Nie no, muszę to napisać (doceńcie długość postu): dyskredytujecie autora jako twórcę książki, natomiast kto oceni Wasze kompetencje czytelnicze? Kto z Was czytał klasykę literatury polskiej i chociaż liznął tej zachodniej? Znacie Mccartego, Mathesona, Millera, Wyndhama, Nevilla Shute (o Strugaccy Brothers nawet nie pytam - prawdziwy stalker nawet przypalany ogniem się nie przyzna, że nie zna
), nie wspominając o Dicku i Zelaznym. No, łapka w górę! Kto czytał wymienionych autorów? Ja czytałem, więc się wypowiem:
Książki Gołkowskiego to typ literatury, która musi być pisana językiem zrozumiałym dla gimbusów.To tylko połowiczna wina autora (który chce zaistnieć i ma target taki, a nie inny), że pisze językiem onetowo-interiowym (stąd te wszystkie faki, transkrypcja fonetyczna, nawiązania kulturowe i miałkość fabularna) - inaczej odbiorcy by tego nie ogarnęli. Druga strona medalu to ewidentna wina Gołkowskiego (również Noczkina i całego legionu innych pisarzy "growych") - chcąc się przypodobać, stworzył literacką pulpę, nie próbując dodać nic od siebie (nie chodzi mnie o dekorację czy inne przedstawienie Zony, tylko jakąś świeżą myśl, która mogłaby przyciągnąć czytelników spoza kręgu fanów uniwersum).
OŚ i DB to książki przygodowe (sorry, ale przy fantastyce naukowej to nawet nie stały), napisane językiem prostym (miejscami wręcz infantylnym) o słabej fabule i bohaterach wyciętych z papieru ( z wyjątkiem głównego bohatera - ten akurat Meeshowi wyszedł bardzo dobrze). I takie właśnie mają być. Meesh napisał książki lekkie łatwe i przyjemne - to czytadła rozrywkowe i jako takie, sprawdzają się nieźle. Akcja jest wartka, klimacik odczuwalny (bo warsztatowo jest co najmniej przyzwoicie - jasne, to nie poziom Dukaja, ale jest nieźle). Ja przeczytałem OŚ z przyjemnością - ot, lekka fabułka sensacyjna, o której nie będę pamiętał następnego dnia. A nie przepraszam - pamiętam wciąż historię zombiaków i scenę porodu - szkoda, że autor nie pociągnął tego dalej. A, jeszcze jedno: nazwa prypeć-kaban to idiotyzm. Tego nie da się obronić. Poza tym nic więcej mnie jakoś szczególnie nie odrzuciło.
Sorry, książki z serii skierowane są do graczy, a nie miłośników czytania Dostojewskiego w oryginale - dlatego są właśnie takie. Bo są pisane dla Was. Koniec. Kropka. Chcecie literatury ambitnej? Sięgnijcie po Drogę Mccartego.
Więc zamiast mieć pretensje do autora, który idealnie wstrzelił się w wąski target, walczcie o to, żeby poza uniwersum nie traktowano Was jako czytelników gorszej jakości, żeby gracze byli odbierani jak normalni ludzie, a nie jako tępy motłoch, który kupi wszystko z naklejką S.t.a.l.k.e.r. I jeszcze jedno, nie bójcie się krytykować, a nawet pójdźcie krok dalej: krzyczcie i tupcie, że nie o takiego Stalkera wam chodziło. Może ktoś pójdzie po rozum do głowy i zrozumie, że jeżeli coś było hitem u Ruskich, nie koniecznie osiągnie sukces w Polsce. Dlatego, jeżeli Wam się nie podoba, mówcie o tym głośno -- może Meesh (lub jakiś inny autor) się przełamie i zacznie tworzyć książki bardziej ambitne. Tylko czy Wy je wtedy kupicie? Czy dacie radę przebrnąć? Czy po prostu jeb...cie w kąt, by potem pisać na forum: żal/nuda/dowolne określenie gimbusiarskie