenia z dwoma łóżkami i stolikiem, po prawej stała duża, oszklona szafa z dziwacznymi, podobnymi do strojów płetwonurków kombinezonami. Grzebał w niej starszy jegomość ubrany w niebieski uniform naukowy, z łysiną na czole i resztkami siwych włosów na głowie.
- Witaj Sacharow – przywitał się Przewodnik ściskając mu rękę.
- Dzień dobry – odpowiedział naukowiec – przyprowadziłeś kolegów? - spytał spoglądając uprzejmie na Olega i Barina.

- Zgadza się. To jest Oleg, mój kompan do wędrówek – rzekł klepiąc go po plecach lekko – a to Barin, członek Powinności. Jego szef ma do ciebie jakąś sprawę.
Barin tylko kiwnął głową a Oleg podszedł i również uścisnął rękę profesorowi.
- Zapraszam do stolika, nie jest zbyt wygodnie, ale to warunki, że tak powiem, kampingowe.
Wszyscy porozsiadali się na twardych pryczach. Sacharow zaproponował wodę mineralną, której napili się wszyscy prócz Olega. Ten wyjął z plecaka wódkę i pociągnął zdrowy łyk. Przewodnik spojrzał się na niego krótko, zapalił papierosa i zagadnął do profesora.
- No więc w czym możemy służyć?
- Rzecz w tym, że coraz więcej stalkerów nie powraca z rejonów fabryki. A jak już się pojawiają, to w takim stanie, że sumienie nakazuje tylko ich dobić. Przyłazi takie cholerstwo i wyje pod bunkrem, że nie da się pracować. Poza tym zalęgł się tam jakiś nowy mutant o którym nie mamy żadnych danych. Mój asystent, Siemieniow boi się tam iść.
- I co chciałbyś bym zrobił? - spytał Przewodnik, spoglądając na bladą mgiełkę dymu z papierosa, unoszącą się pod sufitem.
- Zbadał, wyniuchał, posłuchał, wszystko co potrafisz tylko ty – stwierdził Sacharow.
Przewodnik milczał przez moment zatopiony we własnych myślach.
- W porządku – szepnął – Ale, z całym szacunkiem, wiesz, że nie robię nic za darmo.
- O honorarium porozmawiamy jak wrócisz cały i zdrowy – uciął sacharow.
- No to jesteśmy umówieni – rzekł Przewodnik, zgasił papierosa i zaczął szykować się do wyjścia.
- Chciałbym udać się na północ odnaleźć Spełniacz Życzeń – niespodziewanie powiedział głośno Oleg.
Przewodnik spuścił głowę i zaczął przyglądać się swoim grubym butom, Barin westchnął cicho i uniósł wzrok w górę a Sacharow parsknął drwiąco.
- Nie mów mi, że jesteś jednym z tych niby doświadczonych stalkerów, którzy uważają, że już są gotowi na wyprawę w głąb Zony za jakimiś domniemanymi polami artefaktów. „ Daj mi dobry kombinezon i giwerę a przyniosę ci artefakty spod samej elektrowni”. Tak gadali... Phi. To śmieszne i żałosne. Nie ma sposobu by się tam dostać choćbyś i jechał czołgiem uzbrojonym w CKM. Jeśli jakimś trafem nie zeżrą ciebie mutanty albo nie rozwalą na kawałki anomalie, to wypali ci mózg Mózgozwęglacz i będziesz chodził jak te trupiaki, które wytłukliście - w kółko i bez celu. Jeszcze nikt stamtąd nie powrócił. Z ultranowoczesnym kombinezonem i bronią nie uda ci się przeniknąć nawet przez Radar, a o Prypeci albo tym bardziej Elektrowni nie wspominając. Owszem, jak się uprzesz to dam ci porządny pancerz i karabin jak masz dziesiątki tysięcy rubli, odejdź w poszukiwaniu przygód, ale ostrzegam cię, nikt i nic cię nie uratuje jak zamienisz się w zombie, albo jak dostaniesz kulkę w łeb i twoje ciało zgnije wśród innych nieszczęśników, którzy odważyli się tam zapuścić.
