Opowiadanie ,,Wypad" rozdział V

Kontynuowane na bieżąco.

Moderator: Realkriss

Re: Opowiadanie ,,Wypad" rozdział IV

Postprzez szakal122 w 11 Wrz 2009, 18:02

Rozdział V

...Obudziłem się około siódmej rano.Wokół mnie było mnóstwo krwi , sam byłem nią poplamiony.Cały przerażony wstałem bez żadnej uwagi.Z pewnością już bym nie żył , gdyby ktoś mnie zauważył.
Jednak byłem w jednym kawałku , obok mnie leżał mój karabin i plecak bez żadnej zawartości.Z przerażeniem stwierdziłem , że ktoś gra na dole na gitarze.

- Jeśli to powinność to już jestem trupem -myślałem.

Z ogromną ostrożnością spojrzałem w dół.

-Ku*wa wiedziałem.-kląłem pod nosem.

Czterech powinnościowców siedziało przy ognisku ogrzewając się w ten zimny poranek.Chwyciłem mój karabin , zdjąłem celownik PSO-1 i wycelowałem przez muszkę i szczerbinkę jednemu w głowę.Nacisnąłem spust.Facet padł.Jeszcze trzech.Przełączyłem karabin na tryb automatyczny i prułem w ziemię , ile miałem naboi w magazynku.
Gdy ostatnia łuska wyskoczyła z zamka , na dole były już cztery trupy.Zrzuciłem bezużyteczny już karabin na dół i zszedłem po drabince.Chwyciłem jednego i przewróciłem go na brzuch.Zdjąłem mu plecak i przejrzałem na zawartość.

-Amunicja 9.39 , chleb , kilka konserw , Makarov,VOG-25 -mruczałem pod nosem

Przerzuciłem najważniejsze rzeczy z trzech plecaków i miałem brać sie za czwarty , gdy kula przeszyła moje ramię.
Zakląłem z bólu.Podniosłem oczy na budynek skąd padł strzał.Delikwentowi zacięła się broń.Chwyciłem Groze jednego z powinnościowców i puściłem serię do okna.Przeciwnik padł.Odetchnąłem z ulgą.Chwilę poleżałem , chwyciłem apteczkę i opatrzyłem rękę.Kula przeszła na wylot.Na szczęście nie tknęła kości.Spojrzałem na stan grozy.Nie był najgorszy , więc postanowiłem ją zatrzymać.Zdjąłem poszarpany kombinezon , dopiero teraz zauważyłem jego stan.

- Co tu się działo

Zrzuciłem SEVE i odczepiłem odznakę wolności.Zabrałem się do przeglądania czwartego plecaka.
Były w nim papiery , Dusza i jakieś urządzenie przypominające słuchawki.Natychmiast
Przyłożyłem duszę do ramienia.Zaczęło silnie piec , jednak i również natychmiast były widziane efekty.Pół minuty później miałem zdrowe ramię.Przejrzałem papiery.Były w nich jakieś rysunki przedstawiające te słuchawki.
Przestudiowałem wszystkie strony i zacząłem oglądać okładkę.Było na niej:

Kod: Zaznacz wszystko
X16: ZESTAW DO OCHRONY PSIONICZNEJ


Uśmiechnąłem się i założyłem słuchawki.Na karabinek zamontowałem lunetę i załadowałem granatnik.Przeszedłem jakieś trzydzieści , może czterdzieści metrów i doszedłem w budynku , gdzie był snajper.Gdy zobaczyłem SWD Dragunow ucieszyłem się , ale po dokładniejszych oględzinach uznałem , że to jakaś pierd*lona podróba.Jednak amunicję wziąłem , bo nie była ona powszechna w zonie.Tak przyszykowany poszedłem dalej.Przechodząc przez kolejne budynki zachowywałem szczególną ostrożność.Jeden fałszywy ruch i byłoby po mnie,a tego nie chciałem.Ostrożnie , krok po kroku przechodziłem kolejne metry .Kątem oka widziałem różne anomalie i artefakty między nimi.Również nieszczęśników , którzy ich pożądali.W ślimaczym tempie dotarłem do niedokończonego dwupiętrowego budynku.Na szczycie nie było ścian i dachu , więc widziałem całą okolicę.Po piętnastu minutach jakaś postać wyłoniła się zza rogu stacji kolejowej , która była mniej więcej 200 metrów ode mnie.
Ktoś uciekał przed czymś...niewidzialnym! Pijawka! Złożyłem się do strzału.Spojrzałem przez lunetę.Poruszające się ,,powietrze'' było coraz bliżej uciekającego,,ktosia''. Gdy już potwór miał dobrać się do ofiary i zniknęła jego niewidzialna osłona , wystrzeliłem.Kula dużego kalibru dosłownie zmasakrowała głowę mutanta.Spojrzałem jeszcze na człowieka którego uratowałem.Był to ekolog.Pomachałem mu , żeby przyszedł.Mając go cały czas ma muszce kazałem mu zdjąć górną część skafandra zasłaniającą twarz.Zrobił to posłusznie.Odetchnąłem z ulgą,
gdyż nie był wrogiem.

