przez TESKO w 02 Lis 2014, 16:14
ODCINEK ZWEI
Godzina 10:00. Dźwięk discopolo najgorszego sortu rozbrzmiewa w czterech ścianach bloku w Prypeci. Ryszard wydaje z siebie ciężki ryk skacowanego wojownika. Powoli podpełza do źródła świdrującego jazgotu, który dochodzi z jego nieśmiertelnej Nokii. Wyrzuca ją przez okno, gdyż budzik sukcesywnie wprawia jego mózg w bolesny rezonans.
Po uporaniu się z telefonem dresiarz przemieszcza się powoli w stronę zlewu. Chwyta za kielich od wódki, jedyne szklane naczynie jakie posiada, i nalewa do niej wody. Po ugaszeniu pragnienia Ryszard rozgląda się po jego melinie, która swym wyglądem przypomina obrady sejmu - burdel.
W tym całym post-melanżowym chaosie Ryszard zauważa jeden element, który odstaje od reszty. To był stary dobry Chocapic ukryty pod osłoną, aby nie zabił ówczesnych balangowiczów. Coś było jednak z nim nie tak. Dresiarz podchodzi do niego mijając zarzyganych kolegów i zaćpane prostytutki. Bierze go w swe ręce i przybliża go do swej twarzy, aby przyjrzeć się jemu z bliska.
Po pięciu minutach wnikliwej obserwacji zauważa słabe światełko w środku, którego wcześniej nie było. Uznał, że najlepiej będzie, jeśli zabierze Chocapica do jego przyjaciela sprzed powstania Zony, Seby, który jest znawcą w dziedzinie artefaktów.
Ryszard idąc po drodze do swojego Zaporożca podnosi swój telefon, który wcześniej wyrzucił. Budzik przestał grać, bynajmniej nie z powodu upadku, wszakże Nokia 3310 jest niezniszczalna. Dresiarz wsiada do samochodu, odpala silnik i rusza z piskiem opon na piasku w stronę Czerwonego Lasu.
Po dotarciu do celu, Ryszard kieruje się w stronę drewnianej chatki, która należy do Sebastiana. Zanim zapuka do drzwi, usuwa się na bok, gdyż nie chce zostać postrzelonym, jako że jego przyjaciel lubi najpierw strzelać, a potem zadawać pytania. Po uczynieniu tego puka do drzwi i głos obrzyna rozbrzmiewa na cały las, po czym wywiązuje się dialog:
- Kto tam?
- To ja, Rychu
- Peja?
- Nie ku*wa, Tiger Bonzo
Rozlega się dźwięk kolejnego wystrzału, po czym Rychu z irytacją:
- Co ty głuchy, że po głosie nie poznajesz? To ja, Ryszard z Prypeci
- Kopę lat ziomuś. Wbijaj na kwadrat - Seba wpuszcza Ryszarda do siebie. Przybijają sobie żółwika - Co cię do mnie sprowadza?
- Coś jest nie tak z moim Chocapiciem. Zauważyłem jakieś dziwne światełko w środku. Obadaj
Ryszard podaje artefakt. Seba przygląda się mu z bliska i po paru chwilach mówi:
- Muszę z przykrością stwierdzić, że twój artefakt dostał cioty. Oznacza to, że nie będzie działać przez parę dni. Potem wszystko wróci do normy.
- Co za chu*ostwo - Rychu rzuca.
- Nic nie możesz z tym zrobić. Jedyne co, to wyprodukować kolejnego, co w tej chwili też jest niemożliwe z powodu zerowej aktywności anomalii.
- Co ku*wa?
- Nie możesz nasrać do Trampoliny.
- A dlaczego?
- Zona też dostała cioty.
- Nożesz ku*wa mać - Rychu odpowiada zrezygnowany. Seba odzywa się po paru momentach ciszy:
- Sory memory, taki mamy klimat. Co zrobisz, nic nie zrobisz.
Ryszard kiwa ze zrozumieniem. Zabiera artefakt, żegna się z Sebą i idzie do samochodu, po czym odjeżdża w stronę Prypeci. Postanawia ciężko pobić każdego, kogo spotka na swojej drodze przez resztę dnia, czyli właściwie dzień jak co dzień.
yo!
-
Za ten post TESKO otrzymał następujące punkty reputacji:
- Pangia.