Tajemnice Prypeci

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 19 Lut 2010, 00:52

- Zulus 4. Powtarzam Zulus 4 odezwij się Zulus 4 tutaj ojciec Zeus odezwij się ! – Mówił głos z radia rozbitego transportera wojskowego gdzieś w czarnobylu. Transporter był wywrócony do góry nogami niedaleko drogi. Otaczały go spore zarośla i kłębiący się dość przeźroczysty biały dym wychodzący z podwozia. W Okół transportera leżało mnóstwo skrzynek karabinów amunicji , pistoletów oraz żywności. Wyglądało to tak jakby żołnierze stąd wybierali się na misję na przynajmniej kilka tygodni. Dzień był wyjątkowo piękny a słońce idealnie oświetlało Stefę czarnobylską ukazując całe jej groźne piękno w swej pełnej krasie. Jednak po za tymi rzeczami przy transporterze leżało czterech żołnierzy. Jeden siedział w sumie oparty o burtę pojazdu jednak nie dawał oznak życia z resztą w sumie jak pozostali. Wszyscy mieli wypisane na naszywkach wyraźnie widoczne słowa „14 pułk komandosów wojsk Ukraińskich”. Wiatr spokojnie powiewał głaszcząc twarze nieboszczyków a z daleka dało się słyszeć prawdopodobnie szczekanie. Mundury żołnierzy i ich kamizelki były już całe ubrudzone mimo iż wypadek zdarzył się ledwo kilkanaście minut temu. Jeden z żołnierzy który skulony leżał tuż przy bocznym włazie miał w swoich zaciśniętych już niestety martwych rękach licznik Geigera który co jakiś czas wydawał z siebie dziwny dźwięk jakby pukanie co miało ostrzegać przed zbyt wysokim poziomem promieniowania.

Wiatr ponownie zawiał i przemknął tym razem nawet po wnętrzu transportera sprawiając iż kolejna skrzynka w środku spadła z hukiem na ziemię. Z samej skrzynki wysypało się naprawdę sporo amunicji wywołując kolejny hałas zakłócając śmiertelną ciszę strefy. Radio w pewnym momencie po prostu zamilkło dzięki czemu teraz wyraźnie dało się słyszeć głosy pochodzące z sporej odległości. Był to przeważnie wiatr który kołysał drzewami na wzgórzach jednak co jakiś czas ciszę zakłócały poszczekiwania z daleka lub jak można było przypuszczać nawet strzały. Nagle jednak żołnierz który leżał twarzą do ziemi między małymi skrzynkami z żywnością głośno złapał powietrze co po raz kolejny dzisiaj przerwało koncert ponurej Stefy. Mężczyzna na którego hełmie koślawo zapisano jego imię „Grigorij” złapał powietrze w ten sposób jeszcze kilka razy. W międzyczasie drzwi na burcie od transportera które cały czas były otwarte przez wiatr zaczęły się kołysać raz w jedną raz w drugą stronę skrzypiąc pry tym potwornie. Do tego dołączył jeszcze jęk żołnierze który wolną ręką chwycił się za głowę. Leżał w tej pozycji jeszcze dobre kilka minut a następnie otworzył swoje oczy. Spod gogli wojskowych które miał na oczach można było dostrzec wzrok pełen bólu jak i przerażenia. Po tym Grigorji delikatnie i powoli uniósł głowę i podparł się na lewej ręce tak by móc obejrzeć całe to miejsce.

Jego największą uwagę przykuli martwi żołdacy których tutaj było tylko trzech a w środku było ich pewnie jeszcze kilku. Żołnierz podjął heroiczną próbę wstania pomagając sobie każdą kończyną jednak spełzło to na niczym. Jedynie po raz kolejny dziś wiatr niosący z sobą skażone powietrze uderzył z spokojem o jego twarz. Grigorji widząc iż próba wstania jest póki co bez owocna postanowił się podczołgać do skulonego trupa. Przy okazji sprawdził czy w kaburze nadal miał swój nieodłączny i prywatny rewolwer. Na jego szczęście nadal tam był. Po chwili już czołgał się w kierunku towarzysza i w niecałą minutę znalazł się przy nim. Na początek sprawdził czy żyję jednak okazało się iż zmarł. Mimo to wzrok żołnierza napotkał licznik trzymany w zaciśniętej ręce który wskazywał dawką przekraczającą tą którą może przyjąć człowiek. Wywołało w nim to panikę niemal że histerię. Wiele razy już słyszał co się dzieje z tymi którzy nie pamiętają o promieniowaniu. Nie czekając oparł się o najbliższy kamień i wyjął z swojej kieszeni tabletki które wręczono mu przed misją by zredukować promieniowanie w organizmie. Z strachu i paniki nie mógł wydobyć kapsułki a pierwszą przez przypadek zmiażdżył. Druga próba była udana. Grigorij nie zważając na nic połknął tabletkę jednak nie był to koniec ponieważ promieniowanie nadal mu zagrażało. Mimo iż miał na sobie specjalny wojskowy kombinezon jego twarz była odsłonięta. Tok myślowy przerwały wrony które akurat przeleciały nad jego głową a drzwiczki od pojazdu budowały naprawdę przerażającą atmosferę. Żołnierz pośpiesznie zaczął grzebać w swojej torbie z maską przeciwgazową. Ponownie wdały się nerwy przez co by ją założyć zmarnował przynajmniej kilka minut. Gdy owa maska znalazła się na nim odetchnął z wielką ulgą i teraz spokojnie gdy jego nerwy opadały mógł dokładnie omieść wzrokiem miejsce wypadku. Pojazd na pewno już do niczego się nie nadawał jednak jego wnętrza jeszcze nie widział. Ciszę strefy ponownie przerwało szczekanie jakby liczniejsze i nieco bliższe. Grigorij nie zwracał na to uwagi przynajmniej na razie. Po chwili spokoju wyjął z swojej kieszeni podręczne PDA i przyjrzał się uważnie mapce którą miał tutaj już wbudowaną. Z tego co widział znajdował się dwa kilometry od miasta zwanego Prypeć.

- Prypeć…miasto duchów – Wydukał po ukraińsku patrząc na mapkę na dotykowym ekranie swojego PDA. Prypeć było miastem zbudowanym dla pracowników elektrowni jednak po wybuchu całe je ewakuowano przez co dzisiaj nie ma tam nikogo za wyjątkiem ludzi zwanymi stalkerami którzy i tak bardzo rzadko tam zaglądają. Może dlatego że tylko kilku z nich zna drogę do tego przeklętego miejsca. Kilka wron gdy on oglądał i oceniał swoje położenie wylądowało na pobliskich nie działających liniach energetycznych. Wydawały z siebie nie miłe dla uszu odgłosy co denerwowało Grigorija. Na mapce zaznaczył pewien punkt gdzie znajdował się jego cel. Do granicy strefy miał sporo do przejścia a ta jest zbyt niebezpieczna by chodzić tutaj w pojedynkę. Dzięki ogarnięciu podstawowych rzeczy poczuł przypływ sił. Ponownie spróbował wstać pomagając w tym sobie kamieniem na którym się opierał. Dzięki temu stanął na równe nogi które jednak mimo to były jak z waty. Był to efekt promieniowania po za tym gdy wstał miał ochotę zwymiotować lecz się powstrzymał. Nie wydalił zawartości żołądka też dzięki świeżemu powietrzu dzięki swojej masce gazowej. Szybko przetarł jeszcze szybki maski i powolnym krokiem by ominąć ciała ruszył na przód ku transporterowi. Wrony w tym czasie usadowiły się na zwłokach żołnierza przy transporterze. Nie był to zbyt piękny widok. Do tego nie miał on zamiaru by ptaki ucztowały na jego kolegach przy nim samym tak więc od razu zaczął machać rękami i tupać aż ptaki znowu uniosły się w górę. Po tym odetchnął i poprawił swoją kamizelkę taktyczną. Najpierw powoli wziął z rąk martwego wojaka licznik Geigera a następnie uklęknął przy skrzynkach z amunicją. Zaczął wyjmować z niej magazynki do swojego AK 74. Wszystkie zapakował do kieszeni oraz plecaka który chwycił po drodze z szaroburej ziemi. Wrony patrzyły czas na niego z ciekawością a szczekanie w oddali nasiliło się. Nie był to dobry znak. Grigorji zajrzał jeszcze przez właz do transportowca. W środku było jeszcze dziesięciu żołnierzy którzy nie dawali oznak życia. Był to makabryczny widok tak więc nie patrząc nawet włożył rękę do środka by wyciągnąć swój karabin. W pewnym momencie wyczuł kolbę i pociągnął za nią a już po chwili trzymał AK 74 w swoich rękach. Cała kolba była ubrudzona krwią jakiegoś członka oddziału.