- Kola Andrei Kopowiczenko - przedstawił się
- Kanar.Co ty tu robisz?
- Wysłali mnie z bunkra , bo powinnościowcy zabrali nam eksperymentalny zestaw do ochrony psionicznej.
To , co masz aktualnie założone.Posłuchaj (spojrzał na znaczek wolności na plecaku) wolnościowcu.Słyszałem od twoich kumpli , że idą nad jantar.
- To oni żyją? - ucieszyłem się.
-Tak żyją,maja dwóch rannych , których opatrzyłem za małą opłatą , zmierzają do naszego bunkra.Ty oddasz nam to urządzenie , a my zachowamy waszych rannych i udzielimy im fachowej pomocy.I za to , że uratowałeś mi tyłek masz.

Wyjął kombinezon ekologa z plecaka i podarował mi go mówiąc:

- Zawsze nosze drugi na wszelki wypadek.

Razem odpoczęliśmy jeszcze pół godziny i ruszyliśmy Nad Jantar...
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Reklamy Google

Re: Opowiadanie ,,Wypad" rozdział V

Postprzez szakal122 w 11 Wrz 2009, 18:53

Rozdział V


...Obudziłem się około siódmej rano.Wokół mnie było mnóstwo krwi , sam byłem nią poplamiony.Cały przerażony wstałem bez żadnej uwagi.Z pewnością już bym nie żył , gdyby ktoś mnie zauważył.
Jednak byłem w jednym kawałku , obok mnie leżał mój karabin i plecak bez żadnej zawartości.Z przerażeniem stwierdziłem , że ktoś gra na dole na gitarze.

- Jeśli to powinność to już jestem trupem -myślałem.

Z ogromną ostrożnością spojżałem w dół.

-Ku*wa wiedziałem.-kląłem pod nosem.

Czterech powinnościowców siedziało przy ognisku ogrzewając się w ten zimny poranek.Chwyciłem mój karabin , zdjąłem celownik PSO-1 i wycelowałem przez muszkę
i szczerbinkę jednemu w głowę.Nacisnąłem spust.Jeden padł.Jeszcze trzech.Przełączyłem karabin na tryb ałtomatyczny i prółem w ziemię , ile miałem naboi w magazynku.
Gdy ostatnia łuska wyskoczyła z zamka , na dole były już cztery trupy.zrzuciłem karabin na dół i zszedłem po drabince.
Chwyciłem jednego i przewróciłem go na brzuch.Zdjąłem mu plecak i spojżałem na zawartość.

-Amunicja 9.39 , chleb , kilka konserw , makarov,VOG-25 -mruczałem pod nosem

Przerzuciłem najważniejsze rzeczy z trzech plecaków i miałem brać sie za czwarty , gdy kula przeszyła moje ramię.
Zakląłem z bólu.Spojżałem na budynek skąd padł strzał.Delikwentowi zacięła się broń.Chwyciłem Groze jednego z powinnościowców
i puściłem serię do okna.Przeciwnik padł.Odetchnąłem z ulgą.Chwilę poleżałem , chwyciłem apteczkę i opatrzyłem rękę.
Kula przeszła na wylot.Na szczęście nie tknęła kości.Spojżałem na stan grozy.Nie był najgorszy , więc postanowiłem ją zatrzymać.
Zdjąłem poszarpany kombinezon , dopiero teraz zauważyłem jego stan.