Sacharow skończył mówić a Oleg milczał ze wzrokiem wbitym w podłogę. Nie wiedział co go podkusiło, by wyznać swoje pragnienie, tym bardziej przy Przewodniku i dwóch zupełnie obcych osobach. Wstał powoli, odszedł od milczących towarzyszy i wyszedł na zimne i wilgotne powietrze. Pogarda i chłodna logika Sacharowa, jego pewność, że nie da się zajść dalej niż za Mózgozweglacz dodała mu dziwnej siły i zawziętości. Przez długi okres, przez większość czasu, w którym mieszkał w Zonie nie mógł się zdecydować na wędrówkę na północ. Zlękniony, tak jak ogromna większość stalkerów opowieściami weteranów o trudach i niebezpieczeństwach drogi do elektrowni, nigdy nie postawił nogi dalej niż do Magazynów Wojskowych. Był tam raz, błądząc przypadkowo w nocy po opuszczonej wiosce i cudem unikając śmierci z łap pijawek. Udowodni Sacharowowi, że da się dojść do elektrowni nie tracąc życia. Może inną drogą, innym sposobem...
Oleg kilka minut rozmyślał, obserwując niebo usłane granatowymi chmurami i wdychając wilgotne powietrze przesycone zapachem mokrej trawy i ziemi. W końcu otworzyły się ze skrzypieniem stalowe drzwi bunkra i wyszli z niej Przewodnik wraz z Barinem.
- No to idziemy znów we trójkę, Barin postanowił nam potowarzyszyć – rzekł Przewodnik do Olega krótko i oddalili się w stronę wzgórza, na którym piętrzyły się stare, podniszczone budynki byłej fabryki.
Wędrując po piaszczystej drodze, obok porośniętej wysoką trawą, pustej doliny, w której stał usmolony i skorodowany wrak, będący kiedyś autobusem, skręcili w stronę masywnej, wyszczerbionej bramy. Była otwarta na oścież, jakby w zapraszającym geście. Wokoło leżało kilka rozkładających się trupów, niektóre oparte o osłonę zbudowaną z worków z piaskiem, a niektóre leżały na ziemi, pokryte grubą warstwą zaschniętej krwi i z wyrazami straszliwej agonii wypisanej na dawno zastygłych twarzach. Panowała złowieszcza cisza, przerywana jedynie od czasu do czasu grzmotem burzy i kapaniem deszczu. Przez dwadzieścia lat nieobecności w tym miejscu cywilizowanego człowieka, opuszczone bloki pochłonęło zniszczenie i zmutowana roślinność. Stare budynki fabryki straszyły czarnymi i pustymi oczodołami okiennic, zbudowane z czerwonej cegły mury porosły na kilka metrów zmutowanymi pnączami, drzwi do większości budynków były wyłamane lub spróchniałe od wilgoci, odkrywając mroczne wnętrza. Wszystko wydawało się wymarłe i opustoszałe, tak jak i cała Zona, lecz to tylko złudzenie, nie była opuszczona i porzucona, ale tylko zmieniła swoich gospodarzy. Kilka kroków dalej, po lewej stronie od bramy w której stali, błyskała kilkumetrowej średnicy anomalia elektryczna, wystrzeliwująca co kilka sekund setki miniaturowych błyskawic. Po prawej, w rozwalającym się garażu słychać było piski, ciche mruczenie i drapanie. Przeszli przez bramę, po popękanym asfalcie, w którym gdzieniegdzie przebijała się trawa i podeszli do zardzewiałych drzwi garażu. Przewodnik skinieniem dał znak, żeby wycelowali z drzwi, a sam zamaszystym kopniakiem otworzył je z hukiem, niszcząc wiążący je skobel. Ze środka z piskiem wybiegł mały stwór, podobny do szczura, lecz o wiele chudszy i poruszający się na dwóch nogach, wymachujący dziko długimi pazurami. Przewodnik zamachnął się nogą ponownie, a mały stworek przeleciał piszcząc z bólu nad górką jakichś starych szmat i zatrzymał się dopiero na przeciwległej ścianie, barwiąc