Lampa

Powyżej 5000 znaków.

Moderator: Realkriss

Lampa

Postprzez Dementorin w 17 Wrz 2013, 16:07

:

Dzisiejsza próba napisania czegoś z uniwersum "Pikniku na skraju drogi".

STEPHAN NORMAN,
lat 41


- A oddziaływanie? - dopytywał Cwajnos, niechętnie posuwając się do przodu w gęstą mgłę
- A oddziaływanie uwzględniłem. Nie martw się, to zajmie góra trzy godziny. Na kolację będziesz w Barge. - Okularnik wyraźnie znudzony pytaniami znajomego po fachu postawił kołnierz, by choć trochę wytłumić chłód i narzekania towarzysza. Mgła nie chciała zrzednąć, mimo że od świtu minęła już dobra godzina. Z lewej strony dało się nagle poczuć ciepławy prąd powietrza. To „łysica” dawała o sobie znać.
- Idź bardziej na prawo. W stronę tamtej ciężarówki. - oznajmił krótko Okularnik, sam nieznacznie zbaczając z wcześniej ustalonej przez siebie trasy. Cwajnos nawet nie odezwał się słowem, tylko zrobił większy krok w prawo i dalej szedł tą samą trasą. Było mu niewygodnie i zimno. Niósł w plecaku rozkładane ramie, na którym miała być umocowana „lampa”. Metal przez noc przyjął ciepło otoczenia, a teraz oddawał je do pleców nieszczęśnika. Ten kręcił tylko głową i mruczał coś pod nosem o niesprawiedliwości i nierównych zyskach z wyprawy. Ale Okularnik tego nie słyszał, a może nie chciał słyszeć? Kiedy dotarli do ciężarówki, zdjęli plecaki i usadowili się na ziemi, przy kabinie pojazdu. Plecak z wysięgnikiem znalazł się pod tyłkiem Cwajnosa, któremu widocznie ulżyło. Wyjął piersiówkę z kieszeni i przechylił głowę do tyłu. Przystawił piersiówkę do ust i wydoił od razu połowę zawartości. Pijąc, wpatrywał się w jasny krąg na niebie. Mgła była tu tak gęsta, że Słońce wyglądało jak świecąca moneta, hen wysoko na niebie. Można było patrzeć na to kółko godzinami, obserwować jak powoli zwiększa swoją odległość od horyzontu. Ale nie było na to tyle czasu, po zjedzeniu kanapki Okularnik od razu dał do zrozumienia swoją miną, że czas ruszać dalej. Ciężkie plecaki znowu wylądowały na plecach, a opuchnięte ramiona ponownie zabolały pod niewygodnym ciężarem.

Droga niby znana, ale we mgle nigdy nic nie wiadomo. Dookoła było widać jedynie zarysy domów, a gdzieniegdzie z pęknięć w asfalcie wyrastała czarna trawa. Domy wyglądały na nietknięte. Gdyby nie złuszczona farba i zabrudzone okna, można pomyśleć, że ktoś dopiero wyszedł z domu i zaraz wróci.
- Stój! - półszeptem rozkazał Okularnik i obaj stalkerzy od razu znieruchomieli. O co chodzi? Cwajnos nie wiedział, przynajmniej na początku. Po chwili usłyszał tylko jakby ktoś szurał butami kilka metrów od niego. Spojrzał w lewą stronę, nikogo nie było widać, ulica pusta. Mimo to, kroki były coraz wyraźniejsze i bliższe. Okularnik nawet już miał sięgnąć po pistolet schowany w kieszeni, kiedy wyraźnie uspokoił się i zrobił minę jakby wygłupił się przed publicznością. Machnął ręką i pochód ruszył dalej.
- Też słyszałeś te kroki Norman? - Cwajnos nieco zaniepokojony niezauważalnie podszedł do kolegi.
- Na śmierć zapomniałem, że na tej ulicy występuje „echo”. - odparł Okularnik jak gdyby nigdy nic
- „Echo”? A co to do cholery jest? Nie spotkałem się jeszcze z czymś takim, jak długo tu chodzę. - wyraźnie przejęty Cwajnos próbował dowiedzieć się o co dokładnie chodzi.
- Jest tu w okolicy kilka miejsc... - przerwał na chwilę, wytarł nos w rękaw i kontynuował - ...które odbijają niedawne wydarzenia jak echo.
- To znaczy... - Cwajnos powoli łączył fakty - ...że ktoś tu niedawno szedł i teraz go słychać? - pytanie brzmiało absurdalnie, ale przecież to właśnie jest Strefa.
- A słyszysz swoje kroki baranie? - to pytanie z początku nie do końca oczywiste, po chwili przeraziło nowicjusza nie na żarty.
- Nie... nie słyszę! Dlaczego? - Cwajnos zaczął wierzgać stopami i walić nimi o ulicę, jakby stepował. Wyraźnie bawiło go to nowe doświadczenie, więc Norman szybko szarpnął go za plecak i pchnął na przód.
- Tak tu jest... że swoje kroki możesz usłyszeć dopiero za jakiś czas. Albo usłyszy je ktoś inny. Za to rozmowy słychać na bieżąco. Niegroźne zjawisko, ale może doprowadzić do paniki kogoś, kto jeszcze się z nim nie spotkał. - Okularnikowi skończyła się chęć na rozmowę, więc wziął papierosa i wsadził do zmarzniętych ust. Cwajnos tylko oblizał się i schował obolałe z chłodu ręce do kieszeni. Był listopad, a on musiał iść z tym starym sknerą po jakąś „lampę”. A co to w ogóle za „lampa”? Nigdy nie słyszał o takim artefakcie i pewnie nie szybko dowie się, o co właściwie chodzi. Stephan Norman, zwany Okularnikiem niechętnie dzielił się informacjami na temat swoich odkryć, a już na pewno nie na terenie Strefy.

