Zapadał zmierzch. Liście poruszane wiatrem szeleściły niespokojnie. W obozie stalkerów w Kordonie, przy dużym, jasnym ognisku siedziało kilkunastu kotów i bardziej doświadczonych poszukiwaczy artefaktów. Sidorowicz wytargał ze swego bunkra skrzynkę wódki, z najnowszej dostawy. Tego właśnie było potrzeba stalkerom. Rozluźnili się, a po chwili cała gromada śpiewała stary, bardzo popularny szlagier. Tylko dwóch strażników i Wilk pozostało w stanie trzeźwym. Ten ostatni siedział na beczce, tuż za kręgiem światła, rzucanego przez płomienie ogniska i co jakiś czas mruczałł po cichu, pod nosem: „Jak dzieci, ku*wa, jak dzieci”.
Dookoła ogniska licytowano się właśnie, kto przyniósł więcej cennych artefaktów. Było jasne, że gdyby zapytać o to Sida, zakład wygrałby Naznaczony, który czasem znikał na całe dnie, by powrócić z Wysypiska z całym plecakiem wypełnionym cennymi znaleziskami. Ale alkohol dodawał animuszu, a Naznaczony, jak zawsze cichy i mrukliwy, siedział na ziemi, niedaleko Wilka.
-Ostatnio widziałem za nasypem stado psów… - zaczął jeden z nich.
-Ooo, słuchajcie go! Psa zobaczył! I co? spie*dalałeś pewnie, aż ci się z dupy dymiło? – zapytał Waśka Morderca.
-I kto to mówi. Pamiętacie jak się zlał w spodnie, jak go nastraszyliśmy w nocy? – zarechotał pierwszy, zwany Pedantem.
-Ile mam powtarzać, to była zimna woda – zawarczał Waśka. – Wypchajcie się gównem Kuzniecowa. – Major był zadeklarowanym tchórzem i sku*wysynem. – Idę srać.
Kłótnia o artefakty toczyła się dalej, tymczasem Morderca ruszył szybkim, trochę niepewnym krokiem w stronę wychodka. Zanim zniknął w mroku, Naznaczony zdążył zauważyć, że opuścił już spodnie, odsłaniając blade, zakroszczone pośladki. Powstrzymał się od rzucenia jakiejś złośliwej uwagi, pociągając łyk wódki. Minęła może minuta, gdy od strony kibla rozległ się przeraźliwy, wibrujący krzyk.
-O cholera, coś go wciągnęło do sracza! – wrzasnął uradowany i kompletnie pijany Pedant.
Wilk nie stracił jednak czujności i od razu poderwał się na równe nogi, odbezpieczając swego Aks-u. Także Naznaczony zmienił pozycję, klękając i wyciągając z kabury przy pasie Forta 15.
-Uciekajcie do piwnic – krzyknął do kotów Wilk.
Nim którykolwiek z nich zdołał się choćby ruszyć z miejsca, z mroku wybiegł Waśka. Był śmiertelnie blady, a spodnie miał opuszczone do kostek.
-Ratujcie! – krzyknął, a potem poślizgnął się i runął na ziemię, zaledwie kilka metrów od najbliższego stalkera.
Wszystko to działo się tak szybko, że Naznaczony ledwo zarejestrował następne wydarzenie. Z miejsca, w którego przed chwilą pojawił się Morderca, wyleciało upiorne zwierze, znacznie masywniejsze od zwykłego psa, czy nawet wilka. Właśnie, wyleciało, nie wybiegło – nibypies oddał niesamowity, kilkunastometrowy skok. Był to wyjątkowo potężny, wściekły potwór, z żądzą mordu w ciemnych, błyszczących oczach.
Wylądował na plecach niezdarnie gramolącego się na nogi Waśki i wpił kły w szyję bezbronnego mężczyzny. Wilk krzyknął i pociągnął za spust. Aks-u plunęło ogniem, długa seria prawie rozerwała mutanta na pół. Także Naznaczony kilka razy strzelił, celując w łeb nibypsa. Modlił się jednocześnie, by nie trafić przypadkiem w leżącego stalkera. Zwierze runęło do tyłu i legło w drgawkach na mizernej, ostrej trawie. Wilk podbiegł do Waśki i zaczął go ciągnąć, byle dalej od mutanta. Strach okazał się niekonieczny, mordercze bydlę było teraz tylko zakrwawioną kupką brudnego futra.
Naznaczony podszedł do rannego i pochylił się ku jego twarzy, szukając choć słabego pulsowania na szyi. Po chwili podniósł się i z kamienną twarzą powiedział:
-Nie żyje.
Parę tygodni opowiadanie leżało na dysku, ale w końcu je odgrzebałem. Braci Stalkerska - do komentarzy
EDIT: Pozwoliłem sobie zmienić trochę wygląd [mini] opowiadania, by było bardziej przejrzyste i lepiej się czytało. Dziękuję ta komentarze.