ją kleksem krwi. Gdy wstąpili do środka mierząc wciąż broniami i przyjrzeli się bliżej górce po środku, okazało się, że wcale nie składała się tylko ze szmat. Na samym środku pomieszczenia leżał stos białych, jakby pozbawionych krwi trupów, rozczłonkowanych i poszarpanych, leżących z ogromnej kałuży krwi. Wytaczały fetor tak straszliwy, że Oleg zatkał nos i usta, powstrzymując mdłości, a Barin z miejsca wymiotował na popękana podłogę. Much i innych owadów unosiło się w powietrzu tak dużo, że tworzyły czarną chmurę nad rozkładającym się mięsem, na stosie wiły się również tysiące obrzydliwych, białych robaków. Przewodnik, nie zważając na okropny smród, podszedł do jednego z ciał i szturchnął lufą od karabinu.
- To jest spiżarnia – stwierdził.
- Że co? Czyja? - spytał z przestrachem Oleg.
Przewodnik nie odpowiedział. Spojrzał jeszcze raz na trupy, po czym przeszedł do okna i popatrzał przez pozbawione szyb, metalowe okiennice. Nadstawił ucho i jakby próbował wyłowić swoim czujnym słuchem jakiś obcy dźwięk.
- Coś tutaj się czai – szepnął – Bądźcie czujni.
Oleg z Barinem spojrzeli po sobie znacząco, po czym rozejrzeli się wokoło, jakby w każdej chwili miało wyskoczyć na nich coś potwornego. W dachu ziała potężna dziura, przez którą widać było zachmurzone niebo, deszcz lał się strumieniami do środka, mieszając się z kałużą krwi. Oleg poczuł przemożną chęć opuszczenia tego garażu, nie chcąc stać się częścią tej góry mięsa, która najwyraźniej była obiadem jakiegoś mutanta. Wyszli na zewnątrz i ciesząc się świeżym powietrzem skierowali się na środek placu, na którym górował wysoki, unieruchomiony na wieczność dźwig. Od samego początku Oleg wzdrygał się co chwilę, czując na sobie jakiś niewytłumaczalny wzrok, śledzący każdy jego ruch. Jego kompani pewnie czuli to samo, od czasu do czasu spoglądając się za siebie. Mijając betonowy placyk, przechodząc pod dźwigiem i zmierzając w stronę pobliskiej alejki, Olega przeszył nagle straszliwy ból głowy, rozmazało mu się przed oczami i usłyszał w głowie radosny śmiech. Po chwili wszystko ustało, a Oleg oszołomiony złapał się za głowę.
- Wszytko w porządku? - spytał Przewodnik.
- Tak... Tak, wszystko gra – odpowiedział niepewnie Oleg a Przewodnik spojrzał na niego badawczo.
Nic nie znajdując w drewnianych, dziurawych barakach skierowali się do dużego, prostokątnego budynku. Miał kilka pięter, niektóre okna były zabite deskami, kilka miało wbudowane kraty, skorodowane przez kwaśną deszczówkę.
- Stójcie – rzekł Przewodnik – Rozdzielimy się. Oleg, wejdziesz z Barinem do tego budynku i rozejrzycie się w środku.. Ja wejdę w tamtą alejkę – wskazał na uliczkę znikającą za rogiem, obok śmietnika. Oleg i Barin skinęli głowami.
Włączając latarki, wstąpili do ciemnego budynku oświetlając sobie drogę i rozejrzeli się. Znaleźli się w niewielkim pomieszczeniu, w którym znajdowały się pokryte dywanem kurzu stoliki, a na nich zardzewiałe maszyny nieznanego przeznaczenia. Podłoga była usłana zardzewiałymi rupieciami, żelastwem oraz resztkami połamanych cegieł. Na wprost przed nimi pięła się w górę mała klatka schodowa z wyłamaną poręczą, z rozsypującymi się schodami i obdrapanymi ścianami, na których stara farba zwisała w płatach. Oleg skierował snop światła latarki w dół szczerbatych schodów, rozstępując gęstą ciemność i spostrzegł na popękanej podłodze krwiste plamy i smugi, jakby ktoś ranny zszedł lub został zwleczony na dół po schodach.