- Biedak… pewnie poleciał prosto na karabin w czasie wypadku – Ozwał się zniekształconym przez maskę gazową głosem. Krzaki znów zakołysały się na wietrze a wrony zaczęły nie spokojnie krakać. Grigorji zapakował jeszcze jakieś racje żywnościowe do plecaka i ruszył w stronę wzgórza z którego spadł pojazd. Po drodze cały czas patrzył na licznik który stopniowo wskazywał opad promieniowania tak więc gdy znalazł się na drodze mógł spokojnie zdjąć maskę i spakować ją do torby. Teraz dopiero głęboko odetchnął i rozejrzał się błądząc wzrokiem w każdą stronę. Po jednej Stronie miał wzgórze na które wszedł a do drugiej stronie obok drogi nie przenikniony las. Dalej dostrzegł drogowskaz z napisem „Malcanka 600 metrów”. Drogowskaz był stary i zardzewiały więc prawdopodobnie stał tutaj już od roku 1986. Długo się nie zastanawiając ruszył starą podziurawioną drogą do „Malcanki”. Gdy przeszedł ledwie dziesięć metrów dostrzegł jak w dole przy wraku sfora psów rozszarpywała kombinezony martwych żołnierzy. Nie były to zwykłe psy. Ich sierść była brudna a na ciele miały różne rany od oparzeń i co ważne w miejscu gdzie powinny mieć oczy widniały tylko dwie okrągłe ropiejące rany. Od razu pomyślał o tym że gdyby nie ruszał się szybciej skończyłby jak oni. Westchnął i odwrócił wzrok po czym szedł dalej. Po drodze cały czas kopał napotkany kamień wielkości małej piłki. Na horyzoncie gdzie były tylko pola i kilka drzew daleko mógł dostrzec stare wyniszczone bloki mieszkalne. To był jego cel Prypeć choć jeszcze tak odległy mógł go przynajmniej zobaczyć. Po drodze otoczenie się zmieniło. Lasy zamieniły się w kłębowiska pól i krzaków a przed nim wyrosło zaledwie kilka małych chatek wioski „Malcaki”. Wszystkie były zbudowane z drewna na wzór typowych domków starej Rosji. Wszystkie okna były zakurzone a w jednym z nich na świat spoglądała mała cekinowa lalka. W kolejnym mógł dostrzec jakiś wazon już niestety bez kwiatów. Droga biegła przez wioskę a domki były skoncentrowane w Okół niej. Samych skromnych budynków było zaledwie pięć. Przy wjeździe do osady stał stary zardzewiały i zniszczony samochód. Wszystkie jego szyby były wybite zaś na tylnym siedzeniu leżały walizki z ubraniami. Wszystko wskazywało na to że mieszkańcy musieli szybko opuszczać wioskę. Idąc dalej Grigorji nie świadomie zupełnie nadepnął wojskowym butem na jakiś przedmiot. Nie śpiesząc się zdjął stopę z obiektu i spojrzał w dół. Owym przedmiotem był pluszowy brązowy miś. Nie miał jednego oka zaś jego ucho było niemal w całości oderwane.

Żołnierz powoli schylił się i ujął w rękę zabawkę. Mimo upływu lat miś był ciągle miękki w dotyku. Przypatrywał mu się dobrą chwilę. Zastanawiał się do kogo mogła należeć ta zabawka. Tysiąc myśli nasuwało mu się do głowy jednak jego tok myślowy przerwał co najmniej dziwny hałas wywodzący się z budynku po jego lewej stronie. W tym momencie niemal odruchowo wyrzucił misia na drogę i przeładowawszy karabin wycelował swoim AK 74 w drzwi budowli. Cały dom był pomalowany na brązowo chodź pozostałości farby po tylu latach zaczęły już schodzić. Obok rósł sporych rozmiarów dąb który pod wpływem wiatru delikatnie uderzał gałęziami o szybę w oknie starej budowli. Budowało to napięcie jednak wyszkolony Grigorji zachował zimną krew i powoli acz stanowczo zaczął zbliżać się w kierunku drzwi. Zdawało mu się że jego kroki są teraz znacznie głośniejsze niż poprzednio a on sam zaczął się mocno pocić. Drzwi praktycznie ledwo trzymały się w nawiasach jednak nadal można było je spokojnie otwierać i zamykać. Nim się do nich zbliżył wciągnął dużo powietrza w płuca i ręką przetarł twarz po której spływały krople potu. Całe jego wnętrze hełmu było niemalże mokre co nie było zbyt przyjemnym uczuciem. Dziwny odgłos się nie ponowił jednak uparł się by sprawdzić wnętrze owego budynku. Wiatr wzmógł się a gałęzie zaczęły nerwowo pukać w szybę zaś nad jego głową ponownie przeleciało stado wron które jednak poszybowało dalej po za wioskę. Stojąc przed drzwiami wyciągnął rękę w kierunku metalowej klamki i mocno ją pociągnął w swoim kierunku. Drzwi rozwarły się ukazując przedsionek. W małym pomieszczeniu znajdowała się podniszczona szafka na której ktoś ułożył kilka zakurzonych par butów zaś na wieszaku wisiała szara zapinana na zamek błyskawiczny kurtka. Grigorji wkroczył do budynku i przeszedł przez przedsionek. Następny pokój był chyba jadalnią i salonem. W jednym z rogów przy oknie stał nie wielki stół przy którym ustawiono kilka drewnianych krzeseł zrobionych własnoręcznie chyba przez właściciela domu. Na stole dojrzeć można było kilka talerzy , dwa kubki z logiem ZSRR oraz książkę o nazwie „Powieść kryminalna Atoniego Michaiła. Noc w Moskwie”. Z drugiej strony pokoju stała sporych już rozmiarów szafa na której ustawiono kilka fotografii oprawionych w misterne ramki. Na fotografiach ciągle powtarzała się dwójka ludzi. Raz byli młodzi a raz starzy. Zdjęcia na których byli ukazani były bardzo stare. Blisko szuflady widniała duża kanapa której brakowało kilka poduszek. Przed kanapą na małym stoliku do kawy stał telewizor z lat osiemdziesiątych który był strasznie zakurzony z resztą jak wszystko inne. Na dodatek wszędzie na podłodze leżały stare deski sztućce rzeczy czy walizki lub książki. Grigorji zrobił kilka kroków przed siebie łamiąc po drodze jedną spróchniałą deskę oraz potrącając pustą szklaną butelkę po miodzie. Następny pokój w jakim się znalazł była sypialnia. Po środku było dwuosobowe łóżko na którym leżało jeszcze prześcieradło. Kołdra i poduszki były porozrzucane po całym pokoju. Tutaj stał tylko chwilę lecz w pewnym momencie spod łóżka wydał się ten sam odgłos który usłyszał będąc na zewnątrz. Automatycznie lufa karabinu powędrowała na łóżko. Odgłos powtórzył się jeszcze kilka razy zaś żołnierz stał nieruchomo. Nagle spod łóżka wybiegł nie wielki szczur i przeraźliwie piszcząc przebiegł pod jego nogami. To go przestraszyło więc bez swojej wiedzy pociągnął za spust a pocisk uderzył w podłogę robiąc sporych rozmiarów dziurę. Grigorji głośno oddychając oparł się o próg i przysiadł odstawiając karabin na bok. Dobył jeszcze jedną ręką swego noża polowego i patrząc na jadalnie rzekł sam do siebie z ukraińskim akcentem.
- Tutaj będę spał.



Koniec na razie Prologu ;) jest to moje pierwsze "Stalkerowe" opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość i wszelkie rady też mile widziane. Fabuła będzie się ujawniać z czasem.
Ostatnio edytowany przez Dziki, 19 Lut 2010, 23:46, edytowano w sumie 1 raz
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."

