Według tego, co napisałeś, to strajki i demonstracje wtedy organizowane również były nielegalne, tak samo jak cała Solidarność.
Mbwrobel, wiem, że się teraz powtarzam, ale chcę, żeby reszta poznała tutaj mój punkt widzenia.
W mojej opinii, podstawową różnicą między prezydenturą Janukowycza i rządami Partii Regionów a władzą PZPR z czasu PRL jest to, że te pierwsze podmioty posiadały legitymację do rządzenia państwem, którą przekazał im naród w wyborach ( i której nie utraciły poprzez łamanie w sposób rażący fundamentalnych praw ), a rządy PZPR opierały się na sytuacji faktycznej narzuconej społeczeństwu mocą postanowień układów z Jałty i Teheranu.
Uważasz, że interwencja wojsk rosyjskich na terenie niepodległego państwa, zablokowanie ukraińskich obiektów rządowych i wojskowych jest tylko przejawem troski o ludność rosyjską?
Nie, nie uważam tak. Mi też się wydaje, że działania Rosji według prawa międzynarodowego są nielegalne. Ogólnie organizowanie plebiscytów i interwencji w celu ochrony własnych obywateli, także mniejszości narodowych, na terenie suwerennego państwa nie są w Karcie Narodów Zjednoczonych zabronione, ale w tym przypadku nie ziściły się przesłanki, które legalizowałyby takie działania.
1. Plebiscyt mógłby być przeprowadzony na podstawie porozumienia między ludnością Krymu a władzami Ukrainy, a jak wiadomo do niego nie doszło. Zresztą konstytucja ukraińska ( mówię o art. 2 tej z 1996 roku, a nie o tej uchwalonej przez nowe władze w jeden dzień jak u jakichś niggasów w Afryce ) zabrania organizowania referendów, których skutkiem byłaby utrata części terytorium. W rozdziale X powyższej ustawy zasadniczej można także wyczytać, że autonomiczne organy na półwyspie mają zagwarantowaną kompetencję do podejmowania wielu uchwał i decyzji, które dotyczyłyby mieszkańców Krymu i byłyby prawnie wiążące dla całej Ukrainy, lecz jakoś nie znalazłem wzmianki o możliwości przeprowadzenia referendum w sprawie państwowego samookreślenia się ludności Krymu. Ponadto, zabronione są wszelkie próby nabywania w sposób wtórny części terytorium innego państwa z użyciem siły lub choćby groźby jej użycia - co wynika z art. 2 pkt. 4 KNZ, a także Aktu Końcowego KBWE z 1975 r.
2. Jeżeli Rosjanie swoje posunięcia zamierzali uznać za interwencję w celu ochrony mniejszości rosyjskiej, co uprawniałoby ich do naruszenia suwerenności Ukrainy w wąskim zakresie, to a) powinni najpierw udowodnić, że ludność pochodzenia rosyjskiego jest faktycznie w tym kraju prześladowana, b) wskazane jest, aby przy tym powstrzymali się przed działaniami, które wychodziłyby poza ramy ochrony przedstawicieli obywateli/mniejszości rosyjskiej. Przykład - interwencja USA na Grenadzie w 1983 r. została potępiona przez Zgromadzenie ogólne ONZ, gdy Amerykanie doprowadzili do utworzenia nowego rządu ( punkt b ). To samo było w przypadku najazdu naszych kochanych terrorystów na Dominikanę w 1965 r. która też usprawiedliwiali Amerykanie m.in. koniecznością ochrony własnych obywateli, a jakoś później nie zamierzali tego państwa opuścić. Ogólnie wynika to z praktyki międzynarodowej, gdyż KNZ, o ile się nie mylę, nie wspomina o możliwości przeprowadzenia takiej interwencji.
Moim zdaniem, W. Putin wprost genialnie zaplanował ten ''atak''. Wiele osób mówi, że jest on obłąkany, a gdyby nie doszło do eskalacji konfliktu na terenie Autonomicznej Republiki Krymu, Federacja Rosyjska w przyszłości miałaby szansę na przejęcie kontroli nad całym terytorium sąsiada. Ja uważam, że nie byłoby to możliwe przede wszystkim z uwagi na tożsamość narodową Ukraińców z zachodniej części państwa, którą pielęgnują i idealizują już od XVI wieku. Wydaje mi się, że Putin ograniczy się do zagarnięcia Krymu oraz spróbuje ustanowić z powrotem prorosyjską władzę na Ukrainie.