- Sprawdźmy to – nakazał Barin a Oleg niechętnie zgodził się zejść w dół schodów do ciemnej piwnicy.
Niepewne światełko latarki Olega błądziło po pustych pomieszczeniach, lizało bladożółtą poświatą obdrapane ściany i zakurzoną, brudną podłogę. W pewnym momencie natrafiło na zardzewiałe kraty, osadzone w wąskim przejściu do innego pomieszczenia. Były uchylone i pokryte dziwnym, błyszczącym w świetle latarki zielonkawym śluzem. Oleg dotknął go i substancja przykleiła się do skórzanej rękawicy, ciągnąc się jak gęsta ślina.
- Co to za paskudztwo? - mruknął cicho Oleg a Barin tylko wzruszył ramionami i pchnął kratę. Zaskrzypiała przeraźliwie, obijając się echem po szerokich korytarzach podziemia. Gdy echo dotarło do odległych zakątków pustych pomieszczeń, jakby w odzewie rozległ się głęboki, mrożący krew w żyłach pomruk. Ciężkie krople potu pojawiły się na czole Olega, machał latarka na prawo i lewo szukając źródła dźwięku, lecz wokoło była tylko ciemna pustka. Skierował snop światła na Barina, a ten pokazywał coś palcem kilka metrów dalej.
Ciemne plamy prowadziły do poszarpanego trupa, leżącego w kałuży krwi, na podrapanej twarzy z zastygłymi oczami błąkało się przerażenie. Poszczególne członki walały się w promieniu kilku metrów od korpusu ciała, podłoga błyszczała szkarłatem w promieniach latarki. W pewnym miejscu do uszu Olega dobiegł cichy dźwięk kapania. Spoglądając kawałek dalej spostrzegł na podłodze powiększająca się plamę krwi. Od krótkiej chwili czuł na całym ciele zimny dreszcz i przytłaczające, palące spojrzenie, mierzwiące włosy na karku. Wstrzymał oddech i przezwyciężając własny paranoiczny lęk, zaświecił latarką w stronę sufitu.
Dopiero po chwili uświadomił sobie co widzi. Nad głową wisiało wbitymi w sufit długimi pazurami czarne, uskrzydlone, ogromne cielsko z małą głową, wpatrzoną w jego przerażoną twarz. Czerwone, ohydne oczy z pionowymi szparkami zamiast źrenic zmrużyły się od światła i zanim Oleg zdążył zareagować i zrobić cokolwiek, stworzenie zaskrzeczało przerażająco i puszczając się pazurami od sufitu opadło na podłogę. Straszliwy ból przeszył ramię Olega i popchnięty ogromną siłą upadł na twarz, uderzając o beton. Pistolet wypadł mu z ręki dźwięcząc o podłogę i znikając w ciemności. Od ramienia w górę przez ciało przeszło mu straszliwe zimno, przestał czuć rękę a chwile potem nie mógł już obrócić w żadną stronę głowy. Wierzgał beznadziejnie nogami i próbował wstać, jednak paraliżujący jad pokonał go całkowicie i opadł na podłogę nie mogąc się poruszyć nawet o cal. Leżąc twarzą do wilgotnego betonu widział tylko kątem oka latarkę leżąca na ziemi i Barina próbującego wstać i wycelować karabinem w mutanta, jednak stworzenie wytraciło mu go z rąk, rzuciło Barinem o pobliską ścianę a ten opadł na podłogę i zastygł w bezruchu. Żółte światło latarki powoli niknęło Olegowi sprzed oczu, usłyszał tylko cichy pomruk zadowolenia potwora i spadł w ciemną otchłań tracąc przytomność.
Ostatnio edytowany przez qcyk0015, 30 Lip 2012, 20:46, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post qcyk0015 otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive SkullDagger.
Awatar użytkownika
qcyk0015
Stalker