- Co tu się działo

Zrzuciłem kombinezon i odczepiłem odznakę wolności.Zabrałem się do przeglądania czwartego plecaka.
Były w nim jakieś papiery , Dusza i jakieś urządzenie przypominające słuchawki.Natychmiast
Przyłożyłem duszę do ramienia.Zaczęło silnie piec , jednak i również natychmast były widziane efekty.Pół minuty później
miałem zdrowe ramię.Przejżałem papiery.Były w nich jakieś rysunki przedstawiające te słuchawki.
Przejżałem wszystkie strony i spojżałem na okładkę było na niej:

Kod: Zaznacz wszystko
X16: ZESTAW DO OCHRONY PSIONICZNEJ


Uśmiechnąłem się i założyłem słuchawki.Na karabinek zamontowałem lunetę i załadowałem granatnik.Przeszedłem jakieś
trzydzieści , może czterdzieści metrów i doszedłem w budynku , gdzie był snajper.Gdy zbaczyłem SWD Dragunow ucieszyłem się , ale po dokładniejszych
oględzinach uznałem , że to jakaś pierd*lona podróba.Jednak amunicję wziąłem , bo nie była ona powszechna w zonie.
Tak przyszykowany poszedłem dalej.Przechodząc przez kolejne budynki zachowywałem szczególną ostrożność.
Jeden fałszywy ruch i byłoby po mnie,a tego nie chciałem.Ostrożnie , krok po kroku przechodziłem kolejne metry .Kątem
oka widziałem różne anomalie i artefakty między nimi.Również nieszczęśników , którzy ich pożądali.W ślimaczym tempie
dotarłem do niedokończonego dwupiętrowego budynku.Na szczycie nie było ścian i dachu , więc widziałem całą okolicę.
Po piętnastu minutach jakaś postać wyłoniła się zza rogu stacji kolejowej , która była mniej więcej 200 metrów ode mnie.
Ktoś uciekał przed czymś...niewidzialnym! Pijawka! Złożyłem się do strzału.Spojżałem przez lunetę.Poruszające się ,,powietrze'' było coraz bliżej uciekającego
,,ktosia''. Gdy już potwór miał dobrać się do ofiary i zniknęła jej niewidzialna osłona wystrzeliłem.Kula dużego kalibru dosłownie
zmasakrowała głowę mutanta.Spojżałem jeszcze na człowieka którego uratowałem.Był to ekolog.Pomachałem mu , żeby przyszedł.
Mając go cały czas ma muszce kazałem mu zdjąć górną część skafandra zasłaniającą twarz.Zrobił to posłusznie.Odetchnąłem z ulgą,
gdyż nie był wrogiem.

- Kola Andrei Kopowieczenko - przedstawił się
- Kanar.Co ty tu robisz?
- Wysłali mnie z bunkra , bo powinnościowcy zabrali nam eksperymentalny zestaw do ochrony psionicznej.
To , co masz aktualnie założone.Posłuchaj (spojżał na znaczek wolności na plecaku) wolnościowcu.Słyszałem od twoich kumpli , że
idą nad jantar.
- To oni żyją? - ucieszyłem się.
-Tak żyją,maja dwóch rannych , których opatrzyłem za małą opłatą , zmierzają do naszego bunkra.Ty oddasz nam to urządzenie , a my zachowamy
waszych rannych i udzielimy im fachowej pomocy.I za to , że uratowałeś mi tyłek masz.

Wyjął kombinezon ekologa z plecaka i podarował mi go mówiąc:

- Zawsze nosze drugi na wszelki wypadek.

Razem odpoczeliśmy jeszcze pół godziny i ruszyliśmy Nad Jantar...
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Wypad" rozdział VI

Postprzez szakal122 w 08 Lis 2009, 00:23

Przepraszam , że tak późno , ale proszę , następna część :wink:

Rozdział VI



Idąc zniszczonym asfaltem prowadzącym nad jezioro Jantar rozmyślał.Jak tam jest , poza Zoną.
Pewnie kumple z sierocińca już z pracą , ustatkowani , dzieci, a ja szarpię się z pieprzoną strefą.
I po co mi to ? Czasem mam ochotę przyłożyć sobie pistolet do skroni i nacisnąć spust.
Gdy tak szedłem w zadumie , usłyszałem huk wystrzału.Niespodziewanie kula przeleciała mi nad głową.Zrobiło mi się gorąco.
Kilka centymetrów w dół i byłoby po mnie.Schyliłem się i szybko wbiegłem za drzewo patrząc , jak kolejne pociski
wbijają się w ziemię.Tylko gdzie podział się mój kompan ? Zdenerwowałem się , gdyż nigdzie go nie widziałem.
Chwyciłem karabin i przeładowałem.
Przyłożyłem kolbę do ramienia , tak kurczowo trzymając , aż zdrętwiały mi palce.Każda sekunda nie ubłagalnie zdawała być godziną.
Zawsze zadawałem sobie pytanie , jak to jest czuć zimny pot? Właśnie się dowiedziałem.
Wychylałem się powoli , ale gdy tylko lufa karabinu wyszła spoza ochrony , od drzewa odłupał się kawał kory , a w miejsce niej wbił
się dość duży pocisk.Przytuliłem się mocno do drzewa , jednak temu komuś się znudziło strzelanie z karabinu.
Chwile potem usłyszałem wystrzał pocisku przeciwpancernego.


- RPG - przeszło mi przez myśl.


Odbiłem się jak najmocniej w prawo , by uniknąć śmierci , jednak i tak oberwałem w głowę solidnym kawałkiem drewna , który mnie ogłuszył.
Po drzewie , które tu było , nie zostało nic.Jednak wyskakując musiałem wystawić się na czujne oko snajpera , który gdzieś tu był , jednak
nikt nie wystrzelił.Leżałem tak już z 30 sekund , gdy usłyszałem kroki za sobą.Nie odwracałem się , gdyż pewnie myślał , że jestem martwy. Mogłem go zaskoczyć i wbić w niego nóż.
Szybko wyjąłem ostrze z pochwy , a gdy jegomość nachylił się nade mną , wbiłem je mu w udo.

-AAAAAARGH

Ten osobnik , a raczej ta osobniczka zawyła niemiłosiernie.Rozłożyła się plackiem na drodze i wiła z bólu , jakie zadawało ostrze.
Podniosłem się , pomimo bólu , jaki dosłownie rozrywał moją głowę.Wymierzyłem karabin w jej stronę i spytałem:

- Czego ode mnie chcesz ?
- pier*ol się - odrzuciła.
- Jak chcesz to możemy iść zaraz w krzaki i spełnię twoją prośbę.

Każdy facet zaraz by poszedł z taką babką w krzaki i by poświntuszył , jednak nie on.Nie był facetem typu : ,,Hej , idziesz ten teges''.
Wiedział , że kobieta w Zonie to rzadkość , a nie zamierzał jej wypuścić.Zamiast tego , zauważył ,że się ściemnia.
Klnąc w duchu chwycił sznur i knebel z plecaka , związał szamoczącą się ofiarę i zaprowadził do tunelu.
Wyszedł na chwilę po jakieś drewno.Gdy wrócił , poukładał gałązki w kupkę i podpalił.W ogniu zawsze było to
coś podtrzymującego na duchu , gdy cały świat wydawał się do dupy.Wyciągnął również dwie kiełbasy , które nadział
na kij i zaczął powoli ogrzewać nad ogniem.Gdy się przyrumieniły , rozwiązał knebel dziewczyny , która miała wszystkiego dość.

- Chcesz kiełbasy ?

Skinęła głową.Wiedział , że nie ucieknie , gdy rozsupła jej ręce , bo nogi były również splątane.
Podał jej posiłek , który zaczęła łapczywie zjadać.Gdy skończyła zaczęła rozmowę:

- Dlaczego mi pomagasz ?

Nastąpiła długa cisza.Kanar rozmyślał w duchu , po czym odpowiedział:

- Widzisz , to nie jest tak.Po prostu...
- Masz zamiar po prostu mnie wydymać i sobie pójść ? -domyślała się w smutku
- Ja nie ten typ człowieka.

Widział ją.Młodą , rudowłosą kobietę w specjalnie uszytym kombinezonie.Była piękna , pomimo ognia , który dodawał jej uroku.
Pogrzebał w plecaku za apteczką , po czym wyjął z niej sterylną igłę i nić , po czym zabrał się za jej rozcięte udo.
Rozciął materiał , który był pełny zakrzepłej krwi , po czym odkaził ranę i zabrał się do szycia.Widział jej twarz , gdzie po pierwszym
wbiciu igły pokazał się grymas bólu.Po skończeniu operacji , obandażował nogę i dołożył do ognia.