Kiedy stalkerzy opuścili przedmieścia, zauważyli, że mgła nieco się przerzedziła. Słońce zaczęło już nawet trochę przygrzewać, a i widoczność mocno się poprawiła. Było teraz widać stary parking, pozostałości po placu zabaw i nawet coś w rodzaju małego dźwigu na gąsienicach. Z placu zabaw zostało naprawdę mało. Dość spora „łysica” sprasowała zjeżdżalnię, połowę huśtawki i rozwaliła znaczną część drabinek. Przynajmniej było wyraźnie widać, którędy nie należy iść. Za to niewielu wiedziało z pewnością o „wyżymaczce”, ukrytej zaraz za parkingiem. Nie jeden młokos idąc do cmentarza wpakował się w nią wpisując się do historii jako czarna plama wielkości opony od mercedesa.
- Właściwie to kiedy dowiedziałeś się o tej lampie, co? - Cwajnos nie dawał za wygraną, chciał wiedzieć jak najwięcej dlaczego idzie właśnie tam gdzie idzie i po co tam idzie. Okularnik tylko zrobił minę w stylu „zamknij się wreszcie” i po chwili wzdychania odparł niechętnie.
- Niedługo tam dotrzemy, to się dowiesz. Zamknij się, bo jeszcze wpakujemy się w jakąś „łysicę” albo w jakąś „diabelską kapustę”. - przerwał na chwilę, rozejrzał się powoli po okolicy i zamyślił się - A tamten podnośnik na gąsienicach widzisz? Ten za parkingiem?
- No widzę, dlaczego mam nie widzieć. Sterczy kilka metrów nad pozostałymi pojazdami. - Cwajnos odparł obrażonym tonem
- No to „lampa” jest zaraz za nim. Stoi na stercie płyt chodnikowych i czeka. Obejrzysz ją na miejscu. - Okularnik zauważył, że jego papieros gdzieś zniknął z jego palców, więc sięgnął do kieszeni i z bólem serca wyjął ostatnią sztukę „Marlboro”. Zapalniczka wypaliła snopem iskier i dała mały płomyczek. Najwyraźniej gaz się kończył i trzeba będzie po powrocie kupić nową. Papieros zapalił się po chwili i gęsty dym opuścił usta stalkera. Ciepło wypełniło płuca i od razu przyjemniej szło się przez chłodny kawał skamieniałej ziemi. Cwajnos nie chciał być gorszy i również sięgnął po coś na rozgrzanie. Schował rękę do kieszeni i po chwili wydobył ją razem z piersiówką. Zatelepał chwilę by posłuchać jak wódka chlupie w środku, po czym odkręcił zakrętkę i dopił wszystko co tylko znajdowało się w środku. Od razu zrobiło się cieplej a i w głowie lekko zaszumiało. Po tych wszystkich przyjemnościach czas najwyższy by jednak wrócić do szarej rzeczywistości.

Stalkerzy szli teraz wydeptaną ścieżką szerokim łukiem omijając plac zabaw. Z drugiej strony trzeba było uważać by nie podejść za blisko parkingu. Nie wiadomo dokładnie z której strony znajduje się „wyżymaczka”. Czarne plamy znajdują się dookoła parkingu, więc możliwe jest, że anomalia może być zarówno tuż przy wjeździe, jak i trochę bliżej samochodów. Podnośnik znajdował się coraz bliżej, a ciekawość zżerała Cwajnosa od środka. Okularnik szedł spokojnie co chwilę zatrzymując się by rzucić śrubkę. Droga tak jak poprzednio, była czysta. Rzucone muterki od razu można było zebrać i wykorzystać ponownie. Jedna z nich poleciała tak jakby trochę bardziej na lewo niż powinna. Druga rzucona w to samo miejsce upadła normalnie, ale dla spokoju ducha, Norman postanowił ominąć to miejsce, wydłużając drogę o kolejne kilkanaście metrów. Cwajnos przyglądał się w tym czasie drzewom, które pozrzucały z siebie już chyba wszystkie liście. To właśnie za tym lasem, znajduje się cmentarz, a zaraz za nim granica Strefy. Cwajnos co prawda był w Strefie dopiero czwarty raz, ale od starszych stalkerów dowiedział się, że podobno z cmentarza wstają trupy i wracają do swoich dawnych siedzib mieszkalnych. I wtedy, gdy słuchał tego po raz pierwszy, i teraz, gdy o tym myślał, przeszedł go dreszcz przerażenia. Przy lesie biegła droga, ale wszyscy wiedzą, że bezpieczniej iść między drzewami, bo na drodze jakiś głupek upuścił kiedyś wiadro „czarciego puddingu” i został tam już na wieki. I on i pudding co gorsza. Nikt nie chce ryzykować skacząc przez kałużę tego badziewia, więc każdy woli iść pomiędzy słupami drewna i rzucać zbierane szyszki. Cwajnos nawet nie zauważył, kiedy był już niedaleko podnośnika.

- Składaj chwytak. Zaraz będzie potrzebny. - oznajmił Okularnik, a sam wyjął lornetkę i sprawdził dokładnie okolicę maszyny. „Lampa” była na swoim miejscu. Stała na stercie betonowych płyt chodnikowych i ani drgnęła. To dobry znak, znaczy, że nikt tu jeszcze nie dotarł. Norman już miał ponaglić towarzysza, ale spostrzegł, że ten właśnie kończy składanie spawanego na szybko, rozkładanego wysięgnika z hakiem na końcu. Okularnik dokładnie pamiętał, kiedy pierwszy raz dotarł tu w poszukiwaniu „pustaków” a znalazł „lampę”. Nie od razu wiedział, że obiekt ten, jest artefaktem. To spotkanie skończyło się niedowładem lewej dłoni, a sama lampa została przeniesiona zaledwie 5 metrów. Norman nie chciał o tym dłużej myśleć. Zdrową ręką schował pozostałe muterki i podszedł do Cwajnosa, by ten pomógł mu nałożyć stelaż trzymaka. Konstrukcja była dość prosta. Wykorzystywała sprężyny i gumowe paski. Sam chwytak mocowało się na człowieku, trochę jak plecak. Tylko z przodu. Lewa ręka odpoczywała, a prawa trzymała za ramie wysięgnika i za pomocą trzech linek przesuwała ramię w dół, w górę i operowała hakiem. Proste, a pomocne. Cwajnos spojrzał na komicznie wyglądającego Normana, a sam wyjął własny woreczek z kamyczkami. Obrzucił nimi okolicę „lampy” i tym samym dał znać Okularnikowi, że droga wolna. Krok za krokiem, Okularnik zbliżał się do swojej zdobyczy. Kiedy był już w zasięgu chwytaka, ostrożnie ciągnąc za jedną z linek opuścił ramię do ziemi. Następnie trzymając pierwszą linkę, chwycił kciukiem kolejną linkę, która sprawiła, że hak zaczepił się o wystające z artefaktu czy to przewody, czy to druty. Kiedy hak był już w odpowiedniej pozycji, ramię powoli uniosło się, a sam artefakt został uniesiony na wysokość około dwóch metrów. I tam miał zostać, przez całą podróż powrotną. Po zaczepieniu linek na odpowiednie haczyki, Stephan Norman odwrócił się i z triumfalnym wyrazem twarzy zauważył, jak Cwajnos przypatruje się urządzeniu. I rzeczywiście. Artefakt przypominał nieco lampę naftową, ale miał w sobie też coś z generatora. Nie wyglądał do końca jak obiekt zostawiony po lądowaniu, ale jeżeli wierzyć historii Okularnika to na pewno tak było. Z resztą, co za różnica. Jeżeli tak jak było ustalone, Cwajnos dostanie 2/5 kasy z zysku, to na pewno nie będzie stratny. Droga powrotna miała przebiegać na nieszczęście przez las. Przy cmentarzu ma czekać rzekomo Ścierwnik, który zabierze ich swoim autem do miasta. Iść z lampą na wysięgniku było na pewno trudno, zwłaszcza, że samo ramię ważyło około 4kg, a jeszcze hak, stelaż i te wszystkie linki... i jeszcze sama lampa ważyła z 7kg. No ale nie ważne. Ważne, że lampa była na swoim miejscu i że udało się unieść bez uszczerbku na zdrowiu.

- No to teraz przez las do granicy. - oznajmił chłodno Okularnik, jakby cała misja skończyła się wielką porażką. Ale to dla niego było typowe. Cwajnos przejął plecak z żarciem i wodą i z niezadowoleniem stwierdził, że jest on tak samo ciężki jak plecak ze sprzętem, który niósł tu od północy. Słońce w międzyczasie było już wysoko, a z mgły nie zostało już nic. Było już teraz wyraźnie widać bagna gdzieś w oddali, oraz garaże jak i samo miasteczko przemysłowe. Do garaży podchodził tylko Ścierwnik, bo jego zasrane szczęście pozwalało na omijanie w jakiś cudowny sposób wszystkich „łysic” i innych cholerstw. - Kiedyś na pewno się doigra. - pomyślał Cwajnos i dalej szedł przed Okularnikiem rzucając kamienie na drogę. Kamyczki odbijały się od drogi i po chwili wracały do rąk stalkera, który szedł teraz już niemal automatycznie. Nie patrzył prawie na drogę, bo widział jak jego oznaczniki odbijały się całkiem normalnie od drogi i lądowały na poboczu. Po pewnym czasie Cwajnos zapomniał już całkowicie o tym, co robi i był już myślami w Barge. Widział i czuł, jak przepija zysk z wyprawy i jeszcze zamawia najdroższą pieczeń a sam Ernest wie już dokładnie, że coś cennego nie dostało się mu, tylko innemu handlarzowi. - Ale to będzie ucztowanie! - Cwajnos aż zamknął oczy wyobrażając sobie zapach i smak pieczonego dzika. Kiedy otworzył oczy, dostrzegł tylko jak jeden z jego kamyczków wędruje pionowo do góry i znika rozdrobiony na kawałeczki. Stalker miał już coś krzyknąć, ale jego ciało unoszone w górę jak lalka skręciło się jak ręcznik i eksplodowało w chmurze czerwonej pary. Okularnik wydał z siebie niemy krzyk i rzucił się w tył. „Wyżymaczki” mają swoje dziwactwa, a w takim momencie wyprawy ryzyko na pewno nie jest opłacalne. Rozeźlony do niemożliwości Norman już miał powoli wstać, kiedy z przestrachem zauważył brak artefaktu na haku. Rozejrzał się dookoła i kiedy już właściwie wstawał, zauważył że nie mógł ruszać lewą nogą. Dotarło do niego, że kiedy upadał na plecy, „lampa” musiała spaść i przelecieć obok jego nogi. Zimny pot wystąpił na plecach i twarzy stalkera. Z trudem odczołgał się kilka metrów w tył i odnalazł wzrokiem artefakt toczący się w dół drogi. Okularnik niemalże rzucił się w stronę uciekającego przedmiotu i schwycił go lewą, osłabioną ręką. Dokładnie wiedział, jak to się skończy, ale wiedział też, że dostarczenie tego przedmiotu do właściwej osoby sprawi, że jego problemy finansowe znikną, a może i uda się odratować nogę. Palce zacisnęły się na kablach wystających z „lampy” i już po chwili Norman przestał je całkowicie odczuwać. Z trudem wyprostował rękę, jak tylko mógł i trzymając ją nieco prawą ręką kuśtykał w stronę lasu.

Szedł tędy już dwa razy, anomalie nie wędrują więc teoretycznie powinien dotrzeć do cmentarza w jednym kawałku. Las był już blisko i wystarczyło tylko ominąć „wyżymaczkę” i przejść te 400 metrów pomiędzy drzewami. Droga zostawiona z prawej strony wraz z kałużą „czarciego puddingu” dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Pod wpływem adrenaliny, Okularnik kuśtykał całkiem szybko i na pamięć mijał niepewne miejsca. Kiedy w końcu las zrzedł i w niedalekiej odległości dało się widzieć cmentarz, stalker poczuł na policzku chłodny powiew powietrza. Złapał się tylko prawą ręką za najbliższe drzewo i w ataku paniki rozglądał się dookoła. Nigdzie nie było widać ani „łysicy” ani niczego innego podobnego. W pewnym momencie, spojrzał w górę. I właśnie tu, schowana była, szkarada. Wisiała kilka metrów nad ziemią, połamała kilka drzew, inne powykręcała. Schowana w pokręconych gałęziach na pierwszy rzut oka była niewidoczna. Teraz jednak, dokładnie było widać gdzie się znajduje. Ostrożnie, ale dość szybko, Norman rzucił się w drugą stronę i zbliżał się już do cmentarza od strony południowo-zachodniej. Krzyże były już całkiem blisko, za chwilę za krzakami powinno być widać drogę, a na niej wedle obietnicy samochód Ścierwnika. Ostatnie drzewa, ostatnie zarośla i już za chwilę, już za moment Ścierwnik pomacha ręką. Zobaczy z jakim trudem ten idzie i targa „lampę”. I wtedy na pewno podejdzie i pomoże. Na pewno. No i ukazał się cmentarz, ukazał się rząd krzyży i ukazała się droga. I samochód, też tam był. Ale w tym momencie, właśnie kiedy Okularnik machnął ręką w stronę samochodu, kiedy półmartwa ręka zwisała trzymając artefakt, stało się coś, co pewnie jeszcze na długo ugrzęzłoby w pamięci stalkera. Wóz rzeczywiście stał, ale nie był to wóz ścierwnika. A osoba stojąca przy wozie... to nie był Barbridge. Huk wystrzału i szarpiący ból w piersi sprawił, że mimo wysiłku i uderzenie adrenaliny, Norman dostrzegł wóz policyjny i człowieka, który celuje do niego z broni krótkiej. Coś krzyczał, ale stalker nie słyszał już co dokładnie. Padł na ziemię. A jego niewładne palce wypuściły lampę, która odbijając się od konarów drzew, rozpoczęła toczyć się w stronę miejsca, skąd dopiero co Okularnik przykuśtykał. Widząc to, stalker ostatkiem sił czołgał się wgłąb lasu. Zapomniał już o pistolecie w kieszeni, zapomniał o ranach i problemach. Myślał już tylko o tym, że kiedy znajdzie się już na dole doliny, weźmie „lampę” i wróci na cmentarz. A tam, nie będzie już strażników, nie będzie już wiecznego polowania na stalkerów, tylko będzie Ścierwnik, będzie samochód i będzie o czym opowiadać w Barge...
Ostatnio edytowany przez Dementorin, 18 Lut 2014, 20:54, edytowano w sumie 1 raz

Za ten post Dementorin otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Zefir, pronx18, echelon, KOSHI, Universal, Trikster.
Dementorin
Tropiciel

Posty: 391
Dołączenie: 17 Cze 2009, 10:25
Ostatnio był: 30 Paź 2014, 20:05
Kozaki: 261

Reklamy Google

Re: Lampa

Postprzez Zefir w 17 Wrz 2013, 18:00

Hej, naprawdę fajne. Było parę baboli, ale to błędy, które każdy popełnia. Zastanawiało mnie jedynie dlaczego stalkerzy słyszeli swoje kroki z opóźnieniem, ale głosy normalnie. :D Nie czytam zbyt dużo fanowskich opowiadań, więc nie bardzo mam jak odnieść się do twórczości innych użytkowników i ich talentów pisarskich, ale mnie przyjemnie się czytało twoją historyjkę. Zasmuciło mnie (pozytywnie) nieco zakończenie, ale nie mogę wyobrazić sobie innego pasującego do tego opowiadania. :) Fajnie, Irydius. Łap flachę.

Za ten post Zefir otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Dementorin.
Awatar użytkownika
Zefir
Kot

Posty: 7
Dołączenie: 07 Sie 2012, 01:58
Ostatnio był: 16 Maj 2018, 14:51
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2U
Kozaki: 7

Re: Lampa

Postprzez echelon w 18 Wrz 2013, 18:50

Kozak za pomysł i fabułę i ambicję napisania opowiadania utrzymanego w świecie Pikniku. Czyta się to to z zainteresowaniem mimo, że w warstwie narracyjnej opowiadanie trochę kuleje. Zdania wyglądają tak, jakbyś chciał spotkanemu kumplowi chciał opowiedzieć jakąś ciekawe zdarzenie, które Cię dzisiaj spotkało, przez co w opowiadaniu te zdania wychodzą trochę topornie. Zabrakło tutaj zdolności opowiedzenia dobrej historii choć widać, że się starasz.
Poszczególnych błędów stylistycznych nie będę wymieniał, myślę, że jak byś po kilku dniach, tak na chłodno, przeczytał swój tekst jeszcze raz, to sam wychwycisz wszystkie zgrzyty.
Ogólnie opowiadanie oceniam bardzo pozytywnie. Szkoda, że nie ma więcej dobrych opowiadań w tym klimacie.
Dlatego - mimo druty, wieże i strażnice
Tam chcemy dotrzeć, gdzie nam dotrzeć zabroniono;
Bezużyteczne, śmieszne posiąść tajemnice
Byleby jeszcze raz gorączką tęsknot płonąć
Nim podmuch jakiś strzepnie chwiejne potylice

Za ten post echelon otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Zefir, Dementorin.
Awatar użytkownika
echelon
Tropiciel

Posty: 305
Dołączenie: 28 Mar 2010, 21:28
Ostatnio był: 30 Kwi 2021, 12:38
Miejscowość: Stalowa Wola
Ulubiona broń: GP 37
Kozaki: 41

Re: Lampa

Postprzez marcel w 20 Wrz 2013, 22:08

Wielkie brawa za utrzymanie klimatu "Pikniku..."! Nieczęsto się to udaje, ale w Twoim tekście wyraźnie czuć Zonę Strugackich.

Niestety, od pewnego momentu miałem wrażenie, że tekst pisały dwie osoby: jedne akapity czyta się szybko i z przyjemnością, w innych za to wygląda to tak, jakbyś się okrutnie męczył, by je napisać. Na przykład ten fragment:
Artefakt przypominał nieco lampę naftową, ale miał w sobie też coś z generatora. Nie wyglądał do końca jak obiekt zostawiony po lądowaniu, ale jeżeli wierzyć historii Okularnika to na pewno tak było. Z resztą, co za różnica. Jeżeli tak jak było ustalone, Cwajnos dostanie 2/5 kasy z zysku, to na pewno nie będzie stratny. Droga powrotna miała przebiegać na nieszczęście przez las. Przy cmentarzu ma czekać rzekomo Ścierwnik, który zabierze ich swoim autem do miasta. Iść z lampą na wysięgniku było na pewno trudno, zwłaszcza, że samo ramię ważyło około 4kg, a jeszcze hak, stelaż i te wszystkie linki... i jeszcze sama lampa ważyła z 7kg. No ale nie ważne. Ważne, że lampa była na swoim miejscu i że udało się unieść bez uszczerbku na zdrowiu.
W porównaniu do reszty tekstu, jest napisany niezręcznie, do tego te ułamki i cyferki... Przyjęło się, żeby w takich opowiadaniach zapisywać liczby słownie, poza tym podawanie że artefakt waży 7kg jest odrobinkę pozbawione sensu. No bo jak to, bohaterowie mają w łapach wagę? Stoją przed Tobą dwa nieoznakowane odważniki, umówmy się: jeden 5, drugi 7kg. Potrafisz powiedzieć który jest cięższy, ale czy będziesz w stanie określić ile DOKŁADNIE wynosi różnica w ich wadze i jaka ta waga jest? Wątpię...

Stalker miał już coś krzyknąć, ale jego ciało unoszone w górę jak lalka skręca się jak ręcznik i eksploduje w chmurze czerwonej pary. Okularnik wydał z siebie niemy krzyk i rzucił się w tył. „Wyżymaczki” mają swoje dziwactwa, a w takim momencie wyprawy ryzyko na pewno nie jest opłacalne. Rozeźlony do niemożliwości Norman...
Pomieszałeś czasy w pierwszym zdaniu. Drugie - jak się domyślam - to wytłumaczenie zachowania Normana, nie rzucił się na pomoc koledze, bo wyprawa miała się ku końcowi. Tylko że to nie pasuje do zdania pierwszego, Cwajnos właśnie rozprysł się na kawałeczki, kogo i co tu ratować? I dalej, Okularnik może być zimnokrwistym skubańcem, ale czy naprawdę jedyną jego reakcją na widok wybuchającego kumpla byłoby, cytuję, "rozeźlenie się"? Dalej, czemu facet zaczął łapać toczący się artefakt rękami, skoro wiedział, czym to się skończy? Nadal miał na sobie stelaż, wystarczało zatrzymać w miejscu lampę, a potem znowu zawiesić na haku i powolutku pokuśtykać do miejsca randez vous ze Ścierwnikiem. Aha, no i właściwie to czemu artefakt się tak uparcie toczył przez pół opowiadania? Skoro opowiadał kształtem lampie naftowej, to powinien raczej kręcić się w kółko, albo zatrzymać się po kilku metrach. Jasne, arty nie muszą stosować się do znanych nam praw fizyki, ale jeśli ten akurat miał specjalną właściwość "Toczenie się" to może warto byłoby o tym wspomnieć? ;) Na przykład, jako spostrzeżenie jednego z bohaterów: Cwajnos zdziwił się, widząc jak artefakt toczy się w linii prostej, co powinno być niemożliwe, ze względu na jego kształt.

Cóż tam jeszcze... Strasznie podoba mi się imię Cwajnos, pasuje do "Pikniku". Poza tym, pomysł z anomalią Echo jest naprawdę znakomity, również wpisuje się w te realia. Ogólnie, nie jest źle, tekst czyta się z przyjemnością, mimo tego, że w wielu miejscach znaleźć można mniejsze lub większe babolki. Wszystko jest zrozumiałe, ale niestety warsztatowo opowiadanie kuleje. Jak napisał @echelon, najpoważniejszym zarzutem jest kiepska warstwa narracyjna. Gdybyś nad tekstem jeszcze trochę popracował przed wrzuceniem go na forum, byłoby o wiele lepiej.

Pozdrawiam :)
>>> Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja! ... Beiherhund das Oder die Flipperwaldt gersput. <<< ~ Ernest Scribbler

Za ten post marcel otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Dementorin.
marcel
Opowiadacz

Posty: 436
Dołączenie: 31 Lip 2007, 17:48
Ostatnio był: 29 Paź 2020, 15:47
Kozaki: 193

Re: Lampa

Postprzez Dementorin w 21 Wrz 2013, 15:25

Dziękuję za wszystkie komentarze i wskazówki. Na co dzień nie piszę, tylko nagrywam filmy.
Chciałem spróbować jak mi pójdzie coś nowego. Pisałem wymyślając na bieżąco, bez większego przygotowania.
Jeżeli będę jeszcze coś pisał to na pewno będę kierował się waszymi opiniami i wskazówkami! :wódka:
Dementorin
Tropiciel

Posty: 391
Dołączenie: 17 Cze 2009, 10:25
Ostatnio był: 30 Paź 2014, 20:05
Kozaki: 261

Re: Lampa

Postprzez KOSHI w 21 Wrz 2013, 22:31

Przyznam się bez bicia, że opowiadanie mnie zaciekawiło. Fajny pomysł, ciekawa fabuła, wreszcie coś nie związanego z grą. Błedy zostały wymienione w zasadzie więc nie będę się powtarzał. Jeśli w tym klimacie jest napisany Piknik to sporo straciłem nie czytając go. Jak dla mnie utwór godny Kozaka i chętnie poczytałbym jeszcze coś twojej produkcji.

Pozdrawiam.
Image
Awatar użytkownika
KOSHI
Opowiadacz

Posty: 1324
Dołączenie: 16 Paź 2010, 13:13
Ostatnio był: 16 Paź 2023, 14:40
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Vintar BC
Kozaki: 649

Re: Lampa

Postprzez Universal w 24 Wrz 2013, 18:08

Mgła nie chciała zrzednąć mimo, że od świtu

Ostatnio się dowiedziałem - czego dotąd nie byłem świadom - że tu z przecinkiem jest wyjątek. Nie "mimo, że", tylko ", mimo że". http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek ... ze-mimo-iz
Wyjął piersiówkę z kieszeni i przechylił głowę ku górze.

Czy ja wiem, czy się głowę przechyla ku górze? A nie po prostu do tyłu?
Gdyby nie zrulowana farba

Mi tu bardziej "złuszczona" pasuje, nigdy nie wiązałem farby z rolowaniem.
wyraźnie przejęty, Cwajonos

Nie wiem po co tu przecinek, poza tym literówka - Cwajonos.
I wtedy, gdy tego słuchał pierwszy raz. I teraz, gdy o tym myślał, przeszedł go dreszcz.

Tu nie powinno być podziału na dwa zdania.
"I wtedy, gdy słuchał tego po raz pierwszy, i teraz, gdy o tym myślał, przeszedł go dreszcz przerażenia", czy bardziej po mojemu "Zarówno wtedy, gdy słuchał tego po raz pierwszy, jak i teraz - myśląc o tym - po jego ciele przeszedł dreszcz". Coś w ten deseń, w każdym razie jedno zdanie zamiast dwóch, lub całkowite przekonstruowanie tego elementu.
Iść z lampą na wysięgniku było na pewno trudno, zwłaszcza, że samo ramię ważyło około 4kg, a jeszcze hak, stelaż i te wszystkie linki... i jeszcze sama lampa ważyła z 7kg. No ale nie ważne. Ważne, że lampa była na swoim miejscu i że udało się unieść bez uszczerbku na zdrowiu.

To już wytknięto, ale nie byłbym sobą, gdybym nie ciepnął tego w cytat :E
- No to teraz przez las do granicy. - oznajmił chłodno Okularnik

Bez tej kropki. Jak zresztą w kilku innych miejscach, których nie chciało mi się wyszczególniać, bo polegają na tym samym.
ale jego ciało unoszone w górę jak lalka skręca się jak ręcznik i eksploduje w chmurze czerwonej pary

Jak dla mnie niepotrzebny tu jest czas teraźniejszy.

----
I smutno się skończyło. Chociaż nie czuję "więzi" z żadnym z bohaterów na dobrą sprawę. Ogólnie opowiadanie spoko, przeczytałem - wypadało, tylko moja niechęć do Pikniku nie pozwala mi też polubić i tego opowiadania. Co chyba oznacza, że tak jak pisali inni - udało Ci się utrzymać klimat Strugackich (co mi specjalnie na rękę nie jest, hue hue). Obiektywnie - jak najbardziej w porządku, nie licząc paru popierdółek, które popełnia większość tu piszących (lecz w większej ilości).
Język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie; myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie.

Za ten post Universal otrzymał następujące punkty reputacji:
Positive Dementorin.
Awatar użytkownika
Universal
Monolit

Posty: 2614
Dołączenie: 21 Lip 2010, 17:54
Ostatnio był: 10 Maj 2024, 08:12
Miejscowość: Poznań
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: Akm 74/2
Kozaki: 1052

Re: Lampa

Postprzez Voldi w 04 Paź 2013, 11:44

Przeczytałem. Bardzo fajnie udało Ci się odwzorować nie tylko uniwersum wykreowane przez Strugackich, ale i ich styl literacki. Bardzo fajny zwrot akcji, gdzieś pod koniec. Może, gdybym czytał od dechy do dechy uderzyłby mnie mocniej, ale praktycznie co zdanie-dwa musiałem się zatrzymywać na korektę, przez co w pewnym momencie wyczułem, że jest "za miło" i coś się zaraz spieprzy.

Nie pamiętam, jak to w "Pikniku" było, ale coś mi się zdaje, że podałeś trochę "alternatywną historię" tzn. Okularnik zginął na długo przed Cwajnosem (Cwajnos to był ten, co się uchliwał w Barge i wszczynał burdy, ta?), a Barbridge'owi uj*bało nogi. Więc to takie na bakier z "prawdą historyczną" :E No chyba, że to mi się w pamięci jakoś kijowo zapisało.

Ale, żeby nie było, że tylko słodzę:
:grammarvoldi:

niechętnie posuwając do przodu w gęstą mgłę

posuwając się do przodu

rozkładane ramię


przechylił głowę ku górze

Wut? Raczej do tyłu ;)

Słońce

Jako... "zjawisko" piszemy małą literą. Jako obiekt fizyczy dużą. Jest róznica między słońcem a Słońcem, tak samo jak między księżycem a Księżycem. Duża litera wydaje mi się w tym przypadku niekonieczna.

wyglądało jak świecąca moneta, hen wysoko na niebie

Wydaje mi się, że szyk jest tu niewłaściwy, ale nie mam pewności.

Ale nie było na to tyle czasu, po zjedzeniu kanapki Okularnik od razu dał do zrozumienia swoją miną, że czas ruszać dalej

Ja bym napisał: Ale nie było na to czasu. Po zjedzeniu kanapki Okularnik wyrazem twarzy dał do zrozumienia, że czas ruszać dalej.

Dookoła było widać jedynie zarysy domów, [...]. Domy wyglądały na nietknięte. [...] ktoś dopiero wyszedł z domu i zaraz wróci.

Powt., powt., powt.

- Stój! - półszeptem rozkazał Okularnik i obaj stalkerzy od razu znieruchomieli. O co chodzi? Cwajnos nie wiedział, przynajmniej na początku

A "O co chodzi" to nie jest przypadkiem kwestia, którą miał wypowiedzieć Cwajnos? Tak by pasowało.

Też słyszałeś te kroki, Norman


dowiedzieć się, o co dokładnie chodzi


dlaczego idzie właśnie tam gdzie idzie i po co tam idzie

Dlaczego i po co idzie właśnie tam, gdzie idzie.

odparł niechętnie.

Na końcu pasuje dwukropek.

wpakujemy się w jakąś „łysicę” albo w jakąś „diabelską kapustę

Powt., powt., lalala.

Cwajnos odparł obrażonym tonem.


jego papieros gdzieś zniknął z jego palców

Powt., powt.

Papieros zapalił się po chwili i gęsty dym opuścił usta stalkera

Jak dla mnie, zamiast "i", bardziej pasuje tam", a".

posłuchać jak wódka chlupie w środku, [...] co tylko znajdowało się w środku

Powt., powt.

Od razu zrobiło się cieplej, a i w głowie lekko zaszumiało


Po tych wszystkich przyjemnościach czas najwyższy by jednak wrócić do szarej rzeczywistości

Lepiej byłoby: Po tych wszystkich przyjemnościach nastąpił jednak czas powrotu do szarej rzeczywistości

wydeptaną ścieżką, szerokim łukiem omijając plac zabaw


Z drugiej strony trzeba było uważać, by nie podejść za blisko parkingu


Nie wiadomo dokładnie z której strony znajduje się „wyżymaczka”.

Zdecydowanie: Nie wiedzieli dokładnie, gdzie znajduje się "wyżymaczka". I brzmi to lepiej, i powtórzenia "strony" unikasz.

Czarne plamy znajdują się dookoła parkingu, więc możliwe jest, że anomalia może być zarówno tuż przy wjeździe, jak i trochę bliżej samochodów

Czas.
Czarne plamy rozkładały się plackiem wokół całego parkingu. Anomalia mogła być zarówno tuż przy wjeździe, jak i trochę bliżej samochodów.

Okularnik szedł spokojnie, co chwilę zatrzymując się, by rzucić śrubkę


Droga, tak jak poprzednio, była czysta


wracają do swoich dawnych siedzib mieszkalnych

O kuźwa, jakie straszydło! Skądeś Ty wytrzasnął te "siedziby mieszkalne"?

I wtedy, gdy tego słuchał pierwszy raz. I teraz, gdy o tym myślał, przeszedł go dreszcz

Żeby zgadzało się z całością: Jak wtedy, gdy słuchał tego pierwszy raz, tak i teraz, gdy o tym myślał, przeszedł go zimny dreszcz.

I on i pudding co gorsza

I on, i pudding., albo I on, i - co gorsza - pudding.

Cwajnos nawet nie zauważył, kiedy był już niedaleko podnośnika.

- Składaj chwytak. Zaraz będzie potrzebny. - oznajmił Okularnik, a sam wyjął lornetkę i sprawdził dokładnie okolicę maszyny. „Lampa” była na swoim miejscu. Stała na stercie betonowych płyt chodnikowych i ani drgnęła. To dobry znak, znaczy, że nikt tu jeszcze nie dotarł

Kompletnie mi się ten fragment nie podoba.
1. W zasadzie, wg. narracji cały czas odczuwa się, że bohaterowie są "niedaleko" podnośnika, więc to taka oczywista oczywistość.
2. Lornetka i "niedaleko"? Jeśli parking był wielkości pasa startowego, to "lornetka" i "niedaleko" miałyby rację bytu, gdyby podnośnik stał na jego drugim końcu. A jak znam Harmont, wątpię, żeby były tam tak ogromne parkingi.
3. "Stała na stercie betonowych płyt chodnikowych i ani drgnęła."
a) No, chodnikowe płyty raczej są z betonu (zamawiam KOSHI'ego, specjalistę od desek nie-drewnianych i nie-betonowych płyt chodnikowych ;> ), więc jak w p.1 - oczywista oczywistość.
b) "Ani drgnęła" - wypadałoby dopisać "od kiedy był tu ostatni raz", a najlepiej Stała na stercie betonowych płyt, tak samo, jak stała, gdy był tu ostatnio.
4. To dobry znak - znaczy, że nikt inny tu jeszcze nie dotarł.
No bo jak "nikt", skoro Okularnik już raz tu był?

że obiekt ten, jest artefaktem

Przed "jest" przecinek niepotrzebny.

To spotkanie skończyło się niedowładem lewej dłoni, a sama lampa została przeniesiona zaledwie 5 metrów

Nie obraź się, ale zacytuję filmowego klasyka: co ku*wa?! Kompletnie nie rozumiem tego zdania. No i wartości liczbowe piszemy słownie.

a prawa trzymała za ramie wysięgnika i za pomocą trzech linek przesuwała ramię w dół, w górę i operowała hakiem

a prawa trzymała ramię wysięgnika i za pomocą trzech linek przesuwała je w dół lub w górę oraz operowała hakiem.

Kiedy była już w zasięgu chwytaka

W domyśle - zdobycz, czyli "lampa". Ta. Ona. Rodzaj żeński.

trzymając pierwszą linkę, chwycił kciukiem kolejną linkę

Powt., powt.

hak zaczepił się o wystające z artefaktu czy to przewody, czy to druty

1. "Się" do wywalenia.
2. Wydaje mi się lepszym napisanie: wystające z artefaktu przewody, czy druty, ale to tylko mi się wydaje. Tak też jest okej.

ramię powoli uniosło się, a sam artefakt został uniesiony

Powt., powt. Służę pomocą: ramię powoli ruszyło do góry, a sam artefakt został uniesiony/uniósł się[/il].

lądowaniu

O ile mnie pamięć nie myli (nie mam obecnie "Pikniku") lądowanie, jako wydarzenie, było zapisywane wielką literą i wypadałoby się tego trzymać. No chyba, że książka podaje inaczej, wtedy zwracam honor.

Jeżeli tak jak było ustalone, Cwajnos dostanie 2/5 kasy z zysku, to na pewno nie będzie stratny

[i]Jeżeli tak, jak ustalali, Cwajnos dostanie czterdzieści procent całości, to na pewno nie będzie stratny

Unikniesz w ten sposób powt. "było" i tego zapisywania liczb numerycznie.

Droga powrotna miała przebiegać na nieszczęście przez las

Albo: Droga powrotna, jak na złość, miała przebiegać przez las, albo Droga powrotna miała, na ich nieszczęście, przebiegać przez las.

Przy cmentarzu ma czekać rzekomo Ścierwnik, który zabierze ich swoim autem do miasta

Czas.
Przy cmentarzu czekał rzekomo Ścierwnik, który miał ich zabrać do miasta.

zwłaszcza, że samo ramię ważyło około 4kg, a jeszcze hak, stelaż i te wszystkie linki... i jeszcze sama lampa ważyła z 7kg. No ale nie ważne. Ważne, że lampa była na swoim miejscu i że udało się unieść bez uszczerbku na zdrowiu.

1. Na te "4kg" i "7kg" krew mie oczy zalewa :!: :mad:
2. [...] linki...No i jakieś siedem kilo samej "lampy". Ale to się nie liczyło. Liczyło się to, że "lampa" była na swoim miejscu, i że udało się ją wyciągnąć bez żadnych problemów.

Ale to dla niego było typowe

Szyk.
"Było" przed "dla" i będzie okej.

który niósł tu od północy

"Targał" wydaje mi się odpowiedniejszym czasownikiem.

Słońce w międzyczasie było już wysoko, a z mgły nie zostało już nic. Było już teraz wyraźnie widać bagna gdzieś w oddali, oraz garaże jak i samo miasteczko przemysłowe

Słońce w międzyczasie wzniosło się wysoko ponad horyzont, a poranna mgła zniknęła. Wyraźnie widzieli majaczące w oddali bagna, dalej garaże i samo miasteczko przemysłowe., choć zamiast "miasteczka" bardziej widziałbym tam dzielnicę.

- Kiedyś na pewno się doigra. - pomyślał Cwajnos i dalej szedł przed Okularnikiem rzucając kamienie na drogę

Zamiast myślników wstaw cudzysłów. Poza tym szedł przed Okularnikiem rzucając na drogę pojedyncze kamyki.

Kamyczki odbijały się od drogi i po chwili wracały do rąk stalkera, który szedł teraz już niemal automatycznie

Jeśli pójdziesz za moją radą wyżej, to będziesz musiał zmienić te "kamyczki" (może "skałki"?). A w ogóle, to jak mógł iść "niemal automatycznie". Potfur słowny jakiś wyszedł.

Nie patrzył prawie na drogę, bo widział jak jego oznaczniki odbijały się całkiem normalnie od drogi i lądowały na poboczu

1. Szyk. Prawie nie patrzył na drogę
2. Powt. "droga"
3. To w końcu wracały do jego rąk, czy lądowały na poboczu?

pewnym czasie Cwajnos zapomniał już całkowicie o tym, co robi i był już myślami w Barge

1. I tak chodzi o Cwajnosa, więc nie musisz jeszcze raz tego pisać.
2. Powt. "już"

zamawia najdroższą pieczeń, a sam Ernest wie już dokładnie, że coś cennego nie dostało się jemu


- Ale to będzie ucztowanie! -

Cudzysłów tam.

zamknął oczy [...] pieczonego dzika. Kiedy otworzył oczy

Powt.