Posty: 70
Dołączenie: 16 Kwi 2010, 20:57
Ostatnio był: 22 Kwi 2016, 19:00
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 18

Re: Za oknem deszcz

Postprzez echelon w 24 Maj 2012, 13:16

wydalając zdeformowane mutanty

Brzmi trochę jak masło maślane.

- W porządku – szepnął – Ale, z całym szacunkiem, wiesz, że nie robię nic za darmo.
- O chonorarium porozmawiamy jak wrócisz cały i zdrowy – uciął Sacharow.


Na coś takiego nie poszedłby nawet zwykły kot, a i Sacharow raczej z nikim nie rozmawiałby w ten sposób. Każdy warunki umowy wolałby uzgodnić wcześniej. W końcu jak się idzie nawet do zwykłej pracy to się ustala za ile, a nie na zasadzie, że jakoś to będzie

- Stójcie – rzekł Przewodnik – Rozdzielimy się. Oleg, wejdziesz z Barinem do tego budynku i rozejrzycie się w środku. Ja wejdę w tamtą alejkę – wskazał na uliczkę znikającą za rogiem, obok śmietnika.

Nawet jeśli już postanowili się rozdzielić (co było raczej nierozsądne żeby ktoś szedł sam), to przydałoby się uzgodnić gdzie i mniej więcej za ile mają się spotkać żeby nie szukać się po fabryce.
Dobrze się czyta, bo umiesz ciekawie pisać, ale moim zdaniem skupiając się na fabule, pchając ją trochę za szybko do przodu zaniedbałeś szczegóły, pewne rzeczy są trochę nieprzemyślane, a niektóre opisy lakoniczne i trochę zaniedbane. Chyba trochę śpieszyłeś się z pisaniem.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: Za oknem deszcz

Postprzez SkullDagger w 24 Maj 2012, 14:34

Bardzo fajne opowiadanie, trzymało w napięciu gdy się rozdzielili:)

Czekam na ciąg dalszy:)

Kłezaka dam:)
I5-3570K 3,40Ghz 3,80Ghz in Turbo
GA B75M-D3V GoodRam 8GB 1600Mhz
GTX 660 2GB Win 7 64bit
Awatar użytkownika
SkullDagger
Ekspert

Posty: 881
Dołączenie: 26 Sie 2011, 01:04
Ostatnio był: 09 Paź 2022, 19:48
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: SGI 5k
Kozaki: 63

Re: Za oknem deszcz

Postprzez Jo_Mason w 25 Maj 2012, 10:59

Dobrze napisane. Historia chyba jeszcze sprzed tej opisanej w CS (kolesie nie wiedzą co to zombi i Wolność). Nie rzuciły mi się żadne błędy. Tak de facto akcja startuje w 3 rozdziale. Tylko czemu jest tam cliffhanger?!

Czekam na dalszą część :)

Ps. Planujesz wstawienie tam pozostałych postaci z gry (Przewodnik już jest) takich jak chociażby Kieł?
Ulubiony Mod: CoP - AtmosFear 3, CS - The Faction War

Człowiek - gotowe 4 rozdziały
Terapia - kryminał - NOWOŚĆ
Pingwiny z Madagaskaru - Operacja "MONOLIT" - Opowiadanie ukończone
Awatar użytkownika
Jo_Mason
Stalker

Posty: 51
Dołączenie: 27 Lut 2012, 09:47
Ostatnio był: 11 Kwi 2022, 22:50
Miejscowość: Brzesko
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 39

Re: Za oknem deszcz

Postprzez qcyk0015 w 25 Maj 2012, 12:09

Ano, dobrze myślisz Jo_Mason. Moge tylko powiedzieć, że o wyczynach Striełoka i jego kompanów jeszcze nikt nie słyszał a Wolność dopiero się kształtuje.

Na znane postacie przyjdzie być może jeszcze czas ;)

Co do komentarza echelona, to stworzyłem postać Przewodnika jako zatwardziałego weterana, przebywającego w Zonie od samego początku i znającego w większym stopniu od innych jej niebezpieczeństwa, i wiedzącego, czego można się po niej spodziewać. Nie boi się samemu wchodzić do nieznanych uliczek i budynków, oraz niepierwszy raz wykonuje zlecenia dla naukowców, więc dobrze znają jego ceny i wymagania.

Popracuję nad opisami i szczegółami. Dzięki za komentarze :D
Awatar użytkownika
qcyk0015
Stalker

Posty: 70
Dołączenie: 16 Kwi 2010, 20:57
Ostatnio był: 22 Kwi 2016, 19:00
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Fast-shooting Akm 74/2
Kozaki: 18

Następna

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości