Kopalnia odkrywkowa dolnyśląsk

...a raczej wszystko o wszystkim. Debaty na dowolne tematy.

Kopalnia odkrywkowa dolnyśląsk

Postprzez linqor w 19 Wrz 2009, 18:18

Lubin odcięty komunikacyjnie od reszty Polski, w leju depresyjnym, podobnie, jak Legnica czy Prochowice – tak po powstaniu kopalni odkrywkowej węgla brunatnego, według samorządowców, będzie wyglądać nasz region. Referendum w tej sprawie już w przyszłą niedzielę. Akcja informacyjna obejmuje coraz szersze kręgi. Mówią o niej w radiu, ogólnokrajowej telewizji i piszą w gazetach.
Image

Szwedzki koncern energetyczny Vattenfall planuje postawić pod Ścinawą na Dolnym Śląsku wielką elektrownię o mocy 4000 MW i zatrudnić w ciągu kilku lat nawet 15 tys. osób - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie.

Szwedzi odwiedzili Ścinawę we wrześniu. W mieście spędzili dwa dni. - Byliśmy pod wrażeniem ich przygotowania - mówi nam osoba, która brała udział w rozmowach. - Na zdjęciach satelitarnych dokładnie co do metra pokazali miejsce, w którym chcieliby postawić elektrownię. Jak na dłoni widzieliśmy ogromne pokłady węgla brunatnego, płynącą nieopodal Odrę, magistralę kolejową i stacje najwyższych napięć. Wiedzieli wszystko.

Andrzej Holdenmajer, burmistrz Ścinawy: - Mogę jedynie przyznać, że takie spotkanie miało miejsce. Przedstawiciele szwedzkiego koncernu byli niezwykle zainteresowani tą lokalizacją. Zadawali setki pytań. To już nie było sondowanie miejsca, a bardzo poważna rozmowa o budowie elektrowni.

Szwedzi są zainteresowani 200-hektarowym popegeerowskim polem między wsiami Grzybów, Jurcz i Dziewin. Teren należy do Agencji Nieruchomości Rolnych. W bezpośrednim jego sąsiedztwie płynie Odra, której wody chłodziłyby turbiny.

Elektrownia ma dysponować ogromną mocą około 4000 MW. Dla porównania elektrownia Turoszów ma dwa razy mniejsze moce produkcyjne, a opalana węglem brunatnym elektrownia BOT w Bełchatowie (największa tego typu w Europie) porównywalne.

Początkowo jeden z pięciu bloków elektrowni miałby być opalany węglem kamiennym, pozostałe cztery prawdopodobnie rosyjskim gazem ziemnym, a nie węglem brunatnym, którego w okolicach Legnicy i Ścinawy zalegają ogromne pokłady. Złoże "Legnica" odkryto w latach 50. przy okazji poszukiwań i dokumentowania złóż miedzi. Składa się na nie pięć pól eksploatacyjnych: Legnica Zachód, Legnica Wschód, Legnica Północ, Ścinawa i Ruja.

Dlaczego więc Szwedzi nie chcą z nich korzystać: - Zależy im na czasie. Węgiel brunatny trzeba najpierw wydobyć. To wydłużyłoby budowę elektrowni nawet do 15 lat albo i dłużej - tłumaczy człowiek biorący udział w negocjacjach.

Dlatego szwedzki koncern chce sprowadzać z Górnego Śląska węgiel kamienny. Dodatkowy atut Ścinawy to fakt, że nieopodal niej biegnie magistrala kolejowa. Szwedzi nie chcą zaprzepaścić polskich złóż węgla kamiennego. Vattenfall planuje rozbudowę elektrowni o nowe, opalane nim bloki.

Inwestorzy zapewniają, że nowa elektrownia będzie przyjazna środowisku. Wyposażona ma zostać w najnowocześniejszy system wychwytywania dwutlenku węgla. Zastosują go po raz pierwszy w uruchamianej w połowie 2008 roku elektrowni w Niemczech.

Całość przedsięwzięcia może pochłonąć nawet 5 mld euro. Byłaby to największa zagraniczna inwestycja w Polsce. Szwedzi mogą stworzyć nawet 15 tys. miejsc pracy, około 5 tys. w samej elektrowni, kolejne 10 tys. w kopalni węgla brunatnego. Elektrownia mogłaby ruszyć za mniej więcej pięć lat.

Łukasz Zimnoch, rzecznik prasowy Vattenfall Poland: - Na tym etapie negocjacji mogę jedynie powiedzieć, że jesteśmy bardzo zainteresowani budową w Polsce nowych elektrowni. Chcemy być jednym z liderów branży energetycznej nad Wisłą.