Stalker miał już coś krzyknąć, ale jego ciało unoszone w górę jak lalka skręca się jak ręcznik i eksploduje w chmurze czerwonej pary

Ale rozpie*dol! Muszę Ci to przyznać.
1. Wiadomo, że Cwajnos = wiadomo, że stalker. Po prostu Miał już coś krzyknąć,[...]
2. Czas!!! [...]ale jego ciało uniosło się w górę i zostało wykręcone jak mokry ręcznik. Po chwili wybuchło, zamieniając się w rzadką, czerwoną chmurę.

z przestrachem zauważył brak artefaktu na haku. Rozejrzał się dookoła i kiedy już właściwie wstawał, zauważył że nie mógł ruszać lewą nogą

1. Powt. "zauważył"
2. i kiedy już właściwie wstawał poczuł, że nie może poruszyć lewą nogą.

„lampa” musiała spaść i przelecieć obok jego nogi

"lampa" zerwała się z wysięgnika i przeleciała gdzieś obok kończyny.

Okularnik niemalże rzucił się w stronę

No toż wiadomo, że nie Red Shoehart, ani tym bardziej Cwajnos, to po co ciągle o tym przypominać?

Z trudem wyprostował rękę, jak tylko mógł i trzymając ją nieco prawą ręką kuśtykał w stronę lasu

Kolejny koszmarek.
Z trudem i na ile tylko mógł wyprostował rękę, pomagając sobie drugą, zdrową kończyną. Pokuśtykał w stronę lasu.

A ostatni akapit, pozwolisz, że "przepiszę", bo się usram, zanim każde zdanie zacytuję i poprawię...
Szedł tędy już drugi raz. Anomalie nie wędrują, więc teoretycznie powinien dotrzeć do cmentarza w jednym kawałku. Las był już blisko, wystarczyło tylko ominąć „wyżymaczkę” i przejść te czterysta metrów pomiędzy drzewami. Droga po prawej, wraz z rozlaną nań kałużą „czarciego puddingu” dawała poczucie bezpieczeństwa. Pod wpływem adrenaliny kuśtykanie z tylko jedną sprawną nogą szło mu całkiem szybko. Niepewne miejsca mijał na wyczucie. Kiedy w końcu las zrzedł i w niedalekiej odległości dało się widzieć cmentarz, stalker poczuł na policzku chłodny powiew. Złapał prawą ręką za najbliższe drzewo i w ataku paniki rozglądał się dookoła. Nigdzie nie było widać ani „łysicy”, ani niczego innego podobnego. W pewnym momencie, spojrzał w górę. I właśnie tu schowana była, szkarada. Wisiała kilka metrów nad ziemią, połamała kilka drzew, inne powykręcała. Schowana w pokręconych gałęziach na pierwszy rzut oka była niewidoczna. Teraz jednak, dokładnie widział gdzie się czaiła. Ostrożnie, ale dość szybko, Norman rzucił się w drugą stronę i zbliżał się już do cmentarza od strony południowo-zachodniej. Krzyże były już całkiem blisko, za chwilę zza krzaków powinna się wyłonić droga, a na niej wedle obietnicy samochód Ścierwnika. Ostatnie drzewa, ostatnie zarośla i już za chwilę, już za moment stary Barbridge pomacha ręką. Zobaczy z jakim trudem ten idzie i targa „lampę”. I wtedy na pewno podejdzie i pomoże. Na pewno. No i ukazał się cmentarz, ukazał się rząd krzyży i ukazała się droga. I samochód, też tam był. Ale w tym momencie, właśnie kiedy Okularnik machnął ręką w stronę samochodu, kiedy półmartwa dłoń wisiała bezwładnie, trzymając artefakt, stało się coś, co pewnie jeszcze na długo ugrzęzłoby w pamięci stalkera. Wóz rzeczywiście stał, ale nie był to wóz Ścierwnika. A osoba stojąca przy wozie... to nie był Ścierwnik. Huk wystrzału i następujący po chwili ból w piersi sprawił, że, Norman, mimo wysiłku dostrzegł wóz policyjny i człowieka, który celował do niego z pistoletu. Coś krzyczał, ale stalker nie słyszał już, co. Padł na ziemię. A jego niewładne palce wypuściły "lampę", która odbijając się od konarów drzew, poczęła toczyć się w stronę miejsca, skąd dopiero co Okularnik przykuśtykał. Widząc to, stalker ostatkiem sił odczołgał się wgłąb lasu. Zapomniał już o pistolecie w kieszeni, zapomniał o ranach i problemach. Myślał już tylko o tym, że kiedy znajdzie się już na dole doliny, weźmie „lampę” i wróci na cmentarz. A tam nie będzie już strażników, nie będzie już wiecznego polowania na stalkerów, tylko będzie Ścierwnik, będzie samochód i będzie o czym opowiadać w Barge...

Cały czas występuje u Ciebie znana i typowa bolączka - jeśli część dialogowa kończy się kropką, to zdanie opisowe po myślniku powinno być pisane wielką literą. I małą, jeśli dialog jest bez kropki. Poza tym, częste powtórzenia i łamanie narracji zmianą czasu.
Image
Awatar użytkownika
Voldi
Ekspert

Posty: 843
Dołączenie: 29 Gru 2011, 11:11
Ostatnio był: 30 Maj 2024, 11:26
Miejscowość: Kraków/Hajnówka
Frakcja: Samotnicy
Ulubiona broń: TRs 301
Kozaki: 426

Re: Lampa

Postprzez Cromm Cruac w 04 Paź 2013, 13:49

Taki mały merytoryczny błąd zauważyłem:
Było mu niewygodnie i zimno.[...]Metal przez noc przyjął ciepło otoczenia, a teraz oddawał je do pleców nieszczęśnika

Powinno raczej być 'Metal przez noc oddał ciepło otoczeniu, a teraz zabierał je z pleców nieszczęśnika' ew. 'Metal przez noc przyjął temperaturę otoczenia, a teraz ziębił nieszczęśnika w plecy''
Ciepło to energia, zimno to jej brak.
Image

"Twoja opowieść mnie znudziła albowiem nie była o mnie" - Król Julian
Awatar użytkownika
Cromm Cruac
Modder

Posty: 2542
Dołączenie: 22 Sty 2010, 19:01
Ostatnio był: 01 Cze 2024, 23:08
Miejscowość: Londyn / Bielsko-Biała
Kozaki: 1077


Powróć do Teksty zamknięte długie

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 2 gości