Rosja zablokuje każdy odwet społeczności międzynarodowej na większą skalę. O ile jest wiele podmiotów prawa międzynarodowego, które zajmują się stanowieniem i stosowaniem prawa, to kompetencje wykonawcze ma w zasadzie tylko Rada bezpieczeństwa ONZ, które i tak są ubogie. Zadaniem tego organu, jak każdy wie, jest ochrona bezpieczeństwa i pokoju na świecie. Wywiązuje się z tych obowiązków, nakładając różne sankcje na kraje, które ten porządek naruszają, m.in. może ''przymusić'' inne państwa do zerwania stosunków gospodarczych z takim agresorem, nałożyć embargo na dostawy broni czy strategicznych surowców, zamrozić rządowe konta bankowe, a w ostateczności wezwać do przeprowadzenia interwencji zbrojnej. Rada liczy 15 członków, decyzje podejmuje chyba zwykłą większością głosów, choć ( co najważniejsze ) - w przypadku tych ważniejszych nie może dojść do choćby jednego weta jednego ze stałych członków Rady, gdyż zablokuje to możliwość wydania rezolucji w danej sprawie. Stałymi członkami są: USA, Rosja ( wcześniej ZSRR ), Chiny, Wlk. Brytania i Francja.
Tak było w przypadku następujących konfliktów: Kanał Sueski - Francuzi i Anglicy musieli szybko się wycofać (1956), najazdu na Węgry ( ten sam rok ), ''praskiej wiosny'' (1968) czy bezprawnej napaści na Irak (2003) itd. NATO i inne organizacje regionalne z zasady są podporządkowane decyzjom RB ONZ i nie mogą działać bez przyzwolenia Rady. Decyzje RB nie podlegają kontroli sądowej.
Cały czas dyskutuje się na temat wprowadzenia zmian do tych starych i rygorystycznych przepisów, które krępują Radę, np. poprzez zmianę sposobu głosowania, zmianę liczby stałych członków Rady itp. Na razie nic z tego nie wynika, choć praktyka międzynarodowa łagodzi nieco te restrykcje np. można wydać rezolucję, gdy nie ma stanowczego sprzeciwu jednego ze stałych członków Rady lub działać na podstawie wcześniejszych uchwał tego organu w tej samej sprawie, np. tak było w przypadku ''wojny koreańskiej''. Jeżeli Rosja skorzysta z prawa weta, to poszczególne kraje będą się mogły ograniczyć tylko do ustanowienia sankcji wizowych czy zerwania stosunków dyplomatycznych z Rosją. Nic ponad to.
W skrócie - nikt Ukraińcom prawa do samoobrony nie odbierze, ale też nikt im specjalnie nie pomoże.
Dodam na koniec, że prawo międzynarodowe różni się od p. wewnętrznego poszczególnych krajów. Tutaj znaczenie decydujące ma praktyka społeczności międzynarodowej oraz stan faktyczny. Z czasem inne państwa uznałyby nowe władze ukraińskie, nawet gdyby nie doszło do zaplanowanych wyborów, choć zwykle proces ten ciągnie się latami. Znaczenie decydujące ma efektywne rządzenie krajem, kontrolowanie większości terytorium i zdolność do zawierania umów min. Legalność rządu powinna mieć za to znaczenie dla obywateli.
Tak samo jest w przypadku nielegalnych nabytków terytorialnych. Jeżeli nie doczekamy się stanowczego oporu Rady i ZO Organizacji Narodów Zjednoczonych, to za X lat fakt posiadania półwyspu przez Rosjan zostanie de facto uznany i zaakceptowany. Tutaj ''kłania się'' kwestia państwowości Timoru Wsch. który wkrótce zapewne oficjalnie zostanie uznany za część terytorium Indonezji - Australia de facto, poprzez jedną z umów z rządem Indonezji, już uznała ten zabór.
Zgodzę się z tym, że nie powinna ale jak patrzę na charakter prorosyjskich psisów na forach czy działalność na FB takich różnych "Towarzystw Przyjaźni Polsko-Rosyjskich" gdzie głównym motywem jest najeżdżanie na USA czy kłamstwa wymieszane z obłudą na tak żenującym poziomie, że aż zęby bolą, to niestety jak na dzień dzisiejszy w mojej ocenie "prorosyjskość" w większości ociera się o " rosyjską agentralność".
O! Nasz własny Antoni M.
Dobra, wystarczy. Na tym kończę swój udział w tej dyskusji. Na inne posty nie będę odpowiadał. Żegnam!