O wizycie w Ścinawie nie chciał mówić: - Dopóki nie zostaną podpisane umowy, nie będziemy wypowiadać się na temat konkretnych lokalizacji.

Vattenfall jest czwartym pod względem wielkości producentem energii elektrycznej w Europie i największym producentem ciepła. Firma prowadzi działalność w Danii, Finlandii, Niemczech, Polsce i Szwecji. W Polsce jest właścicielem m.in. elektrociepłowni: Siekierki, Żerań, Pruszków oraz ciepłowni Wola i Kawęczyn.

Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław


Jeśli nie zaczniemy wydobywać węgla brunatnego ze złóż "Legnica", za kilka lat grozi nam kataklizm energetyczny - to wnioski z sympozjum na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej
Złoża pod Legnicą są największe w Europie, a być może także na świecie. Odkryto je w latach 50. przy okazji poszukiwań złóż miedzi. Od tego czasu nikt się jednak nimi nie zajmował. Wysokie ceny energii i zwiększające się potrzeby energetyczne kraju spowodowały, że sobie o nich przypomniano.

- Ich wielkość oceniamy na 35-40 mld ton. 15 mld jest już udokumentowanych i gotowych do eksploatacji - mówi prof. Jerzy Bednarczyk z Instytutu Górnictwa Odkrywkowego "Poltegor". - W Bełchatowie zostało jeszcze do wydobycia tylko ok. 2 mld ton. Złoże "Legnica" to żyła złota, trzeba je zabezpieczyć i rozpocząć wydobycie. Rocznie dzięki niemu można uzyskać bardzo dużo energii.

Temat złóż pod Legnicą zdominował zakończone dwa dni temu sympozjum o bezpieczeństwie energetycznym kraju na AGH. Zdaniem prof. Zbigniewa Kasztelewicza z Katedry Górnictwa Odkrywkowego AGH, sięgnięcie po te złoża będzie koniecznością: - Polska rocznie wydobywa 90 mln ton węgla kamiennego, z czego aż 43 mln pożera sama energetyka. Ale zgodnie z zatwierdzoną przez Sejm polityką energetyczną kraju, w 2025 roku nasza energetyka będzie potrzebowała już 73 mln ton węgla kamiennego rocznie. A bez nowych inwestycji, możliwości wydobywcze zmaleją do 45 mln. Węgiel kamienny musi zastępować brunatny ze złóż na Dolnym Śląsku. Inaczej będziemy zmuszeni importować ogromne ilość energii. A na to nas nie stać.

Prof. Lech Gładysiewicz, dziekan Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej też jest tego zdania: - Wydobycie tych złóż jest ekonomicznie opłacalne i technicznie wykonalne.

Problem w tym, że pięciu pól eksploatacyjnych (Legnica-Zachód, Legnica-Wschód, Legnica-Północ, Ścinawa i Ruja) nikt nigdy nie zabezpieczył. Powstały tam wsie, m.in.: Spalona, Miłogostowice, Golanka Dolna, Kunice. Ich mieszkańców trzeba by przesiedlić. Zdaniem pracowników Poltegoru to ponad 1,5 tys. ludzi. Przenosiny miałyby być rozciągnięte na 25 lat. Poza tym kilkanaście hektarów na polu Legnica-Wschód zostało objętych programem Natura 2000, a dodatkowo przez środek złóż wytyczono drogę krajową S3 Lubawka-Szczecin. - Jeśli droga powstanie w takim kształcie, zamknie nam dostęp do największych złóż - twierdzi prof. Gładysiewicz.

Henryk Jacek Jezierski, wiceminister środowiska, główny geolog kraju, uważa, że decyzję w sprawie przyszłości legnickich złóż rząd musi podjąć szybko, bo potrzeby energetyczne kraju są coraz większe: - Ale ich wydobycie rodzi dziesiątki pytań, na które na razie nie ma odpowiedzi. Eksploatacją legnickich złóż zainteresowane są wielkie koncerny, m.in. szwedzki Vattenfall oraz polskie Tauron i PGE. Szwedzi chcą postawić ogromną elektrownię o mocy 4000 MW. Podobne plany ma spółka KGHM Polska Miedź, która podpisała już w tej sprawie list intencyjny z państwowym koncernem energetycznym Tauron, skupiającym elektrownie i zakłady energetyczne z południa kraju. Legnickimi złożami chciałby się także zająć największy producent prądu w kraju - Polska Grupa Energetyczna.

źródło : http://miasta.gazeta.pl/w...71,4844066.html

POLSKA Gazeta Wrocławska
Koło Legnicy leży pod ziemią wielki skarb
dziś
Czy za kilka lat w okolicach Legnicy, Lubina, Ścinawy i Prochowic będziemy mogli zobaczyć krajobraz księżycowy, taki jak w okolicach Bełchatowa?

Między Legnicą, Ścinawą a Prochowicami jest dużo węgla brunatnego. To być może największe złoża węgla na całym świecie: 14,5 mld ton!

Czeka nas zapaść
Między Legnicą, Ścinawą a Prochowicami jest dużo węgla brunatnego. To na pewno największe złoża w Europie. Być może nawet największe na całym świecie. Udokumentowanych zostało 14,5 mld ton, ale zdaniem Zbigniewa Kasztelewicza, gdyby spróbować rozwiercić północną część aż po Głogów, można by tam znaleźć nawet 30 mld ton. Starczyłoby Polsce na kilkaset lat.
Dlatego profesor dowodzi, że trafił się nam skarb, którego nie wolno zmarnować. Zwłaszcza że w 2023 roku zakończy pracę kopalnia Adamów, w 2026 - Konin, w 2038 roku Bełchatów, a w 2048 - Turów.
Najczarniejszy ze scenariuszy: Zasilanym węglem brunatnym elektrowniom, które dziś wytwarzają jedną trzecią energii w kraju, zacznie brakować paliwa. Staną fabryki, zgasną telewizory, lodówki i komputery.
- Jeśli zaraz nie weźmiemy się do ciężkiej pracy, czeka nas zapaść jak na Kubie lub w Korei - wieści Kasztelewicz. Zawiązany społecznie Komitet Sterujący im. Adama Stefana Trembeckiego dla Przygotowania Zagospodarowania Legnickiego Zagłębia Górniczo-Energetycznego, w którym profesor jest sekretarzem, bije na alarm i przekonuje wicepremiera Waldemara Pawlaka, że ten węgiel trzeba jak najszybciej ruszyć. Pilnie należy uwzględnić kopalnię w planach zagospodarowania przestrzennego województwa dolnośląskiego, by złoże nie zostało zabudowane nowymi budynkami czy drogami. Chodzi przecież o bezpieczeństwo energetyczne kraju. W Polsce nie ma gazu, ropy czy rud uranu, z których można by produkować prąd. Jedynie węgla jest pod dostatkiem.
- Dlaczego mamy tylko kupować, tworząc rynki pracy w Rosji, na Ukrainie, w Arabii Saudyjskiej? - pyta Kasztelewicz. - I co będzie w razie politycznego lub gospodarczego kryzysu, jeśli zaraz nie uzależnimy się od dostaw paliwa z zagranicy?
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy staną kopalnie w Koninie i Bełchatowie, wyczerpią się też złoża rudy miedzi między Lubinem a Głogowem. Dziś działalność KGHM-u zapewnia byt ponad 100 tysiącom mieszkańców zagłębia. Nowoczesna zasilana węglem brunatnym elektrownia, która zaopatrzy ćwierć Polski w prąd, to pomysł, by uchronić ich przed gigantycznym bezrobociem. Nowy koncern przejmie 17 tys. pracowników Polskiej Miedzi i umożliwi egzystencję ich rodzinom. Być może to jedyna realna szansa uniknięcia społecznych problemów, z którymi boryka się region wałbrzyski po zamknięciu tamtejszych kopalń węgla kamiennego.

Narciarze na hałdzie
Żeby dobrać się do legnickiego złoża, nie ma, niestety, na razie innego sposobu, jak odkrywka, choć naukowcy z KGHM prowadzą eksperymenty nad tzw. biogazyfikacją węgla brunatnego. Pomysł polega na tym, by pod ziemię wpuścić dwutlenek węgla oraz specjalne szczepy bakterii, które przetworzą węgiel w metan. Gaz będzie można wydobyć na powierzchnię bez budowania odkrywki, przesiedlania ludzi i degradacji krajobrazu.
- To ciągle jedynie wielka teoria - mówi Zbigniew Kasztelewicz, który miał okazję oglądać eksperymentalny pokaz tej metody. - Zamknięte w beczce z węglem brunatnym bakterie faktycznie przemieniły go w gaz. Ale pod ziemią nie da się tego kontrolować. Co będzie na przykład, gdy bakterie dostaną się do warstw wodonośnych i zatrują wodociągi?
Pozostaje zatem odkrywka. Polacy, którzy kończyli szkoły w czasach PRL-u, pamiętają z podręczników do geografii zdjęcia księżycowego krajobrazu w bełchatowskim zagłębiu. Zamiast podziwu nad komunistyczną myślą techniczną, podobne obrazki wywoływały raczej przerażenie. Te wyobrażenia z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych nie ułatwiają zadania Komitetowi im. Adama Stefana Trembeckiego, bo społeczeństwu odkrywka jednoznacznie kojarzy się z degradacją środowiska. Tymczasem kopalnie nauczyły się rekultywować obszary, na których zakończyły wydobycie. W dawnych wyrobiskach powstają imponujące akweny wodne. W Bełchatowie stara hałda została zamieniona w górę Kamieńsk z wyciągiem krzesełkowym i stokiem narciarskim. Po kopalni w Koninie powstaje kompleks rekreacyjny Malta-Bis: pole golfowe, amfiteatr, tor motocrossowy.
- Kopalnia nie degraduje krajobrazu, tylko go przekształca - twierdzi Zbigniew Kasztelewicz
- Owszem, w starych wyrobiskach powstają piękne jeziorka - przyznaje ekolog Jerzy Kucharski. - Woda w nich jest przezroczysta jak kryształ. Ale wypłukuje z poruszonych skał różne niebezpieczne dla życia związki. Kąpiel w niej jest niemożliwa. Nawet ptaki nie chcą tam żyć.

Przesiedleńcy
Gdy zapadnie decyzja o eksploatacji, odkrywka zajmie teren czterech gmin: Lubin, Kunice, Miłkowice i Prochowice. W ciągu trzydziestu lat trzeba będzie wysiedlić ok. 2,5 tys. mieszkańców z kilkunastu miejscowości, wykupić i wyburzyć ich domy, pobudować zastępcze mieszkania dla ok. 600 rodzin.
- Finansowo ludzie na pewno na tym nie stracą - zapewnia profesor Kasztelewicz. Ale gospodarze we wsiach chcą spokoju, a nie pieniędzy.
W gminie wiejskiej Lubin mieszkańcy zaczęli zbierać podpisy pod protestem przeciwko kopalni i elektrowni. W poruszającym liście, wysłanym kilka dni temu do premiera Donalda Tuska, przypominają, że jako przesiedleńcy z Kresów już raz przeżyli dramat utraty swojego majątku. Minęło wiele lat zanim zaaklimatyzowali się na Ziemiach Odzyskanych.
- Dla tego społeczeństwa okrucieństwem jest ponowne wysiedlanie - argumentują Marek Brojanowski i Marcin Kołcz z działającego na terenie gminy Lubin Stowarzyszenia Wiejskiego Dialog Rozwój Ekologia.
- Na podstawie decyzji rządu z lat 70. o odstąpieniu od projektu eksploatacji złóż węgla brunatnego "Legnica", wiele tysięcy osób zdecydowało się na wybudowanie tu swoich domów, zainwestowanie życiowych oszczędności w swój własny kawałek ziemi. Informacje o próbach odzyskania swoich przedwojennych majątków przez Niemców stale budzą w nas niepokój. Teraz jesteśmy zastraszani wizją wysiedleń przez rząd Polski.

Dziurawy basen
Dlatego mieszkańcy gminy Lubin są gotowi poruszyć niebo i ziemię, by nie dopuścić do rozpoczęcia odkrywki. Niedawna akcja w Dolinie Rospudy to drobnostka w porównaniu z tym, co będzie się działo pod Legnicą. Bo chodzi nie tylko o kwiatki czy ptaszki, ale też o ojcowiznę i dorobek pracy kilku pokoleń.
- Zastosujemy wszelkie formy protestu. Odwołamy się do wszystkich możliwych organizacji proekologicznych i prospołecznych działających na terenie kraju i Europy - zapowiadają Marek Brojanowski i Marcin Kołcz. Ekolog Jerzy Kucharski rozumie tę determinację:
- Nie sama kopalnia jest najstraszniejsza. Ani nawet nie potężna hałda, która będzie pylić na okolicę, ale rozległy lej depresyjny, który powstanie po rozpoczęciu odkrywki - mówi Kucharski.
Z przeciętych warstw wodonośnych woda spłynie jak z dziurawego basenu do głębokiego na 200 metrów dołu, który trzeba wykopać, by dostać się do pokładów węgla. Według naukowców z instytutu Poltegor-projekt, który na zlecenie KGHM Polska Miedź SA 10 lat temu próbował oszacować skutki uruchomienia kopalni pod Legnicą, lej depresyjny zajmie 120 kilometrów kwadratowych powierzchni. Wymrą lasy na ogromnych połaciach (dziś porastają 70 procent powierzchni nad złożem). Krajobraz zacznie się upodabniać do stepu, na którym radzi sobie tylko najmniej wybredna roślinność. Wyschną płytkie studnie. Zagrożone będą uprawy rolne.
Obszar planowanej kopalni pokrywa się z granicami wód podziemnych w skałach czwartorzędowych. To rezerwuar wody pitnej dla regionu i skarb nieporównanie cenniejszy od węgla brunatnego, bo nie da się go zastąpić ropą, gazem czy uranem. Grozi mu jednak bezpowrotne zniszczenie. Tak stało się z podziemnym źródłem w pobliskich Iwinach, gdzie podczas likwidacji kopalni miedzi zanieczyszczono ujęcie, z którego korzystało kilkanaście miejscowości oraz wielki producent wody mineralnej.

Zagłada łęgów
Kopalnia i elektrownia zagrożą sąsiadującym z nią łęgom odrzańskim, wpisanym na listę Natura 2000. To przyrodniczy unikat na skalę światową. Jeden z najcenniejszych obszarów niżowych w Europie z zalewowymi łąkami, malowniczymi starorzeczami, skarpami, bagnami i trzęsawiskami. Na całym kontynencie nie ma większego skupiska dzięcioła średniego i łabędzia krzykliwego. Tylko tu można spotkać chrząszcza dąbrowca samotnika - gatunku zagrożonego wymarciem. Albo motyla przeplatkę maturnę - na większości terytorium Europy Zachodniej już wymarłego. Na łęgach nadodrzańskich żyje 13 gatunków zwierząt objętych unijną ochroną oraz 43 gatunki wpisane do polskich Czerwonych Ksiąg roślin i zwierząt. Zdaniem ekologów, w sąsiedztwie przyszłego kombinatu czeka je zagłada.
Dlatego Jerzy Kucharski proponuje: - Zamiast zabierać się za węgiel, opracujmy program, który sprawi, że Polakom opłaci się montować kolektory słoneczne. Stawiajmy, gdzie się da, elektrownie wiatrowe. Korzystajmy z wód termalnych. Promujmy czystą energię, pozyskiwaną bez niszczenia środowiska i bez krzywdzenia ludzi.
Chojnowski ekolog nie ma jednak złudzeń, że podobne argumenty i sprzeciw mieszkańców podlegnickich wiosek cokolwiek w tej sprawie znaczą:
- Zdecyduje ekonomia - mówi.
W regionie legnickim narasta bunt. Ludzie mają wrażenie, że dyskusja o kopalni i elektrowni toczy się za ich plecami, gdzieś na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie lub w gabinecie wicepremiera Waldemara Pawlaka. A przecież dotyczy ich życia.
- Chciałbym, żeby ktoś z tych panów przyjechał do nas, spojrzał nam w oczy i powiedział otwarcie, jaką przyszłość szykuje dla mnie i moich dzieci - denerwuje się Paweł Grulewicz, trzydziestolatek z Legnicy. Latem planował rozpocząć budowę domu w Karczowiskach. Teraz nie wie, czy nie uciekać stąd w drugi koniec Polski.

Czy należy wydobywać węgiel brunatny w okolicach Legnicy?
Jakie jest Państwa zdanie na ten temat. Czekamy na opinie
Piotr Kanikowski - POLSKA Gazeta Wrocławska

źródło: http://wroclaw.naszemiast...nia/816670.html

Marek Brojanowski to ojciec mojego kolegi z klasy Marcina Brojanowskiego znanego wam jako Brajan Opowiadacz
Temat jest sklejanką kilku artykułów do całkowitego zapoznania się z tematem i aktualnościami zapraszam na forum lubina http://forum.lubin.pl/viewtopic.php?t=3572
89% graczy uważa że najważniejsza jest grafika.
Jeśli należysz do tych 11% wklej to do podpisu.

W społeczeństwie owiec, to my jesteśmy wilkami...

Stalkerzy-przyszłość polski
Awatar użytkownika
linqor
Stalker

Posty: 85
Dołączenie: 24 Lip 2009, 18:32
Ostatnio był: 17 Lis 2009, 16:52
Frakcja: Powinność
Ulubiona broń: "Tunder" 5.45
Kozaki: 1

Reklamy Google

Powróć do Prawie o wszystkim

Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 6 gości