Za ten post Dziki otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive qqq, Realkriss.
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Reklamy Google

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez otlet w 19 Lut 2010, 08:53

narazie zobaczymy... Ja też kiedyś napisałem, ale nie na ramach forum...Ale narazie się ciekawie zapowiada....
Awatar użytkownika
otlet
Kot

Posty: 16
Dołączenie: 05 Lut 2010, 12:16
Ostatnio był: 17 Mar 2015, 00:49
Miejscowość: Prypeć
Frakcja: Monolit
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 2

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Nitro w 19 Lut 2010, 13:55

Dobrze napisane fajnie się czyta, jednak jest pewna rzecz którą bym proponował poprawić, a mianowicie co kawałek tekstu dać linijkę odstępu - lepiej się będzie czytać.
Pozdrawiam i czekam na następne części.
Wiosna w Czarnobylu: trawka się czerwieni, ptaszki wesoło podszczekują.
Awatar użytkownika
Nitro
Stalker

Posty: 83
Dołączenie: 24 Maj 2008, 01:13
Ostatnio był: 05 Lut 2018, 23:53
Miejscowość: z pokoju ;)
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 0

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 19 Lut 2010, 22:54

Rozdział I Noc

Grigorji siedział w domu na kolorowym materacu przy koksowniku zrobionym własnoręcznie. Dym uciekał przez
liczne dziury w dachu więc zadymienia nie musiał się obawiać. W jednej ręce popalał papierosa znalezionego przy
resztkach martwego Stalkera w jednym z budynków. W drugiej ręce dzierżył zaś ledwo trzymającą się książkę Atoniego Michaiła o nazwie „Noc w Moskwie” którą znalazł w tym domu. Ogień odbijał się w szybach oświetlając całą jadalnie. W kącie można było dostrzec mundur wojskowy Grigorija a mianowicie bluzę i hełm. Pamiętał on o tym iż wojskowi nie są specjalnie mile widziani w strefie dlatego też przebrał się w czarną kurtkę która wisiała na jednym z wieszaków. Pod nią na wszelki wypadek nałożył kamizelkę kuloodporną a spodni nie zmieniał bo w końcu każdy może mieć w strefie spodnie w „moro”. Noc wlekła się niemiłosiernie a w oddali było słychać zniekształcone porykiwania. Każdy ryk co jakiś czas wywoływał w nim ciarki lecz na jego szczęście nie przybliżał się. Co jakiś czas też dorzucał do ognia kawałki desek . Obok niego leżała już pusta menażka z której nie dawno jadł polową kolację. Obok niej leżało za to uruchomione PDA na którym jego pozycja była zaznaczona zieloną kropką. Grigorji jedynie kilka razy spoglądał na to urządzenie lecz książka wciągnęła go na tyle iż nie zwracał na nic uwagi. Gdyby spojrzał teraz na PDA dostrzegłby jak dwie żółte kropki z poza wioski zbliżają się powoli do jego budynku. Żołnierz siedział i co jakiś czas uśmiechał się sam do siebie gdy przeczytał jakiś dowcip opowiedziany przez bohatera książki. Z oddali ozwał się kolejny ryk a Grigorji wzdrygnął się i przeniósł wzrok na okno. Tam dostrzegł też obok na ścianie portret Lenina. Za oknem rozciągała się ciemność którą przenikał jedynie księżyc dając jakieś źródło światła. Pokręcił nerwowo głową ponieważ przez moment wydawało mu się iż dalej za oknem poruszył się jakiś ciemny kształt.

- Nie na pewno ni… - Tutaj zamilkł gdy zaczął spoglądać na swoje PDA. Źrenice rozszerzyły mu się gdy zobaczył że dwie żółte kropki które zaraz…..zaraz znajdą się przy drzwiach. Gwałtownie obrócił się w stronę wejścia i cicho i szybko wyjął swojego Colta 1911 z kabury po czym wycelował w drewniane drzwi. Co chwila spoglądał na PDA by być gotowym gdy znajdą się idealnie na celowniku. Ogień nadal tańczył w koksowniku a przez jego płomienie gołym okiem każdy mógłby zobaczyć jak ręce żołnierza delikatnie się trzęsą. To nie poligon ani Czeczenia … tu .. tu jest inaczej pomyślał w międzyczasie koncentrując się na celowniku. W tym momencie usłyszał jak ktoś staje przy drzwiach. Zapadła grobowa cisza mimo iż było widać czubki butów tego człowieka Grigorji czekał. Cicho wypuścił powietrze i zamknął jedno oko. Cisza przeciągała się. Żołnierz nie wytrzymał , nie chciał dać im czasu na porozumienie się. Jak automat zaciskając zęby nacisnął spust trzy razy a kule niezawodnie przebiły drzwi. Niemalże sekundę po wystrzale za drzwiami dało się słyszeć krzyk a buty człowieka zniknęły.

- O rzesz k*rwa mać ! – Takie słowa rozległy się zza ściany. Grigorji nadal żelaznym chwytem trzymał pistolet i celował w wejście lecz po chwili znów usłyszał – Tawariszcz nie strzelaj to swoi ! Stalkerzy !
Ten głos był młodszy i pewnie należał do tego który miał szczęście i nie został trafiony. Żołnierz zastanawiał się chwilę czy w ogóle odpowiedzieć. Nie chciał ryzykować lecz intuicja podpowiadała mu coś zupełnie innego.
- A coście w ogóle za jedni ?! Skąd mam wiedzieć że mnie nie rozwalicie ?! – Odkrzyknął patrząc z podejrzliwością na drewniane drzwi teraz już z śladami po kulach. Wiatr zawiał nagle a obraz Lenina nagle spadł na ziemię jednak Grigorji nie zwrócił na to uwagi a za to nadal koncentrował się na wejściu.
- Człowieku błagam wpuść nie możemy nikogo znaleźć zgubiliśmy broń ! – Odpowiedział tamten błagalnym tonem. Ponownie zastanowił się chwilę nad odpowiedzią. Nie chciał ich wpuszczać słyszał przecież jacy stalkerzy są : Chamscy , durni i chciwi a przynajmniej tak twierdziło dowództwo. Grigorji zamknął na chwilę oczy i uderzył się jedną ręką w czoło.
- Dobra właź ! Bez żadnych numerów mogę ci przestrzelić gębę jak tylko się pokażesz ! – Głos miał zdecydowany i szorstki tak by stalker po drugiej stronie zrozumiał jaka jest powaga sytuacji.
- Ok. – Drzwi po kilku sekundach zaczęły się powoli uchylać. Pierwsze co zobaczył to noga i but a zaraz ukazała się reszta. Był to mężczyzna odziany w typowy dla stalkerów zielony kombinezon w wbudowaną maską przeciwgazową. Na tułowi miał kilka widocznych miejsc po zszywaniu co świadczyło o tym iż kombinezon jak i właściciel wiele już przeżyli. Na plecach miał spory podróżniczy plecach a w kieszeniach taktycznych kilka magazynków do jakiegoś rosyjskiego karabinu pewnie jednego z AK. Twarz okalała mu kominiarka a zielone oczy nerwowo spoglądały na Grigorjia trzymającego w ręku colta. Ręce miał uniesione ku górze. Cała skóra na jego dłoniach była ubrudzona od błota i ziemi a wszystko to było jeszcze świeże. Żołnierz dokładnie otaksował go wzrokiem.
- Może wejść jeszcze mój kumpel ? – Spytał Stalker spod kominiarki nadal nie spuszczając wzroku z lufy groźnie wyglądającego pistoletu który był wymierzony prosto w jego głowę. I on i Grigorji oddychali ciężko z nerwów jednak żołnierz odparł w końcu stanowczym tonem.