- Po co mnie w ogóle zaatakowałaś? - przerwał ciszę.
- Myślałam , że jesteś kimś innym.Parę dni temu załatwiłam trzech bandziorów.Reszta zgraji goniła mnie przez kilka dni , aż trafiłam tutaj.Nie wiedziałam
gdzie jestem , a że przechodziłeś niedaleko , desperacko chciałam zdobyć jedzenie i mape tej okolicy.
- I ci się pofarciło , że spotkałaś mnie , bo gdyby to był ktoś inny , to już byłabyś zgwałcona i martwa.

Gdy wypowiedziałem słowa wyraźnie się zasmuciła . W jej oczach pojawiła się łza.Wiedziałem , że się zachwile rozpłacze.Chciałem ją pocieszyć , jednak
jakaś siła trzymała mnie na miejscu.Zapadła grobowa cisza.Żadne z nas nie mogło wydobyć słów.Ukradkiem spojrzałem na zegarek.Była już 22.00.

- Idź spać , jutro postanowimy , co z tobą zrobić...
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Wypad" rozdział VI

Postprzez szakal122 w 08 Lis 2009, 00:30

Rozdział VI

Przepraszam , że dopiero teraz , ale wcześniej jakoś nie miałem ani weny , ani czasu...



Idąc zniszczonym asfaltem prowadzącym nad jezioro Jantar rozmyślał.Jak tam jest , poza Zoną.
Pewnie kumple z sierocińca już z pracą , ustatkowani , dzieci, a ja szarpię się z pieprzoną strefą.
I po co mi to ? Czasem mam ochotę przyłożyć sobie pistolet do skroni i nacisnąć spust.
Gdy tak szedłem w zadumie , usłyszałem huk wystrzału.Niespodziewanie kula przeleciała mi nad głową.Zrobiło mi się gorąco.
Kilka centymetrów w dół i byłoby po mnie.Schyliłem się i szybko wbiegłem za drzewo patrząc , jak kolejne pociski
wbijają się w ziemię.Tylko gdzie podział się mój kompan ? Zdenerwowałem się , gdyż nigdzie go nie widziałem.
Chwyciłem karabin i przeładowałem.
Przyłożyłem kolbę do ramienia , tak kurczowo trzymając , aż zdrętwiały mi palce.Każda sekunda nie ubłagalnie zdawała być godziną.
Zawsze zadawałem sobie pytanie , jak to jest czuć zimny pot? Właśnie się dowiedziałem.
Wychylałem się powoli , ale gdy tylko lufa karabinu wyszła spoza ochrony , od drzewa odłupał się kawał kory , a w miejsce niej wbił
się dość duży pocisk.Przytuliłem się mocno do drzewa , jednak temu komuś się znudziło strzelanie z karabinu.
Chwile potem usłyszałem wystrzał pocisku przeciwpancernego.


- RPG - przeszło mi przez myśl.


Odbiłem się jak najmocniej w prawo , by uniknąć śmierci , jednak i tak oberwałem w głowę solidnym kawałkiem drewna , który mnie ogłuszył.
Po drzewie , które tu było , nie zostało nic.Jednak wyskakując musiałem wystawić się na czujne oko snajpera , który gdzieś tu był , jednak
nikt nie wystrzelił.Leżałem tak już z 30 sekund , gdy usłyszałem kroki za sobą.Nie odwracałem się , gdyż pewnie myślał , że jestem martwy. Mogłem go zaskoczyć i wbić w niego nóż.
Szybko wyjąłem ostrze z pochwy , a gdy jegomość nachylił się nade mną , wbiłem je mu w udo.

-AAAAAARGH

Ten osobnik , a raczej ta osobniczka zawyła niemiłosiernie.Rozłożyła się plackiem na drodze i wiła z bólu , jakie zadawało ostrze.
Podniosłem się , pomimo bólu , jaki dosłownie rozrywał moją głowę.Wymierzyłem karabin w jej stronę i spytałem:

- Czego ode mnie chcesz ?
- pier*ol się - odrzuciła.
- Jak chcesz to możemy iść zaraz w krzaki i spełnię twoją prośbę.

Każdy facet zaraz by poszedł z taką babką w krzaki i by poświntuszył , jednak nie on.Nie był facetem typu : ,,Hej , idziesz ten teges''.
Wiedział , że kobieta w Zonie to rzadkość , a nie zamierzał jej wypuścić.Zamiast tego , zauważył ,że się ściemnia.
Klnąc w duchu chwycił sznur i knebel z plecaka , związał szamoczącą się ofiarę i zaprowadził do tunelu.
Wyszedł na chwilę po jakieś drewno.Gdy wrócił , poukładał gałązki w kupkę i podpalił.W ogniu zawsze było to
coś podtrzymującego na duchu , gdy cały świat wydawał się do dupy.Wyciągnął również dwie kiełbasy , które nadział
na kij i zaczął powoli ogrzewać nad ogniem.Gdy się przyrumieniły , rozwiązał knebel dziewczyny , która miała wszystkiego dość.

- Chcesz kiełbasy ?

Skinęła głową.Wiedział , że nie ucieknie , gdy rozsupła jej ręce , bo nogi były również splątane.
Podał jej posiłek , który zaczęła łapczywie zjadać.Gdy skończyła zaczęła rozmowę:

- Dlaczego mi pomagasz ?

Nastąpiła długa cisza.Kanar rozmyślał w duchu , po czym odpowiedział:

- Widzisz , to nie jest tak.Po prostu...
- Masz zamiar po prostu mnie wydymać i sobie pójść ? -domyślała się w smutku
- Ja nie ten typ człowieka.

Widział ją.Młodą , rudowłosą kobietę w specjalnie uszytym kombinezonie.Była piękna , pomimo ognia , który dodawał jej uroku.
Pogrzebał w plecaku za apteczką , po czym wyjął z niej sterylną igłę i nić , po czym zabrał się za jej rozcięte udo.
Rozciął materiał , który był pełny zakrzepłej krwi , po czym odkaził ranę i zabrał się do szycia.Widział jej twarz , gdzie po pierwszym
wbiciu igły pokazał się grymas bólu.Po skończeniu operacji , obandażował nogę i dołożył do ognia.

- Po co mnie w ogóle zaatakowałaś? - przerwał ciszę.
- Myślałam , że jesteś kimś innym.Parę dni temu załatwiłam trzech bandziorów.Reszta zgraji goniła mnie przez kilka dni , aż trafiłam tutaj.Nie wiedziałam
gdzie jestem , a że przechodziłeś niedaleko , desperacko chciałam zdobyć jedzenie i mape tej okolicy.
- I ci się pofarciło , że spotkałaś mnie , bo gdyby to był ktoś inny , to już byłabyś zgwałcona i martwa.

Gdy wypowiedziałem słowa wyraźnie się zasmuciła . W jej oczach pojawiła się łza.Wiedziałem , że się zachwile rozpłacze.Chciałem ją pocieszyć , jednak
jakaś siła trzymała mnie na miejscu.Zapadła grobowa cisza.Żadne z nas nie mogło wydobyć słów.Ukradkiem spojrzałem na zegarek.Była już 22.00.

- Idź spać , jutro postanowimy , co z tobą zrobić...
KTO ZADRZE Z ELITĄ ,NAKRYJE SIĘ PYTĄ!
Image
Image
Awatar użytkownika
szakal122
Kot

Posty: 43
Dołączenie: 04 Lut 2009, 18:34
Ostatnio był: 21 Sie 2011, 17:03
Miejscowość: A co , piszesz książkę
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Sniper Rifle SVDm2
Kozaki: 0

Re: Opowiadanie ,,Wypad" rozdział V

Postprzez nismoztune w 11 Lis 2009, 23:24

Fajne opowiadanie, ciekawy wątek z tą rudowłosą. Można było by wtrącić krótki opis otoczeni lub pogody. Czekam za kolejną część :D .
Awatar użytkownika
nismoztune
Stalker

Posty: 186
Dołączenie: 18 Paź 2008, 22:20
Ostatnio był: 30 Sie 2023, 19:39
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 19

Poprzednia

Powróć do O-powieści w odcinkach

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 4 gości