Ja gram w angielskim online już około 1,5 miesiąca. Zaczynając moją przygodę w mieście Lubecz miałem wrażenie że SO to gierka średnia naciągana. Jednak postanowiłem dać jej szansę i grać jeszcze trochę. Obecnie już tak nie uważam. Po opuszczeniu miasta i wyjściu na otwarte tereny otwierające się przede mną możliwości zaparły mi dech i od tej pory żałuje każdej godziny którą tracę na tak nieistotne rzeczy jak praca czy rodzina
a które mógłbym przecież spożytkować na granie w SO.
W grze mamy polski klan Sons of Anarchy (SoA) w którym jest przynajmniej ze 30 rodaków i kilku angielskojęzycznych obcokrajowców. Obecnie tworzymy jeden z mocniejszych klanów w grze.
Co do samej rozgrywki to jak dla mnie zabawa jest wyśmienita. Można eksplorować niezbadane (czasami mocno pokręcone) obszary samotnie lub z grupą kolegów, wykonywać proste lub skomplikowane questy, zdobywać wyjątkowe artefakty lub poszukiwać materiałów na nowe bronie lub pancerze.
Dla ludzi z myśliwska żyłką nie zabraknie miejsc do polowań na mutanty. Od malutkich szczurów do pająków wielkości małego domu.
Zainteresowani walką, zasadzkami na wrogów lub bandytów, strzelcy wyborowi lubiący samotność i długie oczekiwanie na swój cel też znajda pole do popisu. Tylko że tutaj wróg nie stoi i nie czeka pokornie jak ciele na rzeź tylko po pierwszej serii da nura w krzaki i stamtąd zacznie się bronić lub atakować a na dodatek poda naszą pozycje kolegom których oddziału szturmowy już po chwili dyszy nam nad karkiem.
Lubiący handel mogą zbijać fortunę sprzedając innym graczom znalezione ekskluzywne dobra, rozbójnicy mogą napadać i łupić bogu ducha winne ofiary aby sprzedać z zyskiem zrabowane dobra.
Zbieracze mogą wyżywać się przeszukując całymi dniami anomalie w poszukiwaniu artefaktów lub oczekiwać w specjalnych miejscach na ukazanie się wyjątkowo drogich i rzadko spotykanych ekskluzywnych artów, głowiąc się przy okazji nad tym jak z takim okazem wrócić bezpiecznie i nie paść łupem bandytów.
To oczywiście tylko zarys możliwości gry i myślę że chyba każdy znajdzie bez problemu zajęcie dla siebie. Ukoronowaniem każdego tygodnia jest zawsze sobotnia obrona bazy (zdobytej przez nas niedawno) przed zakusami wrogich klanów z którymi mamy ogłoszone oficjalne wojny.
Bardzo podoba mi się że w grze odczuwa się faktycznie odległości miedzy lokacjami i to że droga jest kompletnie nieprzewidywalna. Choćby taki spacerek z Lasu na Wezuwiusz do obozu naukowców (z jednej mapy na drugą). Niby można przebiec w 30-40 min. Ale jak wpakujemy się w kłopoty (jest chyba ze 100 możliwych powodów) to i dwóch godzin nie starczy. Może również się zdarzyć że mimo wyjścia z pełnym plecakiem i wspaniałym uzbrojeniem na miejsce dotrzemy bosi i obdarci
I niestety nie ma przeproś oraz wczytania wcześniejszego sejwa
Tutaj przyzwyczajenie z serii gier S.T.A.L.K.E.R. jest naszą piętą achillesową. Każda podjęta decyzja jest ostateczna, pociąga za sobą nieodwracalne konsekwencje i musimy się tego nauczyć. Jeżeli wpadniemy na genialny pomysł aby pójść na skróty zamiast bezpieczną drogą i wpadniemy tam w tarapaty (na przykład w stado dziabongów lub oddział wrogich graczy
) to albo sami będziemy się męczyć z godzinkę lub dwie albo rozpaczliwym wołaniem o pomoc wezwiemy kolegów z klanu którzy dotrą za np. 30 min i oczyszczą teren wyciągając nas z kłopotów.
Jeżeli o mnie chodzi to SO mimo wielu jeszcze niedociągnięć i bugów po prostu mnie urzekł i zafascynował. Więcej szczegółowych informacji znajduje się na stalkerteam.pl której admini użyczyli klanowi SoA (i zainteresowanym grą online) osobny dział.
[EDIT]
Zapomniałem o jednym z ciekawszych doznań jakim jest gra z użyciem TS (TeamSpeak). Podnosi grę do poziomu wręcz 4D
W każdej chwili można zapytać kogoś z załogi o brakujący fragment zadania, poprosić o wsparcie, radę lub zapytać o cokolwiek, choćby pogodę. W okresach spokoju krążą grube żarty a podczas wspólnej akcji czuje się prawie fizycznie kolegów biegnących obok nas. Już nie mówiąc o sakramentalnym okrzyku - UWAŻAJ KU.A DZIK ZA TOBĄ !!!
PPP