- Dalej niech włazi.
Stalker powiedział coś cicho odwracając głowę a w progu stanęła druga postać ubrana w bardzo podobny kombinezon tyle że gdzie nie gdzie można było dostrzec delikatny kamuflaż leśny. Kombinezon na torsie miał widoczne trzy dziury jednak krwi nie było ani śladu zaś sam brodacz uśmiechał się krzywo w stronę podejrzliwego Grigorija. Na twarzy rzeczywiście miał bardzo bujną , gęstą i ciemną brodą. Głowę samą miał za to łysą a denerwujący już uśmieszek nie schodził mu z ust. Piwne oczy tego z brodą również świdrowały żołnierza od góry do dołu.
- No i czego się szczerzysz ?! – Warknął Grigorji gdy uśmiech brodatego naprawdę go zdenerwował. Tamten nieco spoważniał zaś młodszy nieco się obruszył jakby z przerażenia że żołnierz zaraz ich powystrzela co było nawet prawdopodobne.
- Człowieku wyluzuj. O mało mnie nie skasowałeś spójrz – Tutaj wskazał na podziurawiony kombinezon – Mam szczęście że zabrałem z sobą kamizelkę bo było by gorzej. – Tutaj znów się paskudnie uśmiechnął i oparł o próg drzwi. – To jak możemy się przysiąść ? Przynajmniej powiemy ci co i jak.
Grigorji podniósł jedną brew dziwiąc się na słowa które wypowiedział brodaty. Po nie długiej chwili namysłu oceniając ich schował pistolet do kabury której jednak nie zamknął od tak na wszelki wypadek i gestem ręki wskazał im miejsca po drugiej stronie koksownika. Tamci kiwnęli nieznacznie głowami i weszli do jadalni siadając podali jeszcze mu ręce przedstawiając się przy tym.
- Mówią na mnie po prostu Brodacz – Stwierdził siadając i głaszcząc masywną ręką swoją brodę. Przy okazji jako siedzenie posłużyła mu pobrudzona poduszka którą chwycił spod kilku śmieci i kawałków dachu.
- Na mnie wołają Szpadel – Dodał od siebie jeszcze drugi i zasiadł na drewnianym krześle niedaleko Brodacza. Siedzieli chwilę w milczeniu , gdy mieli akurat coś powiedzieć w oddali ponownie rozległ się ryk tym razem jakby nieco bliżej lecz oni nie zdawali sobie z tego sprawy. Grigorji nadal patrzył uważnie na każdego z nich a jedną rękę trzymał blisko kabury. Szpadel za zdjął plecak i wyjął z niego paczkę papierosów. Nim zapalił jednego zdjął kominiarkę. Szpadel był młodym facetem w wieku mniej więcej dwudziestu pięciu lat i wyglądał z twarzy raczej jak przyzwoity urzędnik a nie jak zatwardziały stalker morderca w przeciwieństwie do masywnego Brodacza. Żołnierz podrapał się jeszcze po głowie i zaraz usłyszał donośny głos masywnego faceta.
- To od czego zacząć ? – Spytał ziewając i również biorąc fajkę od Szpadla. Grigorji też zaraził się ziewaniem i wyciągając z swojej kieszeni batona zaczął mówić.

- Najlepiej od tego jak się tu znaleźliście.
Brodacz wypuścił powietrze z płuc i ponownie je wciągnął co zwiastowało na pewno dłuższą wypowiedź.
- Wiesz jesteśmy w niedaleko magazynów wojskowych. Otóż pewien gość chyba Julian się nazywał zaczął rozpowiadać w barze że znalazł tutaj tunel idący przez Czerwony las prosto do Zatonu. Wiesz oczy nam normalnie rozbłysły jak to usłyszeliśmy. Normalna droga jest długa i nie zbyt bezpieczna przez szuje które teraz tam chodzą. Zebrałem kilku chłopaków w tym tego leszcza – Tutaj brodacz przyjacielsko poklepał po ramieniu Szpadla a ten tylko z papierosem w ustach odparł.
- Spie*dalaj.
Brodacz roześmiał się i kontynuował swoją opowieść.
- No więc szliśmy tutaj z tym Julianem aż zapadł zmrok. Gościu coś nas za długo prowadził i zrozumieliśmy że pewnie przez ciemność się zgubił. Stanęliśmy przy jakimś starym wojskowym bunkrze gdzie kilku z nas zaczęło na niego wrzeszczeć. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze że zatrzymaliśmy się w siedlisku jakiś mutantów. – Tutaj na chwilę przerwał by się zaciągnąć. – I wtedy się zaczęło. Wylazły znikąd jak my się tłukliśmy. Kumpla który był obok mnie od razu zagryzło kilka zombi. Wszyscy cofnęli się do bunkra prócz mnie i Szpadla. Broń zostawiliśmy w bunkrze a nie chcieliśmy tam wchodzić bo to było miejsce bez odwrotu więc wzięliśmy co było pod ręką i biegliśmy przed siebie. Kilka minut później latarki chłopaków w bunkrze zgasły….. niech im ziemia lekką będzie.
W tym momencie w starym wyniszczonym przez wybuch elektrowni domu zapadła cisza a jedyny źródłem jakiegokolwiek dźwięku był ogień i wiatr.

- Więc biegliście aż tutaj spod tego bunkra ? – Spytał Grigorji by zacząć rozmowę ponieważ cisza przeciągnęła się aż nadto.
- Dokładnie. Wiesz to twoje ognisko każdy idiota by zobaczył z odległości kilometra – Odpowiedział brodacz z nieco zadziornym uśmiechem i dopalił papierosa do końca po czym rzucił go ogień. W tym momencie odezwał się Szpadel patrząc w podłogę i chyba popalając coś innego niż papierosa ponieważ wyglądało to jak typowy skręt.
- Ja bym to zgasił zaraz przypałętają się jakieś mendy – Grigorjia dopiero teraz oświeciło jakim ryzykiem było zapalanie ogniska w strefie. To mogło przyciągnąć nie tylko innych stalkerów ale i także mutanty których na pewno w okolicy nie brakowało. Żołnierz niemal od razu zaczął szukać pod ręką jakiejś wody do ugaszenia tego ale nigdzie niczego nie było.
- A tobie co ? – Spytał Brodacz patrząc na niego z zdziwieniem. Nagle za to przez okno wpadł do środka mały przedmiot wielkości czarnego kubka. Delikatnie potoczył się i zatrzymał na pustej menażce Grigorjia. Wszyscy spojrzeli na granat i nikt nie miał zamiaru drgnąć aż do czasu gdy Brodacz patrząc na to stwierdził z załamaniem rąk.
- No ja Pier*ole. – Grigorji jako jedyny chyba wierzył że da się coś zrobić więc szybko chwycił granat i zaciskając zęby wymierzył dokładnie w okno z którego to przyleciało. Rzucił a po chwili za oknem dało się słyszeć wybuch a po nim liczne przekleństwa. Każdy żył nadzieją że tamci dali sobie spokój i odpuszczą jednak nie mieli takiego zamiaru. Gdy oni siedzieli tak wgapieni w okno na zewnątrz rozległa się kanonada wystrzałów. Kilka kul od razu przeszyło stare ściany domu jednak nie wyrządzając nikomu krzywdy.
- Daj nam broń ! – Krzyknął Szpadel chwytając się za głowę. Grigorji nie wiedział co robić. Jego AK leżał dwa metry za nim a nie ufał im na tyle by już dawać im swoją broń.
- Co ty odwalasz człowieku daj nam gnata ! – Wydarł się Brodacz gdy pocisk odciął mu kawałek brody. Po tym Brodacz wyraźnie się skwasił i zrobił minę godną prawdziwych filmów akcji. Ponad to jego słowa podziałały na Grigorjia naprawdę dobrze ponieważ już po chwili Szpadel i Brodacz dzierżyli jego colta i Rewolwer. Sam żołnierz podczołgał się pod okno chwytając swojego AK. Powoli i spokojnie wyjrzał za szybę i ujrzał dwie osoby chowające się za zniszczonym samochodem które co jakiś czas posyłały w ich kierunku serię pocisków. Brodacz i Szpadel już dawno otworzyli ogień z różnych okien i dziur bo wrogów na pewno było więcej. Teraz przyszła kolej na Grigorjia. Zmienił tryb strzału na pojedynczy i natychmiast wychylił się by oddać strzał. Cztery kule z jego AK 74 leciały prosto na nich a sekundę później usłyszał pojedynczy krzyk i dziwny bulgot. Ten pewnie nie miał już kamizelki. Kątem oka dostrzegł jak pociski dziurawią zdjęcia byłych gospodarzy. Był to dziwny widok tak jakby wszelka pamięć w jednym momencie dosłownie się ulatniała. Grigorji znowu się wychylił i oddał strzał mimo ciemności panującej na zewnątrz znowu trafił a świadczyło to o tym iż osoba za samochodem została odrzucona do tyłu .

- Magazynek ! – Krzyknął Szpadel wyciągając rękę w stronę Grigorija a ten niemal bez zastanowienia wyciągnął z kieszeni cienki magazynek i rzucił go Szpadlowi. Ten złapał go i z uśmiechem na twarzy przeładował pistolet. W tym samym czasie jeden z wrogów chciał przejść przez płot dwa metry przed Brodaczem co było ogromnym błędem. Potężny facet wstał i zza okna strzelił z Rewolweru do zaskoczonego gościa. Z takiej odległości zobaczył jak spora dziura powstaje w jego czarnej kurtce a on sam przewala się przez płot do tyłu i spada prosto na drogę. Nikt z tamtej strony już nie strzelał ale jeszcze dało się dojrzeć dalej zza budynkami po przeciwnej stronie jak jeszcze dwie osoby uciekają w przerażeniu i znikają w krzakach. Cała trójka odetchnęła. Grigorji nadal siedział przy oknie za to Brodacz i Szpadel jakby nigdy nic wrócili do swoich miejsc szczerząc się od ucha do ucha. Żołnierz z niedowierzaniem patrzył jak ci z stoickim spokojem i uśmiechem na twarzy wyciągają z swojego plecaka wódkę „kozak”.
- Rozumiem że to jest normalne ? – Spytał w końcu Grigorji przecierając brudną i spoconą twarz. Tamci tylko wzruszyli ramionami popijając po kolei aż ozwał się Szpadel.
- Co ty z anomalii się urwałeś ?
Grigorji zmieszał się lekko i wstając wrócił na swoje miejsce przy już nieco podziurawionym koksowniku. Niemal od razu chwycił od brodacza wódkę zapominając o całym koszmarze strefy która ich otaczała.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Nitro w 21 Lut 2010, 18:18

Zaje..fajne. Co prawda trafiło się kilka literówek, ale opowiadanie jest po prostu świetne. Czekam na następne części.
Pozdrawiam Nitro.
:wódka:
Wiosna w Czarnobylu: trawka się czerwieni, ptaszki wesoło podszczekują.
Awatar użytkownika
Nitro
Stalker

Posty: 83
Dołączenie: 24 Maj 2008, 01:13
Ostatnio był: 05 Lut 2018, 23:53
Miejscowość: z pokoju ;)
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 0

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 21 Lut 2010, 21:00

Wielkie dzięki. Co do literówek bardzo możliwe że niestety może być ich trochę więcej z powodu nowej klawiatury ale będę się starał. A kolejna część już się robi ;)
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 21 Lut 2010, 21:19

Rozdział II Droga

W nocy Szpadel zebrał broń bandytów tak więc każdy miał już swój karabin. Brodaczowi przypadł pistolet PM oraz AK 47 zaś Szpadel wziął jedynie MP 5. Teraz niemal od razu gdy wstało słońce cała trójka stała przed domem szykując wszystkie rzeczy do wyjścia. Przed tym jeszcze zjedli nie wielki posiłek a Brodacz który znalazł przy jednym z trupów Cygara już jedno z nich popalał przez co wyglądał niemal jak Castro. Szpadel opierał się o płot przy którym leżało ciało bandyty z wielką dziura w piersi po strzale z Rewolweru. Pogoda nadal dopisywała tak więc byli też w dobrych nastrojach. Kilka wron już ucztowało na bandytach przy samochodzie zaś Szpadel kilka minut temu dostrzegł jednego Snorka nie daleko wioski którego za pewne zwabił zapach krwi. Wioska była bardziej ponura o poranku niż wieczorem głównie z powodu braku innych ludzi którzy teraz normalnie wstawali by z łóżek , wyjeżdżali do pracy i jedli śniadanie. Grigorji przerzucił karabin na ramię i rozejrzał się ostatni raz.
- No panowie trzeba iść. – Zakomenderował Brodacz paląc cygaro. – Grigorji idziesz z nami ? Do tej twojej Prypeci i tak nie dojdziesz a tak to może dostaniemy się do Zatonu.

- Kto wie, może tam będzie droga do miasta – Dodał jeszcze zaspany Szpadel i nałożył na twarz swoją czarną kominiarkę. Grigorji przypomniał sobie w tym momencie jak powiedział im iż chce się dostać do Prypeci dla skarbów. Rzeczywistość była nieco inna. Musiał dojść do celu swojego zadania z oddziałem czy bez niego rozkaz to rozkaz. Z ich pomocą zwiększa swoje szanse powodzenia.
- Jasne w grupie zawsze raźniej. – Odparł po namyśle z uśmiechem potrącając butem stary kawałek dachu. Szpadel i Brodacz również się uśmiechnęli i pokiwali głowami. Nieco później szli już drogą a za ich przewodnika robił nikt inny jak Szpadel. W pewnym momencie skręcili i zaczęli iść przez spore krzaki nieco pod górę. Mimo iż strefa była śmiercionośna i niebezpieczna na swój sposób przyciągała. Grigorji nie umiał tego do końca wyjaśnić ale z każdym krokiem czuł się coraz lepiej. Wszędzie widać było żywą jak nigdzie indziej florę. Rośliny rosły to sporych rozmiarów przez co nie raz utrudniały podróż. W pewnym momencie Szpadel nakazał się zatrzymać. Stali w tej chwili na jakimś małym polu otoczonym krzakami. Szpadel odbezpieczył swoje MP 5 więc reszta zrobiła to samo.
- Co się dzieje ? – Spytał Grigorji stojąc kilka kroków a ten odwrócił się i tylko odparł.

- Cicho zamknijcie się. – Po tych słowach ani olbrzymi brodacz ani Grigorji nie odważyli się odezwać. Dało się teraz słyszeć niemal wszystkie odgłosy w promieniu nawet kilku kilometrów. Ktoś gdzieś krzyczał gdzie indziej wydał się metaliczny dźwięk a jeszcze dalej słyszeli tylko wiatr poruszający kapryśnie krzakami raz w jedną a raz w drugą stronę. Nikt prócz Szpadla nie wiedział o co właściwie chodzi jednak posłusznie stali w bezruchu i nasłuchiwali. O dziwo przed nimi w krzakach coś zaczęło się poruszać. Grigorji jako pierwszy uniósł swojego AK i wycelował w tamtą stronę. Szpadel nie reagował i jedynie bacznie obserwował teren przed nimi. Coś w krzakach ponownie się obruszyło i zacharczało. Zdecydowanie nie brzmiało to jak stalker. I w rzeczywistości nim nie było ponieważ zaraz przed nimi wyłoniło się kilka mięsa czy. Były to mutanty świń przypominające kule mięsa z cienkimi nogami. Podobnie jak psy ich skóra pełna była ropiejących ran czy licznych śladów oparzeń. Niektóre z nich miały jedno oko a inne nawet pięć. Były chyba najbardziej odpychającymi i obrzydliwymi stworzeniami jakie Grigorji miał okazję ujrzeć w swoim życiu. Widać było że są niespokojne ponieważ rzucały się na boki i kwiczały jednak nie podchodziły do nich , wyglądało to tak jakby na coś czekały. Brodacz był chyba najbardziej zdenerwowany z całej trójki zaś tym który zachował zimną krew był Szpadel.

- Czekajcie i opuście broń – Z początku nikt nie miał zamiaru go słuchać. – Cholera jasna opuście broń ! – Powiedział cicho i wrócił do obserwacji mutantów. Byli uzbrojeni lecz szarża tylu mięsaczy na pewno nie skończyłaby się dobrze. Jeden z nich ten największy zakwiczał i pobiegł w lewo omijając stalkerów. Cała grupa udała się za nim a Grigorji i reszta odsapnęli.
- Teraz wiesz dlaczego zawsze zabieram go z sobą. To najlepszy traper w zonie koleś – Stwierdził nad wyraz głośno Brodacz wskazując palcem na uśmiechniętego Szpadla. Kilka minut później ponownie szli przed siebie mijając po drodze stare rury gazowe a nawet mały plac budowlany przy którym jednak dozymetr szalał i wychodził po za skalę. W połowie podróży gdy szli już drogą mając po obydwu stronach pola i moczary Szpadel zaczął opowiadać jedną z legend.
- Słyszeliście że podobno gdzieś W Prypeci jest ukryte laboratorium ?
- Gówno prawda kto normalny zbudowałby tam coś takiego. – Odparł Brodacz patrząc przez lornetkę na oddalony o sto metrów wywrócony szkolny autobus. Grigorji za to w ciszy przysłuchiwał się słowa Szpadla.
- Słuchaj dalej. Usłyszałem kiedyś od jakiegoś gościa w dolinie mroku że dwa lata temu nim ten no.. jak mu tam a tak Strielok otworzył przejście do centrum zony grupa najemników wdarła się Limańskiem do Prypeci. Podobno zatrudniło ich wojsko ale to na pewno bujda. No więc było ich dziesięciu i gdy zbierali artefakty jednego z nich zwabiło dziwne światło wydobywające się z jednego z budynków. Gdy reszta wraz z nim tam weszła światło zniknęło a on zaklinał się że widział je w windzie. Najemnicy wkrótce przywrócili zasilanie i zjechali na dół i jak się okazało na najniższym piętrze znajdowało się wejście do jednego z tych laboratoriów X coś tam. Najemnicy tak się podniecili że byli w środku już po kilku godzinach. – Mówiąc o tym Szpadel cały czas wymachiwał rękami na lewo i prawo. – Wróciło stamtąd tylko trzech. Mówiono mi że bredzili coś o planach Mózgozwęglacza czy coś. Niedługo po tym wszyscy opuścili zonę.

- Ale ty pieprzysz Szpadel. – Odparł w końcu brodacz bawiąc się zdobycznym nożem – Co nie Grigorji ?
Żołnierz w czasie opowieści zdał sobie sprawę że Szpadel mówił też po części o jego misji. I w tym momencie do jego głowy pod kapturem kurtki wdarł się wyraźny głos Brodacza.
- Co ? A tak. W sumie wiesz w tym może być trochę racji. –Brodacz zmarszczył brwi z zaskoczenia i spytał.
- A co ty o tym wiesz ? Kolejnej bajeczki już nie zdzierżę ostrzegam – Głos miał wyraźnie podenerwowany i doda ł do tego wyraźny gest z zaciśniętą pięścią.
- Spokojnie. Wiesz niedawno gdy załatwiłem jednego wojskowego – Skłamał Grigorji i kontynuował – Znalazłem przy nim ciekawą notkę. W PDA miał wyraźne rozkazy by znaleźć jakieś laboratorium w Prypeci i wydobyć z tego co się da , wszystkie dokumenty , zapiski i taki tam szajs. – Szpadel przystanął na chwilę i spojrzał przenikliwym wzrokiem na Grigorjia.
- Wiesz on może mieć rację Brodacz – Stwierdził w końcu rozmasowując kark.
- Czy was do reszty poje*ało ?! Jakie znowu laboratorium do cholery ?! Pewnie nie masz nawet tego na PDA ! – Widocznie Brodacz wpadł w swoją furię ponieważ rzucał jeszcze bluzgami przez dobra minutę. W tym czasie Grigorji sięgnął wraz z Szpadlem po papierosa .
- To cię zdziwię bo mam i to nawet więcej niż bym chciał – Odparł zapalając papierosa. – Mam mapę , rozkazy do wyboru do koloru. Myślisz że inaczej po co bym się pchał do tej Prypeci co ? – Dopiero teraz zdał sobie sprawę jak dzięki szkoleniu w oddziałach specjalnych dobrze kłamał.
- To na co ty czekasz ?! Dalej pokazuj ! – Ponaglił go Szpadel. Grigorji rozejrzał się gdzie by tu mogli na chwilę przysiąść i dostrzegł starą przyczepę robotniczą przy której stało kilka skrzynek. Powoli z dozymetrem udał się w tamtą stronę. Sama przyczepa promieniowała jednak teren przy skrzynkach był w miarę czysty więc tam się zatrzymali. Brodacz i Szpadel stanęli za plecami Grigorjia i patrzyli jak ten wyszukuje w swoim PDA owe rozkazy. W końcu je zalazł a ich treść brzmiała mniej więcej tak :

Towarzysze !

Jak wiecie przystąpiliśmy do oficjalnej operacji „Tor wodny”. Mamy nadzieję iż cała akcja się powiedzie lecz to wy jesteście jednym z wielu kluczy tej operacji. Nikt nie wie o waszym zadaniu prócz naczelników sztabu tak więc obowiązuje tutaj klauzula tajności. Waszym celem jest tajne laboratorium w Prypeci w jednym z budynków który jest zaznaczony na dołączonej mapie. Macie tam wejść i zebrać wszelkie dokumenty i zapiski jakie tylko napotkacie. Ostrzegam jednak że nie jest to łatwe zadanie. Kompleks jest bardzo zwiły i skomplikowany oraz istnieje realne zagrożenie z strony dziwnych stworzeń zamieszkujących zonę. Macie stamtąd zebrać również obiekt Y734 którego zdjęcie również załączamy do wszelkich danych.
Powodzenia
Generał Si ł Zbrojnych Ukrainy Tolan Reblik

Szpadel i Brodacz po dogłębnym przeczytaniu tekstu dobre trzy razy po prostu zamarli. Nie wierzyli w szczęście jakie ich spotkało tego dnia. Niezbadane laboratorium oznaczało dla nich morze fantów do sprzedania. Niemal już przed oczyma mieli ruble sypiące się na ich dłonie. Grigorji w tym czasie oglądał otoczenie wystukując paznokciem o skrzynkę rytm jakiejś piosenki. Przyczepa nie robiła jakiegoś szczególnego wrażenia. Jak wszystko w Okół była ponura i stara oraz pozbawiona wielu kawałków ściany. Niebieski kolor już wyblakł a kilka okien było powybijanych a na dodatek , ściany przyczepy były naznaczone licznymi śladami po strzałach co znaczyło iż wiedziała ona już pewnie wiele potyczek między stalkerami. Po za tym chyba nawet na jednej ścianie widać było wyraźnie ślady zaschniętej już całej szczęście krwi.
- Grigorji… - Zaczął Brodacz gapiąc się w PDA.
- Co ?
- Ja cię normalnie kocham koleś !
Szpadel nadal stał jak wryty a zdziwił się jeszcze bardziej gdy Grigorji pokazał im wszystkie mapy bardzo szczegółowe dane , dla przykładu chociażby jak się tam dostać. Brodacz uśmiechał się od ucha do ucha i nawet krzyki dochodzące z okolic lasu nie były ich w stanie teraz poruszyć. Drzewa nadal delikatnie się kołysały targane promieniotwórczym powietrzem. Chyba żaden z nich nie wierzył w szczęście jakie ich spotkało rzecz jasna prócz samego żołnierza.
- To co teraz ? – Spytał w końcu Grigorji zamykając PDA i chowając je do plecaka między magazynkami do AK.

- Ty się pytasz co teraz ?! Idziemy ! Nie ma na co czekać ! – Odezwał się tym razem Szpadel wywijając rękami na wszystkie możliwe strony.
- Droga do Prypeci stoi dla nas otworem rozumiesz ?! OTWOREM ! – Tą uwagę dodał już rozradowany do granic możliwości Brodacz wyciągając swoje Cygaro. Grigorji patrząc na nich zdawał sobie sprawę jak bardzo im zależy na dostaniu się do tego przeklętego miasta. Zrozumiał także iż jest to ich przepustka do normalnego życia. Mimo to nie mogło być jednak tak różowo. Wiatr zawiał w pewnym momencie stanowczo mocniej a drzwi starej przyczepy zatrzeszczały przerażająco. Grigorji i Brodacz jednocześnie niemal chwycili za swoje lornetki. Otóż w obiektywie mogli zobaczyć sporą grupę stalkerów wybiegającą z lasu która podążała w ich stronę. Biegli chyba ile mieli sił w nogach mając na sobie maski przeciwgazowe oraz machali do trójki nerwowo rękami.
- Co jest do choler… - Zaczął Grigorji patrząc przez lornetkę na uciekających przed czymś stalkerów. Gdy podniósł ją nieco wyżej by dojrzeć co ich tak wystraszyło dostrzegł nadciągającą w ich stronę wielką czerwoną łunę a ich liczniki Geigera zaczęły nerwowo szaleć.
- Panowie … maski na łeb i w nogi ! – Krzyknął nagle szpadel chwytając swój plecak by zaraz w szaleńczym biegu próbować nałożyć swoje maski z resztą jak pozostali. Zaś z kieszeni lub plecaków w których znajdowały się ich PDA mogli usłyszeć wyraźny głos zniekształcony trochę przez małe głośniki.
- Stalkerzy uwaga , zbliża się emisja.
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Nitro w 24 Lut 2010, 12:58

Coraz lepiej się rozkręca, wciąga jak hmm karuzela ;p i uzależnia jak kozak;p. Czekam na część dalszą.
Pozdrawiam Nitro. :wódka:
Wiosna w Czarnobylu: trawka się czerwieni, ptaszki wesoło podszczekują.
Awatar użytkownika
Nitro
Stalker

Posty: 83
Dołączenie: 24 Maj 2008, 01:13
Ostatnio był: 05 Lut 2018, 23:53
Miejscowość: z pokoju ;)
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 0

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 24 Lut 2010, 18:14

Rozdział III Co cię nie zabije to cię wzmocni.

Po pierwszych pokonanych stu metrach w masce Grigorji nie myślał już gdzie biegnie po prostu biegł przed siebie jak najdalej tylko od .. tego czegoś co oni nazywali emisją. Kątem oka widział jedynie jak po bokach biegnie szybszy od Brodacza Szpadel zaś wielki facet był za nimi z tyłu ponieważ ciągle do jego uszu dobiegały liczne przekleństwa. Spod zaparowanych szkiełek swojej maski widział przed sobą kilka drzew oraz kilkaset metrów , przed nimi stary zawalony most kolejowy. Było tam na tyle dużo betonowych odłamków i zniszczonych wagonów iż to miejsce nadawało się idealnie w mniemaniu Grigorjia do schronienia się przed … tym czymś. Ten widok dodał mu sił więc co chwilę dystans się skracał zaś w PDA rozbrzmiewał cały czas ten sam komunikat. Jeszcze trochę tylko trochę prawie już tam jesteś , myślał Grigorji w opętańczym biegu mijając krzaki i zarośla oraz jak mu się zdawało stary wrak jakiegoś białego samochodu. Stąd mógł już dojrzeć wyraźny napis na jednym z wagonów do którego miał zamiar wejść. „Szewczenko Firma Przewozowa”. Cały wagon jak pozostałe cztery były brązowo zielone chociaż farba zdążyła już dawno w niektórych miejscach zejść. Na dodatek wszędzie wokół było mnóstwo gruzu tak więc gdy dostał się między gruzowisku ledwo mógł dojść do wagonu. Gdy już stał przy drzwiach odkrył iż są całkowicie zamknięte. Szpadel wrzeszczał i próbował je otworzyć ale na nic a Grigorji dostrzegł iż ta czerwona łuna jest coraz bliżej. Brodacz w końcu dobrał się do drzwi chodź sam poruszył je tylko o kawałek tworząc przejście dla jednej osoby. W pierwszej kolejności wszedł najchudszy czyli Szpadel a zaraz za nim Grigorji pomagając sobie nieco swym AK zaś Brodacz ostatni ledwo się przeciskając przez nie wielki otwór.

- Dalej zamykaj do cholery zamykaj ! – Darł się Grigorji patrząc na zewnątrz a raz to na Brodacza i panicznie wskazywał ręką na łunę. Nagle jednak zrozumiał dlaczego tego nie zamyka. Nieco dalej między dość sporymi krzakami biegła czwórka Stalkerów. Jeden z nich był ubrany w dość gruby pancerz bojowy który pewnie kupił za solidne pieniądze. Kombinezon był pomalowany na kształt niemieckiego kamuflażu więc idealnie wtapiał się w tło. Dalej za nim biegł jeszcze człowiek w długim zielonym płaszczu oraz w tak zwanej masce „słoń” której koniec był doprowadzony do filtru w jednej z jego toreb. Na końcu biegła jeszcze dwójka ubrana w identyczne kombinezony co Szpadel tyle ze bez szwów po kulach , pewnie nie dawno je kupili. Pierwszy z nich ten w imponującym pancerzu dobiegł do wagonu i zaczął krzyczeć.
- Dalej Wikuł ! – Darł się spod swojej maski którą zabrał chyba jednemu z wojskowych. Nagle sytuacja diametralnie się zmieniła gdyż ostatni w grupie przewrócił się po czym zaczął krzyczeć z bólu w niebogłosy. Grigorji domyślał się już co się stało gdy patrzył na to przez mały otwór w wagonie. Przedostatni zawrócił i próbował podnieść kolegę jednak ten w zielonym płaszczu i z kapturem na masce zatrzymał się i zaczął coś do nich głośno mówić.
- Aleksji zostaw go ! Dalej nie mamy czasu !
- Nie możemy go tak zostawić –Krzyknął Aleksji dźwigając kompana. Dla nich obydwu był to wyrok śmierci. Wiatr w tym czasie się wzmógł a liczniki Geigera szalały do granic możliwości tak że żołnierz odczuł skutki promieniowania ponieważ przed oczami zaczynała pojawiać się mgła.
- Pies was trącał ! Chcesz to zdychaj ja nie mam zamiaru ! – Odkrzyknął ten w płaszczu i począł biec dalej. Stalker w sporym pancerzu za pomocą Brodacza i Grigorjia wszedł do środka a właściwie został wciągnięty. Nieco chwilę potem dobiegł do nich zdyszany człowiek w płaszczu który na szczęście już dał radę wejść tutaj samemu.
- Zamykajcie to ! – Krzyknął Szpadel.
- Nie może jeszcze dadzą radę ! – Odparł Stalker w pancerzu jednak prawda była taka iż tamci byli po prostu za daleko.

- Nie mamy już czasu ! – Skwitował Brodacz i z pomocą Grigorjia zamknął ciężkie stalowe drzwi. W wagonie zapanowała niemal kompletna ciemność. Wszyscy siedzieli w ciszy jednak nawet tutaj dało się wyczuć ogromne napięcie i zdenerwowanie. Był to wróg którego nie mogli zastrzelić ani go przepędzić ten wróg był nie powstrzymany a jedyną możliwością była ucieczka. Nagle jednak wagonem zatrzęsło. Następnie przez kilkanaście dobrych sekund wszystkich oślepiło niewiarygodne światło aż w końcu zniknęło pozostawiając ich w grobowej ciszy ponurej strefy. Nikt nie śmiał się nawet poruszyć a co dopiero coś powiedzieć. Grigorji był chyba w największym szoku ponieważ nigdy nie przeżył nic takiego. Minuty mijały niemal jak godziny. Nawet przez wagon dało się słyszeć wiatr przenikający strefę który coraz bardziej się uspokajał. W pewnym momencie jednak stalker w płaszczu zdjął swoją maskę i zapalił swoją latarkę. Podobnie idąc za jego przykładem zrobiła reszta. Grigorji zdjął maskę ostatni i od razu przeczesał mokre od potu włosy które niemal kleiły się do jego palców.
- No panowie – Zaczął ten w płaszczu – Proponuję się nieco napić – Tutaj wyjął z swojej torby tradycyjnego i znanego w zonie kozaka po czym postawił go na środku. – I swoją drogą nazywam się Wikuł a to jest moja Sasza – To mówiąc wskazał na swój karabin snajperski SWD który trzymał już od dłuższego czasu na kolanach.
- O mnie nie łaska wspomnieć. – Wtrącił jeszcze ten w pancerzu – Dimitrji i dzięki za uratowanie tyłka.
Pozostała trójka szybko przywitała się z nimi podając każdemu po kolei rękę. Rzecz jasna po tym nikt nie czekał tylko od razu zaczęli pić upragniony alkohol. Grigorji upił łyk i krzywiąc się nieco zadał pytanie.
- Wikuł , powiedz mi.. co wy robiliście w tym lesie ? – Tutaj nastała chwila konsternacji aż tamten w końcu odparł rozbawionym głosem.

- Jak to co ? Szukaliśmy artefaktów ! Szukaliśmy ich przez dobre trzy dni a tylko straciliśmy naszego kompana Górnika w „Karuzeli” jak próbował z niej coś wyciągnąć. Wiesz jak już wychodziliśmy wtedy usłyszeliśmy ten komunikat i biegliśmy ile sił tylko w nogach jakby nas pijawka goniła no i wpadliśmy na was. – Odparł mówiąc o tym cały czas z uśmiechem na twarzy by zaraz samemu wypić nieco wódki.
- I całe szczęście że na nas – Dodał jeszcze swoje trzy Grosze Brodacz drapiąc swoją nogę – Z tego co widziałem nie brakuje tutaj mutantów.
- Wiemy wiemy – Tutaj głos zabrał już Dimitrji kładąc swojego SPAS-A , na ziemi. Ta strzelba robiła naprawdę spore wrażenie i to chyba na każdym napotkanym człowieku. – Mieliśmy zamiar iść dalej do Prypeci przez Zaton ponieważ wszyscy gadają że można się tam dostać przez jakąś fabrykę.
- Nic się nie da – Mówił tym razem Szpadel ziewając – Tunele do Prypeci są albo zawalone albo zagazowane. Nie patrz tak na mnie wydałem swoje wszystkie oszczędności żeby się tego dowiedzieć. Znaleźliśmy lepsze przejście przez… - Tutaj już się zamknął orientując się dopiero jaki ma długi język. Grigorji i Brodacz jednocześnie na niego spojrzeli iście potępieńczym wzrokiem.
- Znaleźliście inne przejście ?! Jak , gdzie ?! – Wykrzyknął niemal Wikuł wytrzeszczając oczy z niedowierzania. O tak ta informacja zdecydowanie go poruszyła. Mimo to Dimitrji położył mu rękę na ramieniu i rzekł.

- Wszystko po kolei.. myślę że..powinniśmy wyjść i sprawdzić co z nimi… - W tym momencie wszyscy przypomnieli o dwóch stalkerach których zostawili na pewną śmierć tam na zewnątrz. Nikt nie wznosił sprzeciwu tak więc decyzja była oczywista. Po jego słowach nawet „kozak” nie smakował już tak dobrze jak zaledwie chwilę temu. Brodacz pociągając nosem wstał i przesunął wagonowe drzwi na tyle ile pozwalały zardzewiałe części. Pierwsze co ich uderzyło to oczywiście promienie słoneczne lecz gdy minął szok a wszyscy po kolei wyszli na zewnątrz mogli wszystko zobaczyć. Otóż w okolicy leżało kilka martwych niby psów wszelakiej maści zaś nieco dalej dwa ciała w odległości dwóch metrów od siebie. Tak to na pewno byli oni a od wagonu dzieliło ich jedynie kilka kroków. Przy okazji Grigorji mógł się teraz przyjrzeć Stalkerom których poznali. Pierwszy Wikuł nie imponował swoją posturą jedynie płaszcz go powiększał. Na policzku miał delikatną ale za to długą bliznę idącą aż do ucha. Jego twarz za to wyglądała bardzo chytrze podobnie jak jego wcześniej ukazany cwaniacki uśmiech. Wesołe ale za to bardzo bystre oczy świdrowały wszystko wokół. Miał krótkie brązowe włosy które teraz zasłonił jednak kapturem. Dimitrji był nieco szerszy od Wikuła i miał zdecydowanie więcej mięśni. Pewnie przed przybyciem do zony był bokserem albo mundurowym. Patrząc na Dimirjija można było odnieść wrażenie iż całe życie jest śmiertelnie poważny. Na jego twarzy w ogóle nie występował uśmiech zaś delikatny zarost to jeszcze podkreślał. Po za tym nie miał żadnych włosów na głowie co było kolejnym dowodem na to iż być może był wojskowym. Wracając jednak do reszty . Wszyscy niemal stali już przy ciałach stalkerów którzy nadal mieli założone maski na głowie w nadziei że to ochroni ich przed emisją. Nie był to przyjemny widok a jedynie dowód jaka zona może być niebezpieczna i jaka drzemie w niej siła. Milczenie się przeciągało a w Okół panowała jedynie cisza , wszystko co nie zdołało się ukryć pewnie już dawno było martwe. Dimitrji wyglądał na naprawdę zdołowanego pewnie znał ich jeszcze przed przybyciem do zony. W końcu jednak wzdychając Brodacz zarzucił AK 47 na ramię i rzekł.

- No nic , czas ruszać panowie. – Pokiwał znowu głową gdy spojrzał na dwa ciała wśród wysokiej trawy.
- Ej , ej ! – Zatrzymał ich Wikuł gestem ręki szybko i nadzwyczaj sprawnie stając przed nimi. Grigorji już dobrze wiedział o co mu będzie chodzić tak więc jego palec nieznacznie drgnął w kierunku spustu by być przygotowanym do ewentualnego strzału. – W wagonie wspomnieliście coś o .. innej drodze do Prypeci – Tutaj Wikuł pozwolił sobie na dodanie do tego bezczelnego uśmiechu. – Skoro wszyscy chcemy się tam dostać to…. Ciekaw jestem czy nie moglibyśmy iść z wami. – Dla nich nie brzmiało to jak pytanie a raczej stwierdzenie co też nie było specjalnie miłe. Brodacz i Szpadel wyraźnie się obruszyli a Grigorji obawiał się że zaraz z strony wielkiego faceta poleci soczysta wiązanka a tego wolałby uniknąć.
- Panowie – Mówiąc to żołnierz odwrócił się do swoich i kontynuował – Zanim powiecie coś głupiego chodźcie ze mną. Dajcie nam chwilę. – Po tych słowach odeszli kilka metrów dalej tak by tamci dwaj nie mogli ich usłyszeć. O dziwo nad nimi od dawna nie przeleciało żadne ptactwo. Pewnie i one padły ofiarą emisji , pomyślał Grigorji.
- I co tu jest do gadania ?! – Zaczął Szpadel – Nie możemy ich wziąć z sobą ! Rozwalą nas przy pierwszej lepszej okazji , a jak się nie zgodzimy to pójdą za nami. Dlatego ja uważam…
- Zamknij się – Przerwał Brodacz patrząc na niego sławną już miną w stylu filmowego Rambo. O tak ten facet z całą pewnością mógłby go grać. – Nie możemy rozwalić innych stalkerów , no przecież oni..
- Co oni ?! Uwierz mi ci goście śmierdzą na kilometr jak boga kocham nie bierzmy ich z sobą , a najlepiej od razu wpakujmy im kilka kul w łby. – Odparł Szpadel starając się zrobić groźną minę jednak z jego urzędniczymi rysami nie wyszło to najlepiej.

- Oboje się uspokójcie – Tutaj głos zabrał Grigorji – Nie możemy ich sprzątnąć Szpadel to stalkerzy. W większej grupie mamy więcej szans a w Prypeci i tak na pewno ich coś zeżre. Ja jestem za Brodaczem. – Kretyni. Niech stracę ale jak potem wpakują wam granaty do wyra to nie będzie moja wina – Czyli wszystko było ustalone. Osobiście Grigoijowi też mu się nie podobali a tym bardziej podejrzany Wikuł który budził w wszystkich niemal automatyczną agresję ale snajper na pewno przyda się drużynie. Po krótkiej Dyskusji wrócili. Niemal od razu ozwał się Wikuł.
- To jak ? – Uśmiech nadal mu nie schodził z twarzy.
- Możecie iść z nami ale w Prypeci się rozdzielamy – Ostatnie słowa Grigorji zaakcentował bardzo mocno kładąc nogę na starym kawałku torów kolejowych który nieco zapiszczał pod naporem jego butów.
- Jasne jak słońce – Dodał swoje Dimitrji siedząc na wielkim odłamku betonu który pewnie kiedyś stanowił jeden z elementów podtrzymujących ten nie wielki most.
- W takim razie chodźmy.

*
Ostatnio edytowany przez Dziki, 24 Lut 2010, 22:14, edytowano w sumie 1 raz
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Nitro w 24 Lut 2010, 19:56

Jak zwykle świetne ;P fajnie pokazana emisja, ciekawy wątek i nie pewność między trójką bohaterów, a tą dwójką.
Oby tak dalej, pozdro.
Wiosna w Czarnobylu: trawka się czerwieni, ptaszki wesoło podszczekują.
Awatar użytkownika
Nitro
Stalker

Posty: 83
Dołączenie: 24 Maj 2008, 01:13
Ostatnio był: 05 Lut 2018, 23:53
Miejscowość: z pokoju ;)
Frakcja: Samotnicy
Kozaki: 0

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez Dziki w 25 Lut 2010, 00:35

Prosiłbym też o opinie innych , bo na razie mam dziwne wrażenie że pisze dla jednej osoby ;)
Привет от папы Путина! - Napis na hełmie żołnierza Rosyjskiego gdzieś w Gruzji.

"Sztuką nie jest mówić o wartościach i człowieczeństwie. Sztuką jest się samemu do tego stosować."
Awatar użytkownika
Dziki
Opowiadacz

Posty: 134
Dołączenie: 19 Lut 2010, 00:47
Ostatnio był: 23 Paź 2014, 10:49
Frakcja: Wojskowi Stalkerzy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 69

Re: Tajemnice Prypeci

Postprzez kris1275 w 25 Lut 2010, 11:02

Popracuj nad stylistyką i interpunkcją. Ogólnie idzie Ci bardzo dobrze. Oby tak dalej. Praktyka czyni mistrza.
Awatar użytkownika
kris1275
Tropiciel

Posty: 249
Dołączenie: 05 Gru 2009, 14:10
Ostatnio był: 18 Sie 2015, 21:57
Frakcja: Najemnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 13

Następna

Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